Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 267 takich demotywatorów

 –
Brakowało tylko "Bóg, honor,ojczyzna" do kompletu –  Colatorowic1ALNIERZPO JA0118POL JAPO60-latka zareiestrowałv kamery monitorinau -Ukradł z kościoła puszkę zdatkami13 września 2021, 13:00, piw151 Czytaj opinieOdsłuchaj artykułDo jednego z gdańskich kościołówwszedł mężczyzna, porozglądał sięchwilę, po czym zabrał puszkę z datkamii uciekł. Policjantom udało się gozatrzymać kilkadziesiąt minut później...bo kościelny złodziej ubrany był wbardzo charakterystyczną koszulkę znadrukowanym hołdem dla ŻołnierzyWyklętych.
Diana Rudnik o sprzedaży twarzy i honoru – Paweł Kukiz i Łukasz Mejza coś o tym wiedzą
0:21

„Jest mi niedobrze, zbiera mi się na wymioty na widok polskich flag, osiłków z kotwicami na ramieniu, idiotek w T-shirtach z napisami „Chwała bohaterom — Pamiętamy”.

„Jest mi niedobrze, zbiera mi się na wymioty na widok polskich flag, osiłków z kotwicami na ramieniu, idiotek w T-shirtach z napisami „Chwała bohaterom — Pamiętamy”. – Wszystko to tak tandetne, płytkie, podszyte diso polo, tanie, na pokaz, tromtadrackie. Cały ten patriotyzm pomylony z faszyzmem, z nacjonalizmem i nienawiścią do innych, obcych. To machanie szabelką pod niemieckim nosem i ta naklejka z kotwicą na 10-letnim audi kupionym na szrocie w Niemczech. To odwaga w walce o prawdziwą polskość: z żydostwem, którego nie ma, z gejami, którzy masturbują dwulatki, z muzułmanami, których kebaby wpieprza się z sałatką z ogórka.Ten honor pisany przez „ch”, ten bóg, który nie mógł być Żydem, ta ojczyzna, której należą się niesprzątane psie kupy, niepłacone podatki i taki prawdziwy mąż, który bije, bo kocha.Obrzydzenie, to jest to uczucie, które czuję każdego pierwszego sierpnia, gdy patrzę, jak idą przez Warszawę. Żadnych innych uczuć. Obrzydzenie.Zawłaszczyli symbole i zawłaszczyli pamięć. Nasrali na groby. Zrobili z rocznicy piknik z racami i maskaradę z symbolami.I my bezradni. Bezsilni. Poddani. Kilkuset maszeruje w milczeniu.Nie wiemy co robić z tymi kotwicami na owłosionych łydkach, z tym pięściami wycelowanymi w niebo przeciw wszystkim, przeciw tolerancji, otwartości, oświeceniu. Milczymy. Boimy się przemocy. Piszemy oburzone posty. Jeszcze można pisać.Jeszcze można.Co z tym zrobić? Nasz kraj zabrali faszyści, ciemniacy i chamy. Tańczą chocholi taniec. Robią swoje porządki. Malują swoje swastyki i „pedały do gazu”. Europie mówią coraz głośniej, żeby się do nas nie wpier*alali, tak po prostu. Coraz głośniej, bo złączyli ręce z Orbanami, Trumpami, Bolsonaro, Putinami. Czują siłę swoich owłosionych muskułów. Już się nie wstydzą pustki w głowie. To, co mają w głowach, im się podoba, do życia wystarczy. Historia umalowana jak dziwka, nauka usadzona do kąta, jak zbity pies, i w zamian drewniany karabin i zabawa w partyzantów. I mundur koniecznie z kotwicą lub błyskawicą i w domyśle skrzydła husarii.Wojna z rozumem, wojna z elitami, wojna z postępem. Konserwowanie tego, co jest, żeby było tak zawsze, znajomo: wódka, zakąska, kościół, schabowy. Żadnych nowinek, żadnych rowerów, żadnych warzyw. Kobieta to matka, matka to dom. Ojciec to mężczyzna, musi uderzyć. Rodzina to świętość, krew i łzy też.Barbarzyńcy nadeszli. A my? Praca, dom, działka i pieczenie chleba oraz dobry serial na Netflixie. Nas to nie dotyczy, choć ten świat się zawęża, zawęża, zawęża. Jest coraz duszniej, coraz mocniej śmierdzi. Już niedługo przed wejściem do banku mogą zacząć sprawdzać napletki. W szpitalu każą odmawiać zdrowaśki. W restauracji zlikwidują jarskie. Zamiast hulajnóg postawią w miastach squady, na biletach do metra wydrukują kotwice. I Netflixa zastąpią Bogiemifliksem.Nikt nie ma pomysłu co z tym zrobić. Mówimy, że tylko edukacja może pomoc, ale oni już to przewidzieli. W edukacji posadzili swoich szturmfirerów. Ubrali dzieci w mundury. Zbudowali klatki z programów i uczą o bogu przez u zwykle i honorze przez „ch". Następcy wygoleni ponad uszy niosą w rękach z opaskami polskie flagi, od których jest mi niedobrze. Które łopoczą z łoskotem w faszystowskim wietrze, w takt rytmicznych kroków i okrzyków z przepastnych gardeł: to nasz czas, nasz czas, nasz czas.Jeśli czegoś z tym nie zrobimy, jeśli nie wstaniemy z kanap i nie okażemy odwagi sprzeciwu, to nam wejdą do zupy, pod kołdrę i na biurko. Naplują, skopią, zelżą. Będą nam obcinać symboliczne pejsy na ulicach i ciągać za chałat. Nie łudźmy się, że nie będą. Robili to wtedy, zrobią i teraz.Jak nas wszystkich dobrych ludzi obudzić i przekonać, że nie mogą się już kłaść, spać spokojnie? Że musimy coś zrobić wszyscy razem, my, którzy jeszcze nie jesteśmy z nimi."
Filozof odpowiedział: honorarium –

Czy jeśli mężczyzna zgwałcił kobietę, to kobieta może go zabić? A jeśli gwałtu dokonało wielu mężczyzn? Poznajcie Phoolan Devi - królową bandytów.

Czy jeśli mężczyzna zgwałcił kobietę, to kobieta może go zabić? A jeśli gwałtu dokonało wielu mężczyzn? Poznajcie Phoolan Devi - królową bandytów. – Indie to system kastowy. To kto cię urodził definiuje kim jesteś.  Jej rodzice byli rolnikami, czyli nikim. Cały ich majątek to było 0,4 hektara ziemi. Domy z takimi działkami się u nas stawia. Tam miało to wykarmić całą rodzinę. Phoolan Devi jest nikim podwójnie. Co jest największym nieszczęściem w tym kraju dla rodziców? Jeśli urodzi im się dziewczyna. Matka Phoolan Devi zawiodła, aż czterokrotnie. Wszystkie jej dzieci były dziewczynkami. Jej rodzina kłóci się o te nędzne skrawki majątku. I teraz nadchodzi pierwszy zwrot akcji.  Syn brata jej ojca Majadin chce na ziemi zasadzić coś nowego. Coś co przyniesie większe zyski. Aby to zrobić trzeba wyciąć drzewo z działki. Drzewo ma być jednak posagiem Phoolan Devi. Jej szansą na lepszą przyszłość. Wściekła 11 letnia dziewczynka atakuje krewnego. Obraża przy każdej okazji. Trwa to tak przez kilka tygodni.  W końcu razem z siostrami siada na ziemi Majadina i w proteście zamiera. Nie można jej zmusić, żeby wróciła do domu. Majadin ją szarpie. Bije. Nieprzytomną tłucze ją cegłą. Rodzina ma jej dość. Pod wpływem Majadina wydają ją za mąż za faceta z okolicy. Wymieniają ją za krowę. Maż jest starszy od niej trzykrotnie. Bije ją. Gwałci. Phoolan Devi ucieka od niego do rodzinnego domu Dwunastolatka, sama na piechotę, idzie przez kilkaset kilometrów. Kobiety w Indiach nie zostawiają jednak mężczyzn. - Zhańbiłaś nas - mówi do niej matka. - Nie masz innego wyjścia. Musisz popełnić samobójstwo. Skocz do studni. Studnia jest czymś co będzie często powtarzać się w jej życiu. Dziewczyna nie skacze. Rozważa to, ale ostatecznie nie skacze. Rodzina ją jednak zwraca jak zagubione zwierzę. Rodzina boi się wytykania palcami. Kobieta w tej kulturze jest nikim. Reputacja jest wszystkim. Mąż ostatecznie i tak ją porzuca. Teraz Phoolan Devi staje się wyrzutkiem. Staje się nieczysta. Nie może sama zaczerpnąć wody z wioskowej studni. Żyje na marginesie, jako ta łatwa, ta wzgardzona, ta zbuntowana, ta, która mając w nosie opinie innych - sama kąpie się nago w rzece. Jest kłopotem. Majadin oskarża ją o obrabowanie jego domu. Nie wiadomo czy coś takiego miało w ogóle miejsce. To w Indiach bez znaczenia. Jest oskarżona przez mężczyznę. Phoolan Devi trafia do aresztu. Spędza tam miesiąc. Policjanci - kumple Majadina wielokrotnie ją gwałcą. Jest śmieciem. Siedzi w kącie celi, gdzie gapią się na nią szczury. Ciemność i czerwone oczy.Nie ma nic potężniejszego, niż przełomowa chwila z której potrafimy skorzystać. Ta chwila nadchodzi dla Phoolan Devi, kiedy wychodzi z więzienia. Młoda dziewczyna trafia do grasującej w okolicy bandy.Prawdopodobnie sprzedał ją bandytom Majadin. Ale istnieje również szansa, że sama się do nich przyłączyła. Szukając jakiejkolwiek wspólnoty, Przez 72 godziny szef bandytów na przemian gwałci ją i bije. Wtedy jego zastępca Vikram podchodzi do niego i strzela mu w łeb.Dziewczyna mu się podobała. Chcę ją dla siebie. Phoolan Devi staje się jego kochanką. Razem zaczynają grasować po okolicy. Porywają, zabijają, włamują się do bogatych domów. Zdobyte pieniądze oddają biednym. Zabijają gwałcicieli. Robią to seryjnie. Phoolan Devi kastruje swojego byłego męża. Wymusza na Majadinie zrzeczenie się majątku. Staje się nagle miejscową legendą. Kobiety są z niej dumne. Jej uosobieniem tej która na własną rękę odzyskała honor. Tej która karze zło.Kochanek uczy ją jak żyć, jak myśleć. Mówi jej coś, co ona zapamiętuje na całe życie: jeśli chcesz kogoś zabić, zabij 20 osób a nie jedną. Jak zabijesz 20 - będziesz sławna. Zabijesz jedną staniesz się morderczynią i po prostu cię powieszą.Vikram zostaje nagle zabity przez dwóch nowych członków bandy. To zemsta za zastrzelenie poprzedniego przywódcy. Phoolan Devi traci władzę. Zostaje uwięziona w wiosce o nazwie Behmai. Przez trzy tygodnie siedzi w ciemnej, brudnej chacie. Co wieczór o północy drzwi się otwierają i jest seryjnie gwałcona przez mężczyzn w wiosce, wchodzą jeden po drugim. Jeden z zabójców jej kochanka wyciąga Phoolan Devi za dnia z chaty i każe przynieść sobie wody ze studni. Kobieta odmawia. Mężczyzna zdziera z niej koc.Naga kobieta idzie przez wioskę do studni. Zgromadzeni licznie mężczyźni się z niej śmieją. Drwią. Zapamięta to wszystko. Nie będzie chciała później o tym mówić, ale zapamięta to wszystko. Uwalniają ją przyjaciele, zakłada własny gang. Siedemnaście miesięcy później w Walentynki wraca do Behmai.  Jej banda jest przebrana za policjantów. W zemście zabijają 22 mężczyzn z wioski. To wydarzenie później ma nazwę : masakra w dzień św. Walentego.Zaczyna się obława już prawdziwej policji. Królowa bandytów ukrywa się dwa lata. W końcu negocjuje z rządem swoje poddanie się. Jest popularna wśród biedoty.Kochanek miał rację, wyrok jest umiarkowany. Zostaje skazana tylko na 11 lat więzienia - bez procesu. Wychodzi w 1994 roku. Zakłada ruch walczący o prawa kobiet, zostaje nawet wybrana do indyjskiego parlamentu.  Gnie 25 lipca 2001 roku w zemście za maskarę w Behmai. Zabija ją trzech zamaskowanych mężczyzn. Miała 38 lat. Kółko się zamyka.
Spójrz Jej w oczy, chamie – Spójrz w oczy starej kobiety, która w kolejce do kasy z drżeniem liczy czy nie powinna była wziąć pięciu zamiast sześciu plasterków najtańszej wędliny. Czy wystarczy jej na połowę wczorajszego, przecenionego chleba.Spójrz Jej w oczy, chamie, który pasiesz się na państwowych pieniądzach oszukując na kilometrówkach, fakturach, kradnąc, bez sumienia opychając się pieniędzmi nas wszystkich.Zatraciłeś pojęcie wstydu za swoje czyny. „Bóg, Honor, Ojczyzna” stało się dla ciebie tylko sloganem, którym wycierasz sobie spasioną mordę żeby nachapać się więcej, więcej, więcej. Jedyne co cię obchodzi to czy dobrze wypadniesz na zdjęciu przy biskupie czy prezesie.Spójrz Jej w oczy, chamie.Jeśli to zrobisz, jeśli obudzą się w tobie nędzne resztki twojego sumienia, wyrzucisz z domu wszystkie lustra.Bo w swoje oczy nie będziesz już mógł spojrzeć
Kiedy honor nakazuje ci zabranie wszystkich zakupów z bagażnika za jednym razem –
Klasyka... –  TATO, CO ZNACZY DLAPOLSKICH PIŁKARZYHASŁO: 3ÓG, HONOR,OJCZYZNA?PRZED PIEPWSZYM MECZEMMODLĄ SIĘ O ZWYCIĘSTWO,DPUGl MECZ GPAJĄ O HONOP,PO TPZECIM MECZU WPACAJĄDO OJCZYZNY...

Mecz już coraz bliżej. Z tej okazji kilka słów do naszych piłkarzy:

 –  LIST OTWARTY DO REPREZENTACJI POLSKI Panowie, Koledzy, Bracia, gdy za kilka godzin wybiegniecie niczym Russell Crowe w „Gladiatorze” na skąpaną w słońcu murawę stadionu w Petersburgu, my setki kilometrów dalej w swoich wynajmowanych za zbyt wysoką cenę mieszkaniach zasiądziemy przed telewizorami, w jednej ręce trzymać będziemy laysy zielona cebulka, w drugiej ściskać różaniec. I na chwilę zapomnimy, że Sasin przejebał 70 milionów na wybory, które się nie odbyły, zamilkną kłótnie, ojcowie owinięci w biało-czerwone flagi wreszcie otworzą pielęgnowane od rana w lodówce piwko, matki zaczną się modlić do świętej panienki.I kiedy pełni nadziei będziemy czekać, aż wybrzmi pierwszy gwizdek, przed oczami przelecą nam Wasze największe sukcesy: 0:2 z Koreą, 0:2 z Ekwadorem i horror w Kiszyniowie - 1:1 z Mołdawią. Panowie, nie będziemy ukrywać: ilekroć wychodzicie na murawę, jesteśmy, kurwa, przerażeni. Ale wiemy, że Wy jeszcze bardziej. I że kiedy wybiegacie na murawę i sprawiacie wrażenie, jakbyście prowadzili walkę z oporem powietrza oraz trudną sztuką przyjmowania piłki, to tak naprawdę toczycie heroiczny bój z niewidzialnymi demonami – to są demony nadziei i oczekiwań 40 milionów Polaków. Ale nie bójcie się, nie jesteście sami. Razem z Wami na boisku będzie jeszcze Krzysiu - właściciel serwisu z Inowrocławia ściągającego simlocki, a także Adi z Kielc – pracownik call center w Orange, który specjalnie na tę okazję wziął kredyt na 32-calową plazmę samsunga. Jest z Wami małżeństwo Durajów z Gdańska, które co prawda na co dzień wciska ludziom chwilówki, ale dziś razem z Glikiem będzie ubezpieczać linię obrony. W pomocy obok Zielińskiego ustawiły się już wszystkie korpoprosiaki z Domaniewskiej, a w bramce za Szczęsnym stoi sfrustrowany prekariat na umowach śmieciowych.I chociaż po tym meczu życie przeciętnego Polaka zamiast zielonych wzgórz Prowansji nadal będzie bardziej przypominać pizzę riggę z pieczarkami, to przynajmniej od dziś każda Beata i każdy Krzysiu w momencie zwątpienia i kryzysu życiowego będą mogli wziąć głęboki oddech, spojrzeć w lustro i powiedzieć: „Może monter upc spierdolił mi tę instalację, mój czternasnastoletni Brajan ćpie marihuanę, a na wakacje znowu przejdę się do Lidla, ale przynajmniej w 2021 wygraliśmy 2:0 ze Słowacją w meczu otwarcia”. Dlatego, Panowie, nie spierdolcie tego. UEFA poszła Wam w tym roku wyjątkowo na rękę i dzisiejszy mecz jest jednocześnie meczem otwarcia, meczem o wszystko i meczem o honor. Niech Bóg ma Was w opiece.  Z wyrazami szacunku, Make Life Harder
Prezydent Andrzej Duda nadał dr. hab. Marcinowi Matczakowi z Uniwersytetu Warszawskiego tytuł profesora nauk społecznych w dyscyplinie nauk prawnych. Ten jednak, we wpisie na swoim blogu, poinformował, że nie zamierza go przyjąć – "Nominacja profesorska jest wielkim zaszczytem, na który każdy z nas pracuje wiele lat. (...) Nie tylko otrzymanie nominacji profesorskiej jest wielkim zaszczytem, ale także jej uroczyste odebranie w Pałacu Prezydenckim. Z tym większym żalem informuję, że nawet jeśli otrzymam zaproszenie na uroczystość wręczenia nominacji profesorskiej, nie będę mógł, niestety, jej z Pana rąk odebrać. (...) Szczególnie teraz jestem zobowiązany pozostać wierny wartościom, które są bliskie każdemu prawnikowi: wierności Konstytucji i szacunkowi dla prawa. Pana działania w ostatnich latach były, niestety, zaprzeczeniem tych wartości. Nie jest to moja prywatna opinia, ale zdanie podzielane przez ogromną większość polskich prawników, a także potwierdzone przez niezależny, polski Trybunał Konstytucyjny oraz Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej"
Brytyjski jeniec z czasów I wojny światowej został wypuszczony przez Niemców, żeby mógł zobaczyć swoją umierającą matkę. A potem ponownie oddał się w ich ręce, albowiem dał obietnicę cesarzowi Wilhelmowi II, że powróci –
Tymczasem w Łochocinie doszło do zuchwałej kradzieży portfela z 1600 zł w gotówce w środku. Policja w Lipnie poszukuje teraz tego mężczyznę z nagrania. Jego cechą charakterystyczną była bluza z napisami: – "Honor ponad wszystko" (z tyłu) i "Wychowani według zasad" (z przodu)

Wymowny list Adama Michnika do gen. Czesława Kiszczaka, wysłany z aresztu śledczego w 1983 r.

 –  Kinga Kamińska14 grudnia 2016 · Warszawa, województwo mazowieckie ·Wobec opluskwiania inaczej myślących przez pisowskie miernoty przyszło mi na myśl, że dobrze będzie przypomnieć:Trzydzieści trzy lata temu Adam Michnik wysłał z aresztu śledczego ten list do do ministra spraw wewnętrznych gen. Czesława Kiszczaka. Opublikowany w podziemnym Tygodniku Mazowsze stał się dla mnie drogowskazem.Warszawa 11 grudnia 1983 r.Adam Michnik, s. OzjaszaWarszawa, ul. Rakowiecka 37; areszt śledczyOb. minister spraw wewnętrznychgen. Czesław KiszczakMotto: Odebrałem pismo Waćpana, Mości Panie Rzewuski, nad którym długo myślałem, co ono ma znaczyć, i czyli mam na nie odpowiedzieć. Człowiek poczciwy nie skrywa swych myśli, wzgarda dla podłych jest jego prawidłem; tak i ja dziś z Waćpanem postąpię... Jako obywatel nie mogę usłuchać rady Waćpana, która pod pozorem wolności, upstrzonej licznymi błędami, wsparta jest obcą przemocą. Ci, którzy śmieli dla ich dumy i własnej miłości zaprzedać krew współziomków swoich, są ohydą narodu i zdrajcami ojczyzny. Takie są moje sentymenta...(Z listu księcia Józefa Poniatowskiego do hetmana Seweryna Rzewuskiego, targowiczanina)I. Na początku listopada, pełen obrzydzenia dla postępków funkcjonariuszy Pańskiego resortu, wysłałem do Pana skargę. W swym liście zwróciłem uwagę na niski charakter takich poczynań: zabranie z celi książek, które posiadałem za zgodą prokuratora, pozbawienie mnie dodatkowego spaceru zaleconego przez lekarza czy pogróżki inspirowane jakimiś audycjami w zachodnich radiostacjach. Dla nikogo z więźniów Pawilonu III Śledczego nie jest sekretem, że akcjami represyjnymi kierują tu funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa. Ich nazwiska też nie są żadną tajemnicą, tak jak i nazwisko ich tutejszego szefa, płk. Tamborskiego z MSW. Odwołałem się w swoim piśmie do obowiązującego ludzi cywilizowanych nakazu honoru, który zabrania znęcać się nad uwięzionym i bezbronnym przeciwnikiem politycznym.Poprosiłem następnie odwiedzającą mnie osobę, by sprawdziła u Pana, czy mój list doszedł. Ku memu zdziwieniu zakomunikował jej Pan o swej niemożności ukrócenia poczynań podległych sobie funkcjonariuszy. W przedmiocie zwrócenia mi do celi książek okazał się Pan niekompetentny. Starczyło natomiast Panu kompetencji, by złożyć mi dość osobliwą propozycję. Brzmiała ona: albo najbliższe święta spędzę na Lazurowym Wybrzeżu, albo też czeka mnie proces i wiele lat więzienia. Zapewnił Pan zarazem, że po procesie, gdy "władza przełknie tę żabę", o wyjeździe nie będzie mogło być już mowy. W ten sposób dowiedziałem się, że ministrowi spraw wewnętrznych w PRL trudniej pohamować nadgorliwych w dokuczliwości funkcjonariuszy SB, niż odgadnąć wyrok sądu wojskowego i szeroką dłonią ofiarować wczasy na Lazurowym Wybrzeżu.Ma Pan duszę jak step ukraiński, Panie Generale! Tytułem rewanżu ofiaruję Panu przeto, śladem pana Zagłoby podążając, tron w Niderlandach! "Monarcha Niderlandów, król Kiszczak I" - czy nie znajduje Pan urody w tym sformułowaniu?II. Kiedy z początkiem listopada przeczytałem w "Trybunie Ludu" wypowiedź Jerzego Urbana o tym, że mogę uzyskać wolność kosztem opuszczenia Polski, potraktowałem to jako kolejny żart tego skądinąd utalentowanego felietonisty, któremu wyrządzono tak ogromną krzywdę nominacją na stanowisko rzecznika rządu PRL. Rządowi gen. Wojciecha Jaruzelskiego minister Urban wielkich szkód może i nie przysporzył, bowiem temu rządowi trudno jeszcze bardziej popsuć opinię w kraju i za granicą. Jednak wyrządził ich niemało samemu sobie, kiedy to dowcipy ze "Szpilek" zaczął przedstawiać jako opinie zasługujące na poważne traktowanie.Nie dalej jak miesiąc wcześniej, początkiem października, Jerzy Urban zapewnił opinię publiczną, że więźniowie polityczni "odbywają karę w wydzielonych pomieszczeniach i nie przebywają razem z kryminalistami". Proszę sobie wyobrazić, że potraktowałem - o święta naiwności! - tę wypowiedź poważnie i zażądałem umieszczenia mnie we wspólnej celi z więźniem politycznym, bowiem przebywałem z więźniami kryminalnymi. Wszelako naczelnik aresztu mjr Andrzej Nowacki, a potem szef sądu Warszawskiego Okręgu Wojskowego płk Władysław Monarcha uświadomili mnie, że Urban plecie jak Piekarski na mękach i nie zna obowiązujących przepisów.Od tego czasu czytam oświadczenia rzecznika rządu gen. Jaruzelskiego wyłącznie w konwencji satyrycznych humoresek i nieraz się dobrze nimi bawię (polecam Pańskiej uwadze - jako szczególnie śmieszne - wypowiedzi rzecznika na temat Lecha Wałęsy). W tej też konwencji odczytałem jego wypowiedź o możliwości kupienia sobie wolności przez wyjazd za granicę. Pańska oferta spędzenia świąt na Lazurowym Wybrzeżu kazała mi jednak ponownie przemyśleć, co oznaczają te dziwaczne wypowiedzi.III. Piszę ten list wyłącznie we własnym imieniu, ale mam podstawy, by sądzić, że podobnie rozumują tysiące ludzi w Polsce.Doszedłem do przekonania, że składając mi propozycję opuszczenia Polski:1) przyznaje Pan, że nie uczyniłem nic takiego, co by upoważniało praworządny urząd prokuratorski do formułowania zarzutów o "przygotowaniu do obalenia ustroju siłą" lub "osłabiania mocy obronnej państwa", zaś praworządny sąd do orzekania wyroku skazującego. Podzielam ten pogląd;2) przyznaje Pan, że wyrok jest już ustalony na długo przed rozpoczęciem procesu. Podzielam ten pogląd;3) przyznaje Pan, że akt oskarżenia sformułowany przez dyspozycyjnego prokuratora i wyrok skazujący, orzeczony przez dyspozycyjnych sędziów, będą na tyle nonsensowne, że nikogo w błąd nie wprowadzą, skazanym przyniosą chwałę, a skazującym i ich dysponentom - hańbę. Podzielam ten pogląd;4) przyznaje Pan, że celem toczącego się postępowania karnego nie jest zadośćuczynienie prawu, lecz pozbycie się przez elitę władzy kłopotliwych oponentów. Podzielam ten pogląd.Na tym wszakże kończy się zgodność naszych opinii. Uważam bowiem, że:1) aby tak jawnie przyznać się do deptania prawa, trzeba być durniem;2) aby będąc więziennym nadzorcą, proponować człowiekowi więzionemu od dwóch lat Lazurowe Wybrzeże w zamian za moralne samobójstwo, trzeba być świnią;3) aby wierzyć, że ja mógłbym taką propozycję przyjąć, trzeba wyobrażać sobie każdego człowieka na podobieństwo policyjnego szpicla.IV. Wiem dobrze, Panie Generale, do czego wam nasz wyjazd jest potrzebny. Do tego, by nas ze zdwojoną siłą opluskwiać w swoich gazetach jako ludzi, którzy ujawnili wreszcie swe prawdziwe oblicze; którzy przedtem wykonywali cudze dyrektywy, a teraz połasili się na kapitalistyczne luksusy. Do tego, by zademonstrować światu, że wy jesteście szlachetnymi liberałami, a my szmatami bez charakteru. Do tego, by móc Polakom powiedzieć: "Patrzcie, nawet oni skapitulowali, nawet oni stracili wiarę w demokratyczną i wolną Polskę". Do tego - przede wszystkim - by poprawić swój wizerunek we własnych oczach; by móc z ulgą odetchnąć: "Oni wcale nie są lepsi ode mnie".Bo was niepokoi sam fakt istnienia ludzi, którym myśl o Polsce nie kojarzy się z ministerialnym stołkiem, a z więzienną celą; ludzi, którzy przedkładają święta w areszcie śledczym nad ferie na Lazurowym Wybrzeżu. Wy nie wierzycie w istnienie takich ludzi. Dlatego w swym ostatnim sejmowym przemówieniu osiągnął Pan w obelżywości oskarżeń poziom polskiego klasyka tego gatunku - Stanisława Radkiewicza. Dlatego mówicie nawet między sobą, że my albo jesteśmy wielkimi spryciarzami (bo otrzymujemy instrukcje i pieniądze od wywiadu amerykańskiego), albo też wielkimi głupcami - "fanatykami" (bo wolimy siedzieć w więzieniu, niż spacerować po paryskich bulwarach). Przecież nikt z was nie wahałby się ani przez chwilę, mając taki wybór!Wy nie umiecie o nas myśleć inaczej, bowiem myśląc inaczej, musielibyście - choćby w jednym błysku chwili - odgadnąć prawdę o sobie samych. Tę prawdę, że jesteście mściwymi i pozbawionymi honoru świntuchami. Tę prawdę, że jeśli nawet kiedyś było w waszych sercach troszkę przyzwoitości, to dawno pogrzebaliście te uczucia w brutalnej i brudnej grze o władzę, jaką toczycie między sobą. Dlatego, sami złajdaczeni, chcecie nas ściągnąć do swego poziomu.Otóż nie! Tej przyjemności wam nie dostarczę. Nie znam przyszłości i wcale nie wiem, czy dane mi będzie dożyć zwycięstwa prawdy nad kłamstwem, a "Solidarności" nad obecną antyrobotniczą dyktaturą. Rzecz w tym wszakże, Panie Generale, że dla mnie wartość naszej walki tkwi nie w szansach jej zwycięstwa, ale w wartości sprawy, w imię której tę walkę podjęliśmy. Niech ten mój gest odmowy będzie maleńką cegiełką budującą honor i godność w tym co dzień unieszczęśliwianym przez was kraju. Niech będzie policzkiem dla was, handlarzy cudzą wolnością!V. Dla mnie, Panie Generale, więzienie nie jest żadną szczególnie dotkliwą karą. Tamtej grudniowej nocy to nie ja zostałem proskrybowany - to wolność. To nie ja dziś jestem więziony - to Polska.Dla mnie, Panie Generale, karą byłoby, gdybym musiał na Pańskie polecenie szpiclować, machać pałką, strzelać do robotników, przesłuchiwać uwięzionych i wydawać haniebne wyroki skazujące. Szczęśliwy jestem, że znalazłem się po właściwej stronie - wśród ofiar, a nie wśród oprawców. Ale gdyby Pan to rozumiał, nie składałby mi Pan propozycji tyleż niemądrych, co niegodziwych.W życiu każdego człowieka uczciwego, Panie Generale, przychodzi taki trudny moment, kiedy za proste stwierdzenie faktu: "to jest czarne, a to jest białe" trzeba drogo płacić. Może to być cena życia płacona na stokach Cytadeli, za drutami Sachsenhausen, za kratami Mokotowa. W takiej chwili, Panie Generale, dla uczciwego człowieka problemem naczelnym nie jest, by wiedzieć, jaką cenę przyjdzie mu zapłacić, lecz wiedzieć, czy białe jest białym, a czarne - czarnym.Aby to wiedzieć, trzeba chronić sumienie. Trawestując jednego z wielkich pisarzy naszego kontynentu, powiem tak: trzeba przede wszystkim, aby dowiedział się Pan, Panie Generale, co to jest sumienie ludzkie. Są dwie rzeczy na tym świecie - niechaj usłyszy Pan tę nowinę - z których jedna nazywa się Zło, druga Dobro. A oto objawienie dla Pana: kłamać i lżyć nie jest dobrze, dopuszczać się zdrady jest źle, więzić i mordować jest jeszcze gorzej. To nic, że to jest użyteczne. Tego nie wolno...Tak, Panie Generale, tego nie wolno. Kto się przeciwstawia? Kto zezwala? Kto zabrania? Panie Generale, można być potężnym ministrem spraw wewnętrznych, można mieć za sobą potężne mocarstwo rozciągające swą władzę od Łaby po Władywostok, a pod sobą całą policję kraju, miliony szpiclów i miliony złotych na pistolety, armaty wodne i urządzenia podsłuchowe, płaszczących się służalców, pełzających donosicieli i żurnalistów; a tu ktoś niewidzialny, w ciemności, przechodzień, nieznajomy wyrasta przed Panem i mówi: "Nie zrobisz tego!".Oto sumienie.VI. Zapewne list ten wyda się Panu kolejnym dowodem mojej głupoty. Jest Pan przyzwyczajony do uniżonych próśb, policyjnych raportów, szpiclowskich donosów. A tu człowiek, który jest w Pańskim ręku, któremu dokuczają Pańscy podwładni, oskarżają Pańscy prokuratorzy, a skazywać będą Pańscy sędziowie - mówi Panu o sumieniu.Bezczelny, nieprawdaż?Wszelako żadna Pańska reakcja nie jest w stanie mnie już zadziwić. Wiem, że za ten list zapłacę wysoką cenę, a Pańscy podwładni spróbują doprowadzić do mojej świadomości pełnię wiedzy o możliwościach więziennictwa w kraju budującym komunizm. Wiem wszakże i to, że obowiązuje mnie prawda.Dlatego o nic Pana nie proszę. Tylko o jedno: niech się Pan zastanowi. Nie nad moim losem - ja może jakoś wytrzymam kolejne pomysły Pańskich pułkowników i majorów. Niech Pan się zastanowi nad sobą. Niech Pan przy wigilijnym stole pomyśli przez chwilę o tym, że będzie Pan rozliczony ze swych uczynków. Będzie Pan musiał odpowiedzieć za łamanie prawa. Skrzywdzeni i poniżeni wystawią Panu rachunek. To będzie groźna chwila.Życzę Panu zachowania godności osobistej w takim momencie. I odwagi. Niech Pan nie tłumaczy się, jak Pańscy koledzy z poprzednich ekip, że Pan o niczym nie wiedział. Bo to nie wzbudza litości, tylko pogardę...Sobie zaś życzę, abym - tak jak zdołałem w Otwocku dopomóc w uratowaniu życia kilku Pańskim podwładnym - umiał być na miejscu w samą porę, gdy Pan będzie zagrożony i zdołał także Panu dopomóc. Abym umiał raz jeszcze być po stronie ofiar, a nie wśród oprawców. Choćby potem nadal miał mnie Pan zamykać w więzieniu i nadal zdumiewać się moją głupotą.
 –  „Z domu rodzinnegowyniosłem wiarę i takiewartości jak honor, praca,uczciwość, lojalność.Nie byłbym tym, kimjestem, gdyby nie rodzina.Tymczasem przybywarozwodów, co bierze się zpragnienia użycia jaknajwięcej się da, czyliegoizmu. Liczy się tylko„Ja, ja i jeszcze raz ja". Toprowadzi do tragicznychsytuacji, czyli rozpadurodziny."SMVAFranciszek Pieczka
Po starciu z wrogiem miał 37 ran kłutych, wnętrzności na wierzchu, złamaną szczękę i oczy skąpane we krwi. Kiedy wszyscy pogodzili się z jego śmiercią, ten opluł twarz zasuwającemu worek na zwłoki sanitariuszowi, łapiąc haust powietrza. Po wielu operacjach doszedł do siebie. Rambo- historia prawdziwa... –
 –  Szef Falangi: 10 tys. narodowców wWarszawie. Nawet połowa z nichprzeszkolona z taktyki walkiTaktyka jest taka że wbiegacie w tłum i napierdalacie kobiety
Credo życiowe tzw. narodowców – "Kiedy wzywa mnie ksiądz proboszcz, moim honorem jest bicie polskich nastolatek"
Źródło: dziennik.pl

Marcin Meller o pożegnaniach:

 –  DŁUGIE POŻEGNANIE       Dawno, dawno temu mój kumpel przeżywał srogi miłosny zawód. Tak się złożyło, że zbliżał się Sylwester, co oczywiście nie poprawiało mu nastroju. Wybraliśmy się więc razem na huczną imprezę do mojej przyjaciółki Pauliny. Było jeszcze grubo przed północą, kiedy przed zajmowaną przeze mnie kanapę zatoczył się ubrany w zimową kurtkę rozczarowany kochanek, mający już ewidentnie mocno w czubie  i z emfazą godną rzymskiego senatora ogłosił wszem i wobec:  - Marcin mój przyjacielu! Przyszedłem się pożegnać,  wyrzucają mnie!  - Kto cię wyrzuca? – zapytałem zdziwiony, bo mimo, że kumpel był zadziorem,  nie zauważyłem żadnej bijatyki.  - Paulina mnie wyrzuca mój przyjacielu, tak, gospodyni mnie wyrzuca! – potrząsnął dramatycznie głową.  - Ale za co?  - Za prawdę! Za to, że prawdę jej powiedziałem! – przyjaciel był coraz bardziej wzburzony.  - A jaką to prawdę jej powiedziałeś?  - Najprawdziwszą! Że wszystkie kobiety to kurwy mój przyjacielu! – wykrzyczał dramatycznie i w tym momencie zarejestrował siedzącą obok mnie dziewczynę. Natychmiast ukłonił się szarmancko i dodał – Oczywiście z wyjątkiem ciebie Marysiu!  - po czym ruszył chwiejnie w stronę drzwi wejściowych.  Wybiła północ, składaliśmy sobie tłumnie życzenia, kiedy nagle ktoś mnie  walnął w plecy z siłą Obelixa, że mało płuc nie wyplułem i zanim się obróciłem, usłyszałem znajomy głos i frazę:- Marcin mój przyjacielu, przyszedłem się pożegnać,  wyrzucają mnie! – kolega ewidentnie od blisko dwóch godzin krążył po imprezie, cały czas w kurtce, żegnając się z każdym i głosząc swą krzywdę męczennika za prawdę, przy czym zapomniał, że jak w „Dniu świstaka” już odbyliśmy tę rozmowę. Było to w sumie niesamowite, bo powtórzył słowo w słowo swoją diagnozę relacji męsko-damskich i dokładnie w tym samym momencie zauważył  stojącą obok mnie koleżankę, tyle że teraz miast się skłonić  podniósł  otwarte dłonie w przepraszającym geście i rzekł:  - Oczywiście z wyjątkiem ciebie Marysiu! – I ruszył w stronę drzwi wejściowych.   Poszedłem poprosić gospodynię o amnestię, impreza była piękna, irytacja nieco jej przeszła, chociaż wielce się zdziwiła, że delikwent nadal szaleje na kwadracie. Powiedziała, żeby kumpel przeprosił, a przynajmniej się zamknął, to nie będzie musiał wychodzić. Popędziłem przekazać mu dobre wieści zanim faktycznie wyjdzie nawalony na mróz, co mi się udało. Może Was zaskoczę, ale o ile wcześniej cierpiał, tak teraz się naprawdę potężnie wkurwił. Wygłosił płomienną mowę, w której jasno wyłożył, że nie ma za co przepraszać, bo to jego krzywdzą za głoszenie prawdy, milczeć również nie będzie, bowiem prawda i honor milsze są mu niż jakieś sylwestry, za prawdę i honor życie dać warto, wiedział o tym Skrzetuski, wiedział Leonidas, wiedzieli samuraje, więc tym bardziej warto wylecieć z imprezy, na której hołduje się hipokryzji, zakłamaniu i dulszczyźnie o obrażaniu przyjaciół nie wspominając. I zaczął żegnać się ze mną po raz trzeci.  Może Was zaskoczę, może na  Waszych twarzach odmalują się szok i niedowierzenie, może stracicie wiarę w boski porządek rzeczy, ale kiedy miksowałem się z sylwka po trzeciej nad ranem, kumpel nadal się żegnał. Potem się dowiedziałem, że zamykał imprezę dopijając z gospodynią resztki.  A dlaczego wspominam tę historię z zamierzchłej przeszłości? Bo pierwsza mi przyszła do głowy, kiedy zacząłem myśleć o pożegnaniu. Mimo, że łza się w oku kręci, smuteczek duszę przepełnia o miejsce walcząc z nostalgią, to pierwsze kurde co mi do miłującego wszelkie absurdy i surrealizmy łba przychodzi, to błazeńska akcja z imprezy.  Bo ja się żegnam kochani. To mój ostatni felieton w „Newsweeku” i sam nie wierzę w to co piszę. Bo to wiele pięknych lat było, wielkich wzruszeń i epickich gównoburz, za co z całego serca dziękuję Tomkowi Lisowi. Nie tylko za gościnę na łamach „Newsweeka” a wcześniej „Wprost”, ale przede wszystkim za to, że do pisania felietonów mnie namówił, a nawet zmusił. I okazało się, że polubiliśmy się z tym specyficznym gatunkiem twórczości.   I teraz w blisko pięćsetny piątek odkąd zacząłem pisać Wasze ulubione felki, powtórzę za klasykiem: „Dzień dobry. A na wypadek gdybyśmy się już potem nie widzieli – także dobry wieczór i dobranoc.”                                     The EndPS. Moje odejście z „Newsweeka” wynika z tego, że 16 listopada obejmę funkcję redaktora naczelnego Wirtualnej Polski.
... ale wcześniej się napier**le –  Angielska literatura: Francuska literatura:Zginę za honor    j   Zginę za miłośćAmerykańska literatura:   Rosyjska literatura: