Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 66 takich demotywatorów

Dobra muzyka sama się obroni. Piosenka z 1957 roku, a wszyscy przypadkowi słuchacze znają tekst –
Możesz swojej pasji poświęcić całe życie, a i tak znajdzie się 5-letni Azjata, który zrobi to lepiej –
0:33
Zgrany duet –
0:05
Ale... jak? –
0:43
 –

Wydatki nie zawsze się zwracają

Wydatki nie zawsze się zwracają –  Wiesz? Kupiłem córce pianino na urodziny i myślałem, że będzie na nim grać. Niestety nie wyszlo... Podobnie bylo u mnie, gdy kupiłem teściowej walizkę...
A co robi twój pies, kiedy jesteś w pracy? –
Akompaniament pod wypowiedź premiera –
0:33
Ktoś wie gdzie można znaleźć więcej kawałków tej ekipy? –
0:27
 –
Trzeba przyznać, że ma znakomitą publiczność –
O tak człowiek! Tak! Kocham pianino –
Kiedy pianista walczy z rutyną i zaczyna sobie pogrywać –
0:46
Ostatni raz kupiłem pianino w IKEI! –

O czym pisała polska prasa warszawska w dniach odzyskania przez Polskę niepodległości?

O czym pisała polska prasa warszawska w dniach odzyskania przez Polskę niepodległości? – 11 listopada 1918 roku, obok wydarzeń o zasadniczym znaczeniu dla odrodzenia ojczyzny, w Warszawie tętniło życie. Bardzo zwykłe i normalne życie. Gazety, oprócz drukowania odezw i postanowień pełnych patriotycznego uniesienia, zamieszczały informacje o sprawach dalekich od polityki.„Kurier poranny” na pierwszej stronie swojego numeru z 11 listopada zamieścił, tak jak zawsze, informacje o teatralnych nowościach. Spragniony rozrywki warszawiak mógł udać się na przedstawienie do „Sfinksa”, albo do „Czarnego Kota”. Jeżeli zaś nie zdążył do tego czasu udać się na „Melodie Dusz” do teatru „Stylowego” na Marszałkowskiej, to właśnie tego dnia miał ostatnią szansę.Niepodległość niepodległością, Piłsudski Piłsudskim, ale ludzie muszą mieć pomoc domową, kupić meble albo sprzedać narzędzia. Jak dowiemy się z prasy, tego dnia pilnie potrzebna była praczka na ulicy Żurawiej 1, natomiast obrotny mieszkaniec lokalu przy ulicy Złotej 28/1 zamieścił następujące ogłoszenie: aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa Kupie meble, pianino, grader, futra.Spragnieni dobrego filmu mogli udać się do kina „Filharmonia” na premierę sensacyjnego dramatu w 6-katach osnutego na tle przeciwieństw rasowych czyli „Czarnego Księcia”. Można było też wybrać kabaret „Miraż”, który zaczynał swój nowy, „politycznie aktualny” program.Warszawiak z żyłką do hazardu mógł dać się skusić gorącej namowie do wzięcia udziału w III klasycznej loterii, przeprowadzanej na rzecz towarzystwa kulturalno-oświatowego. Już w styczniu roku 1919 miało się okazać, kto zostanie szczęśliwcem i zgarnie aż 300 tysięcy marek.Polak, który dopiero co uwolnił się od zaborców, zupełnie tak samo jak Polak z dnia 10 listopada 1918 r. pragnął wspomóc budowę swojego państwa. Dlatego też 11 listopada można było w dalszym ciągu zapisać się na Polską Pożyczkę Państwową w Domu Bankowym Adama Piędzickiego przy ulicy Królewskiej 6.W dziale ogłoszeń drobnych można było znaleźć najróżniejsze oferty i informacje: o nowo powstałej „kawiarni z obiadami” na rogu Wiązowej i Podwala, o zapewniającej dyskrecję akuszerce pani Chmielewskiej z ulicy Widok 19, o możliwości wyprania kapeluszy na Nowym Świecie, o sprzedaży węgla czy też o straganie z produktami wiejskim na ulicy Mazowieckiej 9. Polecano także mieszkania, jak na przykład na Śliskiej 12, gdzie na zdecydowanych czekały dwa pokoje frontowe z balkonem.Ludzie umierali i chorowali. Dlatego też gazety osobną stronę poświęcały jednocześnie nekrologom i... prywatnym przychodniom. I tak oto doktor Leon Płużański powrócił do Warszawy i cały czas leczy choroby weneryczne i skóry w gabinecie przy Nowym Świecie 37. Jakby tego było mało, powrócił również doktor Szenker i leczy schorzenia nerek pęcherza i dróg moczowych do godziny dziesiątej rano, oraz popołudniami od czwartej do szóstej przy ul. Niecałej, mieszkania 14.Znać było w prasie, że kończy się wojna światowa, bowiem większość ogłaszających się w prasie lekarzy zajmowała się chorobami wenerycznymi
Kiedy nuta nie wchodzi jak trzeba –
0:09
Chwila wolnego na lotnisku, przypadkowy podróżny i stojące pianino... –
Dwie Koreanki zachwycone wizytą w Warszawie! Młode kobiety przemierzyły długą drogę, by posłuchać w stolicy Polski muzyki Chopina, ale zastały tam wiele innych atrakcji – Dla Koreanek wycieczka do Polski była na tyle egzotyczna, że po powrocie dziewczyny opowiedziały o swoich doświadczeniach w studiu koreańskiej telewizji. Pierwszą niecodzienną rzeczą, jaką zauważyły turystki, było pianino na lotnisku. – To miasto Chopina, dlatego tu jest – wytłumaczyła sobie jedna z dziewcząt.- Odnalezienie właściwej drogi jest łatwiejsze, niż myślałam – komentuje druga z dziewcząt, kiedy obie w końcu opuściły lotnisko. Kupowanie biletów w automacie i odnalezienie właściwego autobusu też nie sprawiło im większych trudności.- Nikt nie sprawdza wam biletów, możecie to zrobić same? - zastanawiał się jeden z prowadzących.- Co ciekawe, bilet możecie kupić też w autobusie – emocjonowali się w koreańskim studio.Dziewczęta zamierzały obejrzeć jeden z plenerowych koncertów z muzyką Fryderyka Chopina, który odbywał się w Łazienkach. Były podekscytowane, słysząc w oddali muzykę. Nie spodziewały się też, że na miejscu zastaną takie tłumy ludzi.Turystki były zachwycone widokiem aż tylu osób leżących dookoła na trawie i słuchających wspólnie w parku muzyki. – Muszą być naprawdę dumni z Chopina – komentowała jedna z dziewcząt.- W Seulu żyjemy tak szybko. Nie ma czasu, żeby tak usiąść i się zrelaksować – mówiła druga. Kiedy koncert się skończył, dziewczęta przespacerowały się po Łazienkach. Widok pawia na rabatce z kwiatami przyprawił je o szybsze bicie serca. Nie mogły uwierzyć, że jest prawdziwy i żyje w tym parku.Koreańscy eksperci w zaskakujący sposób wyjaśnili też, skąd pochodzi nazwa stolicy Polski. Zamiast polskiego "Warszawa" zaczęli przyglądać się angielskiemu "Warsaw" i uznali, że jest to miasto, które "widziało wojnę" (ang. saw a war). Co na to wielbiciele legendy o Warsie i Sawie?- Czuję się jak w średniowiecznym mieście – komentowała koreańska turystka, spacerując po Starówce. – To najbardziej romantyczne miejsce w Polsce. - Architektura i chmury wyglądają razem tak cudownie… i patrz na ten kosz na śmieci! – zaśmiewały się.

Szukając powodów

Szukając powodów –  Sprawa rozwodowa, sędzia pyta kobietę:- Proszę pani, co pani nie odpowiadało w domu?- Wszystko odpowiadało - mówi kobieta. - Jestbardzo ładny i poza miastem. O ile dobrzepamiętam, to jest tam też 10 hektarów gruntu.Sędzia nie daje za wygraną:- Pani mnie źle zrozumiała. Ja pytałem na jakiejpodstawie...- Oj, solidnej, Wysoki Sądzie. Żelbetoni to na 4 metry w ziemię...Sędzia z lekka podłamany:- Ale ja pytałem jakie są wasze stosunki.- Oj, bardzo dobre, Wysoki Sądzie. Mamymnóstwo przyjaciół, a co piątekchodzimy grać w brydża.Sędzia już dość mocno podirytowany:- Proszę panią że się tak pospolicie wyrażę, czycoś w państwa małżeństwie nie grało?- Co prawda mamy dwie wieże hi-fi, fortepianSteinwaya, pianino, ale z reguły to nie słuchamymuzyki... ale sprzęt jest w jak najlepszym stanie.W końcu sędzia nie wytrzymuje:- DO JASNEJ CHOLERY! KOBIETO! CZEMUCHCESZ TEGO ROZWODU?- Oooo,... to nie ja chcę rozwodu tylko mój mąż.Mówi, że nie może się ze mną dogadać...
Równouprawnienie kończy się w momencie, w którym trzeba wnieść pianino na czwarte piętro –