Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 121 takich demotywatorów

 –
Źródło: boredpanda.com
77-letnia kobieta niemal całe życie nosi na plecach swojego sparaliżowanego, 59-letniego syna – 59 lat temu Olga Boskovich z malutkiej serbskiej wioski Music urodziła swoje jedyne dziecko, chłopczyka Predraga. Partner Olgi zostawił ją, gdy tylko dowiedział się o ciąży. Uciekł do miasta i już nigdy nie pojawił się w jej życiu. Krewni także odsunęli się od młodej dziewczyny, która mimo wszystko postanowiła urodzić. Wtedy jeszcze nie wiedziała jak trudne będzie to macierzyństwo.Chłopczyk urodził się niepełnosprawny. Prognozy lekarzy całkowicie rozczarowały Olgę. Orzekli, że Predrag będzie niepełnosprawny do końca życia. To nie powstrzymało młodej matki. Postanowiła z miłością i oddaniem wychować chłopca. Zamieszkali w malutkiej chatce, którą podarowali jej rodzice. Aby umożliwić synowi rozwój i pozostanie w społeczeństwie, kobieta postawiła na jego edukację. Zdecydowała, że mimo niepełnosprawności chłopczyk powinien się uczyć. Codziennie nosiła go na plecach do szkoły.Zaproponowano Oldze wózek inwalidzki dla syna, aby nie musiała go dłużej nosić na plecach, ale ona odmówiła, twierdziła, że świetnie sobie radzi. Podczas gdy staruszka wykonuje prace domowe, jej dorosły już syn nie siedzi bezczynnie. Wykorzystuje swoją lewą rękę, która jest dość sprawna. Predrag robi piękne wyroby rzemieślnicze, które chętnie rozdaje przyjaciołom i dzieciom sąsiadów.Olga ma już 77 lat. Przyznaje, że z wiekiem coraz trudniej jest sobie radzić z codziennymi obowiązkami, ale jeszcze trudniej i gorzko myśleć o czasie, kiedy umrze, a Predrag będzie nikomu niepotrzebny. Staruszka martwi się, jak jej syn sobie wtedy prowadzi. Zostanie praktycznie bez grosza w starym, rozpadającym się domu. Na pomoc rodziny raczej nie będzie mógł liczyć, a z pracy rzemieślniczej niewiele zarobi. Kobieta chciałaby, aby ktoś się nim zaopiekował, kiedy jej nie będzie już wśród żywych. Miejmy nadzieję, że jakaś dobra dusza wyciągnie do nich rękę i Predrag po śmierci matki nie zostanie skazany sam na siebie.
Najlepszy przyjaciel i pomocnik człowieka na wózku inwalidzkim jest "bardziej ludzki niż ludzie..." –
0:36
Oboje ukończyli studia razem.I nadal są najlepszymi przyjaciółmi –
 –
 –  Chciałbym podzielić się z Wami taką historią.Pan na wózku to były czołgista (działonowy czołgu T72 wfińskiej armii).W wyniku choroby mózgu stracił władzę w nogach i ma problemy z mówieniem. Na ulicy spotkał swojego dawnego kolegę, z którym służył w jednej kompanii. Z trudem wyznał, że marzy o tym, aby jeszcze raz zobaczyć na żywo czołg. Mój kolega poprosił swoich przełożonych o możliwość zorganizowania takiej niespodzianki. Zabrali swojego byłego kompana na strzelanie, a potem umożliwili mu jazdę Leopardem.Kpt. Pasi Warjovaara - ogromny szacunek za tak wspaniałą inicjatywę %%%To właśnie tacy ludzie jak On tworzą prawdziwe braterstwo broni.I to się nazywa "Pancerna Grupa"
Mówi się, że obraz może wyrażać więcej niż 1000 słów. W takim razie to jest właśnie taki obraz – Wbrew temu co widać na pierwszy rzut oka, nie jest na nim przedstawiona dziewczyna, która spokojnie relaksuje się na wsi. To obraz Andrew Wyetha pod tytułem Christina's World. Powstał w 1947 roku. Kobieta na pierwszym planie to sąsiadka malarza, Christina Olson, która czołga się do swojego domu na wzgórzu. Christina cierpiała na genetyczną neuropatię Charcota-Marie-Tootha, która uszkodziła jej nerwy. Jest sparaliżowana od pasa w dół, a jej ręce również nie są w pełni sprawne.Andrew Wyeth przyjaźnił się z Christiną i jej bratem. Często się odwiedzali ponieważ mieszkali blisko, a z okna swojej pracowni malarz widział dom Olsonów (to jest właśnie kadr obrazu). Christina już jako dziecko miała problemy z nogami i przewracała się częściej niż inne dzieci. W wieku 26 lat trafiła do szpitala, ale nie można było jej pomóc. Z wiekiem stopniowo traciła władzę w nogach i rękach. Nigdy nie zgodziła się jednak na wozek inwalidzki, zawsze była pogodna i brała życie takim jakie było, starając się wycisnąć z niego jak najwięcej. Poruszała się inaczej, poza tym wszystko było zupełnie normalne. I wlaśnie przez to niezwykłe. Po latach Andrew wspominał, że Christina była dla niego symbolem godności człowieka, a jego największym wyzwaniem było oddać na obrazie jej podbój życia, które większość ludzi uznałaby za beznadziejne.Dla mnie przesłanie tego obrazu jest proste: jesteś inwalidą dopiero wtedy gdy się na to godzisz!Obraz Christina's World jest jednym z najbardziej znanych obrazów amerykańskiej sztuki współczesnej, a dom Olsonów jest obecnie siedzibą Farnsworth Art Museum w Rockland w stanie Maine
Autor zdjęcia napisał: „Spacerowałem po ogrodach Longwood i widziałem tę matkę niosącą dziecko i ciągnącą wózek, więc chciałem jej zrobić zdjęcie. I udało mi się ją uwiecznić na zdjęciu. A kiedy sprawdziłem zdjęcie w aparacie odkryłem, że uchwyciłem scenę podsumowującą cykl życia człowieka. – Po drugiej stronie drogi stoi kobieta pchająca wózek inwalidzki starszej matki. To było jak krzyżujące się dwa skrajne etapy życia - etap matki niosącej córkę i córki pchającej wózek matki. "
Oto Tanner Wilson, który przez 2 lata oszczędzał pieniądze, aby móc kupić swojemu najlepszemu przyjacielowi wózek inwalidzki z napędem silnikowym –
Zjazd dla wózków dla odważnych –
Pewnie z zażenowania wstał i do domu dotarł na własnych nogach... –
A ty o czym marzysz? –
0:43
"Pedro" to imię kalekiego żółwia, który stracił obie tylne nogi. Na szczęście dla Pedro otrzymał odprężające ulepszenie w Szpitalu Weterynaryjnym Uniwersytetu Luizjany – Weterynarz kupił zestaw Lego wraz z klejem i został zmontowany do spodu zbroi Pedro tak, aby uzyskać "wózek inwalidzki". Pedro nie tylko dostał wózek inwalidzki, ale teraz stał się szybszym żółwiem niż zwykle
Tak wygląda ubikacja dla covidowców w szpitalu nr. 2 w Bytomiu. Wózek inwalidzki ze zbiornikiem za parawanem –

Oto co wyczynia się obecnie w polskiej służbie zdrowia:

 –  TAK WYGLĄDA PACJENT WYPISANY Z SORU W STANIE DOBRYM DO DOMU. Tak Kochani ten spuchnięty sinokoperkowy zombie to JA. Początek pandemii koronawirusa lekarze skupieni tylko na nim bagatelizujący inne choroby które nagle przestały istnieć. Znacie to ???Tamtego dnia nigdy nie zapomnę.Gdy dotarłam praktycznie nie o własnych siłach na SOR w jednym z poznańskich szpitali zgłaszałam od samego początku silną duszność oraz  ból brzucha. Byłam w takim stanie że łapałam powietrze jak ryba w większości gestykulując by pokazać że brakuje mi powietrza i że się duszę. Lekarz w tym czasie patrzył na mnie i rozmawiał przez telefon na TELEPORADZIE z pacjentem z podejrzeniem korony. Tak dobrze czytacie w trakcie mojej wizyty. Gdy skończył rozmawiać wstał nie zwracając uwagi na mój pogarszający się stan oświadczył że mam PRZEJŚĆ do gabinetu chirurga na drugim końcu szpitala. Zdążyłam tylko wstać przejść przez drzwi i zemdlałam upadając na krzesła w poczekalni. Zbierał mnie nie lekarz a mój chłopak. Posadzono mnie na wózek inwalidzki nie podano mi tlenu nigdzie nie udokumentowano tego omdlenia. Co chwilę traciłam przytomność na kilka sekund i czułam jak mnie " odcina".Kazano mi czekać na korytarzu dusząc się przez 4 h zanim podpięto mi kroplówkę z PARACETAMOLEM. NIE PODANO MI TLENU, nie zrobiono EKG. Po kilku godzinach nie mając pomysłu na powód bólu mojego brzucha wypuszczono mnie do domu z zaleceniem zrobienia KOLONOSKOPII i podejrzeniem częściowej niedrożności jelit. Do dziś nie wiem co mi wtedy było ale cieszę się że mimo takiego zaniedbania przez personel nadal żyje. To był jeden z takich momentów gdzie człowiek na prawdę myśli że to już chyba koniec. Przeraża mnie paraliż służby zdrowia i lekceważenie wszystkiego co nie jest covidem
Niezwykły moment - urodzona bez nóg Filipinka, Rosie Babor porzuca swój wózek inwalidzki, żeby samodzielnie dojść do ołtarza w dniu swojego ślubu –
0:07
"Powiedziałem Tess, że Bóg zawsze umieszcza nas we właściwym miejscu we właściwym czasie. Dwa dni po śmierci mamy wpadliśmy na Marka. Nie widziałem go od jakiegoś czasu. Zatrzymałem się i przywitałem się z nim. Kiedy zapytałem, jak się czuje, powiedział, że nie jest za dobrze, zepsuł mu się wózek inwalidzki, dzięki któremu się poruszał. Nadawał się już tylko do wyrzucenia. – Powiedziałem mu o śmierci mamy i że kupiłem jej wózek kilka miesięcy temu, który jest jak nowy. Stwierdziłem też, że byłaby zachwycona, gdyby wiedziała, że jej krzesło trafi do kogoś, kto naprawdę go potrzebuje, by móc się poruszać. Tess i ja wpadliśmy dziś do Marka. Uśmiech na jego twarzy był bezcenny!! Mam nadzieję, że to mu bardzo pomoże i wiem, że mama widzi to z góry i się uśmiecha!"
 –
Spójrz na ten uśmiech! –
Spełnienie marzeń fana motoryzacji poruszającego się na wózku –
0:26