Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 345 takich demotywatorów

Zaś tylko prawdziwy geniusz panuje nad chaosem –
Można go spotkać na rzymskich dworcach kolejowych, w podziemnych przejściach i ruderach. W miejscach, gdzie widać największą biedę i nędzę. Tam gdzie żyją ludzie wykluczeni. Ale można go spotkać w bazylice Świętego Piotra w Watykanie. Tam odprawia Msze Święte – Kazania głosi bez kartki, proste, precyzyjne słowa o ewangelii. Słowa, które zmieniły życie wielu ludzi. Mówią, że "Jest taki ksiądz w Watykanie, który kupuje z własnych pieniędzy jedzenie i rozdaje je biednym koczującym przy Placu Świętego Piotra".Kiedy zadano pytanie hierarchom kościoła, kim jest ten kapłan, niektórzy nie znali odpowiedzi. On dalej rozdawał jedzenie tym, co byli głodni. Oni wiedzieli, że to ksiądz Polak, Konrad Krajewski. W 2013 r. został arcybiskupem i jałmużnikiem papieskim, czyli osobą, która w imieniu papieża pomaga najbardziej potrzebującym. W 2018 papież zdecydował, że Konrad Krajewski będzie kardynałem. Awans nie uderzył mu do głowy, dla kolegów został kolegą, nie każe sobie mówić eminencjo, nie zatrudnił sekretarza, dalej co roku chodzi na pielgrzymki na Jasną Górę, nadal rozdaje posiłki na dworcach kolejowych, a kiedy ci co przyszli kończą jeść i trzeba zrobić porządek, on, kardynał wtedy bierze szmatę i wszystko sprząta.To człowiek, który nie wypowiada pustych, okrągłych zdań. Często mówi "Żyj tak, aby ludzie pytali cię o Boga."Krytykowano go, że wszystko robi dla sławy i rozgłosu, nie przejmuje się tym, robi swoje - zorganizował prysznice dla bezdomnych, opiekę lekarską, noclegownie i bardzo rzadko udziela wywiadów. W prasie pojawiają się artykuły "czy Polak znów może zostać Papieżem ?" ... Jedno jest pewne, kiedy Bóg będzie zastanawiał się nad światem, nad kościołem, nad tym ile cierpienia ludzie wyrządzają ludziom... możemy Mu powiedzieć, że "jest taki ksiądz w Watykanie", Polak z Łodzi.- wstęp książki "Zapach Boga" Konrad Krajewski
 –  Dwa lata temu zatrudniła się u nas nowa dziewczyna. Od pierwszego dnia nikt jej nie polubił, nawet biurowy kot, który lubi wszystkich. Nowa pani była niemiła dosłownie dla wszystkich, np. mojemu koledze potrafiła dać pilniczek żeby zrobił porządek z paznokciami. Mijały tygodnie, a my nadal rozkminialiśmy jaki jest zakres jej obowiązków. Co to za dziwny manager, który nic nie robi? Po roku, jak już u nas nie pracowała prawda wyszła na jaw. Okazało się, że to było innowacyjne podejście szefa aby nas zjednoczyć. Zatrudnił tę kobietę aby wszystkim nam dała popalić i żebyśmy się zjednoczyli jako zespół, bo ludzie jednoczą się najbardziej wtedy, kiedy mają kogo razem obgadywać. Coś w tym jest, bo nasz zespół nigdy nie był tak zgrany.
Jeszcze trzeba zrobić porządek z tymi co udają, że są absolwentami lub uczniami Wyższej Szkoły Melanżu –
Wczoraj, do będącej na antenie BBC News Yaldy Hakim, zadzwonił rzecznik TaLibanu. Hakim odebrała telefon, przyłożyła go do mikrofonu i przeprowadziła na żywo trzydziestominutowy wywiad z przedstawicielem władz, które przejmują obecnie Afganistan. – Z rozmowy m.in wynika, że Talibowie pozwolą dziewczynkom i kobietom na kontynuowanie zarówno edukacji jak i pracy. Czy tak się stanie – czas pokaże. Yaldy Hakim zapytała również, czy powstanie sąd talibański, w którym każdy będzie mógł być sprawiedliwie osądzony i czy np. kobiety będą mogły w nim pracować jako sędziny. Na co rzecznik odpowiedział, że powstanie taki sąd i że kobiety będą miały dostęp do pracy, a czy zostaną wybrane to jest decyzja przyszłego rządu.Na pytanie jak będą wyglądać kolejne dni w Kabulu, czy ludzie będą mogli wrócić do pracy a dziewczynki do szkół, rzecznik Talibanu odpowiedział:„Mam nadzieje, ze to będzie nowy rozdział oparty na pokoju, ponieważ ostatnie lata to ciągła wojna i zabijanie ludzi. Mam nadzieje, ze ludzie będą czuli się bezpiecznie i będą mogli prowadzić swoje życie”Na pytanie, jak będzie wyglądać relacja rządu talibańskiego z USA, Suhail Shaheenodpowiedział, że wcześniej była to relacja wojny, ale i tu ma nadzieje na nowy rozdział oparty na współpracy, w którym USA pomaga ustanowić porządek i wspiera ludzi Afganistanu w rozwoju.Cała rozmowa brzmi nieprawdopodobnie w kontekście wcześniejszych wydarzeń i historii.

To był ten jeden jedyny raz w całej historii obozu KL Auschwitz, kiedy esesman zwrócił się do Polaka per "pan"!

To był ten jeden jedyny raz w całej historii obozu KL Auschwitz, kiedy esesman zwrócił się do Polaka per "pan"! – Karl Fritzsch, kierownik obozu, patrzył na nas, mierzył każdego i co chwilę podnosił prawą rękę i mówił: "Du! - ty". Ten jeden wyraz był wyrokiem śmierci dla wskazanego. Esesmani wywlekali biedaka z szeregu, zapisywali jego numer i odstawiali pod strażą na boku.Dziś trudno opisać, co człowiek wtedy czuł. W głowie szum, krew pulsowała na skroniach, zdawało się nam, że wyskoczy nosami, uszami i oczami. Przed oczami mgła. Całe ciało drżało. Jedna myśl w głowie: jak stanąć, jaką minę zrobić, żeby mnie nie wybrał. Oto paradoks: człowiek umęczony, dręczony, głodny, bity, schorowany, a chce żyć. Modliłem się do Matki Bożej. Nigdy przedtem ani potem, muszę to uczciwie przyznać, już tak żarliwie się nie modliłem.Esesmani minęli mnie. Nie usłyszałem tego strasznego słowa: "Du". Minęli o. Maksymiliana i stanęli przed Franciszkiem Gajowniczkiem. Niemiec wskazał na niego, a on zawołał: "Jezus, Maria! Moja żona, moje dzieci!". Niemcy jednak nie zwrócili na to najmniejszej uwagi.I stało się coś, czego nikt nie mógł pojąćZobaczyłem o. Maksymiliana. Szedł prosto ku grupie esesmanów, stojących w pobliżu pierwszego szeregu więźniów. Wszyscy drżeliśmy, ponieważ było to złamanie jednego z najostrzej i najbrutalniej przestrzeganych zakazów. Wyjście z szeregu bez zezwolenia oznaczało śmierć. Czasem śmierć po ogromnym katowaniu, a czasem śmierć od jednego wystrzału. Byliśmy pewni, że zabiją o. Maksymiliana, a stało się coś nadzwyczajnego, co nigdy dotąd nie miało miejsca. Było to dla Niemców coś tak niewyobrażalnego, że stali jak skamieniali. Patrzyli po sobie i nie wiedzieli, co się dzieje. Mieli pilnować porządku, a naraz okazało się, że ten porządek narzuca więzień. Taki jak wszyscy, umęczony, udręczony..."Dlaczego pan chce umrzeć za niego?"O. Maksymilian szedł w więziennym pasiaku, z miską u boku, w drewniakach. Nie szedł jak żebrak, ani też jak bohater. Szedł jak człowiek świadomy wielkiej misji. Stanął spokojnie przed oficerami. Cała świta, która dokonywała selekcji, wszyscy stali i patrzyli po sobie, nie wiedzieli, co robić. Wreszcie opamiętał się kierownik obozu i wściekły, zapytał swojego zastępcę: "Czego chce ta polska świnia?".Zaczęli szukać tłumacza, ale okazało się, że tłumacz jest zbędny. O. Maksymilian w postawie na baczność odpowiedział spokojnie po niemiecku: "Chcę umrzeć za niego" i wskazał lewą ręką na stojącego obok Gajowniczka. Padło kolejne pytanie: "Kim jesteś?" - "Jestem polskim księdzem katolickim". O. Maksymilian, mimo iż wiedział, jak Niemcy traktują polskich księży, nie bał się przyznać do swojego kapłaństwa.Panowała wtedy nieznośna cisza. Każda sekunda wydawała się trwać wieki. Wreszcie stało się coś, czego do dzisiaj nie mogą zrozumieć ani Niemcy, ani więźniowie. Kapitan SS, który zawsze zwracał się do więźniów przez wulgarne "ty", zwrócił się do o. Maksymiliana per "pan": "Dlaczego pan chce umrzeć za niego?" O. Maksymilian odpowiedział: "On ma żonę i dzieci". Po chwili esesman powiedział: "Dobrze".Wspomnienia Michała Micherdzińskiego spisali Małgorzata i Mieczysław Pabisowie.W sobotę obchodziliśmy wspomnienie i rocznicę męczeńskiej śmierci o. Maksymiliana, który zmarł 14 sierpnia 1941 dobity zastrzykiem trucizny – fenolu przez funkcjonariusza obozowego, kierownika izby chorych Hansa Bocka o godz. 12:50.

"Podszedłem dziś do tego mężczyzny, ponieważ leżał w bezruchu na stercie makulatury. W przeciwieństwie do osób, które go mijały na ruchliwej ulicy, chciałem sprawdzić czy żyję lub nie potrzebuje pomocy. Mężczyzna nie krył zdziwienia, gdy zapytałem czy nie potrzebuje wody i czy jadł już dzisiaj."

"Podszedłem dziś do tego mężczyzny, ponieważ leżał w bezruchu na stercie makulatury. W przeciwieństwie do osób, które go mijały na ruchliwej ulicy, chciałem sprawdzić czy żyję lub nie potrzebuje pomocy. Mężczyzna nie krył zdziwienia, gdy zapytałem czy nie potrzebuje wody i czy jadł już dzisiaj." – Początkowo twierdził, że niczego nie potrzebuje, jednak coś nie dało mi spokoju. Miałem wrażenie jakby się mnie obawiał, może trochę bał. Prosiłem go, aby nie czuł skrępowania i szczerze powiedział czego potrzebuje. Że nie mam złych zamiarów i że obok jest supermarket, w którym mogę zrobić mu zakupy.I wiecie? Kompletnie nie byłem gotów na taką reakcję…Z jego błękitnych oczy zaczęły lecieć łzy, Pan zaczął szlochać i zakrywać się dłońmi, dziękując, za postawę, z którą się jeszcze nigdy nie spotkał! Powiedział, że nie jadł od kilku dni i nie ma wody. Nie miał specjalnych życzeń, a wręcz przeciwnie dodał, że nie jest wybredny i zje wszystko. Prosiłem, aby nigdzie się nie ruszał i zaczekał. Gdy wróciłem z zakupami, to na jego twarzy namalował się delikatny uśmiech. Chwilę porozmawialiśmy.Pan ma 63 lata. Na ulicy od przeszło 15 lat. Jakoś stara się dawać sobie radę, ale jak sam przyznaję, jest czasami bardzo ciężko i przestaje „chcieć się żyć”. Ludzie nie zwracają na niego uwagi, w przeciwieństwie do młodzieży z tutejszych bloków, która na niego pluję i kilkukrotnie go pobiła za to, że żyje. Nocuje na klatkach i jak twierdzi, pozostawia po sobie porządek.Uprzedzając pytania złośliwych, nie sądzę, aby był alkoholikiem. Gdy z nim rozmawiałem był trzeźwy, czysty i schludnie ubrany. Nie jąkał się, nie dukał, pięknie posługiwał się językiem.Uwierzyłem mu, gdy zapytałem go czy nie potrzebuje świeżych ciuchów lub pomocy finansowej. Nie chciał ani złotówki!!!Powiedział, że sam musi sobie dać radę i uczciwie zapracować. Zdziwiła mnie ta odpowiedź, więc zapytałem czy podejmuje się jakiejś pracy. Mówił, że czasami dorabia kosząc trawę, malując ogrodzenia, itp. jednak od ubiegłego roku jest bardzo trudno o takie dorywcze zajęcia. Zapytałem czy w jego otoczeniu jest więcej takich osób. Powiedział, że nie utrzymuje „z takimi ludźmi” kontaktu, co odbieram, jakoby nie chciał przebywać z alkoholikami. Na sam koniec tego spotkania, należałem by szczerze powiedział, czego najbardziej potrzebuje.Powiedziałem, że spróbuje mu to zorganizować za pomocą internetu i ludzi, którzy podobnie jak ja, nie potrafią przejść obok ludzkiej krzywdy obojętnie. Pan Władek prosił o możliwość pracy i najbardziej marzy o dachu nad głową. Nie narzeka na stan zdrowia, jest w dobrej kondycji.Obiecałem mu, że wrócę… ale nie mogę wrócić z pustymi rękami.Nie będziemy zbierać pieniędzy - to nie ten typ człowieka, który chce dostać wszystko na gotowo i za darmo.Internet, może sprobujmy mu znaleźć jakieś godne zajęcie? Może jakiś kąt, dzięki, któremu będzie w stanie stanąć na nogi?Tę prywatną prośbę w swoim imieniu kieruję do ludzi z Dąbrowy Górniczej i okolic (Katowice).Czasami wydaje mi się, że my ludzie z krwi i kości żyjemy w dwóch różnych światach. I myślcie co chcecie, ale w moim odczuciu życie i prawdziwe ludzkie dramaty zaczynają się poza galeriami handlowymi, salonami piękności, wyspami miłości i innymi pudelkami.* Pan wyraził zgodę na publikację swojego wizerunku. Nie wstydzi się, że jest bezdomny. Jak sam powiedział "wstyd to kraść i krzywdzić innych".
Na Radzie Krajowej PO Borys Budka przekazał mu kierowanie partią – - Stawiam przyszłość kraju i PO ponad swoje ambicje. Nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek z nas postąpił inaczej. Nie czas na własne aspiracje, gdy płonie dom. Musimy razem ugasić ten pożar w kraju - mówił Borys Budka.Tusk w swoim przemówieniu mocno skrytykował PiS:"Furii dostaję, kiedy słyszę "może PiS jest zły, ale...". Za to, co robi PiS, zapłacą młodzi ludzie. Prawo i Sprawiedliwość okrada młodych ludzi z marzenia o lepszej przyszłości. To zło, które czyni PiS jest ewidentne, bezwstydne i permanentne; dzieje się każdego dnia. Może to taka bezwstydna determinacja w czynieniu złych rzeczy; może on spowodowała, że ludzie w Polsce, to dotyczy prawie wszystkich, jakby opuścili ręce i mówią: "nie no, oni są już tak bezczelni w tych złych sprawach, że chyba nic się nie da zrobić".- Zwykli ludzie nie mają dylematów moralnych, intelektualnych, filozoficznych zagadek, które by im uniemożliwiły ocenę rzeczywistości. Z reguły ci ludzie podchodzą do mnie i mówią: "Panie, wróć pan, zrób porządek, bo przecież z nimi się nie da wytrzymać". Czy trzeba właściwie czegoś więcej, skoro 60-70. proc. Polaków nie może już z nimi wytrzymać?- Dzisiaj na tajnym posiedzeniu PiS chcą ustalić, jak kraść, ale żeby tego wyborcy nie widzieli. Politycy są różni, mało kto sądzi, że mają kryształowe serce. Ale nawet bardziej krytyczni ludzie nie mogli w to uwierzyć, że w samym środku pandemii, gdy umierały tysiące ludzi, jak zarobić, jak zarobić na maseczkach. Najbardziej mnie zaskoczyło to, jak im się to upiekło. Nic nie zrobiono z ludźmi, którzy zostawili otwarte kasyna, a zamknęli lasy.- Chcę, żebyście zaczęli od dziś - i tu zwracam się do wszystkich Polaków, do wszystkich w ojczyźnie, którzy myślą o Polsce serio i z serdecznością, i którzy martwią się i boją, że wszyscy jesteśmy jakoś bezradni, i że tamci są tacy silni i nie do zmiany. Oni są silni wyłącznie nasza słabością. Apeluję - otwórzcie trochę szerzej oczy, spójrzcie na nich. Wy tam widzicie jakiegoś giganta, tytana? Nie, to groteskowa grupa ludzi, to jest parodia dyktatury. To nie jest obezwładniająca siła. Obezwładnia nas brak wiary i nasza słabość. Wystarczy mocniej im się przyjrzeć i spokojnie, z przekonaniem powiedzieć im: macie z kim przegrać. Idziemy po zwycięstwo, bo się was nie boimy. Idziemy po zwycięstwo, bo nie jesteśmy bezradni, bo się nie przyzwyczailiśmy do zła, które tutaj uczyniliście"
Świnia na balkonie w bloku w Bydgoszczy, a spółdzielnia mieszkaniowa jest bezradna – - Od kilku miesięcy jedno z mieszkań zamieszkuje nietypowe jak na blok zwierzę - kilkudziesięciokilogramowa świnia - pisze do nas mieszkanka spółdzielczego bloku na bydgoskich Wyżynach. - Lokatorzy tego mieszkania oprócz świni posiadają również psa oraz kilka kotów. Ciężko im zachować porządek, co daje się odczuć pobliskim sąsiadom. Na balkonie często zalegają odchody zwierzęce. Świnia jest zwierzęciem uciążliwym poprzez wydzielany zapach, który można odczuć zarówno na klatce schodowej, jak i na balkonach sąsiadujących...- Nikt z nas nie brał pod uwagi takiej sytuacji; mamy wewnętrzny regulamin utrzymania czystości zakazujący trzymania zwierząt w mieszkaniach, na terenie budynków i osiedla - hodowla zwierząt i ptaków jest zabroniona. Ale pisząc go, braliśmy pod uwagę papużki czy gołąbki, a nie świnię! - mówi Jacek Kołodziej, prezes SM Budowlani. - Poza tym, nie mamy do dyspozycji bloczków mandatowych czy pałek, żeby odstępstwa od regulaminu egzekwować
Artykuł o łabędziach chuliganach zilustrowano zdjęciem łabędzi z czarnymi paskami na oczach – Słowa uznania należą się osobom pracującym w redakcji Derby Telegraph. Dziennikarze lokalnego portalu opisującego codzienne życie w mieście Derby i okolicach opisali interwencję policji, do której doszło niedawno w dzielnicy Stenson Fields pod Derby. Policjanci otrzymali zgłoszenie w sprawie grupy łabędzi, które naruszały panujący porządek i zaczepiały osoby spacerujące nad jednym z miejscowych zbiorników wodnych. Funkcjonariusze udali się na miejsce i udzielili pouczenia łabędziom, zaś dziennikarze opisujący to zdarzenie w trosce o anonimowość łabędzi zasłonili ptakom oczy czarnymi paskami na zdjęciach ilustrujących swój artykuł. Zapomnieli tylko zrobić to samo z wystawionym przez policję pouczeniem, na którym znalazły się dane osobowe przywódcy grupy, Łabędziosława Długoszyjnego

Porządki przed pomnikiem smoleńskim przed kolejną miesięcznicą. Obywatelska akcja porządkowa w asyście stołecznej Policji i z udziałem... Freddy'ego Mercury. Obywatele drwią z komicznej władzy. Bo porządek musi być!

Bo porządek musi być! –
Singapur zdelegalizował pozostawianie po sobie syfu w restauracjach. Każdy, kto nie posprząta stolika po sobie, zostanie ukarany grzywną w wysokości 840 zł. Mieszkańcy mają 3 miesiące na przyzwyczajenie się do nowej zasady –
"Moja mama nie robi wszystkiego dokładnie tak, jak ja. Karmi moją córkę różnego typu potrawami i proponuje różne słodkie napoje. Robią razem inne rzeczy niż my w domu. – Czasami mam wrażenie, że trochę z tym przesadza. Chodzi mi o to, czy moje 5-letnie dziecko naprawdę potrzebuje jedzenia takiego, jak serwują między innymi w McDonald's, ciasteczek oraz pianek upieczonych na ognisku w ogrodzie, a wszystko to zaledwie w ciągu 24 godzin?Jednak coś takiego zdarza się tylko raz na jakiś czas. Prawdopodobnie moja córka wróci do domu nabuzowana. To jest bardzo możliwe. Zajmie jej pewnie dzień lub dwa, zanim wróci do naszej codziennej rutyny.Jednak oprócz tego wróci do domu z poczuciem, że jest kochana, szczęśliwa i pełna nowych wspomnień, które dzieli ze swoimi dziadkami. Wspomnień, które na pewno doceni pewnego dnia. Moja mama nie zawsze będzie z nami. Więc, kiedy pewnego dnia odejdzie te wspomnienia będą wszystkim, co będzie miała po niej moja córka.Więc proszę ... okaż dziadkom trochę wyrozumiałości, jeśli nie dla ich dobra, to dla dobra twojego dziecka. Choć przez ten krótki czas dziecko może mieć zaburzony ustalony przez Was w domu porządek dnia, to dzięki temu zyska zdolność adaptacji, cenne wspomnienia i jeszcze więcej miłości, niż Ty sam możesz mu zapewnić. A kto tego nie potrzebuje?”
"Krótki tekst o moim dzieciństwie, dorastaniu i o tym, do czego doprowadziły opisane niżej wydarzenia – 1. Mam 8 lat. Praktycznie nie widuję swojego brata, który ma 16 lat i siedzi w swoim pokoju 24 godziny na dobę. Jedyne co stamtąd słychać, to dźwięk włączonego telewizora. Ojciec odciął mu antenę i rozwalił magnetowid, a brat w odwecie wybił mu zęba. 2. Mam 12 lat. Wracamy z wesela autobusem. Mój brat jest pijany i agresywny. Rodzice nie zwracają na to uwagi, a ja bardzo się go boję. Wyszliśmy z autobusu i idziemy do domu. Brat idzie środkiem ulicy, a ja marzę o tym, żeby coś go rozjechało. Niestety wrócił do domu. Z mętnym wzrokiem rzuca się na ojca, piana toczy mu się z gęby, jego krzyki i groźby są straszniejsze od wszystkiego, co do tej pory słyszałam. Związaliśmy go, siedzę na nim i trzymam jego ręce, a on ciągnie mnie za włosy. Dzwonię na policję, ale nie mogę wykrztusić z siebie ani słowa. Mam nadzieję, że oddzwonią i przyjadą. Niestety tak się nie dzieje... 3. Mam 14 lat. Wstyd mi zaprosić do domu znajomych, bo mój dom to ruina. Wszystko jest tu porozbijane, obdrapane i połamane. Kiedy brat jest w domu, chowamy widelce i noże. Nikomu ze znajomych nie powiedziałam o moim domowym piekle. Moja matka nie przyjmuje do świadomości, że on jest chory. Uważa, że jej synek został przeklęty. Zamiast wysłać go na leczenie, chodzi po wróżkach, które nawijają jej makaron na uszy. Po tym jak znowu rzucił się na ojca, został zabrany na oddział psychiatryczny. Matce jest go nadal szkoda, a ja w końcu cieszę się ciszą. 4. Mam 16 lat. Moja siostra wyjechała na zawsze z kraju. Zostałam sama. Nie rozumiem dlaczego mnie porzuciła, nie wiem jak mam dalej żyć. Moje tymczasowe schronienie - mieszkanie siostry - w którym chowałam się, gdy w domu robiło się niebezpiecznie, jest już dla mnie niedostępne. Nie mam już dokąd uciec, nikt mi nie pomoże, jestem w pułapce bez wyjścia. Choroba brata nabiera rozpędu, nie bierze leków i raz na pół roku zabierają go do psychiatryka. A rodzice dalej wierzą w to, że on jest zdrowy, po prostu tabletki i psychiatryk tak na niego wpływają. Już się go nie boję, tylko zwyczajnie nienawidzę. Nienawidzę wszystkich. Rodziców za to, że ryzykują moim życiem, siostrę za to, że wyleciała za granicę, szkołę za to, że niczego nie widzi, a siebie za to, że nie mam dokąd uciec. Uczę się milczeć, patrzeć w podłogę, wysłuchiwać godzinami głupot, starając się być niewidoczna. Uczę się wszystkiego, żeby przeżyć. Po każdym jego słowie jestem w stanie określić kiedy zacznie się rzucać. 5. Mam 20 lat. Nie chcę już żyć. Nie chce mi się wstawać z łóżka. Boję się, że oszaleję. Jestem na 2 roku studiów. Palę, piję, imprezuję, ale w ogóle mi to nie pomaga. Pewnego dnia otwieram gazetę i znajduję psychoterapeutę. Po 10 wizytach czuję się zdecydowanie lepiej. Zaczynam czuć, że żyję i wiem co robić. Wyprowadzam się z domu - na zawsze. 6. Mam 28 lat. Jestem lekarzem. Umiem słuchać głupot godzinami i kiedy trzeba potrafię stać się "niewidoczna". Potrafię przewidzieć kiedy ktoś wybuchnie. Jestem mądrzejsza od swoich starszych kolegów, a moja intuicja nie ma granic. W końcu potrafię zebrać myśli. Znalazłam porządek w tym, co wydawało się być śmiertelnym chaosem."

Człowiek vs globalne ocieplenie

 –  Jakub Wiech pisze - mikroblog1g stlScgponsoronogreSdzd.  ·Mili Państwo, wczorajszy post o rekordach temperaturowych przykuł uwagę wielu miłych ludzi, którzy wyrazili swoje powątpiewanie w ustalenia nauki na temat zmiany klimatu. Jednym z argumentów, które często pojawiały się w tych rozmowach było: kiedyś, na przykład w Eocenie, temperatury ziemi były wyższe i klimat zmieniał się naturalnie, więc teraz nie powinniśmy się przejmować wzrostem, bo on też pewnie wynika z naturalnych procesów. Jest to jednak argument szalenie niepoprawny.Przede wszystkim, człowiek współczesny - gatunek względnie młody - budował swoją cywilizację w pewnym spektrum temperaturowym. To znaczy: przystosowaliśmy siebie oraz nasze instytucje i organizacje do funkcjonowania w określonych ramach maksymalnych i minimalnych temperatur, różnych co prawda w zależności od szerokości geograficznej, ale względnie stabilnych w okresie funkcjonowania ludzkości. Mamy nasze strefy klimatyczne i wiemy, jakich temperatur oraz zjawisko pogodowych się w nich spodziewać. Tymczasem obecne ocieplenie klimatu wypycha nas z tego spektrum. Dosłownie wyskakujemy z niego na nasze życzenie - bo w ciągu ostatnich ok. 170 lat średnie globalne temperatury Ziemi wzrosły o ok. 1 stopień Celsjusza. I będą wzrastać dalej - w miarę dalszych emisji gazów cieplarnianych. To zdestabilizuje nasz klimat, narazi nas na zwiększone ryzyko występowania gwałtownych zjawisk pogodowych, wystawi też nasze instytucje i organizacje (a więc i porządek polityczny, gospodarczy i społeczny) na poważny szwank.A co do argumentu, że klimat zmieniał się wcześniej z przyczyn naturalnych, więc i obecna zmiana jest naturalna - cóż, jest to tak sensowne, jak wskazywanie, że skoro w czasach dinozaurów też wybuchały pożary, to podpalenia dokonane ręką człowieka istnieć nie mogą. Globalne ocieplenie to zachodząca bezprecedensowo szybko zmiana klimatu, która nie pasuje do naturalnych cykli.Mówienie, że......klimat zmieniał się zawsze, więc obecneocieplenie nie może być winą człowieka......ma tyle sensu, co......twierdzenie, że skoro pożary wybuchałyrównież w czasach dinozaurów, topodpalenia nie istnieją.@Jakub Wiech pisze - mikroblog
Pułkownik Mazguła pisze jak jest –  Adam MazgułaW normalnym współczesnymspołeczeństwie taki Kościół,który szczuje na ludzi, a nieuczy kochać, nie przetrwałbytygodnia, bo sami wiernizrobiliby porządek z fałszywkąwiary. W naszym kraju sojuszpolityki z ołtarzem czyni cuda.
Źródło: facebook.com
 –
Kiedy hydraulik kocha swoją pracę –
Brawa dla pana misia. Wzorowy obywatel i patriota –
0:34
 –  Dwa lata temu zatrudniła się u nas nowa dziewczyna. Od pierwszego dnia nikt jej nie polubił, nawet biurowy kot, który lubi wszystkich. Nowa pani była niemiła dosłownie dla wszystkich, np. mojemu koledze potrafiła dać pilniczek żeby zrobił porządek z paznokciami. Mijały tygodnie, a my nadal rozkminialiśmy jaki jest zakres jej obowiązków. Co to za dziwny manager, który nic nie robi? Po roku, jak już u nas nie pracowała prawda wyszła na jaw. Okazało się, że to było innowacyjne podejście szefa aby nas zjednoczyć. Zatrudnił tę kobietę aby wszystkim nam dała popalić i żebyśmy się zjednoczyli jako zespół, bo ludzie jednoczą się najbardziej wtedy, kiedy mają kogo razem obgadywać. Coś w tym jest, bo nasz zespół nigdy nie był tak zgrany