Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 114 takich demotywatorów

- Jedź ostrożnie- Napisz do mnie, kiedy dojedziesz- Jestem z ciebie dumna- Wal mocniej po dupie- Nie mogę się doczekać, kiedy cię ujrzę –
Ostrożnie dobieraj słowa,gdyż nie wiesz co może się stać... –
Ja: dostaję pierwszą wypłatęMama: gratulację, zarządzaj tymi pieniędzmi ostrożnieJa: a kupię sobie alpakę... –
0:11

Zakład

 –  Pewnego dnia pewna starsza dama przyszła do Deutsche Bank z torbą pełną pieniędzy. Podeszła do stanowiska i poprosiła o prywatną rozmowę z prezesem banku, gdyż chciała otworzyć konto, a "proszę zrozumieć, chodzi o wielką sumę pieniędzy" Po długotrwałych dyskusjach pozwolono starszej pani spotkać się z prezesem, bo w końcu nasz klient - nasz pan. Prezes spytał o kwotę jaką starsza pani zamierzała wpłacić. Ona zaś odpowiedziała, że chodzi o 50 milionów EUR. Po czym otworzyła torbę, żeby go przekonać, iż tak jest w rzeczywistości. Naturalnie zaciekawiony prezes pyta o pochodzenie tych pieniędzy. "Szanowna pani, jestem zaskoczony ilością pieniędzy, jaką ma pani przy sobie! Jak pani tego dokonała?" Klientka na to: "Całkiem prosto. Zakładam się". "Zakłada się pani? - pyta prezes - Ale o co?". Starsza pani odpowiada: Cóż, o wszystko co możliwe. Na przykład mogę się z panem założyć o 25.000 EUR, że pańskie jaja są kwadratowe!" Prezes zaśmiał się głośno i powiedział: "Przecież to śmieszne! W ten sposób nie mogłaby pani nigdy tak dużo zarobić." "Cóż, przecież powiedziałam, że w ten sposób zarobiłam moje pieniądze. Byłby pan gotowy założyć się ze mną?" "Ależ oczywiście - odpowiedział prezes (w końcu szło o kupę pieniędzy), zakładam się, o 25.000 EUR, że moje jaja nie są kwadratowe." Starsza pani odpowiada: "Zakład stoi, ale ponieważ stawką są duże pieniądze, czy mogę przyjść jutro o 10.00 razem z moim prawnikiem, żeby sprawdzić naocznie i przy świadku?" "Jasne", prezes wykazał zrozumienie. Całą noc był prezes niesamowicie nerwowy i spędził wiele godzin na sprawdzeniu, czy jego jaja znajdują się w swojej dotychczasowej formie. Z jednej i drugiej strony. W końcu przy pomocy głupiego testu osiągnął 100-procentową pewność. Wygra ten zakład. Następnego ranka o 10.00 przyszła starsza dama ze swoim prawnikiem do banku. Przedstawiła sobie obu panów i powtórzyła, iż chodzi o zakład, którego stawką jest 25.000 EUR. Prezes zaakceptował zakład, iż jego jaja nie są kwadratowe. W celu przekonania się o tym fakcie, poprosiła go dama o opuszczenie spodni. Prezes opuścił spodnie. Starsza pani nachyliła się, spojrzała uważnie i spytała ostrożnie, czy może dotknąć jaj. Zauważcie, że chodzi 25.000 EUR. "No dobrze - odpowiedział prezes. - 25.000 EUR są tego warte i mogę zrozumieć, że chce się pani do końca przekonać." Starsza pani ponownie się nachyliła i wzięła "piłeczki" w swoje dłonie. Wtedy zauważa prezes, że prawnik zaczyna uderzać głową w ścianę. Prezes pyta więc kobietę: "Co się stało z tym pani prawnikiem?" Na to ona: "Nic, założyłam się z nim tylko o 100.000 EUR, ze dzisiaj o godz. 10.00 będę trzymała w dłoniach jaja prezesa Deutsche Bank"
Bohaterska suczka uratowała kocięta przed śmiercią. Teraz jest ich mamą – Pies opiekun o imieniu Banner nie ogranicza się do pomocy swojej niepełnosprawnej właścicielce. Ma też w zwyczaju ratować inne zwierzęta, a potem otaczać je opieką.Ostatnio Banner znalazła w lesie pudełko z siedmioma przemarzniętymi niemal na śmierć kociętami w środku. Młode urodziły się prawdopodobnie poprzedniego dnia. Suczka pobiegła do domu i zaprowadziła na miejsce swoją właścicielkę.Po otwarciu pudła ostrożnie wyjmowała kociaki, jednego po drugimOd tego czasu Banner nie odstępowała kotków na krok. Suczka husky uznała je za swoje. Ma silny instynkt macierzyńskiJestem taka szczęśliwa, że dzięki Banner te kotki będą żyłyNie na darmo dziś się mówi, że człowiek zszedł na psy.. Natomiast psy stały się bardziej ludzkie od człowieka
Należy ostrożnie podchodzić do ludzi, którzy wstają na pierwszy dzwonek budzika – Bóg wie do czego jeszcze są zdolni...
Zatem masz kochającą żonę, zadowoloną z twojej pensji, której nie przeszkadza, ile piw wypiłeś z kolegami, która donosi kolejne w czasie, gdy oglądasz mecz i chodzi na paluszkach, kiedy po pracy zalegniesz na kanapie? Ostrożnie, – ... nie rób żadnych gwałtownych ruchów - bo możesz się obudzić
Może na wszelki wypadek wyciąć fabrykę tej czekolady? –  Renata Brzakala ii maja o 21:54 Warszawa • Oto cała prawda o wiedzy eksperta od korników... Szyszko na spotkaniu w Ożarowie Mazowieckim. Kobieta z widowni wręcza mu słoik i mówi, że to korniki uzbierane w Tucznie. Szyszko ogląda ostrożnie, rozkminia, czy to martwy kornik czy nie. Bo może grzyby? Może mech? A to były wiórki czekoladowe dr Oetkera. #NieDlaPiS #OżarówMazowiecki #Szyszko #kornik https://www.skwerwolnosci.eu/.../szyszko-i-posypka-czekolado..
 –  Kasia Błoszko Piela8 maja o 12:12 · w związku z wypowiedzią posłanki PiS Bernadetty Krynickiej postanowiłam, że zmuszę Jędrzeja do pracy. Już i tak jestem wyrodną matką (wyrodnymi rodzicami), że hodujemy Go 20 lat - zmuszamy do jedzenia, picia, ubieramy, wozimy do OREW (ośrodek edukacyjny, w którym Jędrek realizuje edukację). Więc the end!W telewizji mówią, że może pracować - to niech robi!Po kolei:Mężczyzna lat 20, 165 cm wzrostu i 45 kilo w ubraniu - szuka pracy. Kocha książki i zwierzęta. Idealnie nadaje się do pracy w sklepie zoologicznym - może pilnować rybek w aquarium, godzinami!aaaa jeszcze: nie gryzie, więc pracodawca powinien podać rozdrobnione drugie śniadanie. (i dobrze wyczyścić zęby, sam nie da rady, a ma aparat ortodontyczny w związku z wrodzoną wadą twarzoczaszki).Obiad o godzinie 13 - dużo sosu i kefir - problemy z gryzieniem część dalsza (nie zapominamy o czyszczeniu zębów!!).Nie jest pampersowany - więc trzeba pomóc w WC (łącznie z wytarciem doopki :) )aaaa i jeszcze: wózek - jest wart w chuj pieniędzy, co prawda przy pomocy dobrych ludzi i datków 1% mamy już prawie na drugi (cena ok 10 tysięcy! tak, tak!), ale jednakowoż ten jeszcze musi nam posłużyć, więc ostrożnie z nim! z wózkiem, nie Jędrzejem!chyba tyle - gdyby ktoś słyszał o pracy w sklepie zoologicznym za średnią krajową - przypominam o warunkach szczególnych pracownika - to proszę o kontakt. :)no i jeszcze wypada dodać: nie, nie potrzebujemy skierowań. nie, nie potrzebujemy do lekarza bez kolejki - i tak się zawsze wpychamy :) - poza tym, żeby "bez kolejki" ze specjalistami miało sens to NFZ musiałby płacić extra za wizyty osób niepełnosprawnych, a przecież limitów nikt nie zniósł!! więc heloł!nie, nie potrzebujemy w aptece bez kolejki - w aptece nie ma kolejek :)To pamiętajcie - jakby jakaś praca to odzywajcie się! Dorosły niech robi, a ja w końcu dychnę chwilę :) Pozdrawiamy Was Mama i Ukwiał, nie ma inaczej :(

Przetrwałem straszliwą apokalipsę pierwszej niedzieli z zamkniętymi sklepami

Przetrwałem straszliwą apokalipsę pierwszej niedzieli z zamkniętymi sklepami – W moim przypadku kluczowa okazała się sobota rano. Ledwie kilka godzin wcześniej gruchnęła wiadomość, że sklepy mają być zamknięte w całą drugą niedzielę marca aż do poniedziałku. Kilkadziesiąt godzin skondensowanego piekła. Wstałem jak co rano, jak co rano się ubrałem i jak co sobotę ruszyłem do Lidla. Parking pod sklepem, zazwyczaj senny o tej porze, przypominał zaatakowany przez szerszenie ul.Tłoczące się wszędzie samochody wypełniały – niemałą przecież – przestrzeń do ostatniego miejsca. Ludzie przemykali pomiędzy nimi pośpiesznie, chcąc czym prędzej zrobić zapasy. Niektórzy omijali auta ostrożnie, ale inni – ci, którzy nie potrafili zachować zimnej krwi – nie mieli tyle szczęścia i ginęli pod kołami rozpędzonych do 20 kilometrów na godzinę samochodów. Widząc upiorne zagęszczenie, właściciele aut rezygnowali nawet z podjeżdżania pod same drzwi sklepu, nie tarasowali wejścia swoimi budzącymi zachwyt maszynami, tylko zatrzymywali się w najdalszych zakamarkach parkingu, w miejscach, z których wyrastały dwumetrowe chaszcze. Dalej za to stawali na trawnikach. Wybiegający ze sklepu ludzie, czekający na otwarcie od wczesnych godzin porannych, usiłowali wskrzesić w sobie choć wspomnienie człowieczeństwa na tym wybiegu ludzkich pragnień i ostrzegali, by nie wchodzić do środka, bo tam rozgrywa się dramat, który będzie śnił się nam po nocach. Nie chciałem wierzyć, ale oni nie cofali się nawet po wypadające z siatek ziemniaki. Uwierzyłem. Nikomu jednak nie przyszło nawet do głowy odejść, przeczekać, przyjść później. Przecież już wstali, już się ubrali, może nawet nagrzali samochód w ten chłodny poranek. Wszyscy wiedzieli, że to najpoważniejsza gra – gra, która toczy się o ich życie i życie ich bliskich. Zamknięty w potrzasku zbiorowy umysł, który będzie parł dopóki nie osiągnie swojego celu. Wszyscy wiedzieliśmy, że pisowski reżim nie zatrzyma się, więc i my nie mogliśmy się zatrzymać. Łudziliśmy się, że opór coś zmieni. Choć sytuacja wyglądała potwornie, ruszyłem i jakimś cudem udało mi się wejść do sklepu.Nawet będąc pomnym sytuacji na parkingu, tliła się we mnie nadzieja, że nie jest tak źle. Nie może być. Przecież jesteśmy ludźmi. LUDŹMI, DO DIABŁA. Ale ci od wypadających ziemniaków nie kłamali – w „moim” Lidlu rozgrywały się dantejskie sceny. Od wejścia uderzył mnie odór ciepłej krwi. W tym momencie utraciłem wszelką nadzieję. W myślach pożegnałem się z żoną i dziećmi, ale wiedziałem, że dla nich muszę podjąć tę, być może ostatnią w życiu, walkę. Tu nie szło o jakiegoś tam karpia czy Crocsy. Chciałem, żeby byli ze mnie dumni. Tylko jak długo przetrwają, gdy mnie zabraknie? Myśli zaczęły wędrować z złym kierunku, traciłem czas, więc czym prędzej ruszyłem po bułki. Próbowałem nie patrzeć na półki z herbatą i dżemem, pod którymi leżały zwłoki kilku kobiet w średnim wieku. Najwidoczniej walczyły o ostatnie opakowanie earl greya. „Jezu, to krew czy powidła śliwkowe?” – natychmiast odsunąłem od siebie makabryczną myśl, bo na horyzoncie pojawiło się stoisko z pieczywem. Są jeszcze nasze ulubione bułki gryczane! Tylko co tam robi ten facet? Chryste, gryzie rękę kobiety, która dokłada pieczywo! Błagam, niech mnie tylko nie zauważy, bym mógł zapakować kilka bułek i ruszyć dalej. Gdzie są torby papierowe?! Nie ma papierowych – są tylko foliówki. Czy to już ostateczna granica upodlenia? Przecież dopiero tu wszedłem. Oczami wyobraźni widzę wszystkie żółwie z Pacyfiku, które połkną tę foliówkę. Przepraszam, ale albo wy, albo ja i moja rodzina. Obyście trafiły w lepsze miejsce. Nie mam czasu na dłuższy rachunek sumienia. Ominąwszy ukradkiem żarłacza białego w ludzkiej skórze, przechodzę obok uderzającego miarowo w ścianę wózka elektrycznego prowadzonego wcześniej przez młodego chłopaka, który teraz zwisał przez kierownicę martwy, z porem w oku, i zdaję sobie sprawę z tego, że zbliżam się do stoiska z warzywami. Wokoło słychać krzyki ludzi, trzask łamanych kości i brzęk tłuczonych butelek, ale staram się nie zwracać uwagi na rozgrywające się wokoło dramaty. Uwaga, lecące jabłko. Niewiele brakowało. W końcu dotarłem do warzyw i owoców. Jakieś nogi wystające spod skrzynek z bananami trzęsą się w rytm zapewne ostatniego tchnienia właściciela kończyn. Może ulżę mu choć trochę – odciążam skrzynie i ładuję kiść bananów do koszyka. W międzyczasie strząsam dłoń, która chwyta mnie za nogę nie wiadomo skąd. Idę po awokado. Kurwa, znowu twarde. Jakiś dzieciak zaczyna szarpać mnie za rękaw. Oczy ma zapłakane, nie potrafi wydusić z siebie słowa, wskazuje tylko na coś palcem. Podnoszę wzrok i widzę całkiem młodą kobietę, która pyta drugą, czy ta nie mogłaby oddać jej mrożonego pstrąga, którego ma w koszyku, bo ojciec tej pierwszej „uciekł z jakąś bezdzietną lambadziarą, a czasy dla młodych matek są trudne, a synek by się ucieszył, bo tak lubi pstrąga”, na co ta z pstrągiem odpowiada, że nie bardzo, bo też lubi pstrąga, a poza tym była pierwsza, na co pytająca reaguje słowami: „To się pierdol, po co się obnosisz tak z tym pstrągiem?!”. Patrzę z powrotem na dzieciaka. Oddaję mu awokado, ja i tak nie będę miał czasu czekać, aż dojrzeje. Przed oczami widzę obraz własnych dzieci. Muszę ruszać dalej.Czekała mnie trudna decyzja: wybrać krótszą, ale bardziej ryzykowną drogę pomiędzy warzywami a zamrażarkami, czy dłuższą, ale bezpieczniejszą drogę wzdłuż ściany z przyprawami? Wąska droga przez szlak warzywno-zamrażarniczy to doskonałe miejsce na zasadzkę. Droga Cynamonowa wzdłuż półki daje z kolei lepszą widoczność, ale tam tłum ludzi kotłuje się o ostatnią butelkę przyprawy do zup w płynie. Czas ucieka, podejmuj decyzję. Niech będzie Przewężenie Bakłażana. Ruszam ostrożnie, za pas zatykam pora niczym wielki wojownik swój miecz. Procentuje doświadczenie zebrane przy wózku elektrycznym chwilę wcześniej. Podchodzę, zbliżam się do przewężenia, ostrożnie wychylam się zza stoiska za papryką. SZAST! Przed oczami przelatuje mi podstarzały ochroniarz. Chyba próbował uspokoić sytuację na stoisku z produktami „deluxe”, gdzie właściciel terenowego volvo, którego minąłem na parkingu, ładował już trzeci wózek chałwy. Pozostawione przez wózek ślady krwi dały mi jasno do zrozumienia, że ten człowiek bardzo lubi chałwę. Odwróciłem szybko wzrok. Nie chciałbym lubić chałwy aż tak mocno. Na szczęście udało mi się przedostać na wędliny bez większych problemów. Tam szybko biorę opakowanie Żywieckiej i filetu z kurczaka i mknę na nabiał. „Po co ci glebogryzarka o 8 rano, człowieku?!” – myślę sobie na widok nieszczęśnika w średnim wieku omamionego „promocją z gazetki”. Po drodze chwytam duże opakowanie goudy. Jednak los się do mnie dzisiaj uśmiecha. Za wcześnie! Skup się, masz rodzinę, która na ciebie liczy. Ale fakt, już niedaleko. Przede mną najtrudniejsza część przeprawy: dział z alkoholem.Zdyszany docieram do Kanionu Wysokich i Niskich Oktanów. Gdybym nie znajdował się w Lidlu, to przysiągłbym, że jakimś cudem dotarłem na plan filmowy „Hooligans”. Ludzie pakują do wózków wszystko. Przy półce z winem dostrzegam sąsiadkę, która zazwyczaj gardzi winami poniżej pięciu dych za butelkę, ale teraz pakuje każdą ocalałą Kadarkę. Na podłodze szkło, okaleczeni ludzie wiją się z bólu. Ktoś próbował wyjechać z paletą Argusa na wózku widłowym, ale został zatrzymany i zjedzony na miejscu. Przeskakuję między ciałami i – na tyle, na ile to możliwe – ostrożnie zbliżam się do kas. Kątem oka dostrzegam jeszcze butelkę piwa rzemieślniczego. Czy to możliwe? Czy promień słońca naprawdę rozświetlił to mroczne miejsce? Udaje mi się, chwytam butelkę. Jestem już przy kasach. Jezu, jak dobrze, że nie działają, 6 złotych za pilsa – kto to widział? Zrównuje się ze mną mężczyzna, na oko w moim wieku. Patrzymy na siebie, potem na swoje zakupy. Gość uśmiecha się z politowaniem, ja jestem pod wrażeniem kilkudziesięciu opakowań mięsa mielonego, czterech zgrzewek niegazowanej wody Saguaro, worka ziemniaków, kartonu kasz, trzech litrów oleju rzepakowego, dziesięciu bochenków chleba i opakowania mentosa, które miał w swoim wózku. Mentosy! Chwytam jeszcze jakieś słodycze znajdujące się przy kasach i kieruję się do wyjścia. Koleś od wózka zaklinował się przy przejściu między kasami i desperacko próbuje się uwolnić. Zauważam biegnących w jego kierunku ludzi o wygłodniałych spojrzeniach. Nie czuję triumfu. Na wszelki wypadek chwytam leżący przy kasie egzemplarz nowej książki Okrasy i im go rzucam. Wybiegam na parking, a zza pasa wylatuje mi por, o którym zdążyłem dawno zapomnieć. Niewiele się tu zmieniło – może poza rosnącą liczbą ciał. Krzyczę do przebiegających obok ludzi, żeby nie wchodzili, ale oni nie słuchają. Teraz wszystko rozumiem. Biorę oddech świeżego powietrza i wracam do domu.Udało mi się wrócić do rodziny. Zabarykadowaliśmy się w mieszkaniu i resztę dnia spędziliśmy na wspominaniu lepszych czasów. W niedzielę nie wyszliśmy z domu, bo się baliśmy. Podobno po to właśnie wprowadzono nowe prawo – by ludzie mogli cieszyć się wspólnie spędzonym czasem. Jestem pewien – chciałbym być – że prawodawcy nie przewidzieli jednak rozmiaru skutków ubocznych swoich własnych działań. Zasunęliśmy rolety w mieszkaniu, żeby nie widzieć kłębów dymu. Z radia dowiedzieliśmy się o zamieszkach, o policji, która używa ostrej amunicji wobec demonstrantów i szabrowników. Niektórzy nie zdążyli zrobić zakupów i usiłowali plądrować sklepy. Wiele osób umarło z głodu. Odgłosy wystrzałów i syren zagłuszaliśmy radiem. Modliliśmy się o to, by nikt nie zapukał do naszych drzwi.Niepokój rośnie. Nikt nie wie, co będzie dalej. Pierdol się, pisowski reżimie
Kobiety wiedzą najlepiejjak się pokazać na zdjęciach –  Książe FejsaUwaga! Uwaga!Ostroznie ze zdjęciamiprofilowymi naserwisach randkowych
Tutaj widzimy dzikiego McDonalda ostrożnie zbliżającego się do niczego niespodziewających się krów –

Trzymanie żony w warunkach domowych:

Trzymanie żony w warunkach domowych: – Żona jest kapryśną istotą i wymaga specjalnych warunków dla trzymania. Jeśli nie masz takich warunków, lepiej nie rozpoczynać hodowli.Jeśli koszty utrzymania żony zaczną przekraczać twoje dochody, wówczas taka żona powinna zostać natychmiast zastąpiona bardziej ekonomicznym modelem.W żadnym wypadku nie próbuj samodzielnie przerabiać swojej żony - może to doprowadzić do jej usterek.Konstrukcyjną wadą żony jest brak przycisku wyciszenia.Wybór żony musi być dokonany ostrożnie, ponieważ zwroty nie są akceptowane, a i rekompensata pieniężna nie jest wydawana.Lepiej jest wybierać młode i zdrowe osobniki.Pokarm dla żony musi być różnorodny, nasycony witaminami i pierwiastkami śladowymi.Żywność sucha i puszkowana dla żony jest mało przydatna.Żony są trudne w szkoleniu - konieczne jest, aby spędzić kilka lat na ciężkiej, codziennej pracy, a wyniki nie zawsze ją uzasadniają się - nawet grzeczna żona nie zawsze poprawnie wykonuje polecenia, a czasem nawet, co gorsza, próbuje coś zrobić po swojemu.Optymalna temperatura w pomieszczeniu, w którym znajduje się żona, wynosi około 22 stopni. Żona musi być regularnie wyprowadzana na spacer, ponieważ potrzebuje świeżego powietrza do rozwoju.Wypracowanie warunkowego odruchu u żony jest takie samo jak w przypadku innych zwierząt domowych - aby wypełniała twoje polecenia, musisz od czasu do czasu obiecać coś kupić. Żony, jak koty, czasami wywędrują z domu, ale zazwyczaj wracają.Żony nie tolerują obcych kobiet w swoim rodzaju w domu i często rzucają się na nie i gryzą je, a jednocześnie osoba, która sprowadziła drugą osobę, jest zagrożona.Rzadko jakiego rodzaju żona zgadza się na trzymanie w akwarium lub terrarium, więc najlepiej jest trzymać żonę w suchym i czystym pokoju.Żony poświęcają dużo czasu na lizanie futra i czyszczenie piór. W takim przypadku nie wolno im przeszkadzać, ponieważ żona o czystym, błyszczącym futrze wygląda i czuje się znacznie lepiej.Pomieszczenie, w którym przebywa żona, powinno być regularnie wentylowane.Naukowcy wciąż spierają się, czy żona może myśleć, a do wspólnej opinii jeszcze nie doszli.Młode okazy prowadzą dość żywy styl życia, przemieszczając się z miejsca na miejsce, ale starsze spędzają więcej czasu w swoich zagrodach.Wybierając żonę, musisz wziąć pod uwagę nie tylko wygląd zewnętrzny, ale także charakter osobnika. W żadnym wypadku nie należy dokuczać i rozdrażniać żony - potrafi się wyrwać, a nawet ugryźć.Chodząc z żoną, trzeba ją mocno trzymać, w przeciwnym razie może wyrwać się i uciec. Smycze dla żon są rzadko używane. A na wolności żony mogą rozmnażać się w sposób niekontrolowany.Proces hodowli rasy "żona domowa" sięga epoki kamienia, kiedy ludzie złapali dzikie żony w lasach i oswoili je.Żona uważa, że ​​jej mąż jest przywódcą stada i dlatego jest mu posłuszna. Jeśli żona zaczyna uważać się za przywódcę, to nie nadaje się do dalszej eksploatacji.Żony mają szereg wad, które czynią je nieprzydatnymi do długotrwałego trzymania Dobrze wyszkolona żona wychodzi na powitanie i wydaje radosne dźwięki, gdy właściciel wraca do domu.Przy prawidłowej obsłudze Twoja żona będzie służyć Ci przez wiele lat bez wymiany i naprawy
Kto miał psa, ten wie jak to jest stawiać ostrożnie każdy krok chodząc po ciemku po domu –

Najlepsze teksty z protokołów polskich ubezpieczycieli:

 –  CZ. 1acając do domu podjechalem do złego domu i zderzylem się zdrzewem którego nie mam.Inny samochód zderzyt się z moim nie ostrzegając o swoich zamiarach.Myślałem, że mam opuszczone okno jednak okazalo się, że jestpodniesione kiedy wystawilem przez nie rękę.Zderzylem się ze stojącą ciężarówką nadjeżdżającą z drugiej strony.Ciężarówka cofnęła się przez szybę prosto w twarz mojej zonyOdholowalem swój samochód z jezdni, spojrzałem na teściową iuderzylem w nasyp.Przechodzierń uderzyt we mnie i przeszedł pod moim samochodemFacet byl na calej drodze i wiele razy próbowalem go wyminqe zanimuderzyłem w niego.Budka telefoniczna zbliżała się, kiedy próbowalem zjechać jej z drogiuderzyta w mój przód.Nie chcąc zabić muchy wjechalem w budke telefoniczną.Prowadziłem samochód już czterdzieści lat, kiedy zasnąlem za kółkiem imialem wypadek.Broniąc się przed uderzeniem zderzaka samochodu przede mnąMój samochód byt legalnie zaparkowany kiedy wjechal w inny pojazd.Mój samochód byt prawidłowo zaparkowany w tyle innego samochodu.Nagle znikąd pojawil się niewidoczny samochód, uderzyt w mójBylem pewien, że ten stary człowiek nie dotrze na druga stronę ulicykiedy go stuknąlem.Przechodzień nie miał zadnego pomyslu którędy uciekać, więc goprzejechalem.Nie pamiętam dokładnie okoliczności wypadku, ponieważ bylenmkompletnie pijany. W celu uzyskania dalszych szczególów proszęzwracać się do policjiKiedy wróciłam do samochodu to okazalo się, że on umyśinie albonieumyśinie zniknąl.Jechalem do lekarza z chorym kręgoslupem, kiedy wypadk mi dysk,powodując wypadek.Nie wiedziałem, że po północy też obowiązuje ograniczenie prędkości.Dalem sygnal klaksonem, ale nie dzialal, poniewa zostal skradziony.Pośrednią przyczyną wypadku byt maly człowieczek w malymsamochodzie z dużą buzią.Zdałem sobie sprawę, ze może być nieciekawie. Golf jedzie nam wmaskę. Spojrzalem na zegarek-byla 7:05.miedzy kabine cietarówki iW pewnym momencie drzewo dostalo siprzyczepę.ałem sobie spokojnie, a tu nagle zaatakowala mnie wysepkatramwajowa.Caly dzień bylem na zakupach-kupowalem rośliny. Gdy wracalem dodomu, to żywoplot wyrósł jak grzyb po deszczu, przysłaniając mi polewidzenia w taki sposób, że nie zobaczylem nadjeżdżającegoMój samochód przelecial przez barierkę i wylądowal w kamieniołomie.Mam nadzieję, że spotka się to z państwa aprobatą.Kiedy dojezdalem do skrzyzowania, nagle pojawit si znak drogowy wmiejscu, gdzie nigdy przedtem się nie pojawial i nie zdążylenmWjeżdżając na parking, uderzylem w ogromną, plastikową myszUbezpieczony nie zauważyt końca mola i wjechat do morza.Jechałemzaczepiła się o fotel. Kiedy ją pociągnąlem, uderzyłem się w twarz,straciłem kontrolę nad kierownicą i wjechalem do rowu. Gdyprzyjechalem z powrotem z pomocą drogową, moje radio zniknęlo.powoli, usilując dosięgnąć szmatki, aby wytrzeć okno, któraOstrożnie przyhamowałem, aby ta kobieta upadła jak najdelikatniej.Zatrąbiłam na pieszego, ale on tylko się na mnie gapit, więc goTen pieszy strasznie latal po szosie, musialem kilka razy wykręcać,zanim na niego wpadłem.he osądzilem kobietę przechodzącą przez jezdnię.Kierowca, który przejechał człowieka: "Podszedłem do leżącegopieszego i stwierdziłem, że jest bardziej pijany ode mniePoszkodowany przeze mnie obywatel jest teraz w szpitalu i nie chowaurazy. Powiedzial, że mogę korzystać z jego samochodu i wziąć jegożonę aż do czasu, kiedy wyjdzie ze szpitala.

Po ulicach Meksyku błąkał się bezdomny piesek. Przechodnie unikali go z daleka po tym, jak zobaczyli jego zdeformowaną twarz. Pies był torturowany, jego twarz wyglądała okropnie

Po ulicach Meksyku błąkał się bezdomny piesek. Przechodnie unikali go z daleka po tym, jak zobaczyli jego zdeformowaną twarz. Pies był torturowany, jego twarz wyglądała okropnie – Ludzie bali się go dotknąć, nikt go nie nakarmił, ani nawet nie pogłaskał. Piesek nie otrzymał żadnej pomocy, był więc skazany na śmierć z pragnienia, głodu i bólu.Pewna kobieta, Fernanda Herrer postanowiła pomóc zwierzęciu. Mimo, iż nigdy nie widziała licznych przypadków zaniedbywania zwierząt, ponieważ nie należy do żadnej organizacji, wystarczyło jedno spojrzenie na pieska, by wiedzieć, że musi coś zrobić.Ostrożnie zabrała pieska z ulicy i udała się do weterynarza. Jednak lekarz ten nie miał dobrych informacji...Weterynarz uważał, że Bruno - bo tak nazwała go Fernanda - nie ma szans na przeżycie. Leczenie byłoby bardzo kosztowne. Lekarz poradził eutanazję. Kobieta jednak nie chciała się tak szybko poddać. Każdy jeden weterynarz, do którego się udała, miał takie samo zdanie: psa należy uśpić.Kobieta jednak w dalszym ciągu walczyła. Znalazła klinikę weterynaryjną dr. Estebana Eduardo Richaud, który dał szansę biednemu zwierzęciu.Pieskowi zostały przeprowadzone badania, po których lekarz poinformował, że konieczna będzie chemioterapia, by wyeliminować guz z twarzy czworonoga.Rachunki za leczenie okazały się być bardzo wysokie. Rodzina Fernandy wraz z przyjaciółmi pomagają finansowo w ratowaniu psa.Kobieta wraz z dr. Richaud mają nadzieję, że piesek wyzdrowieje.Piesek jest szczęśliwy i radośnie macha ogonem kiedy tylko ktoś go pogłaszcze. Jest bardzo kochany i wdzięczny
 –  Jak przeniknąć cudze myśli Należy zasuszyć serce gołębia i głowę żaby, poczem zetrzeć to wszystko na proszek i wsypać do woreczka w ostatniej minucie piątku, to znaczy w piątek o godzinie 23-ej minut 59. Woreczek ten kładzie się na głowie osoby śpiącej bacząc aby się nie przebudziła, a wówczas powie wszystko, cokolwiek ma na sercu. Gdy juz wyzna wszystko, należy ostrożnie zdjąć woreczek, by nie zbudzić śpiącej. Ten sam skutek odnosi język żaby umieszczony na sercu śpiącej osoby. Żabę należy wrzucić do wody
Jedni mają pomysłdrudzy maja sposób –  Kelner w restauracji przynosi facetowi zupęFacet patrzy, a tam w zupie pływa mucha- Jak mu powiem, żeby mi wymienił zupę, topójdzie na zaplecze, wyciągnie muche i miprzyniesie ten sam talerzWziął solniczkę, wsypał do zupy całą sóli dopiero zawołał kelnera. Teni przynosi z zaplecza talerz.Facet ostrożnie próbuje zupęO, w porządku. Jednak wymienił.Nagle z drugiego końca salisłychać straszny krzyk:- Kurw@ mać!!! Jaka słona zupa!
Mężczyzna od 18 lat ciągle chodzi w tej samej koszulce. Powód, dla którego to robi wzrusza – Każdy z nas ma ważne dla siebie rzeczy, czasem ze względu na cenę, innym razem na wygląd, a najczęściej z pobudek sentymentalnych. Symbole to dosyć popularne zagadnienie w dzisiejszych czasach, ale to co oznacza koszulka dla tego mężczyzny naprawdę chwyta za serce i daje do myślenia.“Kiedy w jego koszulce polo pojawia się jakakolwiek dziura, natychmiast ostrożnie ją zaszywa.” Stosunkowo niedawno użytkowniczka Twittera @922_riaru udostępniła post mówiący o tym, że jej tata ciągle nosi tę samą koszulkę już od ponad 20 lat. Szukała i znalazła odpowiedź kiedy przeglądała rzeczy swojego zmarłego dziadka. Oglądając zdjęcia w albumie z podróży poślubnej jej rodziców znalazła zdjęcia ojca właśnie w tej koszulce.Mama dziewczyny odeszła z powodu nowotworu już 18 lat temu. Na znalezionym zdjęciu kobieta ma na sobie koszulkę polo w kolorach pasujących do koszulki męża.Koszulka okazuje się więc być bardzo ważną pamiątką ich miesiąca miodowego. „Zastanawiałam się, dlaczego ciągle nosił tę samą, starą koszulkę” - opowiadała w rozmowie, „Dlaczego po prostu nie kupił sobie nowej? Nigdy nie wyobrażałam sobie, że ta koszulka może mieć dla niego aż tak ważne znaczenie i być tak wyjątkowym wspomnieniem”.„Zakłada ją na każdą dla niego wyjątkową okazję, nieważne czy to jakieś święto czy tylko wycieczka z rodziną”. Dziewczyna udostępniła całą historię na Twitterze i ludzie od razu ją pokochali. Post był udostępniony ponad 80 000 razy. „Jest dobrym ojcem i mężem”. Niektórzy ludzie odpisywali, że nie mogli powstrzymać się od płaczu. Dziewczyna mówi również, że jej uczucia co do swojego taty zmieniły się odkąd odkryła prawdziwe znaczenie tej koszulki. „Zawsze myślałam, że to takie niefajne, że ciągle nosi tę samą koszulkę, ale teraz mam wrażenie, że sama powinnam poszukać wspomnień, nigdy nie wyrzucę nic ważnego, co należało do moich dziadków albo rodziców”

Każdy działkowiec ma swoje mroczne tajemnice:

 –  Piłem wczoraj na działkach. Wódkę.W kulminacyjnym momencie libacji poczułem, że mogę zaraz podać tyły ze szkodą dla mojej, i tak już nadwątlonej, reputacji. Postanowiłem więc przejść się działkowymi alejkami, zebrać myśli i nabrać sił do dalszej szermierki.Musicie wiedzieć, że mam słabość do ogródków działkowych i od lat pilnie badam subkulturę działkowców. Dlatego każdy spacer po nieznanych mi jeszcze działkach jest dla mnie jak wycieczka do obcego miasta o obcych obyczajach, rządzącego się obcymi regułami.Szwendałem się już dobre kilkanaście minut, obserwując różne grządki i rabaty, gdy nagle z działki na końcu alejki, zza imponującej, kutej bramki doszedł mnie szloch.Trochę się przestraszyłem, no bo wiadomo - gołda, noc i bagaż słabych horrorów obejrzanych w liceum.Ostrożnie podszedłem bliżej.Działka z której dobiegał płacz była inna od wszystkich. Nie rosły na niej żadne kwiaty ani warzywa, tylko równo przystrzyżona trawa, a na samym środku działki stała piętrowa altanka, w stylu przełomu Gierka i Jaruzelskiego.W drzwiach altanki, oświetlony zółtym światłem słabej żarówki, leżał starszy mężczyzna. Zwinięty w kłębek płakał i rwał z głowy resztki siwych włosów.-Nic Panu nie jest? - zapytałem nieśmiało. -Nic, po prostu jestem potworem i zwyrodnialcem - wyjęczał staruszek.Trochę mnie zatkało.-Nie no, nie może być tak źle - rzuciłem z wymuszonym uśmiechem. -Gorzej być nie może, to pewne - mówił mężczyzna starając się podnieść. -No ale co może być takiego złego na takich pięknych działkach? -Ja - odpowiedział głosem pełnym przejęcia patrząc mi prosto w oczy wzrokiem, który mnie zmroził. -Niech Pan się wygada, ulży Panu - powiedziałem, sam nie wiem dlaczego. -Wie Pan po co to zbudowałem? - powiedział starzec, ogarniając ręką imponującą altankę.-No żeby trzymać tam grabie? -Nie. Zbudowałem to, żeby ukryć moją tajemnicę. -Jaką tajemnicę? - zapytałem, chociaż wiedziałem, że powinienem był uciekać. -Wejdź, pokaże ci.Weszliśmy do altanki. Cały dolny poziom był jednym pomieszczeniem, w którym stał tylko stary stół i krzesło. Sciany były pomalowane białą farbą olejną, okna zakratowane, a jedynym źródłem światła była żarówka wisząca na kablu.-Czy wiesz co ja tu robię!? - dziadek wrzasnął nagle i złapał mnie za ramiona. -C.. co? - wyjąkałem. -Ja. Ojciec rodziny, katolik, przykładny pracownik i obywatel wchodząc tutaj zamieniam się w potwora. Żonie mówię, że jadę na delegację, a tak naprawdę przychodzę tutaj i oddaje się bez reszty swoim chorym żądzom. -Jezus Maria - pomyślałem. -Tak, od kilkunastu lat gdy obok rosą truskawki, zakwiatają kwiaty i jabłka spadają z drzew, ja zamykam się tutaj i zaprzeczam własnej człowieczej naturze. - krzyczał waląc pięścią w stół.Powoli zaczyąłem cofać się do drzwi. Dziadek to zobaczył i zastąpił mi drogę.-O nie. Wysłuchasz mnie do samego końca - wycedził przez zęby.Byłem w potrzasku.Dziadek zamknął drzwi i kazał mi usiąść na krześle. Przerażony wykonałem jego polecenie bez słowa.-Chłopcze, może wyglądam na niegroźnego starszego pana, ale od kilkunastu lat regularnie przychodzę tutaj, siadam na tym krześle i myślę sobię, że ludzie, z którymi kłócę się na forach internetowych... - tu głos mu się załamał i spuścił głowę.Zachwiał się na nogach i zatoczył pod żarówkę, tak że dokładnie widać było jego karykaturalną powykręcaną sylwetkę. Następnie naprężył wszystkie mięśnie i wrzasnął nieludzkim głosem:-MYŚLĘ, ŻE CI LUDZIE CZASAMI MAJĄ TROCHĘ RACJI, ROZUMIESZ!?Dreszcz obrzydzenia przebiegł całe moje ciało. Wezbrała we mnie wściekłość jakiej jeszcze nigdy w życiu nie czułem. Pomyślałem tylko, że nie zniose ani chwili dłużej w jednym pomieszczeniu z tym potworem. Z siłą, której się po sobie nie spodziewałem, odepchnąłem stół i potrącając dziadką z impetem wpadłem na drzwi, wyrywając je z zawiasów. Dwoma susami dobiegłem bramki, przeskoczyłem ją i puściłem się na oślep przez działki.Niech moja historia będzie dla was przestrogą.
Źródło: facebook.com/gdziekogo