Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 241 takich demotywatorów

Balet wcale nie jest niemęski. 6-letni chłopiec z zespołem Downa nauczył się chodzić dzięki lekcjom baletu, a teraz taniec jest jego pasją –
Tanzańczyk opowiada o tym, jak nauczył się języka polskiego od polskich budowlańców oraz o pewnym kultowym polskim filmie – Nie dość, że facet świetnie mówi po polsku, to jeszcze zajebiście opowiada! Szacunek!
Źródło: Włącz głos
Krowa nie mogła urodzić cielaka, wtedy na ratunek przyszli rowerzyści – W wiosce Cela położonej w północno-zachodniej Hiszpanii krowa zaczęła rodzić cielaka. Jednak nie mogła sobie poradzić z porodem. Zwierze było już wykończone, gdyż akcja porodowa trwała ponad 5 godzin. Wtedy przez wioskę przejeżdżała grupa rowerzystów. Wśród nich był Jose Manuel Feraldo. Co prawa Jose nie jest weterynarzem, ale wychowywał się na wsi. Dzięki temu czego nauczył się jako dziecko, wiedział jak należy się zachować. Rowerzyści pomogli cielakowi przyjść na świat. Jak pisze Daily Mail to był bardzo trudny poród, ale dzięki pomocy Jose i innych rowerzystów wszystko skończyło się dobrze. Możecie zobaczyć to na nagraniu poniżej. Nagranie to już obiegło cały świat!
Urodził się bez ręki i nóg, a zrobił w życiu więcej niż niejeden sprawny – Gdy miał 9 lat w dwa miesiące nauczył się pływać, potem pobił rekord świata w pływaniu na dystansie 2000 m. Jako dorosły został pierwszym kierowcą wyścigowym o takim stopniu sprawności w Polsce. Tomasz Manikowski to polski odpowiednik Nicka Vujicica, znanego mówcy motywacyjnego bez kończyn.– Urodziłem się niepełnosprawny, nie było internetu i nie było kogo prosić o radę. Być może brak wiedzy był jednym z powodów, dla których zaproponowano moim rodzicom, iż problem mojej osoby może zniknąć. Wierzcie lub nie, ale cieszę się, że z tej rady nie skorzystali – dodaje

"Moje dziecko nie ma obowiązku dzielić się z twoim". Tym wpisem pewna matka wywołała sporo kontrowersji:

"Moje dziecko nie ma obowiązku dzielić się z twoim". Tym wpisem pewna matka wywołała sporo kontrowersji: – "Moje dziecko nie ma obowiązku dzielić się z twoim" - tym zdecydowanym twierdzeniem Alanya rozpoczęła wywód o tym, dlaczego uczy swojego syna, że ma pełne prawo odmówić pożyczenia zabawki innemu dziecku. Wystarczy, że nie chce tego robić.Takiej lekcji udzieliła mu w trakcie niedawnej wizyty w parku. Mały Carson zabrał do niego ze sobą dwie figurki i ciężarówkę, którymi planował się bawić. Szybko okazało się, że inne dzieci też mają na to ochotę, w efekcie czego do jej syna podeszło w sumie co najmniej sześciu chłopców z żądaniem podzielenia się zabawkami.Jak wspomina jego mama, Carson zestresował się sytuacją i zaczął nerwowo przyciskać zabawki do piersi, kiedy inne dzieci zaczęły po nie sięgać. Szukając pomocy, spojrzał na nią, więc natychmiast powiedziała mu, że może powiedzieć "nie":Po prostu powiedz "nie". Nie musisz mówić nic więcejTak, jak się spodziewała, kiedy tylko chłopcy usłyszeli odmowę, podbiegli do niej, by poskarżyć, że jej syn nie chce się dzielić. Ale i na to miała gotową odpowiedź:Nie musi się z wami dzielić. Powiedział, że nie chce. Jeśli będzie chciał, po prostu to zrobi- Jeśli ja, dorosła osoba, szłabym parkiem jedząc kanapkę, wymaga się ode mnie, by się nią podzielić z obcymi? Nie! Czy jakikolwiek dobrze wychowany dorosły, obcy, sięgałby po tę kanapkę i obrażał się, gdybym się odsunęła? Znowu nie!Dlatego mama Carsona nie ma wątpliwości, że postępuje słusznie. Mimo to spodziewa się, że inni rodzice ocenili ją i jej syna jako nieuprzejmych, więc - żeby podkreślić swój punkt widzenia - zapytuje retorycznie, kto w tej sytuacji faktycznie zachował się nietaktownie. "Osoba, która nie jest chętna do tego, żeby oddać swoje zabawki sześciu obcym, czy sześciu obcych domagających się otrzymania czegoś, co do nich nie należy, nawet kiedy właściciel ewidentnie czuje się z tym niekomfortowo?".Dla Alanyi odpowiedź jest jasna. Jako matka uważa, że postępując w ten sposób, uczy swojego syna radzenia sobie w dorosłym życiu. Zaznacza przy tym, że zna osoby dorosłe, których zdecydowanie nikt nie nauczył w dzieciństwie, jak się dzielić, ale przyznaje, że jest w stanie wymienić o wiele więcej takich, które nie potrafią powiedzieć "nie", ustalić granic czy zadbać o swoje potrzeby. Sama uważa, że jest jedną z nich.Żeby dopełnić całości i podkreślić, że nie zamierza wychowywać swoich dzieci na samolubnych, nie dzielących się niczym dorosłych, tylko osoby postępujące zgodnie ze swoimi przekonaniami, kobieta dodaje, że jej syn wziął do parku zabawki właśnie po to, by się nimi podzielić - ale z młodszą córką jej przyjaciółki, którą zna i lubi, a nie grupą obcych, żądających tego chłopców.Na koniec Alanya udzieliła czytającym jej post ostatniej lekcji. "Kiedy następnym razem twoje dziecko podbiegnie do ciebie złe, bo inne dzieci nie chcą się dzielić, pamiętaj proszę, że nie żyjemy w świecie, w którym obowiązuje rozdawanie wszystkiego, co się ma tylko dlatego, że ktoś tego chce".
Źródło: edziecko.pl

Biologiczni rodzice porzucili tego chłopca z powodu wady genetycznej

Biologiczni rodzice porzucili tego chłopca z powodu wady genetycznej – Gdy miał 36 godzin życia, został oddany do adopcji z powodu zespołu Treachera Collinsa, charakteryzującego się pomniejszoną żuchwą, zniekształconymi oczami i zdeformowanymi małżowinami usznymi.Jego matka stwierdziła, że jest przerażona jego wyglądem i nie potrafi czuć do niego naturalnej więziNa samym początku swej drogi spotkała go wielka tragedia, ale nie wszyscy ludzie odwrócili się od niego. Gdy miał dwa tygodnie, został adoptowany przez kobietę o imieniu Jean.Dwadzieścia lat później jest młodym człowiekiem sukcesu, który ma do przekazania światu ważną wiadomośćZe względu na odstraszający wygląd, od wczesnych lat nie miał lekko, ale nauczył się, że gdy nie traci się wiary w siebie i ma pozytywne nastawienie, można osiągnąć naprawdę bardzo wiele„Moje życie dało mi taką lekcję. Ludzie oceniają po wyglądzie, dlatego zwykle bywam niedoceniany i muszę na każdym kroku udowadniać wszystkim, że się mylą. Przez lata nauczyłem się, jak ważne w tym wszystkim jest pozytywne nastawienie”.Jednym z jego ulubionych miejsc jest siłownia. Ćwiczenia pozwalają mu rozładować napięcie i dają motywację oraz siłę do poprawy w obszarach, nad którymi ma możliwość kontroli.Mimo dużego sukcesu (Jono w młodym wieku jest uznanym mówcą motywacyjnym i założycielem fundacji pomagającej dzieciom z syndromem Treachera Collinsa), nie zdecydował się na operację rekonstrukcji twarzy.„To nie byłbym już ja. Pan Bóg tak mnie stworzył i miał w tym jakiś swój określony plan” – mówiNie wini też swoich biologicznych rodziców. „Nikt nie może wiedzieć, przez co przechodzili, gdy się urodziłem, a to, co zrobili, było być może najlepszym rozwiązaniem zarówno dla nich, jak i dla mnie. Dzięki temu jestem teraz otoczony ludźmi, którzy naprawdę mnie kochają i są wspaniali”
Mały się jeszcze nie nauczyłlubić spacerów –
0:14
Ktoś mądry nauczył chińczyków jeść pałeczkami. Przecież jakby jedli łyżką, to by już wszystko zeżarli! –
GPS w samochodzie mojej żony, sam nauczył się zdania: "W to drugie lewo!" –

Czego nauczył nas Kubuś Puchatek...

 –  Prosiaczek: Kubusiu, jak się pisze miłość?Kubuś: Prosiaczku, tego się nie pisze, to się czuje!Rzeki wiedzą o tym, że nie należy się spieszyć. I tak pewnego dnia dotrzemy do celu.To, co sprawia, że jestem inny, to rzeczy, które sprawiają, że jestem sobą.Jeśli dożyjesz do 100 lat, to ja chcę żyć 100 lat minus jeden dzień. Żebym nie musiał spędzić ani jednego dnia bez ciebie.Myślę, że marzymy po to, żebyśmy nie musieli być zbyt długo w rozłące. Jeśli jesteśmy w marzeniach również tej drugiej osoby, możemy być razem przez cały czas. Obiecaj mi, że nigdy o mnie nie zapomnisz, bo gdyby tak było odszedłbym od ciebie.Trochę rozważań, trochę myśli o innych i nagle wszystko się zmienia.Czasami najmniejsze rzeczy zajmują najwięcej miejsca w twoim sercu.Dzień bez przyjaciela jest jak słoiczek bez ani jednej kropli miodu w środkuJeśli nastanie choć jeden dzień , w którym nie będziemy mogli być razem, zatrzymaj mnie w swoim sercu. Tam zostanę na zawsze.
Ten dzieciak powiedział ojcu, że chciałby nauczyć swojego psa kilku sztuczek. Ojciec odpowiedział, że na Youtubie jest pełno filmów o treningu psów, więc dzieciak włączył jeden z nich i pokazuje pieskowi, aby się nauczył –

Czasem warto skupić się na dobrych wspomnieniach

Czasem warto skupić się na dobrych wspomnieniach – Przypominają człowiekowi, że szczęście jednak istnieje, a kiedy nie zostaje już nic, wspomnienia wciąż żyją Ben Nunery i jego žona Ali w 2009 roku kupili swójwymarzony dom.Slubną sesję zdjeciową zrobili w pustychpomieszczeniach. Niestety, długo nie nacieszyli się sobąi swoim szczęściem, gdy2 Ali zachorowala naraka.Po 2 latach przegrala walkę z chorobą i zmarla w wieku1 lat,zostawiając kochającego mea i córke OliwięBen i jego córka są w trakcie pi do nowegodomu. Chcieli jednak w wyjątkowy sposób pożegnać sięz tym domem, w którym prze yli wspólne chwile z Ali.Postanowili odtworzyć zdięcia ze ślubu na pamitkeszczęśliwych czasów. Zdjęcia, zarówno na ślubie jaki na tej niezwykłej sesji, zrobiła Melanie-siostra AliOliwia bawi si tq sam lokówk której uzywatajej mama gdy układała fryzurę w dniu swojego ślubuMelanie uchwycila moment, gdy jej szwagier tariczył z córkąw salonie. Jeszcze niedawno tanczyt tam ze swoj:ongBen już wcześniej nauczył się grač na ukulele piosenkędo której tańczyli z Ali na weselu. Wspominał czasy gdygrał i śpiewał dla swojej žony- dziś robi to dla córkiBen z corką i szklanym aniolem, na którego Oliwiamówi "mamusia". Podczas sesji znikąd opadhy białepiórka. Uznali to za swego rodzaju obecność AliBen odchodząc ze starego domu powiedziatMimo, ze 2 lata temu pożegnaliśmy Ali, to wciąż czujemyjej obecność w tym domu. Nasze zycle potoczy sę dalenie wiemy co przed nami. Jednak zawsze będziemy moglispoirzeć na te zdjęcia i wspomnied, že bylo takie miejscegdzie bylem naiszczęšliwszym czlowlekiem na świeclenawet jeśli trwalo to tylko krótkq chwilçCzasem warto skupić się na dobrychwspomnieniachPrzypomina czlowiekowi, ze szczescie jednak istnieje, a kiedynie zostaje już nic, wspomnienia wcląz zyja
 –  Siema, jestem ciekawą dziewczyną, masz ochotę bliżej się poznać?Wy****laj szmatoKto tak nauczył Cię rozmawiać z kobietami?!Żona
Mężczyzna zabrał swojego syna do biednej wioski, aby nauczył się doceniać co ma. A tymczasem to chłopiec dał lekcję ojcu – Wychowanie dzieci to najważniejsze zadanie każdego rodzica. Chcemy pokazać im cały świat, zwrócić uwagę, czym jest dobro i zło i podkreślić, że w życiu nic nie jest pewne i doceniać trzeba każdego człowieka, który okazał nam serce, a to, że jednego dnia jesteśmy bogaci, wcale nie znaczy, że następnego będzie tak samo.Podobną lekcję swojemu dziecku chciał dać pewien zamożny mężczyzna. Zabrał go do ubogiej wioski, wybrał wielodzietną rodzinę i poprosił ich o nocleg. Był przekonany, że dzięki temu jego synek doceni to, co ma i w przyszłości będzie zawsze mieć serce na dłoni. Okazało się jednak, że to spotkanie otworzyło oczy… ale ojcu.Cały dzień spędzili u boku gospodarza i jego rodziny. Mieli okazję doświadczyć czegoś, co na co dzień jest im obce. Gdy wracali do domu, tata zaczął rozmowę.- Czy widzisz, jak bardzo ludzie potrafią być biedni? Widzisz różnicę?- Oj tak, zdecydowanie. Widzę ją. My mamy jednego psa, oni mają cztery. My mamy basen w ogrodzie, a oni mieszkają obok potoku, który nie ma końca. Zamontowaliśmy przed domem latarnie, a oni w nocy widzą gwiazdy. Nasz ogród ma swój koniec, a ich pola widać aż po horyzont. My mamy pomoc domową, a oni pomagają innym. My kupujemy jedzenie, a oni uprawiają własne. My mamy mury, które chronią naszej posiadłości, a oni mają od tego zaufanych przyjaciół.Ojciec zamarł. Nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Zrobiło mu się wstyd, że sam tego nie dostrzegł. Zrozumiał, jak w tym całym materialnym bogactwie, są biedni.Prosty morał wynika z tej historii. Jako dorośli zapominamy o wartościach, które były dla nas priorytetem, gdy byliśmy dziećmi. Gdy nie liczyły się pieniądze, a to, kto jakim jest człowiekiem. Oby każdy z nas, prędzej czy później, sobie o tym przypominał
Miałem krewnego, który studiował trygonometrię, aż mu wąsy odpadły, a kiedy już się wszystkiego nauczył, przyszła jakaś Buka i go zjadła. No i leżał potem w brzuchu Buki z całą tą swoją mądrością! –
Amancio Ortega (wlasciciel między innymi Zara) właśnie stał sie najbogatszym człowiekiem na ziemi - 85 mld dolarów – Swój pierwszy biznes otworzył w wieku 36 lat! Ortega nie tylko nie skończył szkoły, ale też oczywiście nie studiował, nie robił kursów MBA, nie pochodzi z bogatej rodziny i nie mieszkał w miejscu związanym z modą ani odzieżą. Nie udziela wywiadów, a według nieoficjalnych doniesień żyje w dość prosty sposób. Prawie nigdy na przykład nie nosi krawatów, jedynie białą koszulę, szare spodnie i granatową marynarkę. Gdy pokazał się publicznie w 2000 roku w Hiszpanii z okazji planowanego debiutu giełdowego Inditeksu, wywołał wielkie poruszenie w mediach.Ortega urodził się we wsi Busdongo de Arbas w prowincji Leon w Hiszpanii. Był najmłodszym z czwórki dzieci, w rodzinie, w której pracował tylko ojciec - robotnik na kolei. W wieku 14 lat Amancio przestał chodzić do szkoły, razem z rodziną przeprowadził się do miasta La Coruna.Tam wkrótce znalazł swoją pierwszą pracę, jako pomocnik w sklepie z koszulami. Nauczył się robić ubrania, a w 1972 roku - w wieku 36 lat - założył swój własny biznes: Confecciones Goa. Sprzedawał wówczas szlafroki, ale kluczowy był model biznesowy: setki kobiet, zebranych w kooperatywy na poziomie lokalnym, pracowało dla niego jako szwaczki.Trzy lata później Amancio Ortega otworzył swój pierwszy sklep ZARA, wraz z byłą żoną. Pierwotnie chciał nazwać markę ZORBA, ale była już zajęta. Biznes rozwijał za pomocą tego samego modelu, dzięki czemu w połowie lat 80. był już obecny w całej Hiszpanii, a w 1989 roku otworzył pierwszy sklep w USA.Ortega miał zmysł, który pozwolił mu stworzyć globalną sieć odzieżową. Obecnie grupa Inditex, do której należą m.in.: ZARA, Bershka, Massimo Dutti, Pull&Bear, Stradivarius, liczy ponad siedem tysięcy sklepów na 91 rynkach na całym świecie
Dziecko przypadkiem rozlało napój w sklepie. Nawet taką sytuację dobry ojciec potrafi zamienić w ważną lekcję życiową: – Jako rodzic często czujesz, jakbyś nie do końca wiedział, co robisz. Czasami nie wiesz, jak radzić sobie z krzykami dzieci, jakie taktyki są najlepsze.Czasami ktoś, inny rodzic, może pokazać dobre rozwiązanie, kiedy zdenerwowałeś się i za szybko zareagowałeś.Mama Kalynne Marie była tego świadkiem, kiedy pewnego dnia zobaczyła tatę i syna, i usłyszała ich rozmowę po tym, jak syn rozlał napój w sklepie.Chłopiec, który według Kalynne miał 6 lub 7 lat, rozlał napój na podłogę i stół. Prawie każdy rodzic zobaczyłby bałagan i zirytował się. Chłopiec spojrzał na tatę i przeprosił.Zamiast się zezłościć, on odpowiedział:„Tak się zdarza. Bierzemy serwetki i pokażę Ci, jak to posprzątać.”Wzięli serwetki i kiedy posprzątali, tata powiedział synowi:„Długi będziesz żył i jesteś tak mądry, że ważne jest, żebyś nauczył się być bardziej świadomym tego, co robisz. Następnym razem uważaj na to, co Cię otacza, żeby nie było takich wypadków. Da się im zapobiec, ale jeśli się wydarzą, to w porządku. Posprzątanie jest łatwe, jeśli tylko weźmiesz za to odpowiedzialność.”Kalynne poruszyła reakcja taty i to, jak rozmawiał z synem. Gdy siedziała obok usłyszała, że tata i syn wciąż o tym rozmawiają.„Wiem, że duże sprawy mogą wydawać się przytłaczające i może się wydawać, że sam sobie nie poradzisz. Nie ma nic złego w proszeniu o pomoc. To nic złego, gdy jej potrzebujesz.”Kalynne była pod wrażeniem każdego słowa ojca, więc wyjęła telefon i zapisała je.
 –  Przyjaciele sąna zawszeBycie bohateremnie zależyod rozmiaruRzeczy rzadkosą takiejakimi się wydają
8-letni chłopiec i jego 4-letnia siostra mieli wielką ochotę na cheesburgera. Wzięli więc vana należącego do ojca i kiedy oboje rodziców jeszcze spali, pojechali razem do najbliższego McDonalda... – Przejechali łącznie ok. 2,5 km i co najciekawsze, przez cały ten dystans przestrzegali wszystkich przepisów drogowych. Kiedy policja zapytała chłopca gdzie się nauczył prowadzić, odpowiedział, że z... filmików na YouTubie

Mija 7 lat od śmierci Manute'a Bola - jednego z najwyższych koszykarzy w historii NBA, ale przede wszystkim wspaniałego samarytanina o wielkim sercu i człowieka, który przewidział zagrożenie ze strony Bin Ladena i islamu

Mija 7 lat od śmierci Manute'a Bola - jednego z najwyższych koszykarzy w historii NBA, ale przede wszystkim wspaniałego samarytanina o wielkim sercu i człowieka, który przewidział zagrożenie ze strony Bin Ladena i islamu – 19 czerwca przypada 7. rocznica śmierci najbarwniejszej - zdaniem wielu ekspertów i kibiców koszykówki - postaci w historii NBA, Manute'a Bola. W 1985 roku nieznany nikomu "dziwoląg" z Sudanu przebojem dostał się do najlepszej koszykarskiej ligi świata.Mierzącego 231 cm zawodnika, wywodzącego się z afrykańskiego plemienia Dinka (jego członków uznaje się za najwyższych ludzi świata), podczas draftu wylosowała ekipa Washington Bullets (obecnie Wizards). Tak rozpoczęła się kariera przybysza z Afryki, który w kolejnych latach porwał serca fanów basketu na całym świecie. Oprócz Wizards występował również w barwach Golden State Warriors, Philadelphia 76ers i Miami Heat.Rekordy sportowe Bola muszą robić duże wrażenie. Już w swoim debiutanckim sezonie w NBA Sudańczyk rozegrał 80 spotkań. Jego średnia bloków w sezonie - 4,97 na mecz - po dzień dzisiejszy jest drugim wynikiem w historii ligi. 23-letni wówczas zawodnik zablokował 397 rzutów, co pozostaje rekordowym osiągnięciem w lidze dla debiutanta.Bol przez całą karierę był koszykarzem wyjątkowo szczupłym, co przy jego słusznym wzroście (231 cm) i stosunkowo niedużej wadze (zaledwie 90 kg) wyglądało wręcz komicznie. Stąd też wzięła się łatka "dziwoląga".
 - Moja mama mierzyła 208 cm, a tata 203. Najwyższy w rodzinie był pradziadek, który miał 239 cm. Mój wzrost nie jest więc niczym szczególnym - powiedział Bol na łamach "The New York Times" w 1985 roku.Manute Bol z pewnością nie odejdzie długo w zapomnienie. Nie tylko przez pryzmat sportowych wyników, ale - może nawet przede wszystkim - przez zaangażowanie się w akcje charytatywne, których celem było niesienie pomocy ogarniętemu wojną domową Sudanowi. Przez dziesięć lat kariery w NBA (w latach 1985-94), sportowiec przekazał na rzecz swojego rodzinnego kraju ok. 3 mln dol. amerykańskich. Oprócz tego pomagał finansowo licznej rodzinie - tej bliższej, jak i dalszej.- Bóg zesłał mnie pewnego dnia do Ameryki i dał dobrze płatną pracę. Dał mi też serce. Ja kocham ludzi - przyznał w rozmowie z amerykańskimi mediami.O rodakach nie zapomniał nawet wtedy, kiedy był zmuszony przerwać grę w koszykówkę z powodu problemów zdrowotnych. Badania lekarskie wykazały, że cierpiał na reumatyzm kolan i nadgarstków. Po zakończeniu kariery robił co mógł, by zarabiać pieniądze i przekazywać je do ojczyzny.
Bol doskonale wiedział, że dzięki swojej dziwacznej posturze może wciąż zarabiać duże pieniądze. Występował więc w telewizji. Brał udział w walkach celebrytów w ringu bokserskim, a nawet zagrał w hokeja na lodzie, pomimo tego, że nigdy wcześniej nie jeździł na łyżwach. Prowadził życie cyrkowego klauna, wystawiając się na pośmiewisko, ale najważniejsze dla niego było pozyskiwanie funduszy dla potrzebujących ludzi w Sudanie.
Działalność Samarytanina sprawiła, że w ojczyźnie był postrzegany jak bohater narodowy.

- Manute jest inteligentnym i mądrym człowiekiem. Czyta "New York Times" i orientuje się w wielu dziedzinach. Mówił w narzeczu Dinka i w języku arabskim zanim nauczył się angielskiego. Gdyby takich jak on było więcej, świat byłby z pewnością o wiele lepszy. W takim świecie chciałbym żyć - powiedział w jednym z wywiadów Charles Barkley. Legendarny amerykański koszykarz był jednym z przyjaciół słynnego Afrykanina w NBA.
Bol nie ograniczał się jedynie do przekazywania pieniędzy rodakom. Często odwiedzał obozy dla uchodźców i pomagał rebeliantom. Angażował się w budowę szkół i szpitali w kraju położonym w północno-wschodniej części Afryki, a także w politykę. W 2001 roku otrzymał nawet propozycję objęcia stanowiska ministra sportu w rządzie Sudanu, ale nie mógł jej przyjąć. Warunkiem było bowiem przejście na islam, co nie wchodziło w rachubę. Był bowiem chrześcijaninem.Odmowa przyjęcia stanowiska ministra wiązała się z poważnymi sankcjami. Odebrano mu paszport i objęto aresztem domowym, zamykając drogę powrotu do USA. Dzięki pomocy Stanów Zjednoczonych udało mu się jednak uciec do Egiptu, gdzie założył szkołę koszykarską (jednym z jego podopiecznych był Luol Deng). 
Bol ostrzegał świat, kiedy jego rodzinny kraj udzielał azylu Osamie bin Ladenowi. - Islamizacja źle się skończy - mówił, ale wówczas nie traktowano tej sprawy zbyt poważnie.
W 2004 roku - po powrocie do Stanów Zjednoczonych - bohater Sudańczyków miał poważny wypadek samochodowy w Colchester (w stanie Connecticut). Miał pecha, bo wsiadł do taksówki, którą prowadził pijany kierowca. W wyniku obrażeń odniesionych w wypadku spędził ponad trzy miesiące w szpitalu. Zapadł w śpiączkę. Nie posiadał ubezpieczenia, więc leczenia pochłonęło resztę oszczędności. Wyszedł z tego, ale ze zdrowiem było coraz gorzej.19 czerwca 2010 roku świat obiegła smutna informacja. Bol zmarł w Virginia Medical Center w Charlottesville (stan Wirginia). Były sportowiec, który pod koniec życia zmagał się z niewydolnością nerek i powikłaniami po zespole Stevensa-Johnsona (groźna choroba skórna) odszedł w wieku 47 lat.- Zmarł świetny sportowiec i wielki człowiek. Przy nim każdy stawał się lepszym człowiekiem. Manute Bol nie odejdzie w zapomnienie - pisały amerykańskie media, oddając hołd Sudańczykowi.