Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 160 takich demotywatorów

 – Sprawa wyszła na jaw podczas kontroli prowadzonej przez zespół "Przejrzysta Małopolska", składający się z opozycyjnych radnych sejmiku małopolskiego. Zgodnie z jego ustaleniami marszałek powołał "wewnętrzną służbę ochrony" i zatrudnił do niej dwie osoby Monika Walus / OnetLustro w zabudowie przypominającej szafę służy do obserwacji odwiedzających sekretariat
 –  A
0:09
Jeden z nich ma w ręku czarną teczkę, w której wynosi się odchody prezydenta do utylizacji –
0:32
Włoch Fabrizio Quattrocchi był ochroniarzem "od zadań specjalnych" – 13 kwietnia 2004, pracując w Bagdadzie - w sercu wojny w Iraku - Quattrocchi został porwany i wzięty jako zakładnik przez irackich powstańców.Terroryści zmusili Fabrizia do wykopania własnego grobu i założyli mu kaptur na głowę, zamierzając nagrać brutalną egzekucję bezimiennego Włocha, a potem wykorzystać nagranie do zastraszenia włoskiego rządu.Klęcząc nad swoją mogiłą, z pistoletem przy głowie, Quattrocchi postanowił po raz ostatni oprzeć się porywaczom. Zrzucił kaptur z głowy i zakrzyknął "Vi faccio vedere come muore un italiano!" (Teraz pokażę wam, jak umiera Włoch!").I umarł
Tak szczerego pracodawcę... – ...to w obecnych czasach ze świecą szukać...

Całe to grzybobranie to jest dla jakichś psycholi

 – Rośnie to w lesie przy samej ziemi, lisy na to szczają — i nie tylko lisy, i nie tylko szczają.Jagód z lasu pod żadnym pozorem nie jedz bez dokładnego umycia, bo lis oszcza i bąblowica murowana, ale borowika to pod żadnym pozorem nie myj, bo smak wypłuczesz, tylko pędzelkiem omieć i możesz omnomnować na surowo.Widziałeś kiedyś dwa nagie ślimaki kopulujące na jagodzie? No raczej nie, bo się na niej nie zmieszczą, ale taki kapelusz grzyba to dosłownie łóżko w leśnym burdelu.A ty narażasz się na kleszczowe zapalenie mózgu, pobłądzenie, utonięcie w bagnie, kradzież auta zostawionego pod lasem, gwałt, walkę na śmierć i życie z dzikimi zwierzętami, przygniecenie przez drzewo, weekend we wnykach, postrzelenie przez niedowidzącego myśliwego, rozerwanie przez niewypał, klasyczne zjedzenie przez czarownicę, mimowolny udział w gangsterskich porachunkach, młodzieżowej orgii, kibolskiej ustawce, czarnej mszy lub nazistowskim zlocie — nie wspominając już o nieludzkim wstawaniu o czwartej nad ranem, żeby inni cię nie ubiegli — tylko po to, aby już w zaciszu własnego domostwa raz jeszcze położyć swe kruche człowiecze życie na szali, racząc podniebienie zebranymi plechowcami.Popatrz na taki kebab — mały, średni, duży, XXL zemsta faraona, rollo, w bułce, w picie, w boxie, z sosem łagodnym, ostrym — jakiego nie wybierzesz, p r a w i e nic ci nie będzie.Z pieczywem, słodyczami, nabiałem i tym zielonym z pola sytuacja ma się podobnie.Ale z grzybami to oczywiście zupełnie inna śpiewka — połowa chcę cię zabić od razu, a reszta niekoniecznie chce, ale może, jak się będziesz z nimi niewłaściwie obchodził.Do reklamówek i wiader nie zbieraj, bo, wiadomo, bakterie w plastiku mnożą się jak poeci w Internecie — zatrucie murowane.Przechowywanie, wiadomo, maksimum jeden dzień w lodówce, bo inaczej rozkład białek, mordercze pleśnie i nawet jadalny może cię zabić.Nie dogotujesz, wiadomo, śmierć w agonii.Połączysz niewłaściwego z alkoholem, wiadomo, wątroba po jednym posiłku jak po dekadzie picia denaturatu.Oczywiście każdy smaczny grzyb musi mieć swojego toksycznego sobowtóra, żeby był dreszczyk emocji, nierzadko poprzedzający dreszcze przedśmiertne.Jakby tego było mało, że połowa to istne fabryki trucizny, to wszystkie są prawdziwymi składowiskami metali ciężkich wyciąganych z otoczenia — no po prostu nie może być inaczej.Ale metale ciężkie to nic, bo przecież są jeszcze metale lekkie, a zwłaszcza alkaliczne, o których nikt nie pamięta — taki na przykład radioaktywny izotop cezu o liczbie masowej 137, obecny w polskiej przyrodzie od 1986, kiedy to nasi sąsiedzi zza Buga odtworzyli w Czarnobylu katastrofę atomową na podstawie fabuły tego znanego serialu HBO.Oczywiście cez-137 najlepiej magazynują najpopularniejsze grzyby wszech czasów, tak zwane „czarne łebki” — innymi słowy, do jakiegoś 2136 roku konsumpcja podgrzybków w województwie olsztyńskim to igranie ze śmiercią, a w opolskim to już nawet nie igranie, a walka MMA w occie, na maśle i w śmietanie.Całe to zbieranie grzybów to taka uproszczona wersja rosyjskiej ruletki — z użyciem dubeltówki zamiast rewolweru: czarne albo czerwone; wóz albo wywóz; niebo w gębie albo piekło za życia.Atlasów narobili książkowych, poradników internetowych, nawet aplikacji na smartfona, a ludzie nadal zajadają się na śmierć muchomorami.Może to dlatego, że dla amatorów zostają tylko trujaki, bo zawodowcy zrywają na potęgę, wszystko jak leci, pięćdziesiąt kilo w jeden dzień — „białko w lesie za darmo rozdajo, biere wszysko, blaszki nie blaszki, Baśka, nic to, trzy razy obgotuje i do wudeczki bendzie jak znalas”.Normalnie zbierać, nie umierać.Tak że naginasz pół dnia po lesie, sadząc przysiady i nerwowo oglądając się na kleszcze, żmije, wilki, gwałcicieli i myśliwych, a potem stoisz całą noc nad zlewem i omiatasz sobie grzyba pędzelkiem.Ale i tak najciekawszą częścią rytuału jest ta, kiedy stajesz nagi przed lustrem i ze światełkiem w ręku wyginasz śmiało ciało, zaglądając w największe zakamarki siebie, żeby sprawdzić, czy ci czasem coś gdzieś nie wlazło.Całkowicie normalne, nie powiem.Las to w ogóle specyficzne miejsce — z dala od cywilizacji, posterunków policji i monitoringu, a możesz na legalu przemieszczać się z nożem i to w garści.Pewnie dlatego to takie popularne zajęcie w tych nerwowych czasach.A teraz jeszcze przyszła jesień, ludzie na Facebooku spamują na lewo i prawo, ile to nie zebrali, ledwo wysiedli z samochodu, ba, niektórzy to drzwi uchylili, a złoto lasu samo im się kilogramami do środka ładowało.Naczyta się tego i naogląda normalny człowiek i też go nachodzi ochota na igraszki ze śmiercią, bo przecież w sklepie trzy ususzone kapelusze o łącznej wadze dwudziestu gramów kosztują dziesięć polskich złotych, a parę kilometrów dalej wystarczy parę przysiadów i fortuna zostaje w kieszeni.Co w ogóle można zrobić z dwudziestu gram grzybów? Okłady na oczy?W ten właśnie sposób sam poczułem gorączkę grzybni i wylądowałem na leśnym parkingu.To tutaj trafiają wszyscy amatorzy.Zawodowcy strzegą najbogatszych grzybowisk lepiej niż oczu w głowie — prawdopodobnie znaleźli te miejsca, jak zakopywali tam zwłoki.Na parkingu tymczasem tłok jak pod Ikeą w czasie pandemii. Najbliżej stoją jakieś dziewczyny w wyzywających strojach.Ubrały się tak, żeby były dobrze widoczne w lesie, a teraz pewnie handlują grzybami — myślę.- Ile? – pytam.- W pipu osięsiąt, do papu pięsiąt.- Nie rozumiem – ponawiam pytanie: – Grzybki po ile?- My badanu a czystu, ne ma grzybku.Biedne grzybiarki — myślę — Nic nie nazbierały, nic nie sprzedadzą, nie będą miały co do ust włożyć.Ale już moją uwagę zwraca biały SUV, z którego wysiada lalunia w białym dresiku i białych adidaskach. Za nią buja się popisany ochroniarz z buldogiem francuskim na smyczy i designerskim koszykiem wyplecionym z kolorowej wikliny przez chińskie dzieci za miskę ryżu zgodnie ze staropolskim wzorem i nowopolską strategią gospodarczą. Lalunia rusza w las, ochroniarz z buldogiem za nią.Za tymi nie ma sensu iść, chyba że chcesz zostać mistrzem drugiego planu w relacji na Instagramie, bo co chwila przystają, ale nie żeby podnieść grzyba, tylko żeby nadać internetowy przekaz dla innych przedstawicieli swojego gatunku:„Grzybuw nie ma ale i tak jest zaebiście”.Oczywiście grzyby są, tylko oni ich nie widzą, bo widzieć nie chcą, a jeść czegoś, co rośnie w lesie, na pewno nie zamierzają.Kawałek dalej jakiś koleś wali pokłony przed grzybem.- Wszystko w porządku? – pytam.- Szatan – odpowiada i zaczyna lizać grzyba pod kapeluszem.- Rozumiem – kłamię, kreślę znak krzyża w powietrzu i odchodzę.Ale wtem kątem oka dostrzegam cień przemykający między drzewami.Ruszam za nim i po chwili widzę dokładnie:Stary sweter w jodełkę, spodnie moro, kalosze, bagnet za pasem, wiadro po farbie z ołowiem, pordzewiały rower marki Ukraina.Widzę tutaj dwie opcje — typ albo idzie na grzyby albo wraca do porzuconych w lesie zwłok na kolejną porcję pośmiertnych amorów.Wiem, że jeśli chcę znaleźć grzyby, muszę za nim iść, ale doskonale zdaję sobie również sprawę, że mogę już nie wrócić.Zakładam, że to jednak mistrz ceremonii i ruszam za nim w bezpiecznej odległości. Gość tymczasem doskonale zdaje sobie sprawę, że ma ogon, bo co jakiś czas odwraca się i posyła mi to podejrzany uśmiech, to podstępne spojrzenie.Idę dokładnie za nim i jakimś cudem to ja zbieram twarzą pajęczyny.Wtem rozpływa się między drzewami.No, dobra, jestem w lesie, teraz tylko znaleźć jakieś grzyby i wyjść z tego cało.Halo, czy są tu jakieś grzyby?Kurde, no są.Rosną sobie ot tak sobie. Jak gdyby nigdy nic.I to jeden nieopodal drugiego.Dziwne… Może mi w to nie uwierzycie, ale w dwie godzinki nazbierałem pełen koszyk i to bez żadnych niebezpiecznych sytuacji!No dobra, teraz tylko odnaleźć drogę powrotną do auta i dotrzeć do niego w jednym kawałku.Kurde…Przecież moje auto widać stąd, gdzie stoję…Idę i zastanawiam się nad tym wszystkim.Jak bym nie próbował tego ugryźć, za każdym razem wychodzi mi, że po prostu miałem niebywałe szczęście.Nieopodal parkingu ten sam koleś co wcześniej wali pokłony przed innym grzybem.- Szatan? – pytam.- Papierzak – odpowiada.- Religijny człowiek – mówię do siebie.Wracam do domu.Myślę, czy by może nie odpocząć, ale przecież nie ma chwili do stracenia.Biorę szczoteczkę do zębów i zabieram się za czyszczenie.Po kilku godzinach grzyby lśnią jak nowe.Pora je sprawdzić.Aplikacja w smartfonie pokazuje, że połowa to pieczarki, a połowa muchomory.Wyrzucam połowę.Dla pewności otwieram lodówkę i skanuję grzyby na pizzy z Biedronki.Też muchomory.Wyrzucam pizzę i aplikację.Połowy połowy sam jednak nie jestem pewien, więc i ta ląduje w koszu. Tymczasem połowa połowy połowy jest obgryziona przez ślimaki.Nie no, przecież samiec alfa i omega ze szczytu łańcucha pokarmowego nie będzie dojadał resztek po jakimś mięczaku-obojnaku.Wyrzucam.Rozcinam pozostałe i okazuje się, że w połowie połowy połowy połowy robale dokazują jak patusy pod Żabką w niedzielę wolną od handlu.Wyrzucam.Nie jest tak źle, zostały mi dwie garści grzybów!W mojej głowie powoli układa się genialny plan:Jedną garść usmażę, drugą — ususzę.Wpisuję w wyszukiwarkę: „gesler, grzyby, przepis, łatwy, zanzibar”.„Najpierw obgotuj przez 10 minut i wylej wodę. Potem obgotuj przez następne 10 minut i wylej wodę. Potem już tylko na 10 minut na rozgrzaną patelnię”.Kierując się zdrowym rozsądkiem i rozsądnymi instrukcjami, z mojego koszyka grzybów wyszły mi dwie garści grzybów, a z jednej z nich trzy czwarte łyżki stołowej.Coś musiałem źle zrobić, bo przecież nie wyparowały…W końcu nadchodzi ta wiekopomna chwila:Nabieram je na łyżkę i zjadam — na raz, bez chlebka, z namaszczeniem.Mm… O tak… Kawior lasu…Hm…Smak chyba wylałem razem z wywarem…Trudno — suszenie na pewno się uda.W imię intensywnego grzybowego aromatu!Zgodnie z zaleceniami — piekarnik na 40 stopni i idę spać.Wstaję rano, w mieszkaniu unosi się intensywny grzybowy aromat.Udało się! — myślę.Ochoczo otwieram piekarnik.Szukam moich grzybów, ale ich nie widzę.Wchodzę do Internetu i tam również szukam.W Internecie moich grzybów nie ma, ale wychodzą na jaw nowe informacje:92% wody, no kto by pomyślał.Ołów, kadm, rtęć i arsen.Radioaktywny izotop cezu.Rabdomioliza.To całe grzebanie to jest dla jakichś psycholi!Grzybobranie.Grzybobabranie
 – Akcja jak z filmu. Kobieta niosąca utarg 55 tys. dolarów została napadnięta przez uzbrojonego typa. Ochroniarz banku natychmiast wkroczył do akcji i rzucił się na napastnika, któremu w napadzie towarzyszyli jego dwaj synowie. Wywiązała się strzelanina, podczas której ochroniarz zastrzelił całą trójkę napastników, a sam został jedynie ranny w ramię. Nie ujawniono jego tożsamości, bo chciał zachować anonimowość. Akcja rozegrała się w Coronado w Kostaryce
W Jaworze 4-letni chłopiec uciekłz przedszkola i poszedł do sklepu,aby kupić zabawki i słodyczena swoją imprezę urodzinową – Policję wezwał ochroniarz, którego zaniepokoił widok malca, spacerującego samotnie po markecie. Chłopiec podobno nie mógł się doczekać swojego taty i chciał jak najszybciej zrobić zakupy, bo następnego dnia miał świętować swoje urodziny
Dzisiaj się bardzo spieszyłem i od razu pobiegłem do biura, więc pan ochroniarz przyszedł do mnie do biura z filiżanką kawy. Z zakłopotaniem powiedział: ''dziękuję, że jesteś moim kolegą". –
 –
Pani Anna zrobiła zakupy w Biedronce na kwotę ok 200 zł, ale zapomniała wyłożyć na taśmę torebki. Zauważył to ochroniarz, który nie dał jej szansy zapłacenia za torbę, tylko od razu zabrał ją na zaplecze i zadzwonił po policję – Sieć sklepów Biedronka przeprosiła kobietę przez Facebooka biedronka mandat karny
Gdzie z tymi łapami? To moje! –
0:08
W Ameryce ochroniarz zarabia dużo, by w razie pomyłki mieć na adwokata.W Polsce adwokat zarabia dużo,by w razie pomyłki mieć na ochroniarza –
Elżbieta odpowiedziała "Ja nie, ale on tak" i wskazała na ochroniarza –
Działa chyba lepiej niż wygląd tego prawdziwego ochroniarza –
Źródło: reddit.com
 –  ' Maciek Sulik nr5 @maciejeski55 Dziadek parkuje cinquecento na Nowogrodzkiej. Wyskakuje ochroniarz: — Panie, uciekaj pan stąd! Tu jest siedziba #PiS, tu chodzą ważni posłowie, senatorowie, a może i sam Prezes! Dziadek na to: — Ja się nie boję, mam blokadę kierownicy i alarm. 11:08 11 kwi 22 Twitter for Android
 –  Bartosz Scheuera ,0 @BartoszScheuer Córka poszła, ze skręconą na SOR w Ząbkach nogą, do urzędu. nie wpuścili. a ochroniarz skręcil jej drugą nogę. zabrał PESEL, dal go Ukraińcom i odmówil odebrania porodu. Córka z dwiema skręconymi nogami wróciła do samochodu. ale Ukraińcy zamienili jej Audi na Multiplę w gazie. Pani z dziekanatu @Beata01373973 Moja córka nie została dziś wpuszczona przez ochroniarza do urzędu miasta Warszawa-Mokotów. Powiedział, że obsługują tylko Ukraińców. Pojechała do urzędu na Śródmieściu i tam udało się załatwić sprawę. To chyba już za daleko poszło? Czy mnie się wydaje? 20:27 • 17 mar 22 • Twitter Web App
Ciężko uwierzyć, ale na obuzdjęciach jest ta sama kobieta – Kiedy była nastolatką miała normalną figurę, taką jak większość koleżanek. Niestety zaraz po ciężkiej chorobie, wymagającej długotrwałego leczenia przybrała na wadze. Później urodziła dzieci, a presja ogarniania spraw rodzinnych i firmowych sprawiła, że wpadła w ciąg niekontrolowanego przybierania na wadze.Przełom nastąpił w 2020 roku gdy po wizycie u lekarza dotarło do niej, że waży aż 130 kg i usłyszała, że może umrzeć. Przez swoją nadwagę miała trudności z poruszaniem się, szybko się męczyła i strasznie pociła.Droga do zdrowszego i chudszego ciała nie była łatwa, kobieta miała cięższe chwile, ale mimo wszystko się nie poddała i walczyła o siebie.Proces odchudzania zbiegł się w czasie razem z pandemią, więc przez dłuższy czas nie widywała się z rodziną i nie chodziła do pracy. Ostatecznie udało jej się schudnąć 70 kg - przemiana była tak duża, że rodzina ledwo ją poznała, a w pracy ochroniarz w pierwszej chwili nie pozwolił jej wejść do budynku, nie wierząc, że to ona.Oczywiście pojawiły się od razu plotki, że na pewno przeszła jakąś operację plastyczną, np. liposukcję. Jednak jej najbliżsi doskonale wiedzieli, że tego każda operacja byłyby dla niej bardzo ryzykowne gdyż ma bardzo rzadką grupę krwi."Jedynym powodem, dla którego udostępniam swoją historię, jest to, że chcę wysłać pozytywną energię do wszystkich kobiet, które starają się schudnąć. Miejmy nadzieję, że dzięki temu będą miały więcej inspiracji, motywacji, a także przekonania, że mogą mieć piękne ciało dzięki zdrowej diecie, bez konieczności wydawania pieniędzy na kupowanie szkodliwych dla zdrowia leków i suplementów"
Niech będzie –  ZNAJDŹ MI KUPIDYNIEBOGATEGO, PRZYSTOJNEGO I  DOBREGO FACETA    MASZ JUŻ PRAWIE 30 LAT XD     BOGATEGO I PRZYSTOJNEGO,                   НАНА                 JEST TAKI JEDEN                   OCHRONIARZ W           BIEDRONCE, SPOKO KOLEŚ              OSIEDZIAŁ TYLKO RAZ
 –  Byłem dziś świadkiem zabawnej sytuacji w supermarkecie. Dwóch studentów weszło z plecakami do sklepu i kupili piwo i przekąski. Zapłacili za zakupy, schowali je do plecaków i skierowali się do wyjścia. Podszedł do nich czujny ochroniarz i poprosił0 pokazanie zawartości plecaków i okazanie paragonów. Chłopaki, najwyraźniej pewni swojej uczciwości, postanowili się nie kłócić1 pokazali zakupy oraz paragon. I wtedy -barn! - okazało się, że naliczono im dwa razy więcej piw niż wzięli. Oczywiście, wrócili do babeczki, która się pomyliła i próbowali to rozwiązać, a ochroniarz szybciutko się zawinął. Tak czy inaczej wyszło niezręcznie. A ochroniarz przypadkowo przeszedł na jasną stronę mocy.