Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 151 takich demotywatorów

Od rana w internecie krąży filmik, w którym widać bez żadnej cenzury jak młoda dziewczyna spada z parapetu 10 piętrowego wieżowca w Szczecinie – Na filmiku nagranym przez jednego ze świadków zdarzenia widać jak kobieta próbuje z powrotem wrócić do środka mieszkania i jakaś osoba jej w tym pomaga. To się jednak nie udaje i dziewczyna spada z 10 pięter. - Dostaliśmy takie zgłoszenie - potwierdza w rozmowie z "Super Expressem" Paulina Heigel z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie. - Na miejsce wysłaliśmy zespół ratownictwa medycznego, który nie podjął żadnych czynności ratujących życie ze względu na ewidentne znamiona śmierci.30-letnia kobieta, wskutek upadku z dużej wysokości poniosła śmierć na miejscu. Policja nie udziela żadnych informacji w tej sprawie.Drastyczny film z tragedii krąży po social mediach, udostępniany przez zarówno popularne osoby jak i strony o dużych zasięgach. Internauci są bezlitośni dla nich, uważając, że to nieetyczne

Całe to grzybobranie to jest dla jakichś psycholi

 – Rośnie to w lesie przy samej ziemi, lisy na to szczają — i nie tylko lisy, i nie tylko szczają.Jagód z lasu pod żadnym pozorem nie jedz bez dokładnego umycia, bo lis oszcza i bąblowica murowana, ale borowika to pod żadnym pozorem nie myj, bo smak wypłuczesz, tylko pędzelkiem omieć i możesz omnomnować na surowo.Widziałeś kiedyś dwa nagie ślimaki kopulujące na jagodzie? No raczej nie, bo się na niej nie zmieszczą, ale taki kapelusz grzyba to dosłownie łóżko w leśnym burdelu.A ty narażasz się na kleszczowe zapalenie mózgu, pobłądzenie, utonięcie w bagnie, kradzież auta zostawionego pod lasem, gwałt, walkę na śmierć i życie z dzikimi zwierzętami, przygniecenie przez drzewo, weekend we wnykach, postrzelenie przez niedowidzącego myśliwego, rozerwanie przez niewypał, klasyczne zjedzenie przez czarownicę, mimowolny udział w gangsterskich porachunkach, młodzieżowej orgii, kibolskiej ustawce, czarnej mszy lub nazistowskim zlocie — nie wspominając już o nieludzkim wstawaniu o czwartej nad ranem, żeby inni cię nie ubiegli — tylko po to, aby już w zaciszu własnego domostwa raz jeszcze położyć swe kruche człowiecze życie na szali, racząc podniebienie zebranymi plechowcami.Popatrz na taki kebab — mały, średni, duży, XXL zemsta faraona, rollo, w bułce, w picie, w boxie, z sosem łagodnym, ostrym — jakiego nie wybierzesz, p r a w i e nic ci nie będzie.Z pieczywem, słodyczami, nabiałem i tym zielonym z pola sytuacja ma się podobnie.Ale z grzybami to oczywiście zupełnie inna śpiewka — połowa chcę cię zabić od razu, a reszta niekoniecznie chce, ale może, jak się będziesz z nimi niewłaściwie obchodził.Do reklamówek i wiader nie zbieraj, bo, wiadomo, bakterie w plastiku mnożą się jak poeci w Internecie — zatrucie murowane.Przechowywanie, wiadomo, maksimum jeden dzień w lodówce, bo inaczej rozkład białek, mordercze pleśnie i nawet jadalny może cię zabić.Nie dogotujesz, wiadomo, śmierć w agonii.Połączysz niewłaściwego z alkoholem, wiadomo, wątroba po jednym posiłku jak po dekadzie picia denaturatu.Oczywiście każdy smaczny grzyb musi mieć swojego toksycznego sobowtóra, żeby był dreszczyk emocji, nierzadko poprzedzający dreszcze przedśmiertne.Jakby tego było mało, że połowa to istne fabryki trucizny, to wszystkie są prawdziwymi składowiskami metali ciężkich wyciąganych z otoczenia — no po prostu nie może być inaczej.Ale metale ciężkie to nic, bo przecież są jeszcze metale lekkie, a zwłaszcza alkaliczne, o których nikt nie pamięta — taki na przykład radioaktywny izotop cezu o liczbie masowej 137, obecny w polskiej przyrodzie od 1986, kiedy to nasi sąsiedzi zza Buga odtworzyli w Czarnobylu katastrofę atomową na podstawie fabuły tego znanego serialu HBO.Oczywiście cez-137 najlepiej magazynują najpopularniejsze grzyby wszech czasów, tak zwane „czarne łebki” — innymi słowy, do jakiegoś 2136 roku konsumpcja podgrzybków w województwie olsztyńskim to igranie ze śmiercią, a w opolskim to już nawet nie igranie, a walka MMA w occie, na maśle i w śmietanie.Całe to zbieranie grzybów to taka uproszczona wersja rosyjskiej ruletki — z użyciem dubeltówki zamiast rewolweru: czarne albo czerwone; wóz albo wywóz; niebo w gębie albo piekło za życia.Atlasów narobili książkowych, poradników internetowych, nawet aplikacji na smartfona, a ludzie nadal zajadają się na śmierć muchomorami.Może to dlatego, że dla amatorów zostają tylko trujaki, bo zawodowcy zrywają na potęgę, wszystko jak leci, pięćdziesiąt kilo w jeden dzień — „białko w lesie za darmo rozdajo, biere wszysko, blaszki nie blaszki, Baśka, nic to, trzy razy obgotuje i do wudeczki bendzie jak znalas”.Normalnie zbierać, nie umierać.Tak że naginasz pół dnia po lesie, sadząc przysiady i nerwowo oglądając się na kleszcze, żmije, wilki, gwałcicieli i myśliwych, a potem stoisz całą noc nad zlewem i omiatasz sobie grzyba pędzelkiem.Ale i tak najciekawszą częścią rytuału jest ta, kiedy stajesz nagi przed lustrem i ze światełkiem w ręku wyginasz śmiało ciało, zaglądając w największe zakamarki siebie, żeby sprawdzić, czy ci czasem coś gdzieś nie wlazło.Całkowicie normalne, nie powiem.Las to w ogóle specyficzne miejsce — z dala od cywilizacji, posterunków policji i monitoringu, a możesz na legalu przemieszczać się z nożem i to w garści.Pewnie dlatego to takie popularne zajęcie w tych nerwowych czasach.A teraz jeszcze przyszła jesień, ludzie na Facebooku spamują na lewo i prawo, ile to nie zebrali, ledwo wysiedli z samochodu, ba, niektórzy to drzwi uchylili, a złoto lasu samo im się kilogramami do środka ładowało.Naczyta się tego i naogląda normalny człowiek i też go nachodzi ochota na igraszki ze śmiercią, bo przecież w sklepie trzy ususzone kapelusze o łącznej wadze dwudziestu gramów kosztują dziesięć polskich złotych, a parę kilometrów dalej wystarczy parę przysiadów i fortuna zostaje w kieszeni.Co w ogóle można zrobić z dwudziestu gram grzybów? Okłady na oczy?W ten właśnie sposób sam poczułem gorączkę grzybni i wylądowałem na leśnym parkingu.To tutaj trafiają wszyscy amatorzy.Zawodowcy strzegą najbogatszych grzybowisk lepiej niż oczu w głowie — prawdopodobnie znaleźli te miejsca, jak zakopywali tam zwłoki.Na parkingu tymczasem tłok jak pod Ikeą w czasie pandemii. Najbliżej stoją jakieś dziewczyny w wyzywających strojach.Ubrały się tak, żeby były dobrze widoczne w lesie, a teraz pewnie handlują grzybami — myślę.- Ile? – pytam.- W pipu osięsiąt, do papu pięsiąt.- Nie rozumiem – ponawiam pytanie: – Grzybki po ile?- My badanu a czystu, ne ma grzybku.Biedne grzybiarki — myślę — Nic nie nazbierały, nic nie sprzedadzą, nie będą miały co do ust włożyć.Ale już moją uwagę zwraca biały SUV, z którego wysiada lalunia w białym dresiku i białych adidaskach. Za nią buja się popisany ochroniarz z buldogiem francuskim na smyczy i designerskim koszykiem wyplecionym z kolorowej wikliny przez chińskie dzieci za miskę ryżu zgodnie ze staropolskim wzorem i nowopolską strategią gospodarczą. Lalunia rusza w las, ochroniarz z buldogiem za nią.Za tymi nie ma sensu iść, chyba że chcesz zostać mistrzem drugiego planu w relacji na Instagramie, bo co chwila przystają, ale nie żeby podnieść grzyba, tylko żeby nadać internetowy przekaz dla innych przedstawicieli swojego gatunku:„Grzybuw nie ma ale i tak jest zaebiście”.Oczywiście grzyby są, tylko oni ich nie widzą, bo widzieć nie chcą, a jeść czegoś, co rośnie w lesie, na pewno nie zamierzają.Kawałek dalej jakiś koleś wali pokłony przed grzybem.- Wszystko w porządku? – pytam.- Szatan – odpowiada i zaczyna lizać grzyba pod kapeluszem.- Rozumiem – kłamię, kreślę znak krzyża w powietrzu i odchodzę.Ale wtem kątem oka dostrzegam cień przemykający między drzewami.Ruszam za nim i po chwili widzę dokładnie:Stary sweter w jodełkę, spodnie moro, kalosze, bagnet za pasem, wiadro po farbie z ołowiem, pordzewiały rower marki Ukraina.Widzę tutaj dwie opcje — typ albo idzie na grzyby albo wraca do porzuconych w lesie zwłok na kolejną porcję pośmiertnych amorów.Wiem, że jeśli chcę znaleźć grzyby, muszę za nim iść, ale doskonale zdaję sobie również sprawę, że mogę już nie wrócić.Zakładam, że to jednak mistrz ceremonii i ruszam za nim w bezpiecznej odległości. Gość tymczasem doskonale zdaje sobie sprawę, że ma ogon, bo co jakiś czas odwraca się i posyła mi to podejrzany uśmiech, to podstępne spojrzenie.Idę dokładnie za nim i jakimś cudem to ja zbieram twarzą pajęczyny.Wtem rozpływa się między drzewami.No, dobra, jestem w lesie, teraz tylko znaleźć jakieś grzyby i wyjść z tego cało.Halo, czy są tu jakieś grzyby?Kurde, no są.Rosną sobie ot tak sobie. Jak gdyby nigdy nic.I to jeden nieopodal drugiego.Dziwne… Może mi w to nie uwierzycie, ale w dwie godzinki nazbierałem pełen koszyk i to bez żadnych niebezpiecznych sytuacji!No dobra, teraz tylko odnaleźć drogę powrotną do auta i dotrzeć do niego w jednym kawałku.Kurde…Przecież moje auto widać stąd, gdzie stoję…Idę i zastanawiam się nad tym wszystkim.Jak bym nie próbował tego ugryźć, za każdym razem wychodzi mi, że po prostu miałem niebywałe szczęście.Nieopodal parkingu ten sam koleś co wcześniej wali pokłony przed innym grzybem.- Szatan? – pytam.- Papierzak – odpowiada.- Religijny człowiek – mówię do siebie.Wracam do domu.Myślę, czy by może nie odpocząć, ale przecież nie ma chwili do stracenia.Biorę szczoteczkę do zębów i zabieram się za czyszczenie.Po kilku godzinach grzyby lśnią jak nowe.Pora je sprawdzić.Aplikacja w smartfonie pokazuje, że połowa to pieczarki, a połowa muchomory.Wyrzucam połowę.Dla pewności otwieram lodówkę i skanuję grzyby na pizzy z Biedronki.Też muchomory.Wyrzucam pizzę i aplikację.Połowy połowy sam jednak nie jestem pewien, więc i ta ląduje w koszu. Tymczasem połowa połowy połowy jest obgryziona przez ślimaki.Nie no, przecież samiec alfa i omega ze szczytu łańcucha pokarmowego nie będzie dojadał resztek po jakimś mięczaku-obojnaku.Wyrzucam.Rozcinam pozostałe i okazuje się, że w połowie połowy połowy połowy robale dokazują jak patusy pod Żabką w niedzielę wolną od handlu.Wyrzucam.Nie jest tak źle, zostały mi dwie garści grzybów!W mojej głowie powoli układa się genialny plan:Jedną garść usmażę, drugą — ususzę.Wpisuję w wyszukiwarkę: „gesler, grzyby, przepis, łatwy, zanzibar”.„Najpierw obgotuj przez 10 minut i wylej wodę. Potem obgotuj przez następne 10 minut i wylej wodę. Potem już tylko na 10 minut na rozgrzaną patelnię”.Kierując się zdrowym rozsądkiem i rozsądnymi instrukcjami, z mojego koszyka grzybów wyszły mi dwie garści grzybów, a z jednej z nich trzy czwarte łyżki stołowej.Coś musiałem źle zrobić, bo przecież nie wyparowały…W końcu nadchodzi ta wiekopomna chwila:Nabieram je na łyżkę i zjadam — na raz, bez chlebka, z namaszczeniem.Mm… O tak… Kawior lasu…Hm…Smak chyba wylałem razem z wywarem…Trudno — suszenie na pewno się uda.W imię intensywnego grzybowego aromatu!Zgodnie z zaleceniami — piekarnik na 40 stopni i idę spać.Wstaję rano, w mieszkaniu unosi się intensywny grzybowy aromat.Udało się! — myślę.Ochoczo otwieram piekarnik.Szukam moich grzybów, ale ich nie widzę.Wchodzę do Internetu i tam również szukam.W Internecie moich grzybów nie ma, ale wychodzą na jaw nowe informacje:92% wody, no kto by pomyślał.Ołów, kadm, rtęć i arsen.Radioaktywny izotop cezu.Rabdomioliza.To całe grzebanie to jest dla jakichś psycholi!Grzybobranie.Grzybobabranie

Odważne i popularne kobiety, które wiodą prym w definiowaniu własnych standardów piękna Wbrew wszystkiemu żyją według własnych zasad (11 obrazków)

 –
0:14

Drobne szczegóły z popularnych filmów, które prawdopodobnie przeoczy 99,8% widzów Tylko wprawne oko je wychwyci (18 obrazków)

 – "19 czerwca 2021 r. był dniem bardzo upalnym. Temperatury przekraczały 30 stopni Celsjusza. Mikołaj Siemaszko oraz Robert Pieczarko, członkowie grupy "Czechowiczanie dla Przyrody", postanowili wykonać poglądowy eksperyment, który ukazuje, jak bardzo nagrzewają się "zabetonowane miejsca" w naszych miastach. Uzbrojeni w termometr Braun BNT400 odwiedzili popularne miejsca małej miejscowości Czechowice-Dziedzice. Wyniki ich eksperymentu okazały się porażające. Temperatura powietrza nad wysoką trawą w słońcu (dolny prawy róg) jest 20 stopni niższa niż w pełni ścinanej. Różnice w stopniach obszarów zielonych i zacienionych są gigantyczne. Natrafiłem na nie zupełnym przypadkiem, przygotowując tekst o transformacji klimatycznej. Nie wiem, dlaczego tymi badaniami nie krzyczy dziś cała Polska.Gumowa nawierzchnia na placu zabaw w słońcu nagrzała się aż do 66 stopni Celsjusza. Podobną temperaturę "osiągnął" samochód pozostawiony w słońcu na centralnym placu miasta - 66,6°C. Są miejsca bez zieleni, gdzie temperatura przekroczyła … 70 stopni! W 70 stopniach mają żyć ludzie? Technologia pokazała nam wyraźną różnicę w temperaturze nasłonecznionej ziemi w miejscu gdzie trawa nie była koszona (32,8*C), w miejscu gdzie była koszona tylko raz sezonie (37,1*C) i tam gdzie była koszona tuż przed nastaniem upałów (54,7*C). Krótka trawa nie jest w stanie obniżyć temperatury. Jednocześnie przetargi na jej koszenie wygrywają najtańsze firmy, które koszą ją rzadko ale jak to już robią, robią to przy samym gruncie. Efekt jest taki, że temperatura tych miejsc sięga 50 stopni.Pokazuję to zdjęcie z wielkim marzeniem, by zobaczyła go jak największa liczba osób. Uwidacznia, gdzie technologii powinniśmy mówić nie. Miasta powinny być innowacyjne swoją otwartością na naturę, a nie żelbetonem. Trudne wyzwanie, ale bez znalezienia złotego środka trudno te miejsca będzie nazywać naszym domem"
Rosjanie zasługują tylko na Comic Sans. Najpopularniejsze czcionki świata zablokowane – Rosjanie mają nietypowy problem. Times New Roman, Arial, Verdana i Tahoma - cztery najbardziej popularne czcionki na świecie, przestały być dostępne w Rosji. Chyba zostali skazani na Comic Sans - czyli Multiplę w świecie czcionek
 –
 –  "Młody, dynamiczny zespół" -większość zespołu to stażyści i praktykanci, bo nie trzeba im tyle płacić."Zróżnicowane obowiązki" - każdy w biurze może ci rozkazywać. "Szukam kandydatów z szerokim wachlarzem doświadczeń" -będziesz go potrzebował, aby zastąpić trzy osoby, które właśnie odeszły."Wymagane umiejętności przywódcze w zespole" - będziesz miał obowiązki menedżera bez jego pensji. "Dobre umiejętności komunikacyjne" - szefowie zwracają się do ciebie, słuchasz, wyjaśniasz im, czego chcą i to robisz."Wymagana dbałość o szczegóły" - nie mamy kontroli jakości. "Konkurencyjne wynagrodzenie" -nadal jesteśmy konkurencyjni, płacąc mniej niż konkurenci. "Umiejętność rozwiązywania problemów" - witaj w wiecznym chaosie."Złóż wniosek osobiście" - jeśli jesteś stary, gruby lub brzydki, zostaniesz poinformowany, że wakat jest już zajęty.
 –  TO Z UKRAINY POCHODZĄPOPULARNE U NAS PIEROGI RUSKIEOKREŚLENIE WZICLO SIĘ OD RUSICZERWONEJ, HISTORYCZNE] KRAINYNA POŁUDNIOWO-ZACHODNIEJUKRAINIE.SOLIDARNI Z UKRAINĄ
 –  POPULARNE TEMATYFOTOGRAFICZNEw sezonie luty-marzec 2022CZYLI O TYM, ŻE NIE WSZYSTKO CO MA GĄSIENICE TO CZOŁGTO JEST CZOŁGMa gąsienice, obrotową wieżyczkę z wielką lufą,karabiny maszynowe, gruby pancerz z różnymibajerami.Najpopularniejsze obecnie modele mieszczątrzech ludzi (Uwaga! Nie ma Gustlika - jegorobotę odwala automat).Zżera strasznie dużo paliwa i służy do walkiz innymi czołgami lub przełamywania obrony.TO JEST BOJOWY WÓZ PIECHOTYMa gąsienice, obrotową wieżyczkę z mniejsząlufą, karabiny maszynowe i średni pancerz.Niska sylwetka i pochylony pancerz majązabezpieczać przed ogniem przeciwnika.Służy do transportu drużyny piechoty iwspierania ich w walce. Mieści 10 ludzi (3załogi + 7 desantu).Pali mniej niż czołg, a niektóre modele potrafiąpływać.TO JEST TRANSPORTEROPANCERZONYMa gąsienice lub koła, może mieć małą obrotowąwieżyczkę z małą lufą, słaby pancerz.Służy głównie do transportu piechoty, ale wwalce raczej nie uczestniczy, ewentualniewspiera piechotę ogniem karabinumaszynowego gdzieś zza ukrycia.Zazwyczaj ma 2-3 osoby załogi i jest w staniepomieścić do 10 żołnierzy desantu.Wersje kołowe palą w miarę mało i zazwyczajpotrafią pływać.TO JEST ARTYLERIA SAMOBIEŻNAMa gąsienice, obrotową wieżyczkę z wielkąlufą, karabin maszynowy i słaby pancerz.Wielkie, niezgrabne, powolne. Do walkibezpośredniej nie wchodzi, wspiera swoimogniem walczących stojąc 20 kilometrów zafrontem.Dzielą się na haubice, armatohaubice, armatya różnią się długością lufy.TO JEST SAMOBIEŻNY SYSTEMPRZECIWLOTNICZYMoże być na gąsienicach lub kołach, ma kilka luf(2-4) na obrotowej wieżyczce, może miećdodatkowo rakiety, ma obowiązkowo antenęradaru.Służy do osłony przeciwlotniczej kolumnpojazdów wojskowych i pola walki.Wersje z samymi rakietami nie mają wieżyczek,mają za to wielkie rakiety i systemy wykrywania.Umożliwiają też zwalczanie samolotów na dużowiększym dystansie.Ciekawostka - są najbardziej poszukiwanymcelem w pierwszej fazie walki, pozbycie się ichpozwala osiągnąć przewagę w powietrzu izmniejsza ryzyko dla samolotów.DEMOTYWATORY.PL
Nazwali to nawet niebezpieczną chorobą i określili mianem "żądzy czytania", "manii czytania ", lub "gorączką czytania" –
Nigdy nie ma sytuacji bez wyjścia,ale rozwiązania do nich,zazwyczaj są nie zbyt popularne –

Popularne mity, które nie mają związku z prawdą (17 obrazków)

Grzybobranie w pigułce

Grzybobranie w pigułce – Coś na rozweselenie dla tych, co nie znajdują grzybówCałe to grzybobranie to jest dla jakichś psycholi.Rośnie to w lesie przy samej ziemi, lisy na to szczają — i nie tylko lisy, i nie tylko szczają.Jagód z lasu pod żadnym pozorem nie jedz bez dokładnego umycia, bo lis oszcza i bąblowica murowana, ale borowika to pod żadnym pozorem nie myj, bo smak wypłuczesz, tylko pędzelkiem omieć i możesz omnomnować na surowo.Widziałeś kiedyś dwa nagie ślimaki kopulujące na jagodzie? No raczej nie, bo się na niej nie zmieszczą, ale taki kapelusz grzyba to dosłownie łóżko w leśnym burdelu.A ty narażasz się na kleszczowe zapalenie mózgu, pobłądzenie, utonięcie w bagnie, kradzież auta zostawionego pod lasem, gwałt, walkę na śmierć i życie z dzikimi zwierzętami, przygniecenie przez drzewo, weekend we wnykach, postrzelenie przez niedowidzącego myśliwego, rozerwanie przez niewypał, klasyczne zjedzenie przez czarownicę, mimowolny udział w gangsterskich porachunkach, młodzieżowej orgii, kibolskiej ustawce, czarnej mszy lub nazistowskim zlocie — nie wspominając już o nieludzkim wstawaniu o czwartej nad ranem, żeby inni cię nie ubiegli — tylko po to, aby już w zaciszu własnego domostwa raz jeszcze położyć swe kruche człowiecze życie na szali, racząc podniebienie zebranymi plechowcami.Popatrz na taki kebab — mały, średni, duży, XXL zemsta faraona, rollo, w bułce, w picie, w boxie, z sosem łagodnym, ostrym — jakiego nie wybierzesz, p r a w i e nic ci nie będzie.Z pieczywem, słodyczami, nabiałem i tym zielonym z pola sytuacja ma się podobnie.Ale z grzybami to oczywiście zupełnie inna śpiewka — połowa chcę cię zabić od razu, a reszta niekoniecznie chce, ale może, jak się będziesz z nimi niewłaściwie obchodził.Do reklamówek i wiader nie zbieraj, bo, wiadomo, bakterie w plastiku mnożą się jak poeci w Internecie — zatrucie murowane.Przechowywanie, wiadomo, maksimum jeden dzień w lodówce, bo inaczej rozkład białek, mordercze pleśnie i nawet jadalny może cię zabić.Nie dogotujesz, wiadomo, śmierć w agonii.Połączysz niewłaściwego z alkoholem, wiadomo, wątroba po jednym posiłku jak po dekadzie picia denaturatu.Oczywiście każdy smaczny grzyb musi mieć swojego toksycznego sobowtóra, żeby był dreszczyk emocji, nierzadko poprzedzający dreszcze przedśmiertne.Jakby tego było mało, że połowa to istne fabryki trucizny, to wszystkie są prawdziwymi składowiskami metali ciężkich wyciąganych z otoczenia — no po prostu nie może być inaczej.Ale metale ciężkie to nic, bo przecież są jeszcze metale lekkie, a zwłaszcza alkaliczne, o których nikt nie pamięta — taki na przykład radioaktywny izotop cezu o liczbie masowej 137, obecny w polskiej przyrodzie od 1986, kiedy to nasi sąsiedzi zza Buga odtworzyli w Czarnobylu katastrofę atomową na podstawie fabuły tego znanego serialu HBO.Oczywiście cez-137 najlepiej magazynują najpopularniejsze grzyby wszech czasów, tak zwane „czarne łebki” — innymi słowy, do jakiegoś 2136 roku konsumpcja podgrzybków w województwie olsztyńskim to igranie ze śmiercią, a w opolskim to już nawet nie igranie, a walka MMA w occie, na maśle i w śmietanie.Całe to zbieranie grzybów to taka uproszczona wersja rosyjskiej ruletki — z użyciem dubeltówki zamiast rewolweru: czarne albo czerwone; wóz albo wywóz; niebo w gębie albo piekło za życia.Atlasów narobili książkowych, poradników internetowych, nawet aplikacji na smartfona, a ludzie nadal zajadają się na śmierć muchomorami.Może to dlatego, że dla amatorów zostają tylko trujaki, bo zawodowcy zrywają na potęgę, wszystko jak leci, pięćdziesiąt kilo w jeden dzień — „białko w lesie za darmo rozdajo, biere wszysko, blaszki nie blaszki, Baśka, nic to, trzy razy obgotuje i do wudeczki bendzie jak znalas”.Normalnie zbierać, nie umierać.Tak że naginasz pół dnia po lesie, sadząc przysiady i nerwowo oglądając się na kleszcze, żmije, wilki, gwałcicieli i myśliwych, a potem stoisz całą noc nad zlewem i omiatasz sobie grzyba pędzelkiem.Ale i tak najciekawszą częścią rytuału jest ta, kiedy stajesz nagi przed lustrem i ze światełkiem w ręku wyginasz śmiało ciało, zaglądając w największe zakamarki siebie, żeby sprawdzić, czy ci czasem coś gdzieś nie wlazło.Całkowicie normalne, nie powiem.Las to w ogóle specyficzne miejsce — z dala od cywilizacji, posterunków policji i monitoringu, a możesz na legalu przemieszczać się z nożem i to w garści.Pewnie dlatego to takie popularne zajęcie w tych nerwowych czasach.A teraz jeszcze przyszła jesień, ludzie na Facebooku spamują na lewo i prawo, ile to nie zebrali, ledwo wysiedli z samochodu, ba, niektórzy to drzwi uchylili, a złoto lasu samo im się kilogramami do środka ładowało.Naczyta się tego i naogląda normalny człowiek i też go nachodzi ochota na igraszki ze śmiercią, bo przecież w sklepie trzy ususzone kapelusze o łącznej wadze dwudziestu gramów kosztują dziesięć polskich złotych, a parę kilometrów dalej wystarczy parę przysiadów i fortuna zostaje w kieszeni.Co w ogóle można zrobić z dwudziestu gram grzybów? Okłady na oczy?W ten właśnie sposób sam poczułem gorączkę
Wiosną 2020 roku Włoch senegalskiego pochodzenia, Khabane "Khaby" Lame, stracił pracę w fabryce z powodu pandemii – Z nudów zaczął kręcić krótkie filmiki, w których wyśmiewał popularne, bezużyteczne lifehacki. W ciągu kilku miesięcy stał się jednym z najpopularniejszych TikTokerow. Dziś ma 108 milionów obserwujących.Popularność Lame'a jest fenomenalna pod wieloma względami: nie ma on zespołu producentów ani marketingowców, nigdy nie wykupił reklamy ani nie podkręcał swoich followersów.Konto Khaby jest obecnie drugim najpopularniejszym kontem w całym TikToku
Kristina Ozturk to 24-letnia kobieta, która ma już 22 dzieci. W najbliższej przyszłości kobieta planuje być matką dla 105 bobasów – Kristina po raz pierwszy została matka w wieku 17 lat. Pierwsze dziecko wychowywała samotnie, aż do czasu, gdy na swojej drodze spotkała 57-letniego gruzińskiego milionera - Galipa Ozturka. Jak się okazało, miał on takie samo marzenie, jak Kristina - zostać rodzicem jak największej gromady słodkich bombelków.Dzięki surogatkom Kristina w ciągu roku po związaniu się z Galipem została matką kolejnych 21 dzieci. W Gruzji korzystanie z usług surogatek, czyli matek zastępczych jest legalne i bardzo popularne. Aktualnie w wychowaniu 22 bobasów pomaga Kristinie 16 niań mieszkających wraz z nią i dziećmi w luksusowej willi.Obecnie Kristina i jej mąż założyli, że chcą razem wychowywać 105 dzieci, kolejne są już w planach

Te popularne mity zostały obalone (24 obrazki)

W niedzielę w Łapach odbędzie się piknik "Przybij łapę sąsiadowi". W ramach tej imprezy miało odbyć się Święto Kolorów, jednak zostało ono odwołane na wniosek wspólnot parafii oraz na prośbę proboszcza – "Święto Holi to popularne święto obchodzone w Indiach na cześć bożków Kama i Krishna są to bogowie płodności i egoistycznej przyjemności i seksu. Nie chcemy takiego festiwalu w naszym mieście dlatego, że naszym jedynym Bogiem, Panem i Zbawicielem, któremu chcemy oddawać hołd i uwielbienie jest Jezus Chrystus" - zaapelowała do burmistrza wspólnota parafialna oraz ksiądz proboszcz
Koniec z jednorazowym plastikiem.3 lipca wchodzi “Dyrektywa Plastikowa” – Tak zwana „Dyrektywa Plastikowa” zakazuje obrotu dziesięcioma produktami plastikowymi jednorazowego użytku. Zakazem będzie objęta grupa produktów m.in. z sektora gastronomii, np. popularne styropianowe pudełka na posiłki, kubki styropianowe, sztućce, słomki, talerze z plastiku, patyczki do balonów czy patyczki do uszu.„Dyrektywa Plastikowa” przewiduje stopniowe wycofywanie jednorazowych produktów z tworzywa do 2030 roku.Od 3 lipca 2021 roku będzie obowiązywać zakaz wprowadzania do obrotu 10 plastikowych produktów jednorazowego użytku. Dodatkowo wszystkie papierowe kubki, jak i plastikowe, muszą być oznaczone określoną grafiką