Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 173 takie demotywatory

 –  Masakra jakaś, w życiu bym nie wpadła na to żeby otwierać bombonierki celem sprawdzenia czy jakiś palant sobie czekoladek nie wyjadł xD jeszcze takie zestawy typu coś+szklanka jestem w stanie zrozumieć bo idioci chcą wyciągnąć, pooglądać i potem nie potrafią włożyć z powrotem do opakowania. Ale puste kalendarze adwentowe i bombonierki to już przesada Przy mnie jedna kobieta otworzyła czekoladki i jadła. Córka się jej pytała,co robi to odpowiedziała,,jak będę niedobre to nie kupię"
Jeżeli razem z odgrzewanym gotowym posiłkiem zjadłeś kawałek opakowania, nie panikuj. I tak nie ma większej różnicy w składzie –
Zapakuj ogórki w plastik.Naklej naklejkę "Pomóż w zredukowaniu użycia plastikudo opakowań" –
W końcu jogurt, na którym jest nadrukowana jego data ważności, a nie ważności opakowania –
Szkoda, że natura nie zna sposobu na zabezpieczenie tych pomarańczy, abyśmy nie musieli zużywać tyle plastiku na opakowania –
W wieku 85 lat zmarł Karol Śliwka, jeden z najsłynniejszych polskich grafików, twórców znaków graficznych, plakatów, okładek i wielu innych wizualnych form – Zaprojektował m.in.: loga PKO Banku Polskiego, Biblioteki Narodowej w Warszawie, czy niektórych słodyczy Wedla. Zdobił swoimi grafikami kultowe opakowania papierosów Giewont i kosmetyków Wars. W 2015 roku w prestiżowej publikacji „Logo Modernism” Jensa Müllera i Juliusa Wiedemanna, Śliwka został wybrany jednym z ośmiu najwybitniejszych na świecie twórców znaków graficznych. Ma w swoim dorobku ponad 100 nagród w dziedzinie znaków graficznych, plakatów i opakowań
Ministerstwo Środowiska wprowadza nowe opłaty za opakowania – Nowe opłaty będą dotyczyły wszystkich opakowań, m.in. tworzyw sztucznych, szkła, kartonu, puszek. Minister Kowalczyk mówi, że wprowadzenie opłaty recyklingowej za tzw. foliówki już przynosi zauważalne efekty, bo klienci przychodzą na zakupy ze swoimi ekotorbami. I ma nadzieję, że kolejne zmiany wplyną na zachowania zarówno konsumentów, jak i producentów. Konrad Nowakowski, prezes Polskiej Izby Odzysku i Recyklingu Opakowań nie ma pewności, że jest to najlepszy pomysł. - Wprowadzanie kolejnych podatków środowiskowych bez głębokiego ich przemyślenia niekoniecznie przyczyni się do zwiększenia efektywności systemu, a na pewno wpłynie negatywnie na koszty zakupów i zasobność Polaków oraz konkurencyjność gospodarki
Czy naprawdę tak ciężko to zrobić? –  Miałeś siłę przynieść pełne?Zabierz PUSTE - SĄ LŻEJSZE
 –
Wieluń jako pierwsze miasto w Polsce wprowadziło śmieciomaty. Za oddane śmieci są zniżki do kina – W pełni zautomatyzowane urządzenie to nowy pomysł na walkę ze śmieciami połączoną z aktywizacją mieszkańców i kreowaniem przyjaznych dla środowiska zachowań. Specjalnie zaprojektowany i zaprogramowany automat rozpoznaje rodzaj i materiał odpadu. Wszystko za sprawą wbudowanego skanera, który prześwietla przekazywany odpad. Czujnik wychwytuje rodzaj materiału, analizuje kształt oraz wagę śmieci. W ten sposób puszki, butelki, plastikowe opakowania czy kartony nie lądują w jednym koszu.Ze śmieciomatów mieszkańcy Wielunia mogą korzystać od 9 lipca. Za oddane śmieci mieszkańcy otrzymują punkty, które upoważniają do zniżek np. do kina czy w korzystaniu z komunikacji miejskiej. Zbiórkę punktów umożliwia połączona z maszyną aplikacja, którą mieszkaniec pobiera na telefon. Praca urządzenia ma być monitorowana, by poprawić jakość segregowania śmieci. Czas pokaże czy w ślad z prekursorem pójdą też inne miasta
"Zostało wysłane mailem" –  Instrukcja: W -zasie religijnego bezdechu zaczerpnij powietrza i przyjdź do JEZUSA. Słowo Boże + Sakramenty i- świadectwo życia + jeden Oddech= WIARA Jeśli zawartość opakowania nie zadziała, proszę o kontakt bezpośrednio ze Mną
- Wielorazowe opakowania- Tylko naturalne produkty spożywcze- Niemarnowanie żywności- Oszczędzanie wody i energii- AGD i elektronika używane do zdarcia – Zastanawiasz się jak być eko? Zapytaj swoją babcię
 –  VIBOVIT Pewex
Internauta alarmuje. Apteka sprzedała przeterminowane produkty – Mężczyzna, który zamówił medykament dla niemowląt on-line, dostał produkt... bez terminu przydatności. Miejsce, w którym powinna być data ważności, ktoś wyciął z opakowania! Główny Inspektorat Farmaceutyczny już wszczął postępowanie

Przetrwałem straszliwą apokalipsę pierwszej niedzieli z zamkniętymi sklepami

Przetrwałem straszliwą apokalipsę pierwszej niedzieli z zamkniętymi sklepami – W moim przypadku kluczowa okazała się sobota rano. Ledwie kilka godzin wcześniej gruchnęła wiadomość, że sklepy mają być zamknięte w całą drugą niedzielę marca aż do poniedziałku. Kilkadziesiąt godzin skondensowanego piekła. Wstałem jak co rano, jak co rano się ubrałem i jak co sobotę ruszyłem do Lidla. Parking pod sklepem, zazwyczaj senny o tej porze, przypominał zaatakowany przez szerszenie ul.Tłoczące się wszędzie samochody wypełniały – niemałą przecież – przestrzeń do ostatniego miejsca. Ludzie przemykali pomiędzy nimi pośpiesznie, chcąc czym prędzej zrobić zapasy. Niektórzy omijali auta ostrożnie, ale inni – ci, którzy nie potrafili zachować zimnej krwi – nie mieli tyle szczęścia i ginęli pod kołami rozpędzonych do 20 kilometrów na godzinę samochodów. Widząc upiorne zagęszczenie, właściciele aut rezygnowali nawet z podjeżdżania pod same drzwi sklepu, nie tarasowali wejścia swoimi budzącymi zachwyt maszynami, tylko zatrzymywali się w najdalszych zakamarkach parkingu, w miejscach, z których wyrastały dwumetrowe chaszcze. Dalej za to stawali na trawnikach. Wybiegający ze sklepu ludzie, czekający na otwarcie od wczesnych godzin porannych, usiłowali wskrzesić w sobie choć wspomnienie człowieczeństwa na tym wybiegu ludzkich pragnień i ostrzegali, by nie wchodzić do środka, bo tam rozgrywa się dramat, który będzie śnił się nam po nocach. Nie chciałem wierzyć, ale oni nie cofali się nawet po wypadające z siatek ziemniaki. Uwierzyłem. Nikomu jednak nie przyszło nawet do głowy odejść, przeczekać, przyjść później. Przecież już wstali, już się ubrali, może nawet nagrzali samochód w ten chłodny poranek. Wszyscy wiedzieli, że to najpoważniejsza gra – gra, która toczy się o ich życie i życie ich bliskich. Zamknięty w potrzasku zbiorowy umysł, który będzie parł dopóki nie osiągnie swojego celu. Wszyscy wiedzieliśmy, że pisowski reżim nie zatrzyma się, więc i my nie mogliśmy się zatrzymać. Łudziliśmy się, że opór coś zmieni. Choć sytuacja wyglądała potwornie, ruszyłem i jakimś cudem udało mi się wejść do sklepu.Nawet będąc pomnym sytuacji na parkingu, tliła się we mnie nadzieja, że nie jest tak źle. Nie może być. Przecież jesteśmy ludźmi. LUDŹMI, DO DIABŁA. Ale ci od wypadających ziemniaków nie kłamali – w „moim” Lidlu rozgrywały się dantejskie sceny. Od wejścia uderzył mnie odór ciepłej krwi. W tym momencie utraciłem wszelką nadzieję. W myślach pożegnałem się z żoną i dziećmi, ale wiedziałem, że dla nich muszę podjąć tę, być może ostatnią w życiu, walkę. Tu nie szło o jakiegoś tam karpia czy Crocsy. Chciałem, żeby byli ze mnie dumni. Tylko jak długo przetrwają, gdy mnie zabraknie? Myśli zaczęły wędrować z złym kierunku, traciłem czas, więc czym prędzej ruszyłem po bułki. Próbowałem nie patrzeć na półki z herbatą i dżemem, pod którymi leżały zwłoki kilku kobiet w średnim wieku. Najwidoczniej walczyły o ostatnie opakowanie earl greya. „Jezu, to krew czy powidła śliwkowe?” – natychmiast odsunąłem od siebie makabryczną myśl, bo na horyzoncie pojawiło się stoisko z pieczywem. Są jeszcze nasze ulubione bułki gryczane! Tylko co tam robi ten facet? Chryste, gryzie rękę kobiety, która dokłada pieczywo! Błagam, niech mnie tylko nie zauważy, bym mógł zapakować kilka bułek i ruszyć dalej. Gdzie są torby papierowe?! Nie ma papierowych – są tylko foliówki. Czy to już ostateczna granica upodlenia? Przecież dopiero tu wszedłem. Oczami wyobraźni widzę wszystkie żółwie z Pacyfiku, które połkną tę foliówkę. Przepraszam, ale albo wy, albo ja i moja rodzina. Obyście trafiły w lepsze miejsce. Nie mam czasu na dłuższy rachunek sumienia. Ominąwszy ukradkiem żarłacza białego w ludzkiej skórze, przechodzę obok uderzającego miarowo w ścianę wózka elektrycznego prowadzonego wcześniej przez młodego chłopaka, który teraz zwisał przez kierownicę martwy, z porem w oku, i zdaję sobie sprawę z tego, że zbliżam się do stoiska z warzywami. Wokoło słychać krzyki ludzi, trzask łamanych kości i brzęk tłuczonych butelek, ale staram się nie zwracać uwagi na rozgrywające się wokoło dramaty. Uwaga, lecące jabłko. Niewiele brakowało. W końcu dotarłem do warzyw i owoców. Jakieś nogi wystające spod skrzynek z bananami trzęsą się w rytm zapewne ostatniego tchnienia właściciela kończyn. Może ulżę mu choć trochę – odciążam skrzynie i ładuję kiść bananów do koszyka. W międzyczasie strząsam dłoń, która chwyta mnie za nogę nie wiadomo skąd. Idę po awokado. Kurwa, znowu twarde. Jakiś dzieciak zaczyna szarpać mnie za rękaw. Oczy ma zapłakane, nie potrafi wydusić z siebie słowa, wskazuje tylko na coś palcem. Podnoszę wzrok i widzę całkiem młodą kobietę, która pyta drugą, czy ta nie mogłaby oddać jej mrożonego pstrąga, którego ma w koszyku, bo ojciec tej pierwszej „uciekł z jakąś bezdzietną lambadziarą, a czasy dla młodych matek są trudne, a synek by się ucieszył, bo tak lubi pstrąga”, na co ta z pstrągiem odpowiada, że nie bardzo, bo też lubi pstrąga, a poza tym była pierwsza, na co pytająca reaguje słowami: „To się pierdol, po co się obnosisz tak z tym pstrągiem?!”. Patrzę z powrotem na dzieciaka. Oddaję mu awokado, ja i tak nie będę miał czasu czekać, aż dojrzeje. Przed oczami widzę obraz własnych dzieci. Muszę ruszać dalej.Czekała mnie trudna decyzja: wybrać krótszą, ale bardziej ryzykowną drogę pomiędzy warzywami a zamrażarkami, czy dłuższą, ale bezpieczniejszą drogę wzdłuż ściany z przyprawami? Wąska droga przez szlak warzywno-zamrażarniczy to doskonałe miejsce na zasadzkę. Droga Cynamonowa wzdłuż półki daje z kolei lepszą widoczność, ale tam tłum ludzi kotłuje się o ostatnią butelkę przyprawy do zup w płynie. Czas ucieka, podejmuj decyzję. Niech będzie Przewężenie Bakłażana. Ruszam ostrożnie, za pas zatykam pora niczym wielki wojownik swój miecz. Procentuje doświadczenie zebrane przy wózku elektrycznym chwilę wcześniej. Podchodzę, zbliżam się do przewężenia, ostrożnie wychylam się zza stoiska za papryką. SZAST! Przed oczami przelatuje mi podstarzały ochroniarz. Chyba próbował uspokoić sytuację na stoisku z produktami „deluxe”, gdzie właściciel terenowego volvo, którego minąłem na parkingu, ładował już trzeci wózek chałwy. Pozostawione przez wózek ślady krwi dały mi jasno do zrozumienia, że ten człowiek bardzo lubi chałwę. Odwróciłem szybko wzrok. Nie chciałbym lubić chałwy aż tak mocno. Na szczęście udało mi się przedostać na wędliny bez większych problemów. Tam szybko biorę opakowanie Żywieckiej i filetu z kurczaka i mknę na nabiał. „Po co ci glebogryzarka o 8 rano, człowieku?!” – myślę sobie na widok nieszczęśnika w średnim wieku omamionego „promocją z gazetki”. Po drodze chwytam duże opakowanie goudy. Jednak los się do mnie dzisiaj uśmiecha. Za wcześnie! Skup się, masz rodzinę, która na ciebie liczy. Ale fakt, już niedaleko. Przede mną najtrudniejsza część przeprawy: dział z alkoholem.Zdyszany docieram do Kanionu Wysokich i Niskich Oktanów. Gdybym nie znajdował się w Lidlu, to przysiągłbym, że jakimś cudem dotarłem na plan filmowy „Hooligans”. Ludzie pakują do wózków wszystko. Przy półce z winem dostrzegam sąsiadkę, która zazwyczaj gardzi winami poniżej pięciu dych za butelkę, ale teraz pakuje każdą ocalałą Kadarkę. Na podłodze szkło, okaleczeni ludzie wiją się z bólu. Ktoś próbował wyjechać z paletą Argusa na wózku widłowym, ale został zatrzymany i zjedzony na miejscu. Przeskakuję między ciałami i – na tyle, na ile to możliwe – ostrożnie zbliżam się do kas. Kątem oka dostrzegam jeszcze butelkę piwa rzemieślniczego. Czy to możliwe? Czy promień słońca naprawdę rozświetlił to mroczne miejsce? Udaje mi się, chwytam butelkę. Jestem już przy kasach. Jezu, jak dobrze, że nie działają, 6 złotych za pilsa – kto to widział? Zrównuje się ze mną mężczyzna, na oko w moim wieku. Patrzymy na siebie, potem na swoje zakupy. Gość uśmiecha się z politowaniem, ja jestem pod wrażeniem kilkudziesięciu opakowań mięsa mielonego, czterech zgrzewek niegazowanej wody Saguaro, worka ziemniaków, kartonu kasz, trzech litrów oleju rzepakowego, dziesięciu bochenków chleba i opakowania mentosa, które miał w swoim wózku. Mentosy! Chwytam jeszcze jakieś słodycze znajdujące się przy kasach i kieruję się do wyjścia. Koleś od wózka zaklinował się przy przejściu między kasami i desperacko próbuje się uwolnić. Zauważam biegnących w jego kierunku ludzi o wygłodniałych spojrzeniach. Nie czuję triumfu. Na wszelki wypadek chwytam leżący przy kasie egzemplarz nowej książki Okrasy i im go rzucam. Wybiegam na parking, a zza pasa wylatuje mi por, o którym zdążyłem dawno zapomnieć. Niewiele się tu zmieniło – może poza rosnącą liczbą ciał. Krzyczę do przebiegających obok ludzi, żeby nie wchodzili, ale oni nie słuchają. Teraz wszystko rozumiem. Biorę oddech świeżego powietrza i wracam do domu.Udało mi się wrócić do rodziny. Zabarykadowaliśmy się w mieszkaniu i resztę dnia spędziliśmy na wspominaniu lepszych czasów. W niedzielę nie wyszliśmy z domu, bo się baliśmy. Podobno po to właśnie wprowadzono nowe prawo – by ludzie mogli cieszyć się wspólnie spędzonym czasem. Jestem pewien – chciałbym być – że prawodawcy nie przewidzieli jednak rozmiaru skutków ubocznych swoich własnych działań. Zasunęliśmy rolety w mieszkaniu, żeby nie widzieć kłębów dymu. Z radia dowiedzieliśmy się o zamieszkach, o policji, która używa ostrej amunicji wobec demonstrantów i szabrowników. Niektórzy nie zdążyli zrobić zakupów i usiłowali plądrować sklepy. Wiele osób umarło z głodu. Odgłosy wystrzałów i syren zagłuszaliśmy radiem. Modliliśmy się o to, by nikt nie zapukał do naszych drzwi.Niepokój rośnie. Nikt nie wie, co będzie dalej. Pierdol się, pisowski reżimie
Babcia wysłała paczkę ze słodyczami. Dobrali się do niej inspektorzy podatkowi – Pani Agnieszka z Bydgoszczy otrzymała od babci paczkę ze słodyczami. Wewnątrz znalazła dodatkową niespodziankę od Krajowej Administracji Skarbowej. "Na podstawie ustawy (...) przesyłkę otwarto i przeprowadzono jej rewizję - informował liścik opatrzony pieczątkami i podpisami inspektorów.Wyobraźcie sobie zwinne rączki w gumowych rękawiczkach otwierające opakowania ciastek, cukierków, czekolad. I pobierające próbki do badań. Jak potem to wszystko ponownie pakują i dołączają pisemko. Nawet żadnego przepraszam, tylko... mamy prawo grzebać w twoich rzeczach. Zjecie to potem ze smakiem? Fuj... już było po prezencie. Dlatego na Facebooku Agnieszka pisze z oburzeniem: Dzięki naszej aktualnej władzy weszła w życie ustawa o bezkarnej rewizji paczek. Takich rzeczy ludzie nie widzieli nawet w stanie wojennym. Paczka zawierała również słodkości, które zostały połamane, przegrzebane a ich próbki wzięte do badań. Niby otwarte komisyjnie, a czy mamy pewność, że jest kompletna - skarży się adresatka. Dodaje, że nikt nie powiadomił jej o rewizji, chociaż zgodnie z przepisami, właściciel przesyłki, czy odbiorca mają prawo być obecni podczas kontroli Agnieszka FrankowskaDzięki naszej aktualnej władzy weszła w życie ustawa o bezkarnej rewizji paczek. Takich rzeczy ludzie nie widzieli nawet w stanie wojennym. Paczka zawierała również słodkości, które zostały połamane, przegrzebane a ich próbki wzięte do badań. Gratuluję! I ostrzegam przed wysylaniem paczek. Niby otwarte komisyjnie a czy mamy pewność że jest kompletna...?Dodam, że wysyłka w kraju.Dodam, że nikt o rewizji nie poinformował a mamy prawo przy tym być.
Edukacja, przepisy, kary z UE...ale baba granatem oderwanaod pługa wie lepiej – Pani Bochwic jest dziennikarką i członkiniąKrajowej Rady Radiofonii i Telewizji Pani Teresa BochwicW odpowiedzi do @ufka2Ludzie palą śmieciami z gospodarności.Moja sąsiadka wrzuca pod kuchnię przezcały dzień wszystko,co podejdzie: skorupkiod jajek, stary chleb, torby plastikowe,obierki, opakowania po mleku i jogurtach.Segregowanie jest uciążliwe
I co z tego że będziemy używać mniej reklamówek, skoro ludzie dają się robić w balona powiększonymi pudełkami z opakowaniami opakowań? –
No ale ktoś kto ma milion subów na Youtubie i 400k na Instagramie nie może się przecież mylić –  Multi Jak kogoś poderwać? Zawsze być sobą i nie wstydzić się okazywać uczucia - radzi Michał 18l Ale gdy to nie wystarczy, pozostają takie sposoby. Zapytaj: Hej, mała, zbierasz opakowania po jogurcie? Nie? No popatrz ile nas łączy! Jeśli ten genialny podryw nie zadziała to wypróbuj klasyczny. Zapytaj: Język to mięsień czy kość? Jeśli usłyszysz: Mięsień, odpal: To chodź się posiłować
Została mi połowa opakowania tabletek, które pomagają rzucić palenie. Kto chce? – Chętnie wymienię na paczkę fajek