Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 10 takich demotywatorów

 –  Kinga Rusin wypuszcza kosmetyki Pat&Rub i ludzie kupują. Robert Lewandowski reklamuje nowe buty i ludzie kupują. Zona Roberta, Anna Lewandowska promuje swój program odchudzania i sprzedaje produkty z nim związane - ludzie kupują. Zenek Martyniuk robi koncert i ludzie płacą za bilety po 70 zł, żeby tam wejść. Aktor Piotr Adamczyk otwiera nową restaurację i ludzie promują, udostępniają i wszyscy o tym gadają. Ale kiedy jakiś znajomy albo członek rodziny uruchamia nowy biznes to ludzie marudzą - „No nie jestem pewien, czy to dobry pomysł", "Daje mu maksymalnie rok czasu", "Chyba chce to sprzedawać za drogo" ... Dlaczego tak łatwo wspieramy kogoś, kogo znamy tylko z telewizji czy Internetu, kto już ma mnóstwo pieniędzy ale znajdujemy milion powodów, żeby nie pomagać komuś kogo znamy osobiście? Pamiętaj, że kiedy wspierasz maty i średni biznes wspierasz przedsiębiorcę, który każdego dnia zmaga się z problemami prowadzenia wlasnej firmy, żeby zarobić na pensje swoich pracowników, utrzymanie swojej rodziny i spłacić kredyty. Oczywiście nie krytykuje celebrytów prowadzących swój własny biznes i korzystających z potencjału marki jaki wykreowali bo jak najbardziej ich podziwiam, że osiągnęli sukces swoją wlasną ciężką pracą. Chciałbym tylko, że jeżeli następnym razem jakiś Twój znajomy umieści w mediach społecznościowych wpis, że startuje z nowym biznesem albo jego pizzeria w trudnych czasach zmaga się z problemami to daj mu lajka, udostępnij dalej albo daj komentarz. Nie musisz od niego od razu kupować jego produktów, czy usług jak nie masz takiej potrzeby! Wystarczy, że dasz wsparcie i pomożesz im w promocji ich biznesu. Dla Ciebie to jeden klik ale uwierz, że da osoby prowadzącej własny biznes to znaczy bardzo wiele! Pomagajmy!
 –  Apel do moich przyjaciół i znajomych,właścicieli wszystkich małych i średnich firm!Kinga Rusin wypuszcza kosmetyki Pat&Rub i ludzie kupują. Robert Lewandowskireklamuje nowe buty i ludzie kupują. Żona Roberta, Anna Lewandowska promujeswój program odchudzania i sprzedaje produkty z nim związane - ludzie kupują.Zenek Martyniuk robi koncert i ludzie płacą za bilety po 70 zł, żeby tam wejść. AktorPiotr Adamczyk otwiera nową restaurację i ludzie promują, udostępniają i wszyscy otym gadają.Ale kiedy jakiś znajomy albo członek rodziny uruchamia nowy biznes to ludziemarudzą - "No nie jestem pewien, czy to dobry pomysł", "Daje mu maksymalnie rokczasu", "Chyba chce to sprzedawać za drogo" ...Dlaczego tak łatwo wspieramy kogoś, kogo znamy tylko z telewizjiczy Internetu, kto już ma mnóstwo pieniędzy ale znajdujemy milionpowodów, żeby nie pomagać komuś kogo znamy osobiście?Pamiętaj, że kiedy wspierasz mały i średni biznes wspierasz przedsiębiorcę, którykażdego dnia zmaga się z problemami prowadzenia własnej firmy, żeby zarobić napensje swoich pracowników, utrzymanie swojej rodziny i spłacić kredyty.Oczywiście nie krytykuje celebrytów prowadzących swój własny biznes ikorzystających z potencjału marki jaki wykreowali bo jak najbardziej ich podziwiam,że osiągnęli sukces swoją własną ciężką pracą.Chciałbym tylko, że jeżeli następnym razem jakiś Twój znajomyumieści w mediach społecznościowych wpis, że startuje z nowymbiznesem albo jego pizzeria w trudnych czasach zmaga się zproblemami to daj mu łajka, udostępnij dalej albo daj komentarz.Nie musisz od niego od razu kupować jego produktów, czy usług jak nie masztakiej potrzeby! Wystarczy, że dasz wsparcie i pomożesz im w promocji ich biznesu.Dla Ciebie to jeden klik ale uwierz, że da osoby prowadzącej własnybiznes to znaczy bardzo wiele!Pomagajmy!

Jak czytam tego typu posty to szlag mnie trafia, w jakim ja ku*wa kraju żyję...

 –  Dariusz Misiuna28 marca o 21:28 · DŁUGI TYDZIEŃ W PIEKLE CZYLI W POLSCEPiątek: Rano przywożę matkę z warszawskiego szpitala-widmo na ul. Banacha, gdzie miała „prosty zabieg” bronchoskopii w związku z komplikacjami choroby nowotworowej. W szpitalu wybuchła epidemia, lekarze jednak nie używali maseczek. Dowiaduję się za to, że pomimo jej zerowej odporności kazano jej długo czekać w Izbie Przyjęć oraz przechodzić przez salę z brudną pościelą. Po powrocie do domu dostaje wysokiej gorączki. Myślimy, że to może być reakcja organizmu po zabiegu, choć wzbudza to w nas niepokój.Sobota: Matka rano ma 40 stopni. Dochodzi uporczywy kaszel. Próbuję dodzwonić się do przychodni, nikt nie odbiera. Pojawia się we mnie myśl, że należałoby sprawdzić, czy nie zarażono jej koronawirusem. Wydzwaniam też do Wojewódzkiej Stacji Epidemiologicznej, również bez skutku. Telefoniczny konsultant Narodowego Funduszu Zdrowia twierdzi, że należy uderzać do WSE lub do szpitala zakaźnego. Dzwonię więc na Wolską, nikt nie odbiera. Próbujemy zbić temperaturę paracetamolem. Obniża się o kilka stopni by po kilku godzinach rosnąć do 40. Kaszel się nasila.Niedziela: Matka rano ma 40,5 stopni. Dzwonimy na pogotowie. Dowiadujemy się byśmy „nie blokowali linii”, ponieważ „jak ktoś ma białaczkę i chłoniaka, to nie jest powód dla wzywania pogotowia, zajmujemy się tylko koronawirusem”. Przychodnia milczy. Instytut Hematologii, w którym przechodziła chemioterapię, również milczy. Lekarz kontaktowy z Banacha jako jedyny odbiera telefon. Mówi, że bardzo mu przykro, ale system jest niewydolny i dopóki u matki nie wykluczą koronawirusa, nie przyjmą jej do Instytutu Hematologii. Sugeruje jak najszybsze wezwanie karetki do zakaźnego, ponieważ przejazd samochodem wiąże się z dłuższą ścieżką oczekiwania, której może nie przeżyć. Ponieważ na Wolskiej ani Wołoskiej nikt nie odbiera, piszę mail do Wojewódzkiej Stacji Epidemiologicznej. Matka kaszle i ledwie łapie oddech.Poniedziałek: Matka niknie w oczach. Raz jeszcze dzwonię na pogotowie i mówię o dusznościach. Bardzo niechętnie, ale przyjmują zlecenie. Przyjeżdża wóz pancerny. Ratownicy ubrani w potrójne mundury najpierw rozmawiają ze mną przez megafon, potem opieprzają za to, że mój 95-letni ojciec i zatrudniona opiekunka nie noszą maseczek, w końcu zaś po bardzo niemiłej rozmowie zabierają matkę do szpitala na Szaserów, gdzie robią jej test na koronawirusa. Po półtoragodzinnym oczekiwaniu na powrotny transport medyczny, wraca do domu. Temperatura rośnie do 41 stopni, a mnie gotuje się krew i pęka serce.Wtorek: Czekamy na wyniki testu, które obiecano nam przedstawić w ciągu jednego lub dwóch dni. W międzyczasie dodzwaniam się do lekarza rodzinnego i proszę o jakąkolwiek pomoc, ponieważ matka tak koszmarnie się czuje, że może nie doczekać wyników badań. Słyszę, że nie może narażać swojego zdrowia oraz innych pacjentów, a poza tym to, wbrew temu co mówią w telewizji, nie jest zobowiązana do całodobowego dyżuru pod telefonem, tylko pracuje do 14. W radiu słyszę głos kogoś z rządu o wielkich sukcesach w walce z epidemią oraz o tym, że warto być cierpliwym, ponieważ „cierpliwość to dobro”. Jestem zły, jestem wściekły, jestem wkurwiony. Patrzę na zegar, jak klik, klik, minuta po minucie ucieka życie, nie dzwoni nikt z wynikami testu. Nie mam już serca rozmawiać ze „służbą” zdrowia. Telefon chwyta Samuela. Dzwoni od instytucji do instytucji, od lekarza do lekarza. Słyszymy dziesiątki pustych słów o procedurach, niemocy, wyższej konieczności. Zapisujemy kolejne numery telefoniczne. Nie sposób dociec, gdzie można otrzymać wyniki testu.Środa: Nad ranem dzwoni pani z WSE. Trzy dni od zgłoszenia. Prosi o nasze dane i mówi, że zostaniemy objęci kwarantanną. Pytam, czy mogą nam dostarczyć jakąś pomoc? Słyszę, że oni nie są od tego. Dziękuję pięknie za rozmowę. Kolejne telefony. Kolejne puste słowa. Zbywanie, ignorowanie, zabawa w gorący kartofel. Opiekunka rodziców ucieka na Ukrainę. Matka już niemal kona.Czwartek: Ostatecznie udaje się nam dodzwonić na Oddział Dermatologii szpitala na Szaserów przerobiony na punkt badań zakaźnych. Słyszymy, że matka nie ma wirusa. Możemy więc działać dalej. Tylko że nikt nie odbiera telefonów. A matka niknie. W końcu dodzwaniamy się do Instytutu Hematologii. Jeśli otrzymamy potwierdzenie na piśmie, że matka nie ma wirusa, przyjmą ją do siebie… w poniedziałek. Czy was do reszty porąbało, przecież moja matka może nie dożyć poniedziałku? Nasze argumenty zostają wysłuchane. Po dość trudnej rozmowie ze szpitalem na Szaserów i tekstach o procedurach, wyższej konieczności i niemocy, okazuje się, że jednak można wydrukować dany dokument i ktoś może go podpisać. W szpitalu nie ma skanera, więc jedziemy i odbieramy go sami.Piątek: Matka na w pół przytomna trafia do Instytutu Hematologii. Muszę zawieźć ją sam, gdyż karetka mogłaby ją zawieźć tylko do najbliższego szpitala. W drodze, co kilka minut, spoglądam na nią, czy jeszcze oddycha. Przetaczają jej krew. Podłączają pod aparat tlenowy. Trzymają na pustym oddziale. Robią kolejny test na obecność wirusa.
 –  HM, PRZYKROMI, ALE NIEWEJDZIESZDO NIEBANIE ZDAtETAJNEGOoTESTUMA0,0CO? DLACZEGOAKIEGO TAUNECOTESTU?PAMIETASZ TAKTPROGRAMNAZYWANYWINRAR?BYŁ TEST?!ZYKTO-KOLWIEKDOSTANIGDY ZA NIEGONIE ZAPŁACILESMIMO ZE WIELO-KROTNIEPROSILISMYPRZYPADKOWO KLIKTAK, ON.KIEDY BYŁEMPIJANY.FORLACKofABETTERCOM11.COM İピー ACZENIOE MONSTER
 –  Wiodłam dobre życie,chodziłam do kościota,kochałam swoją rodzinę ..Woo, woo! Czekaj.Trochę inaczej toteraz robimy.Właśnie przeczytałemwszystkie twoje posty, jakiekiedykolwiek wrzuciłaś na fejsa.Cholera...Klik!
Rodzice nagminnie robią za dzieci prace plastyczne. Matka 5-latki się wścieka: – „To matki matkom zgotowały ten los.Kiedy na drzwiach przedszkola zawisł kawałek bristolu z wypisaną nań informacją, że do 16.03 dzieci mogą składać kartki wielkanocne na KONKURS, któren to rozstrzygnięty będzie w poniedziałkowy poranek, przyjęłam to ze spokojem. Jestem wszak matką- weteranką, przeżyłam przygotowania moich latorośli do niezliczonych odmian współzawodnictwa w świecie krasnali. Najbardziej hardkorowy był konkurs piosenki dziecięcej, gdy nagle okazało się, że tylko Małgośka śpiewała puszka-okruszka, reszta rodziców uznała bowiem, że „miłość miłość w Zakopanem, polewamy się szampanem, nanana” jest równie niewinna, jak dziewica Orleańska i opowiada o wyjeździe na ferie z rodziną, a „ja uwielbiam ją, ona tu jest i tańczy dla mnie” to współczesna historia miłości Dziadka do Orzechów i baletnicy. Także ten. Kartka świąteczna.W sobotę wyjęłam z tajnej skrytki, jaką posiada każdy rodzic dzieci w wieku 5 wzwyż ( w której to skrytce jest zazwyczaj wszystko, tylko, klasycznie, nie to, co o 22 dziecko przekazuje, że potrzebne jest na jutro) wszelkiej maści arkusze pianek, filców, tekturek, piórek, rurek i innych przydasiów, posadziłam młodzież przy stole i zakrzyknęłam- róbta co chceta, byle zawierało jajko, kurczaka bądź inny element skojarzeniowy.Radosna TFUrczość pięciolatki wyewoluowała w baranka, któremu z dupy wystają żonkile w fazie kwitnięcia. Podpisałyśmy dzieło inicjałem i zaniosłyśmy do przedszkola, gdzie powitały nas między innymi:- naturalnej wielkości baranek zrobiony metodą quilingu, podpisany: Jaś, 4 lata, grupa Gwiazdek,- ręcznie pleciony kosz wiklinowy 2 d z pełnym wyposażeniem wyszytym włóczką Zuzia, 5 lat, Słoneczka,- wydzierganą szydełkiem białą serwetkę z zadziornie różowym napisem „Alleluja”- Kasia, Planetki, lat 3.No kurfa.Ja, oczywiście, nie odmawiam dzieciom talentu. Może rodzice powyższych progenitur zamiast gryzaków oswajali dziecięcia swe ze sztuką, rękodzielnictwem, eko-modą. Może zamiast wierszy Tuwima czytano takim brzdącom do poduszki dzieła klasyków greckich w oryginale. PRZYPUSZCZAM, ŻE WĄTPIĘ. Tym bardziej, że w szatni kiblujemy koło wspomnianej Zuzi, stąd wiem, że blondwłosy ten aniołek ma problem z założeniem kapci na prawidłową stopę i mimo że ma tylko dwie opcje, jest w stanie pomylić się pięć razy.Matki. Pozwólcie dzieciom tworzyć baranki z żonkilami w dupie, kurczaczki w osranych skorupkach, zające z jednym oczkiem bardziej. Nie bądźcie jak mama Jasia, Zuzi, Kasi. Nie twórzcie klik Matek Współzawodniczących, Matek Cierpiętniczych, Matek Odpięciulatniewypiłamciepłejkawy. Matki, dajcie Matkom żyć!”
No to jeszcze jeden kliki pies sprzedany! –
Kto się uczył jeździć Małym Fiatem? –  s klik pewex.pl
Źródło: https://pewex.pl
Kto grał daje "mocne" –
Są dwa najgłośniejsze dźwięki na świecie – Bum! kiedy spodziewałeś się "klik"."Klik" kiedy spodziewałeś się Bum! Są dwa najgłośniejsze dźwięki na świecie – Bum! kiedy spodziewałeś się "klik". "Klik" kiedy spodziewałeś się Bum!

1