Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 412 takich demotywatorów

Wtedy żaden z nich nie porysuje mojego, otwierając drzwi –
 –
Arnold Schwarzenegger i kilka słów o wartości człowieka- kiedyś i dziś... – Znany aktor zamieścił zdjęcie przedstawiające siebie śpiącego na ulicy pod swym słynnym posągiem z brązu, ze smutnym podpisem- "Jak czasy się zmieniły" ...Powodem, dla którego napisał to zdanie, było nie tylko to, że ma już swoje lata. Kiedy był gubernatorem Kalifornii, zainaugurował otwarcie hotelu odsłonięciem swojego posągu. Personel hotelu powiedział Arnoldowi: "W każdej chwili możesz do nas przyjść, będziemy mieli dla ciebie zarezerwowany pokój". Kiedy Arnold ustąpił z funkcji gubernatora i udał się do hotelu, administracja odmówiła mu pokoju, argumentując, że powinien za to zapłacić, ponieważ mieli duże zapotrzebowanie.Przyniósł śpiwór, stanął pod posągiem i wyjaśnił, co chciał przekazać: "Kiedy byłem na wysokim stanowisku, zawsze mnie komplementowali, a kiedy straciłem tę pozycję, zapomnieli o mnie i nie dotrzymali swojej obietnicy. Nie ufaj swojemu statusowi, ani posiadanej kwocie, ani twojej mocy, ani twojej inteligencji, to nie potrwa długo.Tym gestem pokazał wszystkim, że kiedy jesteś "ważny" w oczach ludzi, każdy jest twoim "przyjacielem", ale gdy nie odnoszą już z tego żadnych profitów- przestajesz mieć dla nich znaczenie."Nie zawsze jesteś tym, kim myślisz, że zawsze będziesz, nic nie trwa wiecznie."
Do ludzi jadących na najpiękniejszy festiwal świata w Kostrzynie – Skoro podróżujecie już w to niesamowite i przepiękne miejsce to nie zostawiajcie wszędzie za sobą takiego syfu. Plus otwarcie gaśnicy podczas jazdy
Kiedy idiota zabiera się za otwarcie butelki wina –
0:05
Logiczne przecież –
Ile szkół, szpitali czy boisk można by wybudować za te pieniądze?Ilu inżynierów, lekarzy, prawników można by wykształcić?Ile programów 500+ można by ufundować? – Nigdy się nie dowiemy

Instrukcje w samolotach:

 –  Kokaina znajduje się pod siedzeniami. Pasażerowie z fryzurą z lat 80ych zostaną wyrzuceni do oceanu. Jeśli chcesz opuścić samolot muślisz najpierw pokonać tego kolesia. W razie ewakuacji po zjeżdżalni punkty za styl będą przyznawane za artystyczną ekspresję. Prosimy nie próbować possać sobie pisiora w trakcie lotu. Pomacaj żarówki by sprawdzić czy ciepłe. Jesli napotkasz problemy z ustaleniem płci współpasażera. możesz spróbować popatrzeć w to miejsce. Nerdy niech wypierdalają z samolotu. Ciągnij dopóki twój penis nie zrobi się pomarańczowy Jeśli będziesz się wpatrywał w wyjście ewakuacyjne wystarczająco długo może samo się otworzyć. choć jest to mało prawdopodobne. Zabrania się macać się po cyckach. W razie puszczenia pierda-zabójcy maski wypadną z sufitu. Dla dzieci nie wystarcza. niech wąchają. Zapalniczki wypełnione wodą w ogóle nie działają. Prosimy nie stawiać stolca na podłodze. Wielki biały koleś na skrzydle z nogą zaklinowaną w oknie jest jak dla nas zupełnie ok. On ma tu być. nie pytaj. Po pokonaniu kolesia przed drzwiami konieczne będzie otwarcie drzwi zanim opuszczenie samolotu będzie możliwe. Nie zależnie od tego którym wyjściem wyjdziesz i tak masz przejebane.
Odważna wypowiedź byłego Muzułmanina, wzburzonego kolejnymi atakami terrorystycznymi we Francji – Oskarża on rząd francuski o celowe działanie na niekorzyść państwa. Otwarcie mówi, że był Muzułmaninem, jednak zrzekł się wiary przez wstyd, że jego religia doprowadza do śmierci niewinnych osób. Jest oburzony iż ludzie (czyli ministrowie), którzy doprowadzili do tej sytuacji przychodzą na miejsca zdarzeń deptać po krwi zabitych. Potępia wysoko postawionych, którzy w swojej dwulicowości ściskają ręce Arabii Saudyjskiej, w której kobieta nie może nawet prowadzić samochodu
 –
Kiedy ktoś mówi, że mogę mu zaufać i się przed nim otworzyć –
Protest kobiet w Cannes. Na schodach stanęły 82 kobiety, które reprezentują całą liczbę kobiet - reżyserek, które od 1946 wspięły się po tych schodach. W tym samym czasie dokonało tego 1688 męskich reżyserów – Czyli otwarcie przyznają się, że są gorszymi reżyserkami?

Zagadka rozwikłana! Oto co myśli twój facet, kiedy patrzy na tyłek innej dziewczyny

 –  Wyobraź sobie romantyczny wypad na plażę z twoim partnerem. Słońce, falujące morze, ciepły piasek] Wszystko wydaje się cudowne, dopóki na plaży nie zjawią się seksowne dziewczyny w bikini... Oczy twojego ukochanego wędrują po ich pupach, a w twojej głowie pojawiają się od razu następujące myśli: Czy ona jest ode mnie seksowniejsza? Czy jest bardziej w jego typie? Czy on nas porównuje? A może w ogóle zapomina, że tu jestem? Czy ja go zadowalam? Czy wolałby ją ode mnie? Część kobiet zachowuje te myśli dla siebie i cierpi w milczeniu, inne dziewczyny otwarcie mają pretensje do swoich partnerów, a fakt, że ci „udają, że nie wiedzą, o co im chodzi", jeszcze bardziej denerwuje zazdrosne panie Dziewczyny, czas poznać tajemnicę: oni naprawdę nie wiedzą, o co wam chodzi! Patrząc na seksowny tyłek obcej dziewczyny mężczyzna wcale nie porównuje go do atutów swojej ukochanej. Nie myśli o tym, że ta laska wygląda lepiej, że chciałby, aby jego partnerka tak wyglądała, itd... Patrzy na niego, bo po prostu przyciąga wzrok. Drogie panie, czy wy tego nie robicie? Wam też trudno odkleić oczy od wyeksponowanych dekoltów koleżanek, czy prawie nagich pośladków w zbyt kusych szortach. Zarówno wtedy, kiedy wyglądają atrakcyjnie, jak i wtedy, kiedy wyglądają zdecydowanie źle. To odruch bezwarunkowy, o który nie powinnyście mieć pretensji do swoich partnerów Co więc myśli facet, kiedy widzi piękny tyłeczek obcej kobiety, siedząc ze swoją dziewczyną na plaży? Najczęściej nie myśli nic, albo ocenia „wow, fajny tyłeczek". Tyle. Po 3 sekundach (zazwyczaj kiedy tylko pośladki znikną z jego pola widzenia), zapomina o nim i wraca myślami do swojej ukochanej kobiety, z którą zdecydował się dzielić życie. Do tej najpiękniejszej, obok której postanowił zasypiać i budzić się każdego ranka. Ot i cała filozofia!
Sezon na truskawki uważam za otwarty! –
Całkowicie sparaliżowana kobieta napisała książkę… oczami – 29-letnia Mia Austin mieszka na półwyspie Wirral w północno-zachodniej części Anglii. Jej życie zmieniło się na zawsze 8 lat temu, kiedy przeszła bardzo ciężki udar. Kobieta otarła się o śmierć, a uratowało ją… otwarcie oczu.Gdy znalazła się w szpitalu, lekarze nie dawali jej zbyt wielkiej szansy. Była podłączona do aparatury podtrzymującej życie, jednak z powodu nikłych szans na uratowanie, personel szpitala podjął decyzję o jej odłączeniu.Wtedy wydarzyło się coś czego nikt się nie spodziewał, podczas przygotowań do rozpoczęcia tej procedury Austin otworzyła oczy. Lekarze zdali sobie sprawę, że mimo iż kobieta jest całkowicie sparaliżowana, to ciągle słyszy, widzi oraz zachowała sprawność umysłu. U Austin zdiagnozowano rzadki przypadek „zespołu zamknięcia”, który powoduje paraliż niemal wszystkich mięśni szkieletowych przy jednoczesnym zachowaniu pełnej świadomości i przytomności.Komunikacja za pomocą oczuKomunikuje się z otoczeniem za pomocą specjalnego komputera z oprogramowaniem, które pozwala na pisanie przy pomocy ruchu gałek ocznych. Kobieta nauczyła się obsługiwać urządzenie w ciągu 4-miesięcznego pobytu w szpitalu. Trenowała pisząc wiersze i opowiadania, wtedy też pojawił się pomysł na napisanie książki.Praca nad publikacją trwała około rokuZnajomi i rodzina kobiety są pod wielkim wrażeniem jej determinacji i zapałuMy również!
Kontrowersyjny wpis sfrustrowanej matki, adresowany do karierowiczek: – ”Piszę to wyznanie do wszystkich głupich gęsi, które pozjadały wszystkie rozumy i uważają, że są takie nowoczesne i modne, bo wyzywają w internecie mamy i głoszą wszem i wobec, jakie to one nie są wyzwolone i jak bardzo nienawidzą dzieci.””Teraz nagle panuje moda, że paniusie otwarcie wymyślają, jak to nienawidzą dzieci, jak to poród jest straszny, a bycie matką to koszmar i najgorsze, co może spotkać kobietę. Paplają jedna po drugiej i powtarzają jak papugi te wytarte hasła, że niby „ooo, masz dzieci, to gratuluję, że twoim największym osiągnięciem było wypchnięcie bachora z pi*dy!”. To wcale nie tak, zblazowane panieneczki. Nikt nie mówi, że największym, a nawet jeśli, to co?!””Ja urodziłam trójkę dzieci, każde jest zdrowe, świetnie się rozwija, jest inteligentne. I to ja wam mogę wyśmiać te wasze studia i „kariery” w korporacjach – i to jest niby wasze osiągnięcie? Ten tekst, że dziecko to „szczyt możliwości”, najczęściej rzucają głupie panieneczki z brwiami od szklanki, które albo żyją na koszt mamusi, albo studiują jakieś debilne kierunki, po których nie ma ani pracy, ani niczego. Ale do hejtowania kobiet, które są matkami, to pierwsze…””Kto ma rodzić te dzieci, jak nie wy? Faceci? Mają zacząć za was, wy wszystkie „wyemancypowane”, rodzić kolejne pokolenie? Kocham bycie matką. Wam się poprzestawiało w głowach, zapomniałyście, do czego zostałyście stworzone przez Boga. Ten bełkot o rozwoju, karierze – a kto podtrzyma nasz gatunek? I tak, oczywiście, kobieta obecnie jest wolna i może wybrać, ale po co robić z tego jakąś chorą modę i nakręcać spiralę nienawiści na te kobiety, które żyją zgodnie z naturą i rodzą dzieci, bo po prostu NA TYM POLEGA NASZ GATUNEK? To takie trudne do zrozumienia? Zastanówcie się dwa razy, zanim zhejtujecie jakieś matki. Pomyślcie o swoich „dokonaniach życiowych” zanim pojedziecie po kimś, kto wychowuje…”
Zaplanowano otwarcie pierwszego luksusowego hotelu w kosmosie.Cena za pokój też jest kosmiczna – "Jesteśmy podekscytowani, mogąc ogłosić, że rezerwacje na 4 miesiące zostały zaklepane w 72 godziny po oficjalnym przedstawieniu Aurora Station" – chwali się firma Orion Span, która przygotowuje się do otwarcia pierwszego na świecie luksusowego hotelu w kosmosie. Wiadomo już też, ile trzeba będzie zapłacić np. za 12 dni pozaziemskiego urlopu.Nawet na ponad 32 miliony złotych może opiewać rachunek za 12-dniowy wypoczynek w pierwszym na świecie luksusowym hotelu w kosmosie. Oznacza to, że za jedną dobę z widokiem na Ziemię właściciele obiektu zażądają od nas ok. 2,7 milionów złotych
A ja się pytam! – Kto dostanie pokojową Nagrodę Nobla? Putin czy Trump?
 –  tomiankiGrazyna15 godz .日Sklep spożywczo przemystowy Bingo ul. Osiedlowa zaprasza 7 dni wtygodniu w godz. pn-pt 6-22 sobota 6--20 niedziela 9-18. Serdeczniezapraszamy dostępny pełny asortyment pieczywo nabiał prasa alkoholepapierosy owoce warzywa i wiele innych artykułów. Nie masz gdzie zrobićzakupów w wolną niedzielę od handlu-u nas zrobisz bez problemu.ZapraszamyLubie to!KomentarzeUdost pniji29 innych użytkowników4 udostępnieńKamilDzwonię na straż miejskąLubie to! Odpowiedz 12 godz.Komentarz został ukryty.Pokaż ponownie Zablokuj użytkownika Adam ZgłośNapisz odpowiedź..GrażynaA dzwon frajerze

Przetrwałem straszliwą apokalipsę pierwszej niedzieli z zamkniętymi sklepami

Przetrwałem straszliwą apokalipsę pierwszej niedzieli z zamkniętymi sklepami – W moim przypadku kluczowa okazała się sobota rano. Ledwie kilka godzin wcześniej gruchnęła wiadomość, że sklepy mają być zamknięte w całą drugą niedzielę marca aż do poniedziałku. Kilkadziesiąt godzin skondensowanego piekła. Wstałem jak co rano, jak co rano się ubrałem i jak co sobotę ruszyłem do Lidla. Parking pod sklepem, zazwyczaj senny o tej porze, przypominał zaatakowany przez szerszenie ul.Tłoczące się wszędzie samochody wypełniały – niemałą przecież – przestrzeń do ostatniego miejsca. Ludzie przemykali pomiędzy nimi pośpiesznie, chcąc czym prędzej zrobić zapasy. Niektórzy omijali auta ostrożnie, ale inni – ci, którzy nie potrafili zachować zimnej krwi – nie mieli tyle szczęścia i ginęli pod kołami rozpędzonych do 20 kilometrów na godzinę samochodów. Widząc upiorne zagęszczenie, właściciele aut rezygnowali nawet z podjeżdżania pod same drzwi sklepu, nie tarasowali wejścia swoimi budzącymi zachwyt maszynami, tylko zatrzymywali się w najdalszych zakamarkach parkingu, w miejscach, z których wyrastały dwumetrowe chaszcze. Dalej za to stawali na trawnikach. Wybiegający ze sklepu ludzie, czekający na otwarcie od wczesnych godzin porannych, usiłowali wskrzesić w sobie choć wspomnienie człowieczeństwa na tym wybiegu ludzkich pragnień i ostrzegali, by nie wchodzić do środka, bo tam rozgrywa się dramat, który będzie śnił się nam po nocach. Nie chciałem wierzyć, ale oni nie cofali się nawet po wypadające z siatek ziemniaki. Uwierzyłem. Nikomu jednak nie przyszło nawet do głowy odejść, przeczekać, przyjść później. Przecież już wstali, już się ubrali, może nawet nagrzali samochód w ten chłodny poranek. Wszyscy wiedzieli, że to najpoważniejsza gra – gra, która toczy się o ich życie i życie ich bliskich. Zamknięty w potrzasku zbiorowy umysł, który będzie parł dopóki nie osiągnie swojego celu. Wszyscy wiedzieliśmy, że pisowski reżim nie zatrzyma się, więc i my nie mogliśmy się zatrzymać. Łudziliśmy się, że opór coś zmieni. Choć sytuacja wyglądała potwornie, ruszyłem i jakimś cudem udało mi się wejść do sklepu.Nawet będąc pomnym sytuacji na parkingu, tliła się we mnie nadzieja, że nie jest tak źle. Nie może być. Przecież jesteśmy ludźmi. LUDŹMI, DO DIABŁA. Ale ci od wypadających ziemniaków nie kłamali – w „moim” Lidlu rozgrywały się dantejskie sceny. Od wejścia uderzył mnie odór ciepłej krwi. W tym momencie utraciłem wszelką nadzieję. W myślach pożegnałem się z żoną i dziećmi, ale wiedziałem, że dla nich muszę podjąć tę, być może ostatnią w życiu, walkę. Tu nie szło o jakiegoś tam karpia czy Crocsy. Chciałem, żeby byli ze mnie dumni. Tylko jak długo przetrwają, gdy mnie zabraknie? Myśli zaczęły wędrować z złym kierunku, traciłem czas, więc czym prędzej ruszyłem po bułki. Próbowałem nie patrzeć na półki z herbatą i dżemem, pod którymi leżały zwłoki kilku kobiet w średnim wieku. Najwidoczniej walczyły o ostatnie opakowanie earl greya. „Jezu, to krew czy powidła śliwkowe?” – natychmiast odsunąłem od siebie makabryczną myśl, bo na horyzoncie pojawiło się stoisko z pieczywem. Są jeszcze nasze ulubione bułki gryczane! Tylko co tam robi ten facet? Chryste, gryzie rękę kobiety, która dokłada pieczywo! Błagam, niech mnie tylko nie zauważy, bym mógł zapakować kilka bułek i ruszyć dalej. Gdzie są torby papierowe?! Nie ma papierowych – są tylko foliówki. Czy to już ostateczna granica upodlenia? Przecież dopiero tu wszedłem. Oczami wyobraźni widzę wszystkie żółwie z Pacyfiku, które połkną tę foliówkę. Przepraszam, ale albo wy, albo ja i moja rodzina. Obyście trafiły w lepsze miejsce. Nie mam czasu na dłuższy rachunek sumienia. Ominąwszy ukradkiem żarłacza białego w ludzkiej skórze, przechodzę obok uderzającego miarowo w ścianę wózka elektrycznego prowadzonego wcześniej przez młodego chłopaka, który teraz zwisał przez kierownicę martwy, z porem w oku, i zdaję sobie sprawę z tego, że zbliżam się do stoiska z warzywami. Wokoło słychać krzyki ludzi, trzask łamanych kości i brzęk tłuczonych butelek, ale staram się nie zwracać uwagi na rozgrywające się wokoło dramaty. Uwaga, lecące jabłko. Niewiele brakowało. W końcu dotarłem do warzyw i owoców. Jakieś nogi wystające spod skrzynek z bananami trzęsą się w rytm zapewne ostatniego tchnienia właściciela kończyn. Może ulżę mu choć trochę – odciążam skrzynie i ładuję kiść bananów do koszyka. W międzyczasie strząsam dłoń, która chwyta mnie za nogę nie wiadomo skąd. Idę po awokado. Kurwa, znowu twarde. Jakiś dzieciak zaczyna szarpać mnie za rękaw. Oczy ma zapłakane, nie potrafi wydusić z siebie słowa, wskazuje tylko na coś palcem. Podnoszę wzrok i widzę całkiem młodą kobietę, która pyta drugą, czy ta nie mogłaby oddać jej mrożonego pstrąga, którego ma w koszyku, bo ojciec tej pierwszej „uciekł z jakąś bezdzietną lambadziarą, a czasy dla młodych matek są trudne, a synek by się ucieszył, bo tak lubi pstrąga”, na co ta z pstrągiem odpowiada, że nie bardzo, bo też lubi pstrąga, a poza tym była pierwsza, na co pytająca reaguje słowami: „To się pierdol, po co się obnosisz tak z tym pstrągiem?!”. Patrzę z powrotem na dzieciaka. Oddaję mu awokado, ja i tak nie będę miał czasu czekać, aż dojrzeje. Przed oczami widzę obraz własnych dzieci. Muszę ruszać dalej.Czekała mnie trudna decyzja: wybrać krótszą, ale bardziej ryzykowną drogę pomiędzy warzywami a zamrażarkami, czy dłuższą, ale bezpieczniejszą drogę wzdłuż ściany z przyprawami? Wąska droga przez szlak warzywno-zamrażarniczy to doskonałe miejsce na zasadzkę. Droga Cynamonowa wzdłuż półki daje z kolei lepszą widoczność, ale tam tłum ludzi kotłuje się o ostatnią butelkę przyprawy do zup w płynie. Czas ucieka, podejmuj decyzję. Niech będzie Przewężenie Bakłażana. Ruszam ostrożnie, za pas zatykam pora niczym wielki wojownik swój miecz. Procentuje doświadczenie zebrane przy wózku elektrycznym chwilę wcześniej. Podchodzę, zbliżam się do przewężenia, ostrożnie wychylam się zza stoiska za papryką. SZAST! Przed oczami przelatuje mi podstarzały ochroniarz. Chyba próbował uspokoić sytuację na stoisku z produktami „deluxe”, gdzie właściciel terenowego volvo, którego minąłem na parkingu, ładował już trzeci wózek chałwy. Pozostawione przez wózek ślady krwi dały mi jasno do zrozumienia, że ten człowiek bardzo lubi chałwę. Odwróciłem szybko wzrok. Nie chciałbym lubić chałwy aż tak mocno. Na szczęście udało mi się przedostać na wędliny bez większych problemów. Tam szybko biorę opakowanie Żywieckiej i filetu z kurczaka i mknę na nabiał. „Po co ci glebogryzarka o 8 rano, człowieku?!” – myślę sobie na widok nieszczęśnika w średnim wieku omamionego „promocją z gazetki”. Po drodze chwytam duże opakowanie goudy. Jednak los się do mnie dzisiaj uśmiecha. Za wcześnie! Skup się, masz rodzinę, która na ciebie liczy. Ale fakt, już niedaleko. Przede mną najtrudniejsza część przeprawy: dział z alkoholem.Zdyszany docieram do Kanionu Wysokich i Niskich Oktanów. Gdybym nie znajdował się w Lidlu, to przysiągłbym, że jakimś cudem dotarłem na plan filmowy „Hooligans”. Ludzie pakują do wózków wszystko. Przy półce z winem dostrzegam sąsiadkę, która zazwyczaj gardzi winami poniżej pięciu dych za butelkę, ale teraz pakuje każdą ocalałą Kadarkę. Na podłodze szkło, okaleczeni ludzie wiją się z bólu. Ktoś próbował wyjechać z paletą Argusa na wózku widłowym, ale został zatrzymany i zjedzony na miejscu. Przeskakuję między ciałami i – na tyle, na ile to możliwe – ostrożnie zbliżam się do kas. Kątem oka dostrzegam jeszcze butelkę piwa rzemieślniczego. Czy to możliwe? Czy promień słońca naprawdę rozświetlił to mroczne miejsce? Udaje mi się, chwytam butelkę. Jestem już przy kasach. Jezu, jak dobrze, że nie działają, 6 złotych za pilsa – kto to widział? Zrównuje się ze mną mężczyzna, na oko w moim wieku. Patrzymy na siebie, potem na swoje zakupy. Gość uśmiecha się z politowaniem, ja jestem pod wrażeniem kilkudziesięciu opakowań mięsa mielonego, czterech zgrzewek niegazowanej wody Saguaro, worka ziemniaków, kartonu kasz, trzech litrów oleju rzepakowego, dziesięciu bochenków chleba i opakowania mentosa, które miał w swoim wózku. Mentosy! Chwytam jeszcze jakieś słodycze znajdujące się przy kasach i kieruję się do wyjścia. Koleś od wózka zaklinował się przy przejściu między kasami i desperacko próbuje się uwolnić. Zauważam biegnących w jego kierunku ludzi o wygłodniałych spojrzeniach. Nie czuję triumfu. Na wszelki wypadek chwytam leżący przy kasie egzemplarz nowej książki Okrasy i im go rzucam. Wybiegam na parking, a zza pasa wylatuje mi por, o którym zdążyłem dawno zapomnieć. Niewiele się tu zmieniło – może poza rosnącą liczbą ciał. Krzyczę do przebiegających obok ludzi, żeby nie wchodzili, ale oni nie słuchają. Teraz wszystko rozumiem. Biorę oddech świeżego powietrza i wracam do domu.Udało mi się wrócić do rodziny. Zabarykadowaliśmy się w mieszkaniu i resztę dnia spędziliśmy na wspominaniu lepszych czasów. W niedzielę nie wyszliśmy z domu, bo się baliśmy. Podobno po to właśnie wprowadzono nowe prawo – by ludzie mogli cieszyć się wspólnie spędzonym czasem. Jestem pewien – chciałbym być – że prawodawcy nie przewidzieli jednak rozmiaru skutków ubocznych swoich własnych działań. Zasunęliśmy rolety w mieszkaniu, żeby nie widzieć kłębów dymu. Z radia dowiedzieliśmy się o zamieszkach, o policji, która używa ostrej amunicji wobec demonstrantów i szabrowników. Niektórzy nie zdążyli zrobić zakupów i usiłowali plądrować sklepy. Wiele osób umarło z głodu. Odgłosy wystrzałów i syren zagłuszaliśmy radiem. Modliliśmy się o to, by nikt nie zapukał do naszych drzwi.Niepokój rośnie. Nikt nie wie, co będzie dalej. Pierdol się, pisowski reżimie