Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 106 takich demotywatorów

 –  Łukasz Litewka2t26Smlg gonc7s6iocedgz.dfi  · „Panie Łukaszu, już nie dajemy rady. Ostatnio podczas transportu pacjenta nosze złożyły się i tylko cudem nie doszło do jeszcze większych obrażeń, prosimy o pomoc chociaż zdajemy sobie sprawę, że proszących jest tysiące”. Poznajcie mysłowickich ratowników, którzy praktycznie każdego dnia dają z siebie wszystko by ratować życie ludzi. Sytuacja covidova jest jaka jest, zgłoszeń jest więcej niż karetek, ratownicy często są pod presją, są obrażani, a mimo wszystko muszą zachować zimną krew. Ta dwójka młodych ludzi zgłosiła się do mnie z prośbą o próbę znalezienia nowych noszy. Model na którym siedzi pani nie nadaje się już do użytku. Niestety nowe, podstawowe nosze kosztują bagatela 14 tysięcy złotych. Wiem, że jesteśmy wielcy, ale to ogrom pieniędzy. Czy jakaś zaprzyjaźniona firma lub ktoś z Państwa ma dostęp do takich rarytasów? Pomóżmy im bo oni każdego dnia pomagają nam!
"Ty też teraz wyglądasz lepiej" –
Ściągnąłem więc maseczkę i odpowiedziałem: ''W końcu spotkałem ludzi, którym nie przeszkadza, że nie noszę maski mimo zarażenia wirusem!" i zapadła martwa cisza –
Kobieta tak łatwo nie odpuści –  W noc poślubną młode małżeństwo rozbierasię przed pójsciem spać. Nagle mężczyzna podajezonle swoje spodnie, mowiąc:Załóż je, kochanie.Zona przymierza spodnie, ale oczywisciew pasie weszłyby dwie takie jak ona, więczrezygnowana mowi do męza:Nie mogę posić twoich spodnilMąż na toDokładnie rybko, w tym domu to ja noszęspodnie i jestem męzczyzną, więc będęo wszystkim decydowaf. Jasne?W tym momencie żona ściąga swoje skąpestringi i podaje je męzowi mowiąc:A teraz ly kochanie... przymierz proszęMąż wciąga stringi, ale idzie mu to oporǐeI stringi zatrzymują się w potowie udOch skarbie...-mówi -...nie wejdędo twoich majtekCóż...-żona na to i piech tak zostanie,dopoKl )ie zmle)isz zdaņla co do Spodnt
"Nie wiem kto to, ale koledzy mówią że jest fajny, więc noszę z nim koszulkę" – A ja wiem kto to, dlatego mogę ci powiedzieć,że twoi koledzy to debile
 –  Joanna Panciuchin...1 dzień · 6Wyszłam dziś wieczorem do koleżanki z osiedla,aby świętować urodziny. Jakiś czas temu zgoliłamna bardzo krótko włosy. Od tego momentu,zwłaszcza, gdy noszę maseczkę z emblematemStrajku Kobiet, śledzą mnie spojrzenia. Dziśzostałam poszczuta psem na pustej ulicy inazwana „jebaną transwestytką, która powinna sięujawnić". Powinnam też „spierdalać jako lewackaszmata". To doświadczenie przyszło do mnie tylkoze względu na fryzurę, którą mogę do wolizmieniać. Koloru skóry czy orientacji nie da sięzmienić. Miasto powinno być dla wszystkich.Wszystko zaczyna się od języka, który nas osaczaw dyskursie publicznym, w treściachpublikowanych w social mediach. Potem dochodzido szczucia psem, a dalej do bardziejbezpośrednich czynów. Zmiana fryzury dała mimini-mini-mini-namiastkę tego, co odczuwająosoby dyskryminowane „na co dzień". Na co dzieńnie powinno się zdarzać.コ万セTWASKURWE
Co ja niby powinnam wam, tajemnicze gadające plamy, odpowiedzieć?! –
 –
 –  PRZYŁBICACHUSTAJEDNORAZOWA MASECZKA, KTÓRĄ NOSZĘ OD MARCA
"Noszę go – Wiem, że to wygląda głupio, jak jego palce u nóg zwisają do moich kolan. On ciągle rośnie i staje się już ciężki. Czasami od noszenia go bolą mnie plecy, ale nadal to robię.Zaczynamy od rana, trudno go wtedy dobudzić. Powinnam pilnować tego, by starał się schodzić samodzielnie po schodach, on nadal pracuje nad tym na fizjoterapii.Jednak, kiedy rano jest taki senny i zaspany to nie mam serca, by zaczynać dzień od takich zajęć.Więc znoszę go.On ciężko pracuje nad tym, aby móc wysiąść ze szkolnego autobusu. Jedną ręką trzyma się poręczy i schodzi ostrożnie w dół po trzech dużych stopniach. Potem chwyta mnie za rękę i nie może się doczekać, kiedy wejdzie do domu, żeby się pobawić. Jednak najpierw proszę go o to, by szedł do łazienki. Kiedy nie ma na to ochoty, klękam przy nim, przytulam go i uspokajam.Potem też go noszę.Pod koniec dnia, uczymy się, jak prawidłowo jeść przy stole. Potem kąpiel, mycie zębów i ubieramy się do snu. Od stołu odchodzi o własnych siłach, sam też wchodzi po schodach.Choć czasami go noszę.Świat szybko się zmienia i życie jest wymagające w stosunku do nas wszystkich. Jednak przy niepełnosprawności i dorastaniu mojego syna jest to bardzo wyczerpujące. Cały dzień musi być instruowany, pilnowany, dopingowany do działania. Są chwile, kiedy ma już dość. Właśnie wtedy go noszę. Czasami wszyscy potrzebujemy kogoś, kto nas wesprze, aby móc wstanie pójść dalej. Kogoś kto będzie nas kochał w dobrych, złych i trudnych chwilach.Kiedy on jest już u kresu swoich możliwości, to ja też tak się czuję. Ale kiedy noszę go i wspieram, to w pewnym sensie on nosi i wspiera również mnie."
 –  karkonosze
 –  MOŻE JESZCZEBĘDĘ NOsicJESZCZESCHUDNĘJUŻ NiE SCHUDNEALE BYŁO DROGIENOSZĘNIELADNIE
Ja w końcu noszę majtki... –
 –  Jeden wielki spisek	Świrus	A znasz kogoś kto miał tego wirusa?	Oby nowy rok był lepszy	Szkoda, że Boczek nie żyjePiS już jest skończony	Co tam młody, jak idzie nauka zdalna?	Schowajcie się szybko, policja przyszła	Za czasów Platformy nie było żadnego wirusa	Pora się odkazić •polewa wódkę"Nigdy się nie szczepiłem i nie zaszczepię	Takie czasy nastały		Chcą nas pozamykać w domach	Już skończcie z tym winisem. posmakujcie sernikaDużo zdrowia, bo zdrowie teraz najważniejsze	Prezentów nie będzie. Mikołaj jest na kwarantannie	Na wiecach wyborczych wirusa uie było	Biden spuści na nas bombę i atomowa	Gates chce nas zaczipowaćJesi pandemia, a na protesty cli od za	Nie wiadomo co jest w tej szczepionce	Wyłącz te wiadomości. Kevin leci na Polsacie	Nie masz apetytu? Wirusa może masz	Ja nie nosze żadnej maseczki, po co to komu
Jeśli naukowcy się mylą, to jedyną niewygodą jest noszenie szmatki na twarzy. Co i tak większość z nas robi zimą i z tego powodu nie panikuje –
Starsze pokolenia bardziej szanują rzeczy materialne –  Tak. To ten sam sweter. Jakieś czterdzieści lat później. Wciąż go noszę.Nie kupujcie ciągle nowych rzeczy. Stare jest piękne.#BlackFriday.Pierwsze zdjęcie odkryłem w poesbeckich archiwach. Pochodzi z wniosku paszportowego, zapewne z początku lat 80. A sweter ma na nim już kilka lat, bo kupiłem go za Gierka.Paszportu nie dostałem, podobnie jak kilka kolejnych razy, co dokumentują kolejne zdjęcia paszportowe w tym samym swetrze

Sytuacja w szpitalach jest gorsza niż mogłoby się wydawać:

 –  Pawel Reszka2dSt3S ipodnsgooodrSfeSiz.d  · Dlaczego umierają„Moja żona ma covida. Modlę się, żeby nie musiała iść do szpitala. Oddziały covidowe to umieralnie” (rezydent anestezjologii) Dokładnie miesiąc temu minister Adam Niedzielski zapowiedział „podwojenie dostępnej bazy łóżek” dla pacjentów zakażonych wirusem. I udało się! Było 15 tys. łóżek, jest 35 tys. W ciągu 30 dni przybyło 20 tys.!Są jednak pytania: czy stoi przy nich odpowiedni sprzęt? Mają dostęp do tlenu? Skąd wzięto lekarzy, pielęgniarki, ratowników, by je obsługiwali? Łóżka są na serio? Czy też dyrektorzy szpitali, by poprawić humor ministrowi, tworzyli je szybkim pociągnięciem pisaka, robiąc np. z interny „internę covidową”?Statystycznie wyglądamy świetnie – tylko 60 proc. łóżek covidowych jest zajętych. Do tego mamy 657 wolnych respiratorów (wypada po 41 na województwo). Zachorowań mniej. Tylko dlaczego bijemy rekordy w liczbie zgonów? Zadzwoniłem do lekarza, który od miesięcy jest na pierwszej linii. Zapytałem, czy tak samo jak premier Morawiecki uważa, że osiągamy delikatną przewagę w walce z wirusem.„Redaktorze,telefon w lekarskim nie milknie. Przez cały dyżur biegam po siedmiopiętrowym szpitalu: laryngologia, okulistyka, chirurgia dziecięca, pulmonologia, ginekologia, chirurgia, ortopedia, onkologia, hematologia, radiologia, pediatria... Konsultacje, wkłucia centralne, reanimacja.Pacjenci umierają. Mój ostatni 24-godzinny dyżur odmierzała śmierć: zgon, zgon... pizza (zdążyłem zjeść połowę, bo mnie wezwali), zgon, zgon... Półtorej godziny snu i znów wezwanie. „Leć, bo się pacjent załamał”. Biegnę. Nie dobiegłem na czas. Taki dyżur to standard.Wieszasz kartkę i jużWiesz, że tych ludzi można byłoby uratować? Na pewno by żyli, gdyby to, co widzisz w statystykach, odpowiadało prawdzie. Mówisz, że „statystycznie” mamy zapas łóżek dla pacjentów covidowych.Opowiem ci, jakie to łóżka. Nasz szpital od początku pandemii przechodzi ciągłe reorganizacje. Najpierw covidowcy leżeli w wydzielonym budynku, potem tworzono miejsca covidowe na poszczególnych oddziałach, potem część pacjentów covidowych przeniesiono do innego skrzydła.To wszystko oznacza chaos. Na laryngologii jest oddział covidowy, laryngologia jest tam, gdzie okulistyka, okulistyka tam, gdzie chirurgia dziecięca, chirurgia dziecięca tam, gdzie pediatria... A jutro może się to zmienić.Każda z tych rotacji przynosi statystyczne zwiększenie liczby łóżek covidowych. Jak? Wieszasz kartkę na drzwiach: „Oddział covidowy” – i już! Ale co to za oddział covidowy bez respiratorów, sprzętu, personelu? Sprzęt w kartonach: cewniki naczyniowe, cewniki pęcherzowe. Personel przypadkowy, z łapanki.                                             ***Zakładam wkłucie centralne. Sam go na jałowo nie założę. Musi ktoś pomagać. Jest pielęgniarka, ale ona nie wie, gdzie co leży:– Doktorze, ja nie jestem z tego oddziału.– Ja też nie.– Może w tych kartonach.– Może.Czas leci. Chory pogarsza się oddechowo.– Co to za pacjent?Milczenie.– Jakie ma obciążenia?Milczenie.Wszystkie pielęgniarki są z innych oddziałów. Nie mają prawa kojarzyć tych pacjentów – cztery dziewczyny na 40 pacjentów!Kolejne wezwanie. Covidowa interna. Pacjent niewydolny oddechowo. Intubuję, reanimuję. 5, 10, 15 minut. Żadnego efektu. Jestem wykończony. W 20. minucie padam, nie jestem w stanie ratować go dalej. Przerywam. Patrzę na niego, całkiem młody gość. Rocznik 65. Myślałem, że się uda.                                            ***Ktoś mnie puka w plecy. Pielęgniarka z interny: – Doktorze, a możesz spojrzeć, bo tam nam się jeszcze jedna pani pogarsza. Babcia. Obrzęki, zmiany pozakrzepowe na kończynach dolnych. Każę ją położyć na brzuchu. Saturacja się poprawia.– Jaki lekarz prowadzi?Nikt nie wie.– Dobra, pani musi tak leżeć.Po kilku godzinach łapie mnie internistka.– Pan reanimował moją pacjentkę?– Ja? Chyba nie…– Taka starsza pani na internie.– Na internie przekładałem jedną panią na brzuch.– O nią chodzi.– Co z nią?– Jak przyszłam, to była martwa… Jakby pan napisał, że była konsultacja anestezjologiczna...Nawet nie zauważyła, kiedy pacjentka jej zeszła! Teraz szuka dupokrytki. I co ja mogę napisać? Brak dalszych wskazań do eskalacji terapii, czyli że była nie do uratowania? Napiszę. Pomogę. Doktor jest sama na oddziale, też musi biegać po całym szpitalu i konsultować internistycznie. Nie ma szans, żeby to ogarnęła.                                                 ***Wzywają mnie do założenia wkłucia centralnego dla covidowca. Dziadek, 80 lat. W bardzo złym stanie. Niewydolny krążeniowo, obrzęknięty. Zakładam wkłucie. Piszę w konsultacji prośbę o wykonanie gazometrii i biegnę. Wzywają mnie na inne oddziały.O godz. 2:45 znów wezwanie do tego samego pacjenta: „Pacjent pogarszający się oddechowo”. Wracam. Dobijam się do drzwi, dzwonię. Na oddziale nie ma personelu. Za drzwiami pacjenci covidowi. Jeden z nich właśnie się załamuje!Idę w zakontaminowanym kombinezonie przez czystą część. Nie powinienem tego robić, ale człowiek chyba tam umiera. Pacjent leży na płasko, na plecach. Monitor obok, czujnik saturacji obok. Stoją sobie. Nie zostały podłączone. Podnoszę wezgłowie, podnoszę pacjenta. Uzyskuję saturację 85. Trzeba pilnie wykonać ileś czynności. Ale tu, kurwa, nie ma nikogo. Komu mam to zlecić?Wychodzę. Mijam pacjentów leżących na łóżkach. Starzy, niedołężni ludzie. Na ścianie kartka: „Telefon do pielęgniarek...”. Wiem, że żaden z pacjentów nie jest w stanie zatelefonować.Te oddziały to umieralnie. Są po to, żeby ludzie nie schodzili na ulicy.                                                  ***A ja? Kiedy ostatnio widziałem swoich pacjentów? A przecież mój oddział to OIOM! Pacjenci na stronie brudnej pod respiratorami, na czystej po wstrząsach, z zapaleniem otrzewnych, trzeba pilnować gospodarki wodnoelektrolitowej. Kiedy mam to robić, skoro konsultuję i reanimuję? Kto jest bez winy?Pamiętam z ostatnich dni jednego z covidowych pacjentów. Konsultowałem go na jakimś oddziale. Jak podszedłem do niego, miał niecałe 60 proc. saturacji. Patrzę, a w jego nogach leżą wąsy tlenowe!– Dlaczego to nie jest podłączone? – krzyczę do pielęgniarki.– A bo nie ma kto mu tego podłączyć, doktorze!Jezu! To zakładam te wąsy. Mija doba. Pacjent niewydolny oddechowo trafia do mnie na OIOM. Leży sobie pod respiratorem, leży, aż się butla z tlenem skończyła. I zmarł. Taka to, kurwa, smutna przygoda się zdarzyła.Dziwisz się? A ja wcale się nie dziwię. Na stronie brudnej na 19 pacjentów są trzy pielęgniarki. Powinno być dziesięć. Jedna na dwa stanowiska. Tlen w butlach, butle na dwukołowych wózkach przywiązane łańcuchami. Tak tu jest.Jeszcze pójdziemy za to siedzieć. To jest przecież sprawa do prokuratury. I co ja powiem: „Pacjent zmarł, bo skończyła się butla z tlenem, bo nie było komu przypilnować, bo jest mało pielęgniarek”? A co to obchodzi żonę tego faceta? Albo pana prokuratora? Jak widzisz, trudno przeżyć w moim szpitalu. Tu musisz mieć szczęście. Jak ktoś spostrzeże, że butla się kończy, będzie OK.Czytaj też: Lekarze alarmują. Zaraz będziemy tu mieli LombardięTlenu nie ma, nikt nie powiedziałDlaczego używamy butli? Brak tlenu w instalacji szpitalnej. Za dużo pacjentów podłączonych do respiratorów. Oczywiście, nikt nam niczego nie powiedział. Wszystko sprawdza się na żywym organizmie. Podłączam pacjenta pod respirator. Nie działa. Drugi? Lepiej. Po chwili dzwoni lekarka: – Coś się dzieje złego z pacjentem. Desaturuje!Sprawdzamy. Respirator nastawiony na 100 proc. podaje tylko w 36 proc. Wtedy wpadliśmy na to, że trzeba sprowadzić butlę, bo w ścianie ciśnienie jest zbyt niskie.                                               ***Na interwencję do drugiego budynku szpitalnego, gdzie jest kilka „lżejszych” oddziałów covidowych, jeździmy karetką. Leczy tam fajny hematolog, miły chirurg, neurolog, nefrolog. Ale nie ma anestezjologów, lekarzy medycyny ratunkowej ani sprzętu. Więc jak się ktoś pogorszy, muszą wzywać nas. Najczęściej wzywają na ostatnią chwilę.Dlaczego? Otóż mają jeden monitor i dwa pulsoksymetry na oddział. Jeśli chory nie jest podłączony do sprzętu, to oni nie widzą, że się pogarsza. Tym bardziej że przy covidzie pacjenci z saturacją 70 proc. potrafią logicznie rozmawiać. Nie widać problemów. Aż nagle bach... Oni reagują, jak nastąpi to bach. Mówiąc wprost – jak pacjent zsinieje, dzwonią po nas.Respirator wziąć. Lifepacka: monitor z funkcją defibrylacji, kardiowersji brać. Plecak z ambu, z lekami, rurkami. Leki z lodówki. Dygam z tym do karetki. Z pielęgniarką przebieramy się w kombinezony. A pacjent się tam dusi.Rzadko udaje się zdążyć. Jesteśmy w drodze i dostajemy informację: „Możecie wracać, już po wszystkim”. Czasami nas nawet nie wołają. Widzą, że i tak nie zdążymy. I to też jest statystyka w praktyce. Na tamtych oddziałach są wyłącznie łóżka covidowe, które widzi w tabelkach pan minister. Ale są to łóżka bez dostępu do tlenu, bez sprzętu pomiarowego i bez personelu.                                                   ***Na interwencję zawsze chcę brać ze sobą pielęgniarkę z OIOM. One są doświadczone, znają się na rzeczy. Gdy trwa reanimacja, chcesz kogoś takiego obok siebie.Proszę je: „No pojedź ze mną” – i chyba nie muszę ci mówić, jaki jest ich stosunek do moich próśb. „Doktor, a może byś znalazł kogoś innego, co?”.Nie mam pretensji. Są upocone, umęczone, ledwie stoją. „Ratowanie życia” brzmi pięknie, ale to ciężka fizyczna praca. Pacjent waży 150 kg. Przenieś go z pielęgniarką na nosze!Wspominałem ci, że z okazji 11 listopada szpital wypłacał nagrody za walkę z covidem? Dostali różni ludzie: pan związkowiec, pani z kadr... Nie dosłała żadna z oiomowych pielęgniarek.                                               ***Anestezjolog ma grubą skórę. Często oglądamy śmierć. Mamy taką pracę. Mówimy: „mogę reanimować i jeść kanapkę”, ale dziś łapię się za głowę. Jesteśmy wykończeni fizycznie i psychicznie. A to nie jest nawet środek epidemii. Miesiące walki przed nami. Wypłaszczanie krzywej widać tylko w ministerstwie. I chyba tylko dzięki sztuczkom matematycznym. Bo u nas jest dramat.Wczoraj zakaziła się moja żona. Ciągle myślę, co zrobić, jak się pogorszy oddechowo. Zostawiać ją w domu? Słać do szpitala? Ale kto się nią tam zajmie, jak nie będzie mnie obok? Czy przepracowany lekarz albo pielęgniarka zauważy, że tlen w butli się kończy? Skoro ja się boję, co muszą przeżywać inni ludzie, którzy nie są lekarzami?Myślę, że niedługo też się zakażę. Prawdę mówiąc, liczę na to. Chciałbym odpocząć od tego burdelu.PozdrawiamP.”Fot. Paweł ReszkaRelacje też na https://www.facebook.com/ReszkaPai polityka.pl
Medycy, kiedy przyjdzie im ratować członka rządu –
0:08
Mądrego księdza miło posłuchać –  Dlaczego noszę maskę?Dlaczego udzielamKomunii św. w masce?Dlaczego spowiadamw masce? Dlaczegotrzymam dystans?Dlaczego dezynfekuje ręce?Ano dlatego: szanujęCiebie, człowieku,a mojego Boga nie chcęwystawiać na próbę.Nie teoria spiskowa,tylko miłość.
Klasyka bycia foliarzem –  Bingo foliarskieLUDZIENIE DAM SIĘ OBUDŹCIEWIRUSYBYŁY IBĘDĄWYŁĄCZBILL GATESTV WŁĄCZCHCE NASMYŚLENIE ZACZIPOWAĆZASZCZEPICSIĘA ILUUMIERANARAKA?A ZNASZKOGOŚ KTOSIĘ TYMZARAZIŁ?BO JA NIENIE MAŻADNEJPANDEMI RZAĄDUSPISEKLUDZIEOTWÓRZCIEOCZYJA TEGOKAGAŃCANIENOSZĘZAMKNĘLINAS WDOMACH ISTAWIAJĄ KAGANCACHMASZTY 5GA ILUUMIERANAGRYPĘ? WIERZYŁONI CHCAZEBYŚ WтоTRUJCIE SIĘW TYCHKORONA | PANDEMIAMYŚLSAMODZIELNIEDEPOPULACJA ŚWIRUSJESTEMCZLOWIEKIEMSWIADOMYMSTRACHUDLACZEGO NIKTNIE ROBIWYWIADOW ZTYMI COWYZDROWIELI?NIKT NIEUMIERAJUŻ NAINNECHOROBY?TYLKOBOSAKSG POWODUJEKORONAWIROSAKORONAWIRUSNIE ISTNIEJE