Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 321 takich demotywatorów

20 zabawnych wyjaśnień filmów, które są tak złe, że aż dobre! (21 obrazków)

Skąd się biorą takie laski? –  Monika, 21 n Urodziwa pokojówka @ Studio Sztuki Szkoła wizażu i charakteryzacji 79 km stąd witam mordko w moim plastikowym świecie tR łkPBIondyna i twarda sztunia roz*ierdalam Cię na starcie. Dama w salonie i suka w sypialnia Mam biznesik w majteczkachgli kasę fiskalną w główce °Jestem piękna i cudowna, taka mała i mam więcej miłości w sobie niż Ty w boxach. Jestem jedyna niepowtarzalna, kopii nie znajdziesz. Jestem jak ten banknot o wysokim nominale. Można mnie opluc, zdeptać, pogiąć... A i tak nie strace na swojej wartości.
Kiedy kubek z  AliExpress okazuje się być lepszy niż w opisie... –
0:15
Kolejny przykład niezgodności produktu ze zdjęciem na opakowaniu –
Źródło: własne

Życie

Życie –  OPISZ SWOJE ŻYCIE ZA POMOCĄ JEDNEGO SŁOWA

Oto 27-letni Stefan-Pierre Tomlin - mężczyzna, który został uznany za najbardziej lajkowanego faceta na Tinderze w 2017 roku: Obecnie jest kimś w rodzaju guru dla singli. Twierdzi, że kluczem do powodzenia na Tinderze jest krótki, chwytliwy opis na profilu. Bo zapewne fakt, że jest się modelem niewiele pomaga

Obecnie jest kimś w rodzaju guru dla singli. Twierdzi, że kluczem do powodzenia na Tinderze jest krótki, chwytliwy opis na profilu. Bo zapewne fakt, że jest się modelem niewiele pomaga –  Stefan 26 model and tv presenter
 –
 –  A TERAZ NAPISZESZ 28 MILIONÓW RAZY "POLSKIE OBOZY ŚMIERCI"ŻEBYŚ RAZ NA ZAWSZE ZAPAMIĘTAŁ, ŻE MASZ PISAĆ "NIEMIECKIE OBOZY ŚMIERCI"
Nowa definicja wieśniactwa – Z im większego miasta pochodzisz, tym większym wieśniakiem (mentalnie) jesteś. Czasy, kiedy wieśniakiem nazywało się kogoś ze wsi już dawno poszły w zapomnienie Apartament po wizycie młodych warszawiaków. "Wstyd dla każdego"Właściciel domków i apartamentów do wynajęcia w Kościelisku w Tarach podzielił się bardzo niemiłymi doświadczeniami jakie zafundowała mu grupa młodych turystów z Warszawy. Zdjęcia zamieszczone przez niego w mediach społecznościowych szokują, a opis tego co przedstawiają nie pozostawia złudzeń. Do "Apartamentów Taterka" zawitała nie młodzież ze stolicy, a nieletnia dzicz.
Spokojnie dziewczyny. Nie wszystkie naraz –  Ogłoszenia tódzkie Szukam dziewczyny pobożnej, cel - małżeństwo, kobieta może być młodsza lub starsza, mam 26 lat. Jestem sługą Jezusa i Maryi. Nie jestem Księdzem, chcę mieć sakrament małżeństwa. Szukam atrakcyjnej dziewczyny. i proszę nie pisać głupich komentarzy, proszę nie pisać wulgarnych komentarzy, ani złych, czyli takich które sa nieczyste, Dziękolę. Tom. Czytałem Orędzia Maryi z 2000 + roku, wiem że 84% z tych co umieralą na świecie idzie do piekła, 12,6% idzie do czyśdca, a 3,4% odrazu do nieba, taka jest wielka liczba zniewolonych ludzi w tych czasach ostatecznych że aż 84%
Czuję się zaintrygowany –
Nie zawsze opis zgadzasię z rzeczywistością –
Szlag mnie trafia, kiedy tego typu laski w opisach piszą, że "chcą poznać wartościowego gościa, któremu nie są w głowie przygody" – Po ch*j chwalicie się piersiami?
 –
Brytyjska dziennikarka zszokowana polskim miastem - "chyba pomyliłam samolot" – Pracująca dla portalu mirror.co.uk dziennikarka, Sue Jolly, od lat była przekonana o tym, że w Polsce nie ma niczego ładnego, czy nawet przyciągającego uwagę. Krótka wizyta w Gdańsku sprawiła jednak, że całkowicie zmieniła zdanie, a jej tekst wypełniony pochlebstwami wobec miasta znacząco promuje tamtejszą turystykę.- Jest tak piękny, że zrujnuje twoje oczekiwania dotyczące postkomunistycznych czasów. Zobaczyłam ludzi popijających kawę w ogródkach przed kawiarniami, spacerowałam promenadą nad piękną rzeką, przy której cumują jachty, a teraz idę ulicami pięknego starego miasta z budynkami o wspaniałych fasadach (…) Przez chwilę się nawet zastanawiałam, czy przypadkiem nie wsiadłam do niewłaściwego samolotu i nie wylądowałam w Amsterdamie
Chcieli wpisać się w historię, polegli na geografii. Słowaccy narodowcy zdobyli niewłaściwy szczyt – Członkowie nacjonalistycznej Partii Ludowej Nasza Słowacja chcieli pochwalić się kultywowaniem tradycji wspinaczek na Wielki Krywań. Opublikowali na Facebooku zdjęcie, zamieścili wzniosły opis, problem jednak w tym, że cały wysiłek na marne.Zdobyli bowiem, niewłaściwy szczyt...
...zamiast zadzwonić po pomoc, wrzuciła zdjęcie na Instagrama! – Do zdjęcia, na którym widać piosenkarkę i jej córkę siedzące wewnątrz windy, dodała opis: "utknęłyśmy w windzie (robi się naprawdę gorąco) (miłość w windzie) (życie w pudełku) #pomocy". Fani od razu poczuli się zaalarmowali i podjęli kroki, by gwiazda jak najszybciej mogła wydostać się z windy. Już po kilkunastu minutach Pink wraz z córką mogły bezpiecznie udać się do hotelowego pokoju

Pewna kobieta napisała bardzo ciekawy tekst, w którym - na podstawie własnych doświadczeń - chce podzielić się z wami swoimi spostrzeżeniami na temat sytuacji we Francji:

 –  Zapewne wielu moich znajomych zastanawia się, co się ze mną stało. Gdzie podziała się tamta wesoła, tolerancyjna Ania zafascynowana kulturą Afryki, która łaziła beztrosko po mieście o drugiej nad ranem w kolorowym swetrze? Najprostszą odpowiedzią byłoby: doświadczenie. Kiedy wyjeżdżałam do Francji na studia, wydawało mi się, że byłam świadoma sytuacji tego kraju: dużo imigrantów z całego świata żyje w jednym państwie, czasem są między nimi problemy, istnieją grupki „francuskich” dresów, okropna biurokracja, ale generalnie jest spokój; jednym słowem „życie”.Wiedziałam, że, tak jak w mojej rodzimej Warszawie, są lepsze i gorsze dzielnice, jednak to, co zastałam na miejscu nie było kwestią różnicy w ilości adoratorów tanich trunków, lecz przestępczości. Tej prawdziwej, zorganizowanej, z bronią białą i palną. I kiedy człowiek zacznie lepiej poznawać miasto i jego okolice, okazuje się, że „spokojnych, normalnych” dzielnic praktycznie już nie ma, chyba, że zarabiasz dużo pieniędzy, albo sam należysz do marginesu społecznego i ta agresja jest dla Ciebie chlebem powszednim. Moje pierwsze studenckie mieszkanie nie sytuowało się w najgorszej z dzielnic Bordeaux, jednak wytrzymałam zaledwie rok.Poznałam tu mojego obecnego chłopaka, Francuza z dziada pradziada, który przekonał mnie do przeprowadzenia się z Bordeaux do małej wsi oddalonej o 20km od mojej uczelni. Ja, 20-letnia studentka z tętniącej życiem Warszawy, przeprowadziłam się na francuską wieś. Sam ten fakt nie jest może rażący, wszak dużo osób potrzebuje teraz odpocząć od tempa życia metropolii, jednak to, co skłoniło mnie do przeprowadzki najpierw z miasta, a teraz i z tego kraju, nie jest zbyt chwalebne ani dla Bordeaux, ani dla całej Francji.Szczerze powiedziawszy, nie wiem nawet od czego zacząć. Czy od tego, że dwie ulice od mojego mieszkania jakiś Arab zastrzelił Żyda? Czy od tego, że po zorganizowanej akcji nalotów przez policję na różne budynki prowadzone przez Arabów (kioski, bary, kebaby, sprzedaż używanych telefonów) w mojej ówczesnej dzielnicy okazało się, że 6 takich obiektów skrywało magazyny broni palnej w swoich piwnicach? Czy od tego, że przez pierwszy rok mojego pobytu tutaj, kiedy jeszcze czerpałam jakąkolwiek przyjemność z chodzenia po mieście, nasza grupa znajomych została fizycznie zaatakowana 9 razy?Czy od tego, że kiedy jednego dnia założyłam sukienkę, Arabowie okupujący tarasy barów 24/7 gwizdali na mnie, krzyczeli „Dobra jesteś!”, „Ty kurwo”, czy jeszcze śledzili mnie w 5-osobowych grupach zaczepiając mnie w (zapewne w ich mniemaniu) bardzo szarmancki sposób? Czy od tego, że codziennie w drodze na uczelnię widywałam ok. 10-letnie dzieci same na ulicy, bawiące się piłką na jezdni w godzinach szkolnych? Czy od tego, że kiedy raz poszłam do sklepu po alkohol ze znajomą Francuzką o 22-iej, ona wyjęła z torebki gaz pieprzowy i kurczowo trzymała go w dłoni przez całą drogę?Czy od tego, że praktycznie każda osoba, którą tutaj znam została okradziona z telefonu, czasem nawet w biały dzień? Co gorsza czasem przez dzieci wyglądające na 12-14 lat. Czy od tego, że niektóre dzielnice i ulice są dosłownie okupywane przez bandy Arabów i witają Cię słowami „Pani się przypadkiem nie zgubiła?” Czy jeszcze od tego, że w oknach mieszkań często można spotkać się z wywieszoną flagą Maroka, Algierii czy innych krajów Maghrebu? Czy może od tego, że nawet na studiach Arabowie trzymają się dziwnym trafem tylko między sobą, nie rozmawiają po francusku i osiągają najgorsze wyniki? Czy od tego, że kiedy raz poszliśmy zgłosić napad na komendę, Pan policjant nawet nie starał się ukrywać swojego braku zaskoczenia, gdy opisywaliśmy mu osobnika o ciemnej karnacji?Czy może jeszcze od tego, że nawet moja znajoma, Arabka, musiała wyjechać z miasta ze swoją mamą i siostrą, bo banda młodych dziewczyn zaatakowała nożem i prześladowała jej mamę dlatego, że żyją po europejsku? Dużo ludzi w Polsce obawia się przede wszystkim zamachów, boją się, że jeśli przyjmiemy emigrantów z krajów arabskich, to co drugi zacznie się u nas wysadzać. Otóż tak naprawdę terroryzm i nowa fala imigrantów nie jest największym problemem i wyzwaniem tego kraju, jak i reszty krajów Europy Zachodniej.Prawdziwym problemem jest asymilacja tych ludzi. To trzecie, czwarte pokolenia mieszkające w Europie się wysadzają, noszą nikaby, burki, rozmawiają między sobą po arabsku, uważają się za gangsterów i puszczają muzykę z telefonu, palą blanty i papierosy w metrze, zaczepiają przechodniów i dokonują napadów. Często chwalą się, że pochodzą z getta, dla nich siła i agresja to najważniejsze cechy prawdziwego mężczyzny, zachowują się jakby nadal mieszkali w krajach objętych wojną, gdzie jedynym rozwiązaniem jest zabić albo dać się zabić. Są źli na Europę, która według nich niszczy ich kraje (swoją drogą mają rację, kolonie nie zostały założone przez kosmitów), kobiety są bezwstydne, wręcz puszczalskie, są przekonani, że kowalem ich losu są Europejczycy, a nie oni sami.Sytuacja we Francji wydaje mi się beznadziejna. Świeżo wybrany Prezydent Macron również wydaje się być oderwany od rzeczywistości i nie dostrzega realnego problemu swojego kraju, który z roku na rok się pogłębia, ponieważ leczone są jedynie najbardziej rozgłaszane objawy (ataki terrorystyczne) tej nowej choroby XXI wieku zwanej brakiem integracji. Nie dostrzega on strachu i bezradności szarych, ubogich obywateli, którzy zmuszeni są do mieszkania w niebezpiecznych dzielnicach w blokach państwowych, przepełnionych licznymi rodzinami z Afryki, w których króluje przestępczość i agresja.Nie dostrzega również bezradności nauczycieli uczących w placówkach z takowych dzielnic, którzy załatwiają sobie L4 kilkanaście razy w roku z powodu agresywnego zachowania i nonszalancji ze strony kilkunastoletnich dzieci imigrantów. Dodatkowo ciężko inwigilować zradykalizowane meczety nie narażając się na oskarżenia o rasizm i brak wolności wyznaniowej, a osobniki wpisane na tzw. listę „S” osób potencjalnie zradykalizowanych, żyją sobie jak gdyby nigdy nic, dostając nawet przyzwolenie na posiadanie broni (sic!). Jeśli Francja nie zacznie stosować się do swojego starego przysłowia „Mieux vaut prévenir que guérir” (dosł. tłum. „Lepiej zapobiegać niż leczyć”), nie wróżę jej świetlanej przyszłości.

Kobieta była gotowa odejść od swojego męża, ale wtedy jej mama poprosiła ją, żeby najpierw wykonała jedno zadanie. Ta historia uczy nas doceniać to, co mamy

Kobieta była gotowa odejść od swojego męża, ale wtedy jej mama poprosiła ją, żeby najpierw wykonała jedno zadanie. Ta historia uczy nas doceniać to, co mamy – „Wytrzymałam w swoim małżeństwie tak długo, jak byłam w stanie. Nadszedł jednak taki dzień, gdy nie starczyło mi już sił i gdy tylko mój mąż Billy wyjechał do pracy – spakowałam rzeczy, zabrałam naszego 14-miesięcznego synka i odeszłam z domu.Tamten rok był jedynym, gdy mieszkaliśmy w jednym mieście z moimi rodzicami. Prawdopodobnie możliwość ucieczki do taty i mamy uprościła moją decyzję odejścia od Billa. Zapłakana i zła siedziałam z mamą w kuchni. Mama trzymała dziecko, ja zaś szlochając usprawiedliwiałam swój wyczyn. Mama zrobiła mi filiżankę herbaty i powiedziała, że wraz z tatą mi pomogą. Odetchnęłam z ulgą, czując, że są po mojej stronie.– Zanim jednak zostawisz Billa, musisz coś zrobić, – powiedziała mama, a następnie położyła spać mojego synka, wzięła kartkę i długopis i zrobiła pionową linię przez środek kartki.Mama poprosiła mnie, abym napisała po lewej stronie wszystko, co zrobił Billy, a co spowodowało, że nie mogę już z nim żyć. Spojrzałam na podzieloną linią kartkę i myślałam, że po prawej stronie będę musiała wypisać wszystkie zalety swojego męża. Byłam pewna, że lista wad będzie znacznie dłuższa, dlatego ochoczo złapałam długopis i wypełniłam lewą kolumnę. Nie żałowałam atramentu ani papieru. Chciałam jak najszybciej odzwierciedlić na kartce wstrętny obraz mojego nieznośnego męża.Napisałam w lewej kolumnie:Nigdy po sobie nie sprząta.Mało kontaktowy (milczek). O wszystkich jego planach i decyzjach dowiaduję się ostatnia.Zasypia w trakcie mszy w kościele.Wydmuchuje nos i beka przy stole.Nigdy nie kupuje mi ładnych prezentów.Ubiera się niechlujnie i brzydko.Skąpi pieniędzy.Leń (nie pomaga mi w domu).Lista wypełniła całą kartkę. Miałam już więcej niż potrzeba dowodów na to, że żadna kobieta nie jest w stanie żyć z takich monstrum. Z wielkim samozadowoleniem i krzywym uśmiechem spytałam:– A teraz, jak sądzę, chcesz, abym napisała po prawej stronie, jakie Billy ma zalety?– Nie, – odparła mama. – Wiem dobrze, jakie Billy ma zalety. Po prostu proszę cię, abyś w prawej kolumnie wypisała wszystkie swoje reakcje na zachowania Billa. Napisz co TY robisz w odpowiedzi, jak się zachowujesz.To było bardzo brutalne i bardzo trudne zadanie – o wiele trudniejsze, niż opis dobrych stron mojego męża. Pamiętałam kilka jego zalet i mogłam je opisać, ale nigdy nie myślałam o samej sobie. Wiedziałam jednak, że mama się nie odczepi, dopóki nie skończę, zaczęłam więc pisać:Obrażałam się, złościłam, krzyczałam irytowałam.Było mi wstyd za niego, wstydziłam się być obok.Robiłam z siebie ofiarę i męczennika, manipulowałam emocjami i starałam się wzbudzić litość do siebie.Chciałam być żoną kogoś innego.Nie rozmawiałam z nim (zamykałam się w sobie i karałam Billa milczeniem).Uważałam, że jestem dla niego za dobra (że Billy nie jest mnie godny).Lista wydawała się nieskończenie długa. Gdy wypełniłam już całą kolumnę, mama wzięła kartkę i nożyczki. Następnie przecięła kartkę wzdłuż pionowej linii. Lewą kolumnę mama zmięła i wyrzuciła do śmieci, a prawą połowę kartkę wręczyła mi i powiedziała:– Rebecko, zabierz tę listę do domu. Zastanów się dzisiaj nad swoimi zachowaniami. Niech dziecko zostanie u nas na noc. Jeżeli uczciwie zrobisz to, o co cię proszę i nadal będziesz chciała odejść od Billa, to tata i ja zrobimy wszystko, żeby ci pomóc.Zostawiłam rzeczy i syna u rodziców i wróciłam do domu. Siedziałam na kanapie ze swoją połówką kartki. Było mi ciężko uwierzyć, że tak właśnie wyglądały moje zachowania, gdy nie miałam przed oczami spisanych irytujących nawyków męża. Lista wyglądała strasznie. Czytałam bez końca spis haniebnych metod, rozwalających reakcji i miałkich, niskich zachowań. Spędziłam następne parę godzin, prosząc w duchu męża o wybaczenie. Modliłam się o siłę i mądrość, by dokonać tych zmian, których dokonać musiałam. Nie potrafiłam zrozumieć, jak to się stało, że zrobiłam z siebie pośmiewisko. Nie umiałam już przypomnieć sobie listy grzechów Billa – do tego stopnia była ona absurdalna. Na tej liście nie było nic niemoralnego ani strasznego. Czyżby moje serce na tyle oślepło i stwardniało, że przestałam zauważać fakt posiadania naprawdę dobrego męża – nie doskonałego, ale dobrego?Przypomniałam sobie, jak 5 lat temu złożyłam Billowi przysięgę. Przysięgałam kochać go w zdrowiu i w chorobie, być z nim w radości i w smutku. Obiecałam to wszystko Billowi w obecności mojej rodziny i przyjaciół. Pomimo złożonej świętej obietnicy, byłam jednak gotowa porzucić go dziś rano z powodu tych drobnych, irytujących mnie, czynów.Wsiadłam do samochodu i pojechałam z powrotem do moich rodziców. Nie mogłam uwierzyć, że czuję się znakomicie, w odróżnieniu od mojej pierwszej wizyty kilka godzin temu. Teraz czułam spokój i wdzięczność. Gdy zabierałam syna, przeraziłam się, że o mały włos zmieniłabym dramatycznie całe jego życie. Z powodu swojego drobiazgowego czepialstwa i przewrażliwienia pozbawiłabym go możliwości codziennego spędzania czasu ze wspaniałym ojcem. Naprędce podziękowałam mamie i wyskoczyłam z domu rodziców, żeby zdążyć rozpakować rzeczy przed powrotem Billa”.Rebeca Serbe
Żeby w tych czasach wybić się z tłumu, to trzeba być naprawdę kimś niesamowitym –  Jacek, 27O JackuMogę podnieść dorosłego konia ponad głowę imogę wstrzymać mój oddech przez 10 minut.Raz, żeby tylko wygrać zakład, zjadłem kgtrucizny z borsuka i przebiegłem nago 2km. Nieczuję bólu i widzę wszystko w odległości 4km,bez żadnej lornetki. Żaden człowiek nie jest wstanie mnie zabić. Pewien doktor i dwóchksięży spisali i zatwierdzili dokument, którypotwierdza że nie mam duszy.