Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 82 takie demotywatory

 –  Krzysztof Ziemiec ubolewa nadswoim losem po zwolnieniu z TVP:,,Jestem na bezrobociu""Nikt się do nas nie odzywa. Po prostu nikt nasnie chce" - mówi dziennikarz.
Eksperyment społeczny zrobiony przez DDTVN, po śmierci 14-latki z Andrychowa, której nikt przez kilka godzin nie udzielił pomocy kiedy marzła pod sklepem –  20NovosesFRAGM. PROG. DD TVN", PROD. TVN, 2023-4tvn24JAKOŚĆ POWIETRZAŁÓDŹZŁA 79PM2.5
Pamiętacie kota Gacka, który w pewnym momencie był największą atrakcją Szczecina? Kotek przeszedł ogromną metamorfozę, schudł, a przede wszystkim znalazł ciepły dom – O kocie Gacku pisały nie tylko ogólnopolskie, ale także światowe media. Historię czworonoga opisały między innymi brytyjski "The Guardian", amerykański "New York Post" czy też niemiecki "Bild". Wraz ze sławą i coraz większym rozgłosem wzrosło zainteresowanie prawdziwym losem czworonoga, który na co dzień był zwyczajnie bezdomny Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami Oddział w Szczeciniew środeNie jestem już GacekClooney w wersji kociej, tak to nowy ja!A no witam, drodzy rodacy Poznajecie mnie jeszcze? Bo do matki mojejGackowej przyszła ostatnio znajoma, patrzy na mnie i mówi, że ja to nie jaOd dzisiaj mówcie mi George... GeorgeJestem fit i dobrze mi z tym.Biegam po schodach, wskakuję na blaty... powiem Wam takAle ja nie o tym, chociaż o tym też, ale po kolei.Dochodzą mnie słuchy, że jest problem. Problem z napełnieniem kocichmiseczek. Zgłosił... Zobacz więcej540115373
Policjanci zatrzymali do kontroli Seicento. Za kierownicą siedział 15-latek, a jego mama obok. Kobieta powiedziała, że syn jeździ już od kilku lat i jest lepszym kierowcą. Chłopak dodał, że mama nie umie jeździć i zepsuła już dwie skrzynie – Kobieta powiedziała, że jej syn wozi ją od kiedy chodził do 6 klasy szkoły podstawowej. Młody mężczyzna potwierdził wersję matki i dodał, że kobieta jest słabym kierowcą. Zaznaczył, że do tej pory uszkodziła już dwie skrzynie biegów. Losem nieletniego zajmie się teraz sąd rodzinny WPI 34JCHIRD BLUGAAN PA

O szefowej, która za grosz nie ma wstydu, a jej bezczelność wybiła poza skalę

 –  Jeśli myślicie, że Wasz szefjest porypany, to przeczytajcie to.Generalnie sytuacja firmy od dłuższegoczasu jest beznadziejna - tak beznadziejna,że przestało starczać na wypłaty,na zamówienia, generalnie część za20 złotych była już za droga. Do tegookazało się, że składki nie są opłacaneod maja. Przez kilka miesięcy dostawaliśmywypłaty w dwóch częściach, gdzie nie wiadomobyło czy ta druga w ogóle przyjdzie, a nakażde pytanie, kiedy reszta, szefowaodpowiadała: "Kiedy będą pieniądze".No zajebiście, powiem to samo w banku,dostawcom mediów i przy płaceniu za zakupy.Pewnego dnia doszło do apogeum, bo wszyscypracownicy dostali pensje w wysokości2,500 tys. złotych, czyli poniżej najniższejkrajowej, co nawet pod względem prawnymjest niedopuszczalne. Problemy problemami,ale bezczelność tej pani przybierała na sile.Zaniepokojony sytuacją i brakiem ciągłościfinansowej, od jakiegoś czasu rozglądałem sięza nową pracą. Udało się! Lepsze warunki,stabilna firma, czas złożyć wypowiedzenie.Musiałem chwilę poczekać, a tak właściwie3 tygodnie, bo szefowa przejęta losemfirmy i pracowników, postanowiła udać sięna wakacje, a potem do sanatorium.Udało się, królowa się pojawiła! Idęi składam wypowiedzenie. Musiałemnajpierw przejść przez jazdy emocjonalne,bo zaczeła wygadywać, że się tego pomnie nie spodziewała, że myślała,że chociaż ja zostanę DO KOŃCA. Aha,do końca... xD. Chyba przynajmnniejraz była szczera. Wzięła kwit, alepowiedziała, że będzie jeszcze ze mnąrozmawiać. Nadszedł ten dzień, zaczęłamówić, że za 3 miesiące będzie lepiej,żebym się zastanowił i został. Zapytałem- Czy jest Pani w stanie mi zagwarantować,że za te 3 miesiące będzie lepiej?Zaczęła wymijać temat, więc ponowiłempytanie, a ona jak gdyby nigdy nicodpowiedziała: NO NIE WIEM, ALEPRZECIEŻ MASZ OSZCZĘDNOŚCI.Bezczelność szefowej wybiła pozaskalę. Fajnie, myślę sobie. To mamchodzić do pracy, nie dostawać pensji,albo marną połówkę, a resztę wydatkówpokrywać z oszczędności, podczas gdyona będzie sobie jeździć na wakacje.Ma kobieta dar przekonywania. Przekonałamnie, że decyzja o odejściu z tegok*rwidołka, była najlepszą, jaką mogłempodjąć.

Historia pewnego "wielkiego i dobrego" Karola, któremu pomniki stawiano

 –  Krzysztof Skiba3 godz.ZEPSUTE POWIETRZEDyrektor naszego Zakładu Produkcyjnego paninżynier Karol Wojtek był wyjątkowymczłowiekiem. Miał świetne podejście do ludzi.Każdego potrafił przekonać do swoich wizjiprodukcyjnych. Mówiono, że niezły z niegoaktor. Niby Dyrektor, a jednak taki ciepły, ludzki idobry pan.Gdy przemawiał, wszyscy słuchali go z uwagą.Gdy pisał swe raporty, wielu nie miało pojęcia cotam jest w nich zawarte, ale wiedziało siępowszechnie, że to mądre słowa są, ważnezapewne i wzniosłe.Oj, kochali tego naszego Dyrektora wszyscy, botakiego dobrego jak on, to nasz Zakład nigdy whistorii nie miał.Dyrektor pochylał się nad losem Zakładu imartwił się ludzkimi słabościami. Ale potrafił teżmówić o drożdżówkach, które uwielbiał wczasach szkolnych i to czyniło go takim bliskimkażdemu pracownikowi. Gdy odszedł jegoportrety wisiały w całym zakładzie, a przedwejściem do firmy, to nawet pomnik mupostawiono, a w stołówce pracowniczej tablicępamiątkową.Miał też nasz Dyrektor za życia pewne słabości.Puszczał bardzo smrodliwe bąki. Wstyd było otym głośno mówić, ale w kierownictwie Zakladuwszyscy, to wiedzieli lecz zrobiono z tegotajemnice. Niestety plotki o puszczaniu bąkówrozchodziły się coraz szerzej, a i świadków tychczynów przybywało.Wielki Dyrektor w oparach smrodliwej kartoflankinagle zrobił się mały. Byli tacy, którzy zaczynalikwestionować jego wielkość, a i nawet pomnikchcieli burzyć.Nie mogliśmy dopuścić do tego, by chwała iduma naszego Zakładu upadła pod ciosamikrytyki i na wieki została pokryta zepsutympowietrzem. Nawet jeśli Dyrektor rzeczywisciepuszczał bąki, to w trosce o naszą tożsamośćzakładową i interesy Firmy należało o tymmilczeć.Niestety milczeć się nie dało. Wieści ochorobliwym i natarczywym pierdzeniuDyrektora dotarły do mediów, które walcząc ooglądalność zrobiły z tego użytek. Gdy smróddyrektorski wdzierał się w mury i fundamentynaszej Firmy Kierownictwo Zakładu podjęłouchwałę, w której jednoznacznie stwierdzono, żeżadnych bąków nie było. Świadkowie kłamią, arelacje z pierdzenia zawarte w dokumentachSanepidu są sfałszowane.Smród po Dyrektorze, co prawda pozostał ijedzie jak przypalona salmonella ze starych jaj,ale oficjalnie wszystko pachnie jak w najlepszejkwiaciarni.Rys: Kowal rysujeJPII INFOKK 2023
Polaris to pies pasterski, który został porzucony na lotnisku w San Francisco. Losem czworonoga na szczęście przejęły się linie lotnicze United Airlines – Wkrótce po psa ustawiła się kolejka 30 osób, chętnych do zaadoptowania Polarisa
Budynek mieszkalny w Penywuan w Walii mieści się na środku ronda, więc igrasz z losem za każdym razem wychodząc na zewnątrz –
 –  Zatrudnimy kobiety oraz mężczyzn do obieraniacebuli,stawka 0.3 zł za kg,-Praca na akord-Elastyczny czas pracy.-dla osob chetnych praca rowniez w wekendyCebula obrana z łuski pozostają do obcięciakońcówki oraz ewentualne oczyszczenie cebuli.Norma 500KG/10godzinwydajność jednej osoby od 400 kg-900 kg wzależności od wielkości cebulidojazd autobusami lini:83,72a,72b,76,6Praca całoroczna, wypłacane tygodniówki.
Okazuje się, że ciała Polaków nie mają w sobie wody, tak jak zwykłe ludzkie organizmy. To kumulowane w trakcie życia łzy – "W ludzkim ciele dorosłego mężczyzny znajduje się ok. 60 procent wody. U dorosłych kobiet jest to ok. 55 procent. Jak się jednak okazuje, nie dotyczy to Polaków" - czytamy w "Science" o odkryciu amerykańskich naukowców.Procentowa ilość łez zmienia się wraz z wiekiem. Z przeprowadzonych badań wynika, że Polacy tracą ich najwięcej po trzydziestym roku życia.Z pewnością ma to związek z otaczającym ich środowiskiem oraz nieprzepracowanymi traumami, co generuje uczucie pustki i bezradności. Nie można jednak wykluczyć też pojawiających się myśli o przemijaniu, starości i niespełnionych marzeniach.W przeciwieństwie do typowych organizmów, które należy cyklicznie nawadniać, łzy Polaków kumulują się automatycznie, co jest ściśle związane z życiem w Polsce.Proces utraty łez zaczyna ustawać dopiero w okolicach czterdziestego roku życia, wraz z rezygnacją i pogodzeniem się ze swoim losem- ASZdziennik
Nie reagowali lokalni urzędnicy ani ksiądz. Według sąsiadów, proboszcz nigdy nie pomógł pani Zofii, choć pracowała 20 lat na plebanii, nie pobierając wynagrodzenia – „Tyle lat u niego pracowała, a on teraz odwrócił się od niej”, mówią. „Ksiądz nie wpuszcza jej na plebanię”, opowiada jeden z sąsiadów. Co więcej, proboszcz miał brać od niej pieniądze z jej emerytury. Ksiądz zaprzecza. Mówi, że sam był chory.To kolejny przykład strukturalnej szkodliwości Kościoła: religia nie służy moralności, lecz interesom kasty kapłańskiej. System kościelny rozwija w wiernych uzależnienie religijnie, po czym bezwzględnie je wykorzystuje Przez 20 lat za darmo sprzątała plebanię IGdy głodowała, ksiądz jej nie pomógł. Nie wpuszczał jej
Czy nie powinien Pan zająć stanowiska odnośnie 30-letniej kobiety, którą zabił wyrok Trybunału Przyłębskiej? –  Andrzej Duda ** '■ @Andrzej Duda UWAGA! Okradziono Maję Włoszczowską. Złodzieje zabrali Jej 3 rowery. Przeczytaj charakterystykę, może pomożesz!
Jack to 9-miesięczny pitbull cierpiący na rozszczep kręgosłupa. Z tego powodu ma ograniczoną mobilność i musi chodzić w pieluszce. Przygarnęła go organizacja, która zajmuje się ratowaniem psów jego rasy – Kiedy już wydawało się, że pies znalazł dom, to w ostatniej chwili jego nowa, potencjalna rodzina zrezygnowała z adopcji. Wieść o tym szybko rozeszła się po internecie. Internauci poruszeni losem pitbulla zaczęli składać propozycje adopcji, lecz organizacja non profit, która się nim opiekuje na razie czeka cierpliwie, gdyż musi mieć pewność, że Jack trafi w odpowiednie ręce. Powodzenia Jack!
 –
Onet ubolewa nad ciężkim losem niemieckich żołnierzy w czasie świąt podczas II wojny światowej – Biedactwa zamiast spędzać święta z rodziną, byli zajęci rozstrzeliwaniem Polaków, paleniem Żydów w obozach, wysadzaniem mostów itd. onet wiadomościNa froncie, w obozie, pod okupacją...Najsmutniejsze Święta Bożego NarodzeniaŻołnierze Wehrmachtu w czasie Wigilii w jednym z bunkrów polowych na froncie wschodnim
Źródło: onet.pl

Wymowny list Adama Michnika do gen. Czesława Kiszczaka, wysłany z aresztu śledczego w 1983 r.

 –  Kinga Kamińska14 grudnia 2016 · Warszawa, województwo mazowieckie ·Wobec opluskwiania inaczej myślących przez pisowskie miernoty przyszło mi na myśl, że dobrze będzie przypomnieć:Trzydzieści trzy lata temu Adam Michnik wysłał z aresztu śledczego ten list do do ministra spraw wewnętrznych gen. Czesława Kiszczaka. Opublikowany w podziemnym Tygodniku Mazowsze stał się dla mnie drogowskazem.Warszawa 11 grudnia 1983 r.Adam Michnik, s. OzjaszaWarszawa, ul. Rakowiecka 37; areszt śledczyOb. minister spraw wewnętrznychgen. Czesław KiszczakMotto: Odebrałem pismo Waćpana, Mości Panie Rzewuski, nad którym długo myślałem, co ono ma znaczyć, i czyli mam na nie odpowiedzieć. Człowiek poczciwy nie skrywa swych myśli, wzgarda dla podłych jest jego prawidłem; tak i ja dziś z Waćpanem postąpię... Jako obywatel nie mogę usłuchać rady Waćpana, która pod pozorem wolności, upstrzonej licznymi błędami, wsparta jest obcą przemocą. Ci, którzy śmieli dla ich dumy i własnej miłości zaprzedać krew współziomków swoich, są ohydą narodu i zdrajcami ojczyzny. Takie są moje sentymenta...(Z listu księcia Józefa Poniatowskiego do hetmana Seweryna Rzewuskiego, targowiczanina)I. Na początku listopada, pełen obrzydzenia dla postępków funkcjonariuszy Pańskiego resortu, wysłałem do Pana skargę. W swym liście zwróciłem uwagę na niski charakter takich poczynań: zabranie z celi książek, które posiadałem za zgodą prokuratora, pozbawienie mnie dodatkowego spaceru zaleconego przez lekarza czy pogróżki inspirowane jakimiś audycjami w zachodnich radiostacjach. Dla nikogo z więźniów Pawilonu III Śledczego nie jest sekretem, że akcjami represyjnymi kierują tu funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa. Ich nazwiska też nie są żadną tajemnicą, tak jak i nazwisko ich tutejszego szefa, płk. Tamborskiego z MSW. Odwołałem się w swoim piśmie do obowiązującego ludzi cywilizowanych nakazu honoru, który zabrania znęcać się nad uwięzionym i bezbronnym przeciwnikiem politycznym.Poprosiłem następnie odwiedzającą mnie osobę, by sprawdziła u Pana, czy mój list doszedł. Ku memu zdziwieniu zakomunikował jej Pan o swej niemożności ukrócenia poczynań podległych sobie funkcjonariuszy. W przedmiocie zwrócenia mi do celi książek okazał się Pan niekompetentny. Starczyło natomiast Panu kompetencji, by złożyć mi dość osobliwą propozycję. Brzmiała ona: albo najbliższe święta spędzę na Lazurowym Wybrzeżu, albo też czeka mnie proces i wiele lat więzienia. Zapewnił Pan zarazem, że po procesie, gdy "władza przełknie tę żabę", o wyjeździe nie będzie mogło być już mowy. W ten sposób dowiedziałem się, że ministrowi spraw wewnętrznych w PRL trudniej pohamować nadgorliwych w dokuczliwości funkcjonariuszy SB, niż odgadnąć wyrok sądu wojskowego i szeroką dłonią ofiarować wczasy na Lazurowym Wybrzeżu.Ma Pan duszę jak step ukraiński, Panie Generale! Tytułem rewanżu ofiaruję Panu przeto, śladem pana Zagłoby podążając, tron w Niderlandach! "Monarcha Niderlandów, król Kiszczak I" - czy nie znajduje Pan urody w tym sformułowaniu?II. Kiedy z początkiem listopada przeczytałem w "Trybunie Ludu" wypowiedź Jerzego Urbana o tym, że mogę uzyskać wolność kosztem opuszczenia Polski, potraktowałem to jako kolejny żart tego skądinąd utalentowanego felietonisty, któremu wyrządzono tak ogromną krzywdę nominacją na stanowisko rzecznika rządu PRL. Rządowi gen. Wojciecha Jaruzelskiego minister Urban wielkich szkód może i nie przysporzył, bowiem temu rządowi trudno jeszcze bardziej popsuć opinię w kraju i za granicą. Jednak wyrządził ich niemało samemu sobie, kiedy to dowcipy ze "Szpilek" zaczął przedstawiać jako opinie zasługujące na poważne traktowanie.Nie dalej jak miesiąc wcześniej, początkiem października, Jerzy Urban zapewnił opinię publiczną, że więźniowie polityczni "odbywają karę w wydzielonych pomieszczeniach i nie przebywają razem z kryminalistami". Proszę sobie wyobrazić, że potraktowałem - o święta naiwności! - tę wypowiedź poważnie i zażądałem umieszczenia mnie we wspólnej celi z więźniem politycznym, bowiem przebywałem z więźniami kryminalnymi. Wszelako naczelnik aresztu mjr Andrzej Nowacki, a potem szef sądu Warszawskiego Okręgu Wojskowego płk Władysław Monarcha uświadomili mnie, że Urban plecie jak Piekarski na mękach i nie zna obowiązujących przepisów.Od tego czasu czytam oświadczenia rzecznika rządu gen. Jaruzelskiego wyłącznie w konwencji satyrycznych humoresek i nieraz się dobrze nimi bawię (polecam Pańskiej uwadze - jako szczególnie śmieszne - wypowiedzi rzecznika na temat Lecha Wałęsy). W tej też konwencji odczytałem jego wypowiedź o możliwości kupienia sobie wolności przez wyjazd za granicę. Pańska oferta spędzenia świąt na Lazurowym Wybrzeżu kazała mi jednak ponownie przemyśleć, co oznaczają te dziwaczne wypowiedzi.III. Piszę ten list wyłącznie we własnym imieniu, ale mam podstawy, by sądzić, że podobnie rozumują tysiące ludzi w Polsce.Doszedłem do przekonania, że składając mi propozycję opuszczenia Polski:1) przyznaje Pan, że nie uczyniłem nic takiego, co by upoważniało praworządny urząd prokuratorski do formułowania zarzutów o "przygotowaniu do obalenia ustroju siłą" lub "osłabiania mocy obronnej państwa", zaś praworządny sąd do orzekania wyroku skazującego. Podzielam ten pogląd;2) przyznaje Pan, że wyrok jest już ustalony na długo przed rozpoczęciem procesu. Podzielam ten pogląd;3) przyznaje Pan, że akt oskarżenia sformułowany przez dyspozycyjnego prokuratora i wyrok skazujący, orzeczony przez dyspozycyjnych sędziów, będą na tyle nonsensowne, że nikogo w błąd nie wprowadzą, skazanym przyniosą chwałę, a skazującym i ich dysponentom - hańbę. Podzielam ten pogląd;4) przyznaje Pan, że celem toczącego się postępowania karnego nie jest zadośćuczynienie prawu, lecz pozbycie się przez elitę władzy kłopotliwych oponentów. Podzielam ten pogląd.Na tym wszakże kończy się zgodność naszych opinii. Uważam bowiem, że:1) aby tak jawnie przyznać się do deptania prawa, trzeba być durniem;2) aby będąc więziennym nadzorcą, proponować człowiekowi więzionemu od dwóch lat Lazurowe Wybrzeże w zamian za moralne samobójstwo, trzeba być świnią;3) aby wierzyć, że ja mógłbym taką propozycję przyjąć, trzeba wyobrażać sobie każdego człowieka na podobieństwo policyjnego szpicla.IV. Wiem dobrze, Panie Generale, do czego wam nasz wyjazd jest potrzebny. Do tego, by nas ze zdwojoną siłą opluskwiać w swoich gazetach jako ludzi, którzy ujawnili wreszcie swe prawdziwe oblicze; którzy przedtem wykonywali cudze dyrektywy, a teraz połasili się na kapitalistyczne luksusy. Do tego, by zademonstrować światu, że wy jesteście szlachetnymi liberałami, a my szmatami bez charakteru. Do tego, by móc Polakom powiedzieć: "Patrzcie, nawet oni skapitulowali, nawet oni stracili wiarę w demokratyczną i wolną Polskę". Do tego - przede wszystkim - by poprawić swój wizerunek we własnych oczach; by móc z ulgą odetchnąć: "Oni wcale nie są lepsi ode mnie".Bo was niepokoi sam fakt istnienia ludzi, którym myśl o Polsce nie kojarzy się z ministerialnym stołkiem, a z więzienną celą; ludzi, którzy przedkładają święta w areszcie śledczym nad ferie na Lazurowym Wybrzeżu. Wy nie wierzycie w istnienie takich ludzi. Dlatego w swym ostatnim sejmowym przemówieniu osiągnął Pan w obelżywości oskarżeń poziom polskiego klasyka tego gatunku - Stanisława Radkiewicza. Dlatego mówicie nawet między sobą, że my albo jesteśmy wielkimi spryciarzami (bo otrzymujemy instrukcje i pieniądze od wywiadu amerykańskiego), albo też wielkimi głupcami - "fanatykami" (bo wolimy siedzieć w więzieniu, niż spacerować po paryskich bulwarach). Przecież nikt z was nie wahałby się ani przez chwilę, mając taki wybór!Wy nie umiecie o nas myśleć inaczej, bowiem myśląc inaczej, musielibyście - choćby w jednym błysku chwili - odgadnąć prawdę o sobie samych. Tę prawdę, że jesteście mściwymi i pozbawionymi honoru świntuchami. Tę prawdę, że jeśli nawet kiedyś było w waszych sercach troszkę przyzwoitości, to dawno pogrzebaliście te uczucia w brutalnej i brudnej grze o władzę, jaką toczycie między sobą. Dlatego, sami złajdaczeni, chcecie nas ściągnąć do swego poziomu.Otóż nie! Tej przyjemności wam nie dostarczę. Nie znam przyszłości i wcale nie wiem, czy dane mi będzie dożyć zwycięstwa prawdy nad kłamstwem, a "Solidarności" nad obecną antyrobotniczą dyktaturą. Rzecz w tym wszakże, Panie Generale, że dla mnie wartość naszej walki tkwi nie w szansach jej zwycięstwa, ale w wartości sprawy, w imię której tę walkę podjęliśmy. Niech ten mój gest odmowy będzie maleńką cegiełką budującą honor i godność w tym co dzień unieszczęśliwianym przez was kraju. Niech będzie policzkiem dla was, handlarzy cudzą wolnością!V. Dla mnie, Panie Generale, więzienie nie jest żadną szczególnie dotkliwą karą. Tamtej grudniowej nocy to nie ja zostałem proskrybowany - to wolność. To nie ja dziś jestem więziony - to Polska.Dla mnie, Panie Generale, karą byłoby, gdybym musiał na Pańskie polecenie szpiclować, machać pałką, strzelać do robotników, przesłuchiwać uwięzionych i wydawać haniebne wyroki skazujące. Szczęśliwy jestem, że znalazłem się po właściwej stronie - wśród ofiar, a nie wśród oprawców. Ale gdyby Pan to rozumiał, nie składałby mi Pan propozycji tyleż niemądrych, co niegodziwych.W życiu każdego człowieka uczciwego, Panie Generale, przychodzi taki trudny moment, kiedy za proste stwierdzenie faktu: "to jest czarne, a to jest białe" trzeba drogo płacić. Może to być cena życia płacona na stokach Cytadeli, za drutami Sachsenhausen, za kratami Mokotowa. W takiej chwili, Panie Generale, dla uczciwego człowieka problemem naczelnym nie jest, by wiedzieć, jaką cenę przyjdzie mu zapłacić, lecz wiedzieć, czy białe jest białym, a czarne - czarnym.Aby to wiedzieć, trzeba chronić sumienie. Trawestując jednego z wielkich pisarzy naszego kontynentu, powiem tak: trzeba przede wszystkim, aby dowiedział się Pan, Panie Generale, co to jest sumienie ludzkie. Są dwie rzeczy na tym świecie - niechaj usłyszy Pan tę nowinę - z których jedna nazywa się Zło, druga Dobro. A oto objawienie dla Pana: kłamać i lżyć nie jest dobrze, dopuszczać się zdrady jest źle, więzić i mordować jest jeszcze gorzej. To nic, że to jest użyteczne. Tego nie wolno...Tak, Panie Generale, tego nie wolno. Kto się przeciwstawia? Kto zezwala? Kto zabrania? Panie Generale, można być potężnym ministrem spraw wewnętrznych, można mieć za sobą potężne mocarstwo rozciągające swą władzę od Łaby po Władywostok, a pod sobą całą policję kraju, miliony szpiclów i miliony złotych na pistolety, armaty wodne i urządzenia podsłuchowe, płaszczących się służalców, pełzających donosicieli i żurnalistów; a tu ktoś niewidzialny, w ciemności, przechodzień, nieznajomy wyrasta przed Panem i mówi: "Nie zrobisz tego!".Oto sumienie.VI. Zapewne list ten wyda się Panu kolejnym dowodem mojej głupoty. Jest Pan przyzwyczajony do uniżonych próśb, policyjnych raportów, szpiclowskich donosów. A tu człowiek, który jest w Pańskim ręku, któremu dokuczają Pańscy podwładni, oskarżają Pańscy prokuratorzy, a skazywać będą Pańscy sędziowie - mówi Panu o sumieniu.Bezczelny, nieprawdaż?Wszelako żadna Pańska reakcja nie jest w stanie mnie już zadziwić. Wiem, że za ten list zapłacę wysoką cenę, a Pańscy podwładni spróbują doprowadzić do mojej świadomości pełnię wiedzy o możliwościach więziennictwa w kraju budującym komunizm. Wiem wszakże i to, że obowiązuje mnie prawda.Dlatego o nic Pana nie proszę. Tylko o jedno: niech się Pan zastanowi. Nie nad moim losem - ja może jakoś wytrzymam kolejne pomysły Pańskich pułkowników i majorów. Niech Pan się zastanowi nad sobą. Niech Pan przy wigilijnym stole pomyśli przez chwilę o tym, że będzie Pan rozliczony ze swych uczynków. Będzie Pan musiał odpowiedzieć za łamanie prawa. Skrzywdzeni i poniżeni wystawią Panu rachunek. To będzie groźna chwila.Życzę Panu zachowania godności osobistej w takim momencie. I odwagi. Niech Pan nie tłumaczy się, jak Pańscy koledzy z poprzednich ekip, że Pan o niczym nie wiedział. Bo to nie wzbudza litości, tylko pogardę...Sobie zaś życzę, abym - tak jak zdołałem w Otwocku dopomóc w uratowaniu życia kilku Pańskim podwładnym - umiał być na miejscu w samą porę, gdy Pan będzie zagrożony i zdołał także Panu dopomóc. Abym umiał raz jeszcze być po stronie ofiar, a nie wśród oprawców. Choćby potem nadal miał mnie Pan zamykać w więzieniu i nadal zdumiewać się moją głupotą.
Wzruszający list seniorki z Gdańska z prośbą o pomoc. Poprosiła w nim m.in o koc, sweter i buty na zimę. List poruszył wiele osób, które przejęły się losem starszej, samotnej kobiety. –
A już za 5 tygodni panie ze zdjęć będą płakały nad losem karpi i zażarcie walczyły o ich życie i lepsze jutro –
Rosyjscy naukowcy rozmrozili z wiecznej zmarzliny kilka robaków i dwa z nich się obudziły.Datowane są na 32000 i 42000 lat – Naprawdę lubią igrać z losem

Kontrowersyjna i mało znana historia Komisji Edukacji Narodowej:

 –  Tomasz Tokarz1f3 gtgsodSpoz.fanansoromred  · Jutro chyba najdziwniejsze święto w roku.Zawsze ze zdumieniem reaguję na huczne obchody święta edukacji narodowej, potocznie nazywanego dniem nauczyciela. To bardzo symptomatyczne, że za dzień swojego święta stan nauczycielski obrał datę powołania scentralizowanego molocha, zwanego Komisją Edukacji Narodowej.Jakieś były jej osiągnięcia? W oczach współczesnych zasłynęła głównie malwersacjami. Jej największym „dokonaniem” były niewyobrażalne wręcz przekręty finansowe. Jak do tego doszło? W 1773 roku grupa wpływowych polityków, suto opłacana przez Rosję („płatni zdrajcy, pachołki Rosji” — tu akurat nie ma nic z emfazy), ta sama grupa, która właśnie przeprowadziła I rozbiór (Ignacy Massalski, Adam Poniński, Michał Poniatowski, Andrzej Młodziejowski, Franciszek Branicki czy August Sułkowski), wpadła na pomysł, by przekierować do swoich kieszeni olbrzymi majątek jezuitów (wart 30 milionów ówczesnych złotych). Nie dało się tego zrobić wprost. Dlatego wymyślili, że powołają Komisję Edukacji Narodowej, do której spłyną pieniądze, a z niej… tam, gdzie powinny. Niedalekie od prawdy będzie stwierdzenie, że KEN powstał głównie po to, by zakamuflować największy w dziejach I Rzeczypospolitej skok na kasę.Szefem Komisji, czyli głównym dyspozytariuszem fruktów, został Ignacy Massalski. Na konta jego współpracowników też poszły spore sumy. I tak rozeszło się 90% majątku jezuitów. Dopiero po kilku latach, kiedy nie udawało już się ukrywać skali malwersacji, a Massalski wystarczająco się wzbogacił, został… odwołany. Ręka ulicznej sprawiedliwości dosięgnęła go dopiero w czasie insurekcji kościuszkowskiej, kiedy został skazany przez społeczność Warszawy na śmierć przez powieszenie.No dobra, powiecie: kradli, oszukiwali, malwersowali, brali rosyjskie dukaty, ale jednak stworzyli coś wielkiego. Ale właściwie co? Gdyby spytać przeciętnego nauczyciela biorącego udział w uroczystościach, co takiego osiągnęło to pierwsze ministerstwo w Europie, że warto tak czcić jego powstanie, z jakiej okazji te kwiatki i apele, to najpewniej zapadnie głucha cisza — bo właściwie nie wiadomo. Przez dwadzieścia lat wydano kilkanaście podręczników i zreorganizowano już istniejące szkoły średnie. Jak widać reorganizacja szkół dla samej reorganizacji to stara polska tradycja. Na plus można zaliczyć na pewno powołanie nowych szkół elementarnych. Niemniej większość tego typu placówek (spośród tych funkcjonujących w 1793 roku) istniała już przed powstaniem Komisji.Poza tym, czy rzeczywiście można mówić o przełomie mentalnym związanym z działalnością KEN w tym obszarze? Szkół elementarnych nie zakładano przecież, by emancypować masy, tylko by łatwiej indoktrynować chłopów. Chodziło o utrwalenie ich pozycji społecznej. Chłopi mieli umieć czytać i pisać, by bardziej efektywnie pracowali na polu pana. By przyswoili instrukcje oraz umieli wyliczyć, ile trzeba oddać panu w czynszu. By zrozumieli, że ich losem jest służenie właścicielowi i plebanowi. Bo przecież nikt nie mówił o zniesieniu pańszczyzny. Chłopi posyłani do szkół dalej pozostawali poddanymi.W ustawie KEN z 1783 roku („Ustawa KEN dla stanu akademickiego i dla szkoły”) wskazywano, że "każdy chętniej i dokładniej wykona obowiązki swoje […] kiedy go nauczą, jako i dlaczego podległym być należy". Uczeń miał się modlić i słuchać nauczyciela. "Kiedy się nauczysz za młodu słuchać starszych, nie będzie Ci przykro w dalszym wieku być podległym prawu i zwierzchności, pod którą Cię wola Boska podda. Każdy musi mieć kogoś nad sobą i znać wyższą władzę".W kluczowym dokumencie wychowawczym KEN, czyli „Nauce obyczajowej dla ludu” Grzegorza Piramowicza, podkreślano bardzo wyraźnie, że uczeń nie powinien czytać takich książek, które mogłyby go zbałamucić wizją awansu do klasy wyższej. "Jednak te względem czytania książek przestrogi zachować powinieneś; […] żebyś się próżną ciekawością w rzeczach wyższych nad potrzeby swego stanu, nad swoje pojęcie nie uwodził". Piramowicz wskazywał dalej: "Chce od ciebie Bóg, byś od młodości przywykł do życia roboczego" i zaleca uczniowi modlitwę: "Boże daj mi wieczny wstręt do próżniactwa tak szkodliwego, a utrzymaj we mnie tę miłość pracy, do które mię przez mój stan powołałeś"Piramowiczowi chodziło de facto (jak wskazują historycy) o "wychowanie dzieci wiejskich na wiernych poddanych, znoszących z pokorą swą niewolę, wyzbytych jakichkolwiek pragnień zmian na lepsze" (cyt. za: Historia wychowania, pod red. Ł. Kurdybachy).Co tak serio świętujemy 14 października? Przekształcenie nauczycieli w urzędników ministerstwa? To nadało wartość ich pracy? Czy naprawdę nauczyciele nie istnieli przed powołaniem centralnego urzędu? Czy najważniejszym atrybutem tego szlachetnego zawodu ma być status funkcjonariusza państwowego?