Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 23 takie demotywatory

Zaradny człowiek zawsze sobie poradzi w życiu –  Siedzi dwóch kolesiów w kinie,a przed nimi taki wielki, łysydrechol, grube karczycho,złoty kajdan na szyi- z dziewczyną siedzi.Jeden z tych kolesiów do drugiego:- Stary, założę się z tobą o 50 zeta,że nie klepniesz łysego w glace.-FreshPOPCORN- No dobra, w sumie co mi szkodzi - myśliten drugi i klepie łysego w glace.Łysy się odwraca, a koleś:- Krzychu, to Ty? A nie... To przepraszam...Łysy:- Żaden Krzychu, ku...a, dotknij mnie jeszczeraz to Ci jebnę! - i się odwraca.-Na to ten pierwszy koleżka do drugiego:- Stary, świetnie to rozegrałeś, ale idę z tobąo 200 zeta, że go drugi raz nie klepniesz.No dobra, w sumie co mi szkodzi - myślisobie ten drugi i pac łysego w glace.Łysy zjeżony się odwraca, a koleś:SWEET andCRUNCHY!-FreshPOPCORNSUEET andmom- Krzychu, no kurwa, 8 lat w podstawówce,ze 3 lata w jednej ławce przesiedzieliśmy,Krzychu, no nie pamiętasz mnie?Łysy:- Kurwa, nie byłem w żadnej podstawówce,zaraz ci tak przypierdolę, że się nie pozbierasz!Zaczyna się podnosić, żeby wylutować kolesiowi,ale dziewczyna łapie go za rękaw i mówi:- No daj spokój, Józek, film jest, a Ty będzieszjakiegoś cieniasa bił, chodź do pierwszegorzędu i oglądajmy...Łysy niezadowolony, ale idzie z dziewczynądo pierwszego rzędu, siadają.Pierwszy koleś znowu do drugiego:- Stary, naprawdę jestem pod wrażeniem,nieźle to wymyśliłeś, ale idę o 1000, żego trzeci raz nie klepniesz.No dobra, w sumie co mi szkodzi - myśli drugi.Idą do drugiego rzędu, siadają za łysymi koleś wali łysego w łeb. Łysy się odwraca,na maksa napięty, a koleś:- Krzysiu, to ja tam na górze jakiegoś łysegow glace napierdalam, a Ty tu w pierwszymrzędzie siedzisz!
 –  Inkawww crow

Ku przestrodze. Uważajcie na kobiety z Lubina:

 –  Piszę ten post jako przestrogę. Uważajcie na spotkania z kobietami z Lubina . Na portalu randkowym poznałem ostatnio gąskę, z twarzy 7/10, z rozmowy bardzo miła, temat zszedł na spotkanie. Wstępnie kazała podjechać po siebie na kombinat, co już zapaliło mi w glacy lampkę ostrzegawczą, przecież wszyscy wiemy, że na  "Palestynie" mieszkają głównie zdeformowane niedobitki z wyprawy na mordor, które w przerwie od napadania na ludzi piją wodę z kałuży. Spotkanie miało mieć miejsce wieczorem, trochę się zacząłem cykać, że Żaneta (tak ją roboczo nazwijmy) ożeni mi kosę pod żebro zabierając portfel i dokumenty, ale rozum podpowiadał, że może po prostu woli podejść na wylotówkę do Polkowic i nie chce mi ujawniać swojego miejsca zamieszkania, obawy odrzuciłem więc na bok, zatankowałem kilka litrów LPG, spakowałem kanapki na drogę i wyruszyłem. Podjechałem po nią o umówionej 22, bo akurat wtedy kończyła zmianę w markecie. Wieczór zapowiadał się cudownie, bo co prawda Żanetka miała delikatne braki w uzębieniu, które na zdjęciach sprytnie maskowała domkniętym ozorem, co skutkowało też tym, że podczas mówienia widziałem jak komety w postaci wiązek śliny mijają o centymetry moją twarz, to mimo wszystko rozmowa kleiła się doskonale. Może miała epizod z hulajnogą elektryczną podczas którego zahaczyła szczęką o wiadukt, nie mi to oceniać, liczyłem w duchu, że pewnie czeka w kolejce na nowego siekacza i sprawa zostanie niebawem rozwiązana, a wszystko przykryje to, że w duszy jest aniołem, którego szukałem przez całe swoje życie.Za cel podróży postawiliśmy sobie netflix & chill w moim skromnym apartamencie . W pełnym, domowym świetle czar zaczął pryskać, bo nie sposób ominąć faktu, ze Żanetka otwierając buzię wyglądała jakby lubowała się w obgryzaniu głazów pod Szybem Witold w Gorcach, z jednej strony nie chciałem mieć kobiety, której szczęka jest dziurawa jak ulica Towarowa po zimie, ale też wygląd nie jest najważniejszy, prawda? Rozłożyliśmy się wygodnie na kanapie i oddaliśmy seansowi. W połowie filmu Żaneta zaczęła się wiercić, ja natomiast poczułem dziwną woń, zacząłem zastanawiać się co tak ciągnie końskim farszem, a z minuty na minutę zapach coraz bardziej atakowal moje nozdrza. Poczatkowo zwaliłem to na fakt, że wywaliło rury  i po prostu ciągnie szlamem z Bobru po tym jak jakiś Józek postanowił wypiąć odwłok i zrzucić balast do wody, co miało miejsce notorycznie przed moimi oknami, ale po zamknięciu okna sytuacja tylko się pogorszyła. Ku mojemu zdziwieniu Żaneta coraz bardziej gięła się w pałąk, nie sposób było jej nawet przytulić. Chwilę później stanęła na baczność i piskliwym głosem zapytała gdzie w mojej posesji jest wychodek. Wskazałem palcem, wrzuciłem pauzę i sięgnąłem po telefon czekając na jej powrót. Zdążyłem obejrzeć pół poradnika o zakładaniu pasieki na YouTube a mojej podopiecznej nadal nie było. Drugim problemem było to, że fekalny smród nadal dobiegał z moich okolic. Podniosłem nogi żeby rozprostować się po pokoju, i w miejscu, gdzie jeszcze 15 minut temu siedziała niedoszła Księżniczka Daisy zobaczyłem wielką, okrągłą, brązową drachę, na której chwilę wcześniej trzymałem kolano. Rozchwiany adrenaliną pobiegłem do garderoby zrzucić spodnie, jednocześnie przykładając nos do plamy na joggerkach i modląc się w duchu aby to nie było to, co od kilku minut spowija moje myśli. To było to. Wróciłem do salonu potykając się o kawałek klocka, który musiał jej wylecieć nogawką przy wstawaniu, a którego nie dostrzegłem. Drugim aktem modłów była prośba do Boga, aby to wszystko było tylko sen, nie wierzyłem w to co się właśnie dzieje. Przebrałem spodnie i pobiegłem pod drzwi łazienkowe, stanałem i krzyknąłem -Żaneta, zesrałaś sie? Nikt nie odpowiedział. Szarpnałem za klamke, wbiegłem do łazienki, w środku zastałem jedynie przeciąg wpadający przez uchylone okienko, potężną woń stadniny, oraz balasa w muszli, który niewiele różnił się gabarytami od bożonarodzeniowego łańcucha choinkowego na kamiennogórskim rynku. Czaicie? Baba ożeniła mi kloca na rogówke, kawałek wypadł na dywan, resztę potężnego zaganiacza zostawiła w muszli, nawet nie próbując go spłukać, po czym wypyliła przez okienko.  Potwierdzając tylko pierwsze słowa pierwszego akapitu, nie umawiajcie się z kobietami z Lubina .
POLSKA: Józek wraca tak do domu od 40 lat... –
Andrzej Łapicki, wchodząc któregoś dnia do teatru, został zaczepiony przez sympatycznego młodzieńca: – - Panie Andrzeju, mam taką prośbę. Jestem tu z dziewczyną. Ja skłamałem że znam pana, że jesteśmy na ty. Mam prośbę, czy mógłby pan, jak pan będzie wychodził z teatru, przechodząc koło mnie, powiedzieć: - ''Cześć, Józek''. To byłoby fantastyczne! Miałbym przody u tej dziewczyny.W dobroci serca Łapicki, dodatkowo zapewne poruszony wspomnieniami własnej młodości, rzeczywiście, wychodząc, zwrócił się do młodego człowieka:- Cześć, Józek!- Spierdalaj, Andrzej! - usłyszał na to.- Nie widzisz, że z kobietą rozmawiam?! - Panie Andrzeju, mam taką prośbę. Jestem tu z dziewczyną. Ja skłamałem że znam pana, że jesteśmy na ty. Mam prośbę, czy mógłby pan, jak pan będzie wychodził z teatru, przechodząc koło mnie, powiedzieć: - ''Cześć, Józek''. To byłoby fantastyczne! Miałbym przody u tej dziewczyny.W dobroci serca Łapicki, dodatkowo zapewne poruszony wspomnieniami własnej młodości, rzeczywiście, wychodząc, zwrócił się do młodego człowieka:- Cześć, Józek!- Spierdalaj, Andrzej! - usłyszał na to.- Nie widzisz, że z kobietą rozmawiam?!
 –  O jeżuSzli Staszek Jawor z Józkiem Kocańdą przezhale. Nagle im coś pod nogami zaszurało i znik-nęło w kępach bliźniczki. A był to piękny jeż.- Patrzoj! - krzyknął Staszek. - Ale piyknyiglok.- Wej, iglok! – zezłościł się Józek. – Cyś ty śle-py, cy co?. Przecie to był kolcok.- Jak godos? Kolcok? Hej, ty głupi berysie!Przecie to był iglok.- A jo ci godom, ze to był kolcok. I gymbywiyncy nie strzymp. Wiym, co godom.- Iglok!- Kolcok!- Iglok!- Kolcok!- Wiys co, podźmy do bacy, do Jaska Plewy,on od nos mondrzejsy. Niek rozsondzi...Poszli.- Baco, co to było? Iglok cy kolcok?- Ani jedno, ani drugie - powiedział baca. -Nie widzieliście, bejdoki, ze to był śpilok?!
Bo ze związków jednopłciowych rodzi się więcej dzieci – Cytując klasyka Cześć piękna! Będziemy razem odnawiać naszą populację ja mam na imię Tadeusz a Ty? Józek Adka Noego jak wyginęły jednorożce
Ja pie*dole, w Józka strzelył pierun! –
0:25
 –  Józek, wiesz co?Dzisiaj w kościelepuścitamcichacza.Kryśka, Ty to lepiejzmien baterie w| aparacie słuchowym.
- Józek, a co ty taki zmęczony jesteś?- Zośka, sześć kursów pod jeden adres to nie w kij dmuchał. Do tego jakiś dzieciak mi zaczął pióra wyrywać!- Oj biedaku, współczuję –
 –

List z wojska:

 –  Droga Matulu, Drogi Tatku! Dobrze mi tu. Mam nadzieję, że Wy, wujek Józek, ciotka Lusia, wujek Antoś, ciotka Hela, wujek Franek, ciotka Basia, wujek Rysiek oraz Heniek, Stefan, Garbaty Bronek, Mańcia, Rózia, Kachna, Stefa, Wandzia ze swoim Zenkiem i Zdzisiek też zdrowi. Powiedzcie wszystkim, że to całe wojsko to super sprawa. Nasze Rokicice Górne się nie umywajo. Niech szybko przyjeżdżajo i się zapisujo, póki som jeszcze wolne miejsca. Najpierw było mi troche głupio, bo trza się w wyrku do 6-tej wylegiwać, że aż nieprzyzwoicie człowiekowi... Żadnych bydląt karmić, doić, gnoju wywozić, ognia w piecu rozpalać... Powiedzcie Heńkowi i Stefanowi, że trza tylko swoje łóżko zaścielić (dziwne to, ale można się przyzwyczaić) i parę rzeczy przed śniadaniem wypolerować. Wszystkie facety muszo się tu codziennie golić, co nie jest jednak takie straszne, bo - uwaga - jest ciepła woda. Zawsze i o każdy porze! Powiedzci4 Zdziśkowi, że jedynie śniadania dajo tu trochę śmieszne, nazywajo je europejskim. Oj cinko się musi w tej Europie prząść, cinko... Jedno jajeczko, parę plasterków szynki i serka. Do tego jakieś ziarenka, co to by ich nawet nasze kury nie ruszyły, z mlikiem. Żadnych kartofli, słoniny, ani nawet zacierki na mliku! Na szczęście chleba można brać ile dusza zapragnie.( Koledzy przezywajo mnie od tego Bochenek...) Na obiad to już nie ma problemów. Co prowda porcje jak dle dzieci w przedszkolu, ale miastowe to albo mało jedzo, albo mięsa wcale nie tkną... Chore to jakieś czy co..? Tak więc wszystko czego nie zjedzo przynoszą do mnie i jest dobrze. Te miastowe to w ogóle dziwne jakieś som...Biegać to to nie potrafi. Bić się też nie... Mamy tu takie biegi z ekwipunkiem. No tak jak u nas co ranek, ino nie z wiadrami. Krótkie takie. Jak z naszy remizy do kościoła w Rokicicach Dolnych. Po dobiegnięciu na miejsce to miastowe tylko gały wybałuszajo i dyszo jak parowozy. Nie wiadomo dlaczego ale wymiotujo przy tym, i to czasami z krwią. Po 5-ciu kilometrach i to jeszcze w maskach ochronnych! A potem to trzeba ich z powrotem do koszar ciężarówkami zawozić, bo się już do niczego nie nadajo. Na ćwiczeniach z walki wręcz to lekko takiego ściśniesz ...i już ręka złamana! To pewnie z ty kawy co ją litrami chlejo, i przez to mięso, co go to nie jedzo...! Najsilniejszy jest u nas taki Kozłowski z Rembowic koło Gałdowa, potem ja. No, ale un ma 2 metry i pewnie ze 120 kg, a ja 1,66 m i chyba z 62 kg...bo trochę mi się łostatnio od tego wojskowego jedzenia przytyło.. A teraz uwaga, będzie najśmieszniejsze! Koniecznie powiedzcie o tym wujkowi Ryśkowi, Garbatemu Bronkowi i Zdziśkowi. Mam już pierwsze odznaczenie za strzelanie!!! A tak mówiąc szczerze, to nie wiem za co... Ten czarny łeb na tej ich tarczy wielki jak u byka. I wcale się nie rusza jak te nasze dziki i zające. Ani nikt nie strzela do ciebie nazad, jak to u nas bracia Bylakowie, z tych ichniejszych dubeltówek. Naboje - marzenie...i w dodatku nie trzeba ich samemu robić! Wystarczy wziąć te ich nowiutkie giwery, załadować, i każdy co nie ślepy trafia bez celowania! Nasz kapral to podobny do naszej belferki Gorcowej z Rokicic. Gada, wrzeszczy, denerwuje się, a i tak nie wiadomo o co mu chodzi. Trochę się z początku na mnie zawziął i kazał biegać w samym podkoszulku, w deszczu, po placu apelowym. Dostał jednak raz ode mnie szklankę tego samogonu od wujka Franka i go o mało szlag nie trafił. Ganiał potem cały czerwony na pysku po tym samym placu, a potem przez pół dnia nie wychodził z kibla. Kazał mi następnego dnia rano butelkę tego frankowego samogonu do samego dna wypić. Na raz. No i co? I nic! Normalny samogon, taki jaki znam od dziecka. Kapral znowu wybałuszył gały, a tera ciągle gapi się na mnie podejrzliwie, ale mam już święty spokój. Powiedzcie wszystkim, że to całe wojsko to super sprawa. Niech szybko przyjeżdżają i się zapisują, póki są jeszcze wolne miejsca. Całuję Was wszystkich mocno (a szczególnie mojego Zdziśka)Wasza córka Józia
Zmarł Jarosław Kozidrak, współzałożyciel i były gitarzysta Bajmu. Miał 63 lata – Brat Beaty Kozidrak był kompozytorem największych przebojów Bajmu w latach 80., takich jak "Józek, nie daruję Ci tej nocy" i "Nie ma wody na pustyni". Jarosław Kozidrak urodził się 8 stycznia 1955 w Lublinie. Był starszym o 5 lat bratem Beaty Kozidrak. Wraz z siostrą i szwagrem, Andrzejem Pietrasem w 1978 roku założył grupę Bajm.
Źródło: Antyradio
No to wszyscy mamy teraz nauczkę –  ntesiwa rodzinaPRZECZYTAJMY RAZEM!Przykazania dla odważnych, część 2.Chlopaki, co robicie? Jakas nova, ciekawa gra-zapytal blasz wchodzac dopokoju młodszego brata. Wiktor siedział z kolega, Józkiem, przed laptopem. Chlopcybardzo się zmieszali, a Wiktor natychmiast zamknął laptop. Jednak Lukasz w ostatniejchwili zobaczyl, co było na ekranic. Spochmurnial. Chlopcy poczerwienieli ze wstydu.- My tylko tak... Józek zająknął się.-To nie na serio, wiesz...-wybakal Wiktor.Łukasz spojrzał na nich poważnie.- Jak mogliście patrzeć na rozebrane kobiety!? Dlagłupiej, złej prayjemności? To brak szacunku do mamyi taty! Pomyśl, jakby się mama poczula...Chlopcy spuścili głowy. Przecież bardzo chcieli sza-nować rodzicówW Zeszycie ucznia wykonaj ćwi-czenia I. i2. na s. 28.
Szacunek dla pana Józka, który od 2008 roku bezpłatnie pomaga tym, których nie stać na profesjonalną pomoc – Tacy ludzie przywracają mi wiarę w człowieka! Emerytom, rencistom, niepełnosprawnym i matkom samotnie wychowującym dzieci, mieszkającym na Tarchominie i na Nowodworach — pomogę w drobnych naprawach z zakresu - hydrauliki, stolarki i elektryki. Nieodpłatnie jedyny koszt to: —10 zł (za dojazd) plus ewentualne materiały. Od wtorku do piątku w godz. 10 -15
Już niebawem w każdym domuzawita nowa tradycja –  Józek! najpierw apel smoleński
Odechciało im się śmiać, kiedy chłopiec zmienił nazwisko na Stalin, zdobył władzę i wymordował parę milionów osób –
Pan Józek postanowił być bohateremnie tylko swojego domu –
Pan Józek... Specjalista od kur –
- Józek, a czemu masz tak na imię? – - Bo za darmo dawali.
Źródło: epoznan.pl