Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 77 takich demotywatorów

 – Ta przedświąteczna historia ziomka z małej miejscowości, który stał się bohaterem narodowym jest jakoś super filmowa. Oto bowiem człowiek trochę znikąd dokonuje czegoś, co nie udało się nikomu przed nim, kraj wariuje na jego punkcie, a jemu nie udaje się dotrzeć na finał sławnego teleturnieju, ponieważ psuje mu się auto. Tu jest tyle warstw: wyjątkowość człowieka, społeczny głód bohaterów, ciężar sławy, pech (albo po prostu autosabotaż), bezlitosne media, które próbują zdyskontować fenomen, lokalny sołtys, który chce coś na wszystkim ugrać. Mamy więc historię wyjątkowości, głębokiej potrzeby jakiegoś zbiorowego mitu, trudne emocje związane z niezwykłym zdarzeniem, rozpędzoną kapitalistyczną machinę agregowania uwagi.Ta historia stoi obecnie w miejscu nieskończonych możliwości swojego dalszego rozwoju. Na przykład: tzw. internauci zrzucają się panu Arturowi na nowy samochód, wiedząc doskonale o tym, że popsute auto to tylko wymówka, próba ucieczki przed ciężarem nieoczekiwanej sławy. I niczego już od człowieka nie chcą, bo wiedzą, że zbyt wielkie pomniki łatwo upadają. A oni dostali to, na co Polska czekała od dawna - bohatera, który ani razu nie przegrał.Po kilku ekscytujących tygodniach pan Artur wraca do swojego zwykłego życia: gier logicznych, jazdy rowerem i spokoju małej miejscowości. Za dwie dekady ktoś kręci o nim dokument pod tytułem "1 z 37 milionów", w którym niespieszne kadry śledzą pana Artura ciągle jeżdżącego po spokojnej okolicy autem otrzymanym od internautów. Mężczyzna opowiada o niejednoznaczności sławy, o rodzicach, którzy dawali odpór dziennikarzom. Film eksploruje historię tak zwanych mediów społecznościowych lat 20-stych XXI wieku oraz zgłębia psychologię rodzenia się mitów. Zdobywa nagrody na międzynarodowych festiwalach, a Pan Artur wraca niczym Sixto Rodriguez po latach niebytu. Już dojrzalszy, nauczony jak może smakować sława i w pełni świadomy tego, że nie zawsze musi to być słodycz.Gdyby ten ziomek nie istniał można byłoby go wymyślić. Czy i ja się nie przykładam do tego, że pan Artur prawdopodobnie wolałby (a może nie, nie wiem) przespać najbliższy miesiąc? To chyba nie ma większego znaczenia, bo stety lub niestety dynamika społecznych pragnień już przywłaszczyła jego wizerunek. Tej machiny - znów stety lub niestety - nie da się szybko zatrzymać.Trzymaj się tam w tych Śliwnikach, nie jesteś już nikomu nic winien. Nie bierz już za dużo "na siebie".Kamil Fejfer
 – "Po pierwsze, nie wyciągnęliśmy rąk po żadną premię. Po drugie, dostaliśmy niemoralną propozycję. Po trzecie - zostaliśmy w tej sytuacji sami. Pojawiło się wiele mitów wokół tej sprawy.""Członek sztabu podszedł do mnie i poprosił o numery kont. Zapaliła mi się wtedy czerwona lampka i zastopowałem to, powiedziałem "koniec". Nie dałem tych numerów."O PZPN:"Nie chodzę z alkomatem i nie sprawdzam ludzi. Ale to fakt - nie mówię, że wszystkich, ale poziom pewnych osób jest żenujący.""PZPN pod względem sportowym - tu nie mogę narzekać. Jest naprawdę ok, jeśli chodzi o transport, logistykę i to, co jest w reprezentacji. Ale to, co się dzieje wokół… To jest w dzisiejszych czasach nieakceptowalne""Na pewnych stanowiskach trzeba oczekiwać i wymagać klasy."Atmosfera przed meczem z Wyspami Owczymi jest doprawdy świetna!
Kama sutra, zdjęcie niepowiązane –  dzka pod wodzą Jozafata poolmy peina radości, 20 PANwyzwalając od wrogów Przydwipkach hart cytri trab wkroczyli do Jerozolimy kierując się do domu PANA "Kiedydowiedziano się, że PAN walczył przeciwkowrogom Izraela, wielki strach padi na wszyst2 Km ke królestwa ziemi. "Królestwo Jozafata na-tomiast żyło w pokoju, a jego Bóg zapewniat mu bezpieczeństwo ze strony sąsiadówI tak Jozafat panował nad Judą. Mialtrzydzieści pięć lat, kiedy objął rządy i pa-JORAM PRZEJMUJE WŁADZE21 w Mie-Kiedy Jozafat spoczął przy swoichście Dawida, władzę po nim objął jego syn,Joram. Miał on sześciu braci, synów Jo-zafata: Azariasza, Jechiela, Zachariasza,Azariasza, Mikaela i Szefatiasza. Wszyscyoni byli synami króla judzkiego, Jozafata.Ich ojciec zostawił im bogaty spadek w po-staci złota, srebra, kosztowności oraz wa-rownych miast w Judzie. Władzę królewskąnatomiast powierzył Joramowi, gdyż on byłpierworodny. Joram objął władzę po swoimojcu, a gdy tylko ją umocnił, kazał wytracićmieczem swoich braci oraz niektórych spo-śród książąt Izraela. Joram miał trzydzie-ści dwa lata, gdy obejmował rządy, i przezosiem lat panował w Jerozolimie.472m vistKRÓLOWIE JUDY OD JORAMA DO ACHAZAteNIEWIERNOŚĆ JORAMA"Postępował on wzorem królów izraelskich,naśladując we wszystkim dom Achaba,Pozostałe wydarzenia zysczone do Ksiegi królów Izraelaw dziejach Jehu, syna ChanariegsPo jakimś czasie król judzki, JoOchozjaszem, który postępowaaprzymierzyl się z królem izraelskSprzymierzył się z nim, aby zbudstatki i popłynąć do Tarszisz. Stabudowano w Esjon-Geber. Wtedy Eważ sprzymierzyłeś się zzer, syn Dodawiasza z Mareszy, wyproroctwo przeciwko Joz ochozPAN zniszczy twoje dzieło". I rzeczyprawystatki się rozbiły i zaniechano wyprdo Tarszisz.gdyż córka Achaba była jego zoną. Czy.nil więc to, co nie podobało się PANUjednak nie chciał zniszczyć domurz powodu przymierza, które zawart zwidem, zgodnie z daną mu obietnica. 2na zawsze zachowa lampę świecącadlaniego i jego następców.Za rządów Jorama Edomici wyrwali sięspod panowania Judys wyrusso.bie króla. Wówczas Joramz dowódcami i ze wszystkimi swo wrazdwanami. Wstał w nocy i uderzył namitów, którzy otoczyli govswoimia Edowódcami rydwanów. To wraz z jegowięc niezależny od Judysiejszego. W tym samym czasie odnrównież Libna. Stało się tak, gdyż.opuścił PANA, Boga swoich ojców, Okultoweow-w gonież zbudował wzniesieniarach judzkich, mieszkańców Jerozolwprowadził na drogę niewierności, askierował na bezdroża.Dasąsiadujących z Kuszytami.budzi przeciw Joramowi Filisty-eyli oni do Judy i spustoszyli ją, zlu-króla i uprowadzili jego synówwyjątkiem najmłodszego synaza Następnie PAN zesłał na królana chorobę wnętrzności, cier-a nia długo, aż wreszcie po dwu la-wich bólach. Lud nie oddał mu ho-en wyszły z niego wnętrzności i zmarłjakie oddawał jego przodkom. Takkonca jego ośmioletnie panowa-zolimie, które rozpoczął, mającje dwa lata. Lud nie oddał mu ho-dzie oddawał jego przodkom, po-Po do.stajedziTOWDROGOWwwescl dAarze wymierzajsynów, w twoje żonyTy sam zostaniesz dochorobą, bólem wnętrzności,ku tej choroby dzień za dniemwychodzicNCHowano go w Mieście Dawidowym, leczgrobach królewskich.wsynosolanADY OCHOZIASZANa miejsce Jorama mieszkańcy Je-wybrali na króla jego naj-syna, Ochozjasza. Wszyscyrozolimyrozbowiem zabici przezi wtargnęły do obozu.Ochozjasz, syn Jo-CADYmodsdszegstarsandyMial on czterdzieści dwa lata, gdyI on erzez jeden roke.z Aray zostalna tron, itstapil nazolimie.hJegostepow1011na niepe100o co mAcaby Achaba, poniewazgopanowała miała na imięgo. On rów-matkaOmriego.a mu złych rad. "Czy-się PANU, naśladującśmierci ojca otoczył siędcami z tego rodu, a ich rady prowa-się wraz z Joramem do Juhu, syna Nemsziego, którego Pak ustanowa królem poto, aby zniszczyć ród Achaba Kiedy wiedJehu dokonywał sądu nad rodem Achabanapotkal dowódoow judzkich i bratankówkróla Ochozjasza, którzy mu służyli, i kazalich zabic. Następnie poszukiwano Ochozjasza, który ukrywał się w Samani, Schwy-tano go i zaprowadzono do Jehu, a on skago na śmierć. Pochowano go jednakz szacunkiem, gdyż mówiono: To syn Jo-zafata, który z całego serca szukał PANANikt z rodziny Ochozjasza nie był w stanieprzejąć po nim władzy.ATALIA DOKONUJE ZAMACHU STANUI OBEJMUJE WŁADZĘ1Kiedy Atalia, matka Ochozjasza, dowie-działa się, że jej syn nie żyje, postanowiłazgładzić całe królewskie potomstwo Judy.Ale Joszeba, córka króla, potajemnie wykradła Joasza, syna Ochozjasza, spośródmordowanych synów królewskich. Następ-nie ukryła go wraz z jego niańką w pokojusypialnym. W ten sposób Joszeba, córkakróla Jorama, żona kapłana Jojady i siostraOchozjasza, ukryła go przed Atalią, dziękiczemu ocalał, 12Przez sześć lat ukrywałsię w domu Bożym, gdy tymczasem Ata-lia rządziła krajem.KAPLAN JOJADAdo zguby Słuchając ich porad, wy-synem Achaba, królemJoramem,Bog jednak sprawKORONUJE JOASZA NA KRÓLA23 seW siódmym roku Jojada odważyłsię zawrzeć układ z dowódcami woj-ska: Azariaszem synem Jerochama, Izma-elem synem Jochanana, Azariaszemnem Obeda, Maasejaszem synem Adajaszai Elisafatemsy-oni Judę, zgromadzili lewitów ze wszyst-synem Zikriego. Przemierzylikich miast Judy oraz przywódców rodówizraelskich i przyszli z nimi do Jerozolimy.Kiedy całe zgromadzenie zawarło przy-473sklepMALAK
 –  PODAJ AKTUALNE INFORMACJE O TYM, GDZIE I JAK SZUKAĆ POMOCYEDUKUJ OPINIĘ PUBLICZNĄ NA TEMAT FAKTÓW ODNOSZĄCYCH SIĘDO SAMOBÓJSTWI PREWENCJI BEZ SZERZENIA MITÓWPOPULARYZUJ HISTORIE, JAK PORADZIĆ SOBIE ZE STRESEM ŻYCIACODZIENNEGO LUB Z MYŚLAMI SAMOBÓJCZYMIO TYM, JAK UZYSKAĆPOMOCZACHOWAJ OSTROŻNOŚĆ W OPISYWANIU SAMOBÓJSTW ZNANYCH OSÓBZACHOWAJ OSTROŻNOŚĆ PRZEPROWADZAJĄC WYWIAD Z OSOBAMIZ RODZINY I PRZYJACIÓŁMI OSIEROCONYMI PRZEZ SAMOBÓJSTWOUŚWIADOM SOBIE, ŻE HISTORIE O SAMOBÓJSTWIE MOGĄ MIEĆ WPŁYWTAKŻE NA PRACOWNIKÓW MEDIÓWNIE UMIESZCZAJ HISTORII O SAMOBÓJSTWIE W WIDOCZNYCH MIEJSCACHIUNIKAJICH POWIELANIANIE UŻYWAJ DRAMATYCZNYCH OKREŚLEŃ, NIE PRZEDSTAWIAJ SAMOBÓJSTWAJAKO RACJONALNEGO ROZWIĄZANIA PROBLEMUNIE OPISUJ SZCZEGÓŁOWO METODYNIE PODAWAJ SZCZEGÓŁÓW DOTYCZĄCYCH MIEJSCA I LOKALIZACJINIE UŻYWAJ SENSACYJNYCH NAGŁÓWKÓWNIE UŻYWAJ ZDJĘĆ, MATERIAŁÓW WIDEO ANI LINKÓW SPOŁECZNOŚCIOWYCH
A nie można zrobić subskrypcji na TVP tak jak na Netfliksa? – Kto chce oglądać, to sobie zapłaci i wszyscy zadowoleni. Nie masz telewizora? Mimo to dostaniesz nakazzapłaty abonamentuRTVWokół zasad płatności abonamentu radiowo-telewizyjnego narosło wiele mitów. Wciąż pojawiają sięinformacje o kontrolerach, którzy mieliby weryfikować, czy posiadamy odbiorniki radiowe i telewizyjne.Czy jednak możemy spać spokojnie, wiedząc, że ich nie posiadamy i nie regulujemy opłat za nie? Okazujesię, że niestety nie.TVP HDTVPFOLLTVP1TVProzrywkaTVPVP INFO
Źródło: wirtualnemedia.pl

Generator pseudofilozofii papaja

 –  Maciek Tarnowski8 marca o 15:52 -Wśród różnych mitów o Janie PawleWiecznie Drugim jest też ten o WIELKIMFILOZOFIE. Jest on dość oczywiściebzdurny, ale zaskakująco rzadkopodważany, prawdopodobnie dlatego, żenikomu (włącznie z wyznającymi ten mit)nie chciało się czytać papieża, nawet jeślijego encykliki w latach 90. sprzedawały sięprawie tak dobrze jak disco polo.:Będąc nauczycielem zmuszonym douczenia ,,filozofii papieża", opracowałemkiedyś z osobami uczniowskimi prostygenerator poglądów Wojtyły na wszystko.Najpierw zastanów się, czy papież lubił,czy nie lubił danej rzeczy, a później posłużsię prostą zasadą – wytłumacz, czemudana rzecz jest skupiona na drugiej osobie(jak lubił) lub egoistyczna (jak nie) zapomocą dość losowej sałatki słów złożonejz pojęć „osoba”, „odpowiedzialność”,„prawda" i ,,godność", a przed dowolnym„jest" dodaj „z natury". Punkty na maturzegwarantowane.Przykład? Weźmy sobie homoseksualizm ikrótki „argument" Wojtyły z „Miłości iodpowiedzialności”. Lubiał papież czy nielubiał? Nie lubiał, oczywiście, więc musibyć z natury egoistyczny. Uzasadnienie?Otóż homoseksualny seks wg wielkiegoPolaka jest z natury zwrócony ku cechompłciowym drugiego człowieka, nie zaś kudrugiej osobie, ponieważ nie bierze się wjego toku odpowiedzialności (w domyśle -za potencjalną ciążę) i nie realizujeprawdy o stosunku płciowym (w domyśle -prokreacji). A ponieważ miłość toodpowiedzialność i prawda, to seks homowyklucza się z miłością (czy osobybezpłodne mogą więc kochać? Niedowiemy się).Prezerwatywy? Proste. Seks zantykoncepcją to seks bezodpowiedzialności, a zatem bez miłości,bo miłość to prawda, a prawda o seksie to:patrz wyżej ("Miłość i odpowiedzialność" ikatechezy "Mężczyzną i niewiastą...", zaPawłem VI w "Humanae Vitae").Komunizm? To ideologia, która traktujejednostki jako element klasyekonomicznej, a więc nie traktuje ich jakoosób i odmawia im godności iodpowiedzialności („Centisimus annus").Wierzę, że załapaliście. W ramachćwiczenia polecam wygenerować hasła„kapitalizm”, „aborcja", „przyjaźń" i„solidarność” i porównać sobie z papieskąwiki (http://www.wikijp2.pl/).Takie rozumowania nazwałbym nawet nietyle złymi, bo opartymi na tendencyjnychdefinicjach, logicznie wadliwymi iomijającymi dostępne wtedy źródłanaukowe, ile wprostANTYFILOZOFICZNYMI. Jeśli coś jest,szumnie mówiąc, istotą filozofii topodejmowanie intelektualnego ryzyka -tutaj go nie ma, bo to logika jestdostosowywana do poglądów, a nieodwrotnie. Zobaczcie, jak łatwo byłobywygenerować dokładnie odwrotneodpowiedzi zgodnie z tą samą koślawąargumentacją, zmieniając ją tylko trochę(np. tylko antykoncepcja jest moralna,ponieważ bierze się pod uwagę jedynienaturalną przyjemność drugiej osoby, a nietraktuje się jej jako środka do prokreacji).Nie ma też żadnej dyskusji z argumentamiz filozofii płci, polityki czy antropologiifilozoficznej tamtego okresu; mamy więcdo czynienia tylko z napuszonym iprzekonanym do swojej racji monologiem.Moim zdaniem opowieść o wielkimfilozofie służy dziś tylko szantażowiintelektualnemu. Krytykujesz papieża? Aczytałeś jego wszystkie fąfnaście encyklik ipierdolion traktatów? Zarzucasz osobękrytykującą piętnastoma argumentamipodobnej jakości co powyżej, tylko jeszczebardziej zamotanymi i cyk, pora na CSa, ajak nie rozumie, to dlatego, że nie dorosłaalbo nie skończyła KULu. Ten mit ointelektualnym wyrafinowaniu ma przykryćdość jasną, kryjącą się pod spodembigoterię - bo to już nie są uprzedzenia, tojest flLoZofICZNA AnaLiZaantROpOlogiCZna, a jak nie chce Ci się wnią angażować to dlatego, że jesteś głupi.Otóż - nie jesteś, a „papież filozof" to tytułrównie ironiczny i na pokaz, co ,,papieżprzyjaciel dzieci". Na pierwszy tytuł niezasługuje się, pisząc książkę ze słowem"fenomenologia" w środku, tak jakdrugiego nie dostaje się za udział w"Ziarnie".Ask
Jak odcinek Pogromców Mitów pomógł uwolnić trójkę mężczyzn niesłusznie skazanych na dożywocie – W 2007 roku John Galvin, który od 21 lat odsiadywał wyrok dożywocia, zobaczył w telewizji powtórkę odcinka Pogromców Mitów, w którym testowano różne sceny z Hollywoodzkich filmów. Jednym z obalonych mitów tego odcinka, który najbardziej zainteresował osadzonego, była możliwość podpalania benzyny za pomocą rzuconego papierosa.W 1986 roku w Chicago pożar budynku mieszkalnego spowodował śmierć dwóch osób. Jedna z podejrzanych o podpalenie – sąsiadka, która wcześniej groziła, że spali budynek w ramach porachunków związanych z gangami – wskazała, że sprawcą mógł być John Galvin. Policjanci przesłuchali innych sąsiadów, a dwoje z nich wskazało dodatkowo na brata Johna oraz na dwójkę innych braci z sąsiedztwa.Mimo braku innych dowodów oraz mimo tego, że John spał tej nocy w mieszkaniu swojej babci, cała czwórka została aresztowana.Detektyw prowadzący przesłuchanie przykuł 18-letniego Johna do ściany i godzinami zastraszał go, próbując wymusić zeznania.Gdy John nie przyznał się do winy, został pobity przez policjanta, który dodatkowo przekonywał, że jeżeli nie podpisze zeznań, z pewnością zostanie skazany na śmierć i spocznie koło swojego zmarłego ojca.Pobity John potwierdził wtedy podsunięte zeznania, w których przyznawał się do spalenia budynku wraz ze swoim sąsiadem i jego szwagrem. W zeznaniach tych stwierdzał, że najpierw rzucili w budynek butelką z benzyną, a następnie podpalili powstałą kałużę za pomocą rzuconego papierosa.Gdy John zobaczył w telewizji, że wywołanie w ten sposób pożaru nie powiodło się, mimo wielu prób, poinformował o tym swoją adwokatkę.Podobne próby wykonało U.S. Bureau of Alcohol, Tobacco, Firearms and Explosives. Agencja rządowa po przeprowadzaniu ponad 2000 testów w różnych warunkach, stwierdziła, że wywołanie w ten sposób pożaru jest niemożliwe.Po długich bataliach sądowych, petycjach, opiniach biegłych z zakresu pożarnictwa i zeznaniach innych ludzi, na których ten sam detektyw wymusił zeznania przemocą, sąd uchylił wyroki i przyznał, że skazani zasługują na ponowny proces. Prokuratura nie zdecydowała się im jednak postawić ponownie zarzutów i w zeszłym roku, po 35 latach niesłusznej odsiadki, cała trójka mężczyzn wyszła na wolność.
Biblia to zbiór mitów, często inspirowanych z innych religii i kultur. Opowieści biblijne mają taką samą wartość jak mity o Zeusie –  Ludzie wymyślili Bogów, bo to najprostszewytłumaczenie najbardziej skomplikowanych kwestii,których bez nauki nie potrafili zrozumieć. Na szczęściedziś, nawet dzieci z podstawówki, nie traktują Bibliipoważnie, rozumiejąc, że więcej dowiedzą się z książekczy Internetu. Biblia to zbiór mitów, często inspirowanych z innych religii i kultur. Opowieści biblijne mają taką samą wartość jak mity o Zeusie –  Ludzie wymyślili Bogów, bo to najprostsze wytłumaczenie najbardziej skomplikowanych kwestii, których bez nauki nie potrafili zrozumieć. Na szczęście dziś, nawet dzieci z podstawówki, nie traktują Biblii poważnie, rozumiejąc, że więcej dowiedzą się z książek czy Internetu.
 – Kobieta wpadła w samochodzie do lodowatej wody i przypomniała sobie odcinek „Pogromców mitów”, z którego pamiętała, że musi poczekać, aż kabina zapełni się wodą, żeby ciśnienie na zewnątrz i w środku auta się wyrównało, aby mogła z łatwością otworzyć drzwi. Kobieta wiedziała, jak się zachować, dzięki czemu nie panikowała i nie traciła sił, tylko poczekała na moment, kiedy będzie mogła bez wysiłku otworzyć drzwi i wypłynąć na powierzchnię. To uratowało jej życie

Fakty i mity o piorunach I burzach, wokół których krąży całkiem sporo mitów (9 obrazków)

Wydaje mi się, że młodzi potrzebują nauki i wolności, a nie starych mitów, okrutnych bogów i wątpliwych autorytetów moralnych w postaci księży – BTW co to jest w ogóle to "oratorium"?!
Eksperyment przeprowadzony na potrzeby odcinka Pogromcy mitów zatytułowany „Prawa przyciągania” wykazał, że napiwek baristki z biustem w rozmiarze DD jest o prawie 40% wyższy od klientów płci męskieji żeńskiej –
Większe piersi oznaczają większe napiwki dla kobiet w branży usługowej. Eksperyment przeprowadzony na potrzeby odcinka Pogromcy mitów zatytułowany „Prawa przyciągania” wykazał, że baristka z biustem w rozmiarze DD otrzymała napiwek o prawie 40% większy od klientów płci męskiej i żeńskiej –

Relacja z pierwszej ręki jak przebiega choroba i leczenie w Polsce na koronawirusa:

 –  Stało się. Wirus z Wuhan do mnie dotarł. Badanie na obecność wirusa SARS-CoV-2 w moim organizmie dało wynik pozytywny.Myślę, że dla wielu z Was jestem pierwszym znajomym z potwierdzoną infekcją koronawirusem. Dlatego uznałem, że opiszę Wam jak to wygląda naprawdę, jak wygląda przebieg choroby u młodej, zdrowej osoby, jak jesteśmy (nie) przygotowani na epidemię, jak (nie) działa system wyłapywania nosicieli i co moim zdaniem powinien zrobić każdy z nas, żeby zatrzymać epidemię. No i opisać naszą historię.Dociekliwym polecam przeczytać mój post od początku do końca. Pozostali wystarczy że przeczytają trzy sekcje oznaczone gwiazdką (*)...Objawy współlokatorówNajpierw objawy pojawiły się u mojego współlokatora. Dwa dni musiał przeleżeć w łóżku, bo gorączkował. Jednak po tym czasie szybko stanął na nogi. Później narzekał na pogorszenie smaku i węchu. Nie wzbudziło to jednak szczególnie naszego niepokoju, gdyż inne objawy nie zgadzały się z tymi z COVID-19. Ot, przeziębienie. Następna była współlokatorka. Objawy już gorsze, 5 dni gorączki, leżenia w łóżku. Gdy nałożyły się na to inne problemy, musiała pojechać do szpitala na kroplówkę. W szpitalu zapytała się, czy to może być koronawirus. Odpowiedź była: "na pewno nie" (sic!), po czym, bez robienia testu została wypisana do domu. Również najdłużej narzekała na brak smaku i węchu. Znowu się nie przejmowaliśmy, przecież w szpitalu powiedzieli, że to co innego...Moje objawyWtedy zachorowałem ja. Trzy dni fatalnego samopoczucia, całość przeleżałem w łóżku oglądając serial ("Dark" - wciągający, choć męczący). Przez dwa dni odczuwałem coś, co opisałbym jako gorączka, choć według teorii to nawet nie był stan podgorączkowy (zazwyczaj mam 35,5, więc przy 36,9 czułem się fatalnie). Głównym objawem było to, że czułem się słaby, szczególnie kończyny po jakimkolwiek wysiłku fizycznym, np. po ugotowaniu obiadu. Takie zmęczenie przechodzące w ból. Ciekawe było to, że nie doświadczyłem kaszlu ani kataru (jedynie uczucie zalegającej wydzieliny), a to u mnie najczęstszy objaw chorobowy, w przeciwieństwie do podwyższonej temperatury ciała, która występuje sporadycznie i bólu kończyn, którego sobie w ogóle nie przypominam. Leczyłem się objawowo, gripexem. Umówiłem się z lekarzem na telewizytę, żeby dostać zwolnienie lekarskie. Przez telefon opisałem mu moje objawy. Lekarz profesjonalnie dopytał się o kontakty z koronawirusem. Powtórzyłem mu to, co powiedzieli w szpitalu: "to na pewno nie to". Stwierdził przeziębienie, kazał kontynuować leczenie objawowe, dużo odpoczywać, pić dużo wody, nie wychodzić z domu i dał mi zwolnienie na 3 dni. Po zakończonym zwolnieniu wróciłem do pracy (zdalnej), choć byłem jeszcze wyraźnie osłabiony przez kolejnych kilka dni...Jednak korona?Po przepracowanym przeze mnie pierwszym dniu po zakończonym zwolnieniu przyszedł do mnie współlokator: "Słuchaj, koleżanka z którą miałem ostatnio kontakt wróciła na Islandię i zrobili jej test na koronawirusa na lotnisku. Wynik pozytywny". Informacja zrobiła na nas duże wrażenie. Nie wiedzieliśmy co robić. Ja przecież miałem jechać dwa dni później na Mazury. A współlokator miał wtedy organizować sporą imprezkę nad wodą. Sporo czasu minęło, zanim dotarło do nas, że musimy odwołać nasze plany, żeby nie tworzyć ogniska wirusa. I zanim zaakceptowaliśmy możliwość nieprzyjemnych konsekwencji zgłoszenia tego odpowiednim służbom...Pierwsze próby zgłoszeniaZadzwoniliśmy w końcu na ogólnopolską infolinię na temat koronawirusa. Opisaliśmy sytuację. Spodziewałem się, że w tym momencie odpowiednie służby przejmą inicjatywę. Okazało się, że jedyne co są w stanie nam zaproponować to podanie numeru do lokalnego sanepidu. To był pierwszy zawód.Teoretycznie numer do sanepidu miał działać całodobowo, de facto funkcjonuje w normalnych godzinach pracy urzędu. I kolejny zawód.Stwierdziłem, że w sumie nie wiem, czy to może być to, więc znowu umówiłem się do lekarza na teleporadę. Przedstawiłem objawy, moje i współlokatorów, i kontakty z osobą z pozytywnym testem. Lekarka powiedziała: "Pan ma objawy przeziębienia, my się covidem nie zajmujemy, proszę kontaktować się z sanepidem. Proszę pić dużo wody i wietrzyć pomieszczenia". Żadnych instrukcji jak bardzo mamy się izolować, czy narzucać sobie kwarantannę, czy kolega, który już nie miał w tym momencie objawów może wychodzić do sklepu. Zawód numer trzy.No to próbujemy dalej kontaktować się z sanepidem. W końcu się udało. Sanepid w ogóle nie był zainteresowany naszymi objawami. Liczą się tylko testy i kontakty z osobami już uznanymi za zarażone. No to przedstawiliśmy nasze powiązania z zarażoną koleżanką. Dowiedziałem się że ja jestem w "gorszej sytuacji" i praktycznie na mam szans na zrobienie testu (mimo że jedyny miałem wciąż wyraźne objawy), gdyż nie miałem bezpośredniego kontaktu z osobą z pozytywnym wynikiem testu. Nie ma to znaczenia, że objawy wyraźnie wskazują, że oboje zaraziliśmy się od tej samej osoby. A i tak nie uwzględnią tego badania z Islandii, gdyż nie mają go w swoim systemie. Aha. Czyli ja chcę zachować się jak odpowiedzialny obywatel, uchronić społeczeństwo przed rozprzestrzenianiem się wirusa, absolutnie nie robiąc tego dla siebie, ja już wychodziłem z choroby, a pani mi mówi, że jestem w "gorszej sytuacji". Myślałem, że to w interesie społecznym, reprezentowanym przez Państwo Polskie, a dokładniej przez tę konkretną panią z sanepidu, jest, żeby wykryć jak najwięcej przypadków i je odizolować. Ostatecznie jedyną radą uzyskaną od pani było to, żeby się kontaktować z lekarzem. Który pewnie odesłałby mnie z powrotem do sanepidu... Tu nastąpił już nie zawód, ale zwątpienie w system...Niespodziewane wsparcieByliśmy w kropce. Nie wiedzieliśmy jak się zachowywać. Nikt nie umiał nam powiedzieć co robić, jak bardzo się izolować, czy to może być to, czy możemy się jakoś przebadać. Sprawdziłem ceny testów: 495 zł za wiarygodny test. Dużo. Już miało stanąć na dobrowolnej izolacji bez potwierdzenia zarażenia, a tu pomoc przyszła niespodziewanie. Powiedziałem przypadkiem szefowi jakie mam podejrzenia co do mojej choroby, a on: "Antek, w firmie mamy budżet na takie rzeczy, opłacimy Ci test, chcesz?". O, pierwsza konstruktywna propozycja pomocy. Oczywiście postanowiłem skorzystać...Badanie zwane testemNiestety, gdy dowiedziałem się, że mogę zrobić sobie test, był piątek po południu. Laboratorium otwierali dopiero w poniedziałek rano. No trudno, poczekam jeszcze kilka dni w izolacji. Próbuję się umówić. I kolejny problem. Na stronie internetowej widnieje informacja, że badanie jest przeprowadzane drive thru, przez okno samochodu, którym się przyjeżdża. Ale ja nie mam samochodu! Na szczęście okazało się, że ludzie przychodzący pieszo też są obsługiwani. Tylko jak mam dotrzeć na badanie, rowerem przez całe miasto, będąc dalej chorym, poprosić znajomego o podwózkę, narażając go na zarażenie? W końcu stanęło na "Uberze z przesłoną" i maseczce przez całą drogę. Na miejscu zobaczyłem kolejkę na kilkadziesiąt samochodów i namiot na końcu. Podszedłem do namiotu, pani w pełnym stroju przeciwzakaźnym pokazała mi, że mam zachować dystans. Na pytanie gdzie mam ustawić się w kolejce pieszo odparła: "No jak to, na końcu kolejki". Czekanie dwie godziny w korku samochodowym pieszo było dość zabawne. Samo pobranie próbki polegało na wetknięciu mi patyczka, wyglądającego jak do uszu tylko dłuższego, najpierw do gardła, potem po kolei do dziurek w nosie. Dość bolesne i nieprzyjemne...WynikWynik przyszedł następnego dnia po południu (kolejny dzień w niepewności). W międzyczasie objawy ustąpiły. A tu wynik: pozytywny. Z trzech genów charakterystycznych dla SARS-CoV-2 wykryto we mnie wszystkie trzy, a już dwa są uznawane za jednoznacznie rozstrzygające. Przynajmniej wiem na czym stoję...Znowu sanepidFirma przeprowadzająca mi badanie podawała, że sama informuje sanepid o pozytywnych wynikach badań. Ok, teraz mam już jednoznaczny wynik, sanepid zapewne szybko do mnie zadzwoni i zarządzi mi kwarantannę. Choć oczywiście nie spodziewałem się, że zrobi to jeszcze tego samego dnia, ale że następnego z rana. Przed południem zadzwoniłem sam. "Szybciej zacznie się kwarantanna, to szybciej też skończy" pomyślałem. Okazuje się, że laboratorium nie wysłało jeszcze tego wyniku do sanepidu. Pani przyjęła zgłoszenia, zapisała moje dane, poprosiła o przesłanie wyniku e-mailem. Pytam się co dalej. Odpowiedź: "Lekarz się z panem skontaktuje, ustali długość kwarantanny i będzie rozpracowywał ognisko". Nauczony doświadczeniem, zapytałem: "Kiedy?". "No pan jest dodatni, to na pewno w ciągu kilku dni" - powiedziała pani tonem sugerującym, że to szybka ścieżka. KILKU DNI! Tak, dni. "To jak mam się zachowywać do czasu telefonu od lekarza? Co mam mówić ludziom, z którym miałem ostatnio kontakt?". "Proszę siedzieć w domu". To już nie było załamanie wiary w działanie systemu. To było załamanie wiary w istnienie jakiegokolwiek systemu.Jako że systemu nie ma, zadziałałem na własną rękę. Skontaktowałem się ze wszystkimi z którymi miałem kontakt od potencjalnego momentu zakażenia, poinformowałem o moim pozytywnym wyniku i zapytałem o samopoczucie. Na szczęście nikt nie zgłosił żadnych objawów...Stan obecnyStan obecny jest taki, że od poniedziałku nie czuję praktycznie żadnych objawów, a tydzień wcześniej ustąpiła gorączka. Jeszcze dłużej nie mają objawów moi współlokatorzy. Od wtorku wiem, że jestem nosicielem. Od środy wie o tym sanepid. Dziś jest niedziela i DALEJ NIE MAM KWARANTANNY. Tak, gdy wrócisz z nieodpowiedniego kraju, automatycznie masz kwarantannę. Gdy jest pewność - nie. Formalnie rzecz biorąc możemy iść na miasto i zarażać tam wszystkich.Siedzimy więc we trójkę nie wiedząc co dalej. Czy w ogóle dostaniemy kwarantannę? Jeśli tak to kiedy? Na jak długo? Czy sanepid przeprowadzi nam testy? A może już moglibyśmy wychodzić z domu i nie prosić znajomych o robienie nam zakupów?Co z naszymi kontaktami? Co z ludźmi, których mogłem zarazić już ponad 2 tygodnie temu? Czy ktoś z naszych kontaktów może trafić na kwarantannę? Czy mają szansę na testy od sanepidu? Nic nie wiemy. Czekamy na telefon, który i tak nastąpiłby znacznie za późno. Gdyby miało powstać ognisko koronawirusa, dawno by już powstało. Kilka osób z moich znajomych zrobiła sobie testy prywatnie, wykładając spore pieniądze. Na szczęście wszystkie negatywne. I dalej nikt nie zgłasza objawów.Nie dostaliśmy do tej pory żadnego wsparcia ani od sanepidu, ani od lekarza, ani od jakiejkolwiek instytucji, po której bym się tego spodziewał. Ani nawet żadnego zakazu, np. kwarantanny. Jedyne wsparcie jakie otrzymałem to od mojego pracodawcy.Dopisek: Po napisaniu całego tekstu, kolega, z którym miałem kontakt, powiedział mi o swoich doświadczeniach z sanepidem. Gdy dowiedział się o moim pozytywnym wyniku, zgłosił się do nich i powiedział, że miał ze mną kontakt. Pani przyjęła zgłoszenie tylko dlatego, żeby już dał jej spokój...Skrót*1. Przeszliśmy ze współlokatorami podobną chorobę. Objawy to kilka dni gorączki, silne osłabienie organizmu, a na końcu problemy ze smakiem i węchem.2. Współlokatorka trafiła do szpitala. Zrobili jej różne badania, ale nie na SARS-CoV-2. Diagnoza: na pewno nie to.3. Gdy ustąpiły nam główne objawy, współlokator dowiedział się, że jego koleżanka, z którą się ostatnio widział ma pozytywny wynik „testu na koronę", mimo braku objawów. Test zrobiony na Islandii.4. Lekarz po zgłoszeniu tej informacji odsyła do sanepidu. Sanepid nie uznaje testu (nie ma do niego dostępu ponieważ był wykonywany za granicą) i odsyła nas do lekarza.5. Ostatecznie test finansuje mi pracodawca. Po kilku dniach wiem, że jestem nosicielem.6. Sanepid przyjmuje zgłoszenie, ale nic z tym więcej nie robi. Nawet nie nakładają na nas kwarantanny.7. Dobrowolnie siedzimy w domu, mimo, że moglibyśmy chodzić i zarażać, bo czujemy się bardzo dobrze.8. Nie wiemy jak postępować z naszymi kontaktami, nie ma tego w żadnych publicznie dostępnych instrukcjach, teoretycznie decyzje podejmuje sanepid, który de facto nie robi NIC.9. Ostatecznie samodzielnie informujemy nasze wszystkie kontakty, nikt nie zgłasza objawów. Kilka osób robi samodzielnie testy, wszystkie negatywne.10. Czekamy zupełnie nie wiedząc jaka będzie decyzja sanepidu i czy będzie jakakolwiek. Siedzimy w domu...Wnioski - co powinno zrobić państwoPo pierwsze, to, że państwo próbuje śledzić i izolować wszystkie przypadki koronawirusa jest fikcją. Przypuszczam, że sanepid robi to, ale wybiera raczej poważniejsze przypadki, osób schorowanych i starszych, które trafiają pod respirator. Wokół nich szuka innych przypadków. W środowiskach osób młodych wygląda na to, że wirus przenosi się bez większych ograniczeń. Może sanepid też wychwytuje większe grupy ludzi, gdy jest wiele przypadków np. w jednym zakładzie pracy. Nie wiem. Ale coś chyba jednak robią?Nie obwiniam tu mojej Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. Przypuszczam, że Ministerstwo Zdrowia albo inny organ centralny narzucił sanepidom zadania, na które nie dał zasobów. Albo nie mają funduszy na testy, albo nie mają kadr, żeby to wszystko obsłużyć. Przypuszczam, że jedno i drugie. Tylko teraz te zasoby kadrowe są marnowane na obsługę zgłoszeń, z którymi nikt później nic nie robi. Bezużyteczna robota. Nie jestem epidemiologiem, nie wiem na ile takie śledzenie przypadków może być skuteczne. Czy opłaca się zwiększyć zasoby, żeby dało się działać zgodnie z procedurą w każdym przypadku? Jeżeli tak, to należy jak najszybciej to zrobić.Jeżeli nie, to nie powinniśmy się dalej oszukiwać. Można by stworzyć niewiążące dla pacjentów procedury jak należy się zachowywać w przypadku podejrzenia albo potwierdzenia zarażenia koronawirusem. Tak, żeby pacjenci z pomocą lekarzy pierwszego kontaktu byli w stanie samodzielnie wychwytywać kontakty, a ludzie z kontaktem wiedzieli co mają robić. Nie jesteśmy w stanie śledzić wszystkich przypadków. Nie jesteśmy w stanie utrzymywać takiego lockdownu jak w kwietniu. Nie mielibyśmy wtedy z czego żyć. A brak kontaktów towarzyskich doprowadziłby do powszechnego załamania nerwowego. Ale możemy ograniczać kontakty, gdy w naszym towarzystwie jest podejrzenie, że ktoś jest nosicielem...Mity*Wokół epidemii urosło wiele mitów, niektóre chciałbym rozwiać.1. "Każdy z nas już to pewnie przeszedł" - nie, nie każdy to przeszedł. Gdyby któreś z nas w mieszkaniu to wcześniej przeszło, to byśmy się tak łatwo nie zarazili.2. Szkodliwe powierzchnie i dezynfekowanie wszystkiego - ok, zapewne zdarzają się przypadki zarażenia od klamek, ale jestem przekonany, że to nie jest główny powód przenoszenia się wirusa. Głównym powodem jest kontakt osobisty. Jesteśmy w stanie bardzo ładnie prześledzić kto kogo zaraził. Zawsze był kontakt bezpośredni. Podobnie we wszystkich przypadkach o których czytałem. A, ale to nie jest postulat, żeby nie zachowywać higieny! Często myjcie ręce, nie dotykajcie twarzy na mieście, czyśćcie wszystko dookoła. Ale to nie jest rozwiązanie problemu.3. "I tak już się pewnie zaraziliśmy" - to, że dwie osoby się spotkały, to nie znaczy, że nastąpiła transmisja wirusa. To wszystko zależy od wielu czynników- czy zachowujecie podstawowe zasady higieny, jak niepicie z jednego kubka- czy znajdujecie się w zamkniętym pomieszczeniu czy na dworze- czy nosiciel kaszle, kicha, czy zasłania przy tym twarz- wielkość pomieszczenia i zagęszczenie ludzi- jaka jest odległość między osobami, które rozmawiają- ile czasu razem spędziliście- czy jesteście w maskach- czy nosiciel ma objawy czy niePodobno badania wskazują na to, że ilość wirusa, z którym ma się kontakt nie wpływa tylko na to czy się człowiek zarazi czy nie, ale również na przebieg choroby. Gdy np. używamy maseczek, mamy dużo większą szansę na bezobjawowy przebieg choroby.4. "Może minąłem osobę na ulicy z COVID-19 i od tego zachoruję" - nie, to jest zdecydowania za krótki czas, żeby się zarazić. Zazwyczaj da się dojść do tego od kogo się człowiek zaraził, gdyż spędziło się z nim wystarczającą ilość czasu.4. "Ten wirus nie zabija" - to, że COVID-19 przebiega jak grypa u większości młodych ludzi nie sprawia, że nie jest groźny! Choć coraz mniej wierzę w jakiekolwiek statystyki związane z wirusem, to wierzę, że to teraz najpopularniejsza przyczyna śmierci na świecie. A to, że w Polsce nie mamy setek tysięcy zmarłych wynika w dużej mierze z przeprowadzonego na wiosnę lockdownu i późniejszych środków zapobiegawczych, np. dość powszechnej samoizolacji seniorów. Młodzi, nie myślcie tylko o sobie! Może ktoś z Waszych znajomych mieszka z babcią?5. "Najwyżej trafię pod respirator" - nie, respirator to nie jest maska tlenowa. To cholernie inwazyjna metoda leczenia, myślę, że porównywalna z operacją. Nikomu nie życzę trafienia pod respirator...Wnioski - co może zrobić każdy z nas*System nie działa. Co więc możemy zrobić?1. Nie ignoruj żadnych objawów przypominających przeziębienie czy grypę! Zostań w domu, zadzwoń do lekarza, poproś o zwolnienie, nie spotykaj się z nikim. Zwolnienie na przeziębienie nie ma tylko na celu ułatwienia choremu rekonwalescencji, ale też, a może przede wszystkim, uniknięcie zarażenia współpracowników, klientów czy współpasażerów komunikacji miejskiej.Teoria mówi, że łagodny przebieg COVID-19 jest nierozróżnialny od przeziębienia bez robienia testu. Rzeczywiście, zarówno mi, jak i współlokatorce lekarze stwierdzili coś innego. Z doświadczenia widzę, że da się to czasem rozróżnić, ale dopiero na późniejszym etapie choroby, kiedy już może być za późno i już się kogoś zaraziło. Wtedy często pojawia się charakterystyczny objaw - utrata smaku i węchu. Ja też widziałem, że mój przebieg choroby jest zupełnie inny niż zazwyczaj gdy jestem przeziębiony. Więc widząc u kilku pacjentów, którzy siebie zarazili sugestie, że to COVID-19, można nabrać poważniejszych podejrzeń.Jednak nie możemy zakładać, że uda nam się rozróżnić przeziębienie czy grypę od COVID-19. Więc izoluj się jak możesz przy każdym objawie. W szczególności nie spotykaj się z osobami starszymi. Nie idź na wesele z przeziębieniem. Nie idź na pogrzeb. Ewentualnie przyjdź na sam cmentarz w maseczce i zachowaj dystans wobec wszystkich. To może zapobiec spotkaniu się znów w takich okolicznościach.2. Nie ignoruj objawów w Twoim otoczeniu. Ktoś z Twojej rodziny lub współlokatorów choruje? Choruje Twoja dziewczyna lub chłopak? Wzmóż czujność. Nie ma możliwości w takiej sytuacji wziąć zwolnienia lekarskiego. Jak możesz, przejdź na ten czas na home office. Nie możesz, stosuj dokładnie wszystkie zasady bezpieczeństwa o których często zapominamy. Noś maskę, myj ręce, trzymaj dystans ze wszystkimi, unikaj spotkań, które nie są niezbędne. Zadzwoń do babci, zamiast ją odwiedzać. Być może jesteś nosicielem tylko nie masz objawów.3. Gdy masz taką możliwość, spotykaj się na dworze. W dniach przed pierwszymi objawami spotkałem się z wieloma osobami, spędziłem z nimi wiele godzin, z niektórymi siedząc twarzą w twarz. Chyba 6 z tych osób zrobiło sobie testy, wszystkie negatywne. Nikt nie zgłasza objawów. Myślę, że to dzięki temu, że większość czasu spędziliśmy na dworze.4. Wietrz pomieszczenia w czasie spotkań.5. Jak możesz, zredukuj liczbę osób, z którymi się spotykasz. Każda osoba mniej, z którą miałeś styczność, to mniejsza szansa, że ktoś będzie nosicielem SARS-CoV-2. A jeżeli już będzie, to będzie mniejszy problem z szukaniem osób, które potencjalnie zostały zarażone. Zastanów się, czy wszystkie te osoby są dla Ciebie tyle warte, że byłbyś w stanie wyłożyć 500 zł na test na obecność wirusa gdyby okazały się nosicielami? Wśród moich znajomych kilka osób zapłaciło taką cenę za spotkanie ze mną.6. Zastanów się z kim się spotykasz. Nie tylko jaki skutek byłby dla tych osób, gdyby zostały zarażone (bo są stare lub przewlekle chore), ale również gdyby została nałożona na nie kwarantanna (bo prowadzą działalność gospodarczą i nie mogą sobie pozwolić na żaden przestój).7. To banał, ale unikaj zatłoczonych miejsc, w których nie przestrzega się dystansu społecznego. Gdy robiłem analizę moich kontaktów, okazało się, jedyny moment, w którym wirus mógł się rozprzestrzeniać w sposób niekontrolowany, był gdy stałem w pubie przy barze czekając na złożenie zamówienia. Zgromadził tam się spory tłum, nikt nie był w maseczce (łącznie ze mną), obsługa nie była niczym osłonięta, czas oczekiwania długi.
W jednym z odcinków pogromców mitów prowadzący Adam i Jamie skonstruowali z wanny łapacz bąków – Aby łapać własne bąki celem udowodnienia bądź obalenia tezy, że można zagazować się na śmierć obficie pierdząc w małym pomieszczeniu. Łapane w ten sposób bąki trafiały do pomieszczenia w którym wykonywane były pomiary stężenia poszczególnych gazów. W końcowym rezultacie eksperyment obalił mit i uznano, że śmiertelne zagazowanie się własnymi bąkami jest niemożliwe. Więc jak byś się kiedyś zastanawiał to już wiesz:-)
Przyczyną był tętniak mózgu. Miał 49 lat –
Będą sprawdzać ten mit? –  Antyradio Kobieta twierdzi, że sprawa miała miejse, jak byli jeszcze dziećmi. Adam Savage z Pogromców mitów został oskarżony o molestowanie seksualne swojej siostry

30 faktów i mitów o koronawirusie (32 obrazki)

Nie wszystko co zobaczysz lub przeczytasz w Internecie jest prawdą (12 obrazków)

Źródło: brightside.me
Jamie Hyneman zbudował robota Blendo, którego uznano za zbyt niebezpiecznego, żeby brał udział w walkach robotów po tym, jak rzucał szczątkami przeciwników po ścianach areny. Otrzymał tytuł "mistrza ex aequo" w zamian za wycofanie go z walk –