Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 132 takie demotywatory

Te osoby udowodniły, że nigdy nie jest za późno, żeby wziąć się za siebie (19 obrazków)

Źródło: brightside.me
Tatry. Zdjęcie toprowców hitem internetu – Toprowcy po akcji posilają się w schronisku nad Morskim Okiem. Takich fotografii w zbiorach TOPR jest pewnie wiele, ale ujęcie Krzysztofa Starnawskiego z 13 października wyróżnia się jednym. Uderzająca jest ogromna liczba ratowników przy stołach.Przypomnijmy, że w nocy z poniedziałku na wtorek miała miejsce akcja ratunkowa na Rysach, gdzie utknęło pięciu turystów z Niemiec. W wielogodzinnej akcji brało udział aż 42 ratowników. TOPR przyznaje, że panowały wówczas bardzo trudne warunki atmosferyczne. Niski pułap chmur uniemożliwił użycie śmigłowca, padał śnieg, a temperatura spadła poniżej zera.Akcja trwała ok. 12 godzin."Wielki szacun dla Was za to co robicie", "Szacunek i podziw jak zawsze!", "Czapki z głów dla wszystkich z TOPR", "Jesteście wielcy!" - czytamy komentarze internautów
Dokąd zmierzamy? – Kulturę wiejską różni wiele od miejskiej. Choćby podziw dla natury
 –
Wow! Jakie nogi! –
A ona nie może wyjść z podziwu –

Piękny post i słowa uznania dla personelu szpitalnego:

 –  Piękny post i słowa uznania dlapersonelu szpitalnego:Jędrzej Majka w podróży jestw miejscu: SzpitalUniwersytecki w Krakowie.20 kwietnia o 12:11 Kraków,województwo małopolskie · O...Ozdrowieniec. Tak od dziś mogę o sobiemówić. Jak zawsze miałem dużo szczęścia ispotkałem dobrych ludzi na drodze. Poczterech tygodniach w szpitalu, gdzie mnienaprawiano, wygląda na to, że pokonałemCOVID-19. Choć dwa testy ujemnepozwalają mi dziś opuścić szpitalne łóżko, totrochę szkód koronawirus pozostawił.Nie wiem gdzie i kiedy załapałem tośmiertelne świństwo. Najpierw dziesięć dnichorowałem w domu, w ostatnich było jużbardzo źle. Gorączka czterdzieści stopni.Telefon w ręce i szukanie pomocy. W takichsytuacjach człowiek doświadcza w jakimkraju żyje. Do tej pory minister zdrowia zpodkrążonymi oczkami wzbudzał mój podziwi szacunek. Kiedy zachorowałemzrozumiałem, co to za kraina kłamstwa iobłudy. Telefon do NFZ – kpina. Sanepid,kontakt z którym należy zaliczyć do cudu,odmówił zrobienia testu na koronawirusa.Fakty są takie, że przez długi czas testywykonywane były tylko w ustach politykówpodczas konferencji prasowych i w orędziachdo narodu. Niewiele brakowało adołączyłbym do grona tych, którzy niedoczekali się na zrobienie testu, którym wkarcie zgonu wpisano: niewydolnośćoddechowa. Kiedy w nocy zadzwoniłem napogotowanie, informując że już dłużej niewytrzymam z tak wysoką gorączką iduszącym kaszlem, odmówiono wysłaniakaretki, bo stanowiłem zagrożenie. Mojalekarka rodzinna (jej przede wszystkimzawdzięczam, że żyję), lecząc mnie przeztelefon od początku podejrzewała z jakimwirusem mamy do czynienia. Przez kolejnedni usiłowała załatwić wykonanie testów –bezskutecznie. W końcu, jako szczęściarz,trafiłem do Szpital Specjalistyczny im.Stefana Żeromskiego (Oddział Zakaźny). Tuzrobiono mi testy i kolejnego dniausłyszałem, że wynik jest dodatni. Stamtądprzewieziono mnie do Szpital Uniwersyteckiw Krakowie (Oddział Pulmonologiiprzekształcony w COVID-19).Nie mam słów, by wyrazić wdzięcznośćlekarzom i wszystkim pracownikom obuszpitali. Profesjonalizm to nie wszystko.Przez ten miesiąc otoczony byłem wspaniałąopieką. BARDZO ZA WSZYSTKODZIĘKUJĘ!!! Zawsze będę stał po Waszejstronie. Szkoda, że nie wiem jak wyglądacie.Każdego dnia spotykaliśmy się wielokrotnie,a Wy zawsze przychodziliście w tychkosmicznych strojach, albo zapakowani wpomarańczowe wory, w których ciężko byłowam oddychać. Mimo ciężkich warunków,niebezpieczeństwa zarażenia się ode mnieśmiertelną chorobą, zawsze przychodziliściez pomocą i dobrym słowem. Dziękuję Wamza niezwykłą atmosferę w tych ciężkichczasach zarazy.Leżąc półprzytomny na szpitalnym łóżku,obserwując jak kolejne krople antybiotyku wkroplówce wskakują w moją żyłę,rozmyślałem o życiu. A jeśli to koniec?Pomyślałem sobie wówczas, że miałemnaprawdę dobre życie, poznałemwspaniałych ludzi, widziałem miejscaniezwykłe, jadłem wspaniałości i piłem dobrewino.Przyjaciele. Jestem szczęściarzem, że mamWas wokół siebie. Wiem, że zawsze mogę naWas liczyć, czasem nawet w nadmiarze.Kiedy w świąteczny poranek dostałem dołóżka wielką skrzynię ze świątecznymipysznościami, łezka w oku się zakręciła. Niewszyscy wiedzieli, że choruję, ale jakdowiadywały się o tym kolejne osoby,natychmiast zasypywały mnie wsparciem,modlitwami i chęcią pomocy. Od Gdańska doZakopanego. Od Sydney do Nowego Jorku.W życiu wszystko jest po coś. Przyjmujęzatem i tę lekcję. Mam poczucie drugiegożycia, więc będę z niego korzystać jeszczebardziej. A że jestem teraz posiadaczemcennego osacza, będę się nim dzielić.Do zobaczenia na lotniskach i dworcach, wbibliotekach i na uniwersytetach, zapewne wnieco „innym" już świecie. Oby lepszym.Jędrzej MajkaDEMOTYWATORY.PL
Strażak z Australii w chwiliśmierci miał zaledwie 36 lat – Mężczyzna przez wiele tygodni walczył z gigantycznymi pożarami, które opanowały jego kraj. Poświęcenie przypłacił życiem. W czasie pogrzebu strażaka z Australii jego koledzy wzruszająco go pożegnali.Kiedy na miejsce uroczystości przywieziono trumnę mężczyzny, zaczęli tańczyć taniec hakaPrzez wieki był wykonywany przez wojowników, którzy przygotowują się do udziału w bitwie. W ten sposób demonstrowali oni wolę walki i siłę, a strażacy – szacunek i podziw dla odwagi swojego zmarłego kolegi

Zdjęcia, które pokazują niesamowitą siłę ludzkiej woli. Ich wyczyny są godne podziwu (15 obrazków)

Kiedy robisz coś szlachetnego i pięknego i nikt tego nie zauważa, nie bądź smutny – Słońce każdego ranka daje piękny spektakl, a jednak większość publiczności wciąż śpi
Ma już trzeciego męża, a kochanek wciąż ten sam –
Tylu młodych ludzi przyszło na rekolekcje prowadzone przez o. Adama Szustaka w Warszawie – Tak niebywale rzadkim zjawiskiem są dziś duchowni, którzy budzą podziw i szacunek zamiast obrzydzenia
Kiedy Albert Einstein poznał Charliego Chaplina w 1931 roku, Einstein powiedział: "Najbardziej podziwiam twoją sztukę. Nie odzywasz się ani słowem, a jednak świat cię rozumie".  To prawda. Odpowiedział Chaplin, ale twoja sława jest jeszcze większa. "Świat podziwia cię, gdy nikt cię nie rozumie" –

12 rzeczy prosto z Korei Południowej, które mogą cię zaskoczyć i wprawić w podziw (13 obrazków)

Źródło: brightside.me
Chmura typu altocumulus lenticularis nad szczytem górą Rinjani w Indonezji –

Jeden z licznych przykładów tego, jakimi świetnymi ludźmi są strażacy:

 –  67-letni John McCormick, weteran walk wWietnamie, zmarł w szpitalu dwa dni po tym,jak dostał ciężkiego zawału serca podczaskoszenia trawnika przed swoim domem wBaytown w stanie Teksas. Gdy członkowie rodzinyJohna wrócili ze szpitala, znaleźli kartkę,którą ktoś wsadził we framugę drzwi ich domu...Strażacy wraz z ambulansem, który zabrałchorego Johna McCormicka zajechali pod bramyszpitala, po czym skierowali się do swojej bazyPo drodze w głowie jednego z nich zrodził siępomysł, by dokończyć pracę 67-letniego weterana.Zawrócili więc wóz, zajechali przed podwórko idokończyli to, czego nie udało się dokończyćMcCormickowi. Przed odjazdem zostawiliw drzwiach od domu kartkę:felt bad that your husbri diat ge+wet finishhe yad, sowe di we titheckto e garaslocked an Placed 1. Ke iwemail bexweYo hsdbecaneverコ Srrythathashofehespeedy recaver.K;f 礼en isLetthinghelrutBaytaDeprtmentFirsktion A-sit4"Strasznie nam przykro, że pani mąż nie zdążył skosićtrawnika, więc zrobiliśmy to za niego. Zauważyliśmy,że kłódka od garażu nie jest zamknięta. Zamknęliśmyja, a kluczyk wrzuciliśmy do skrzynki na listy.Jest nam bardzo przykro, że pani mąż zachorował,wierzymy, że szybko dojdzie do siebie.Dajcie nam znać, jeżeli moglibyśmy coś jeszcze dla waszrobić.Oddział Straży Pożarnej w Baytown, Posterunek 4,Zmiana-A."Niestety, 67-letni John McCormick zmartw szpitalu, ale gest strażaków nie umknął uwadzelokalnej społeczności.Strażaków podejrzał jeden z sąsiadów państwaMcCormicków, zrobił im kilka zdjęć z ukryciai opublikował je na Facebooku.Wiadomość o szlachetnym geście rozeszła sięlotem błyskawicy i wzbudziła podziw pośród całejspołeczności miasteczka Baytown."To pokazuje, że są jeszcze na świecie dobrzyludzie i istnieje współczucie. że ludzie wciąż robiąszlachetne rzeczy dla ludzi, których nie znają"-powiedziała wzruszona gestem córka JohnaMcCormicka, Jeana Blackford.
Machina do wywoływania podziwu wśród wiernych –
0:12
Słowo na całe życie –  Krytykuj mnie kiebedziesz na moimpoziomie. Póki comozesz podziwiac.
Piękne to spojrzenie, które wyraża podziw –
Historia bałwankowego pamiętnika – W drugiej klasie podstawówki dostaliśmy zadanie napisać alternatywne zakończenie książki "O psie, który jeździł koleją". W formie książki. Tak więc napisałam krótkie opowiadanie, treści nie pamiętam (to było 20 lat temu), pamiętam za to, że zrobiłam na okładce swojej pracy płatki śniegu korektorem, a strony połączyłam sznurkiem przechodzącym przez dziurki zrobione dziurkaczem. W mojej ośmioletniej głowie było to dosyć kreatywne i dumna oddałam pracę. Nauczycielka spytała "co to ma być?" i z obrzydzeniem, trzymając moją książeczkę ostentacyjnie dwoma palcami, wyrzuciła ją do kosza przy całej klasie. Rok później mieliśmy już inną nauczycielkę, ambitną, sympatyczną, no i dostaliśmy zadanie, aby napisać opowiadanie o bałwanku. Pamiętając tą nieszczęsną książeczkę w koszu na śmieci, bardzo się przyłożyłam. Napisałam na komputerze opowiadanie w formie pamiętnika na ponad 20 stron, jednak jako że kiedyś 9-latki nie miały wyuczonego pisania na klawiaturze, dosyć mozolnie mi to szło, więc czasem klawiaturę przejmował mój tata, a ja dyktowałam.Nadszedł dzień oceniania naszych prac, autor najlepszej miał dostać nagrodę specjalną. Nauczycielka podniosła moją pracę i zapytała, czy pisałam ją sama. Zgodnie z prawdą powiedziałam, że tata pomagał mi w pisaniu. Oczywiście zostałam zdyskwalifikowana i nagrodę dostał ktoś inny.No cóż, było mi przykro. Na przerwie nauczycielka widząc, że siłą powstrzymuję się od płaczu, zapytała o dokładny przebieg tworzenia "Bałwankowego Pamiętnika". Kiedy zrozumiała co naprawdę miałam na myśli, przeprosiła mnie, a następnego dnia przeprosiła mnie również przed całą klasą. Nagrody co prawda nie dostałam, ale w jakiś sposób tamta nauczycielka zdobyła tymi przeprosinami mój podziw i szacunek. Przyznała się do błędu przed dwudziestką dziewięciolatków, nie martwiąc się o swój autorytet. Ona pierwsza pokazała mi, że mam prawo głosu oraz że przyznanie się do błędu to nic złego