Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 229 takich demotywatorów

Metro pod drzwiami domu? Niesamowita linia metra przechodząca przez 19-piętrowy budynek w Chongqing w Chinach. W środku, między 6. a 8. piętrem znajduje się stacja Liziba. – Władze podjęły decyzję o jednoczesnej budowie dworca i budynku mieszkalnego ponad 20 lat temu. Eksperci z Chongqing University spędzili dwa lata na projektowaniu i opracowali plan oddzielenia systemów nośnych stacji i budynku o 20 centymetrów. Innymi słowy, nawet gdyby rozebrano cały budynek, stacja pozostałaby nienaruszona.Pociągi metra przejeżdżające przez stację wyposażone są w ciche i odporne na wibracje gumowe opony, które zmniejszają hałas.
0:11
 –
Liczy się tylko, by biegać od furtki do furtki całym stadem i jazgotać z całej siły w aktualnie dominującym temacie –  Społeczeństwo, i to na całym świecie, przypomina mi od dawna stado małych piesków zamkniętych na podwórzu otoczonym płotem z kilkoma furtkami: od lasu, od ulicy, od pola i od łąki. Gdy coś zaszeleści od strony lasu stado piesków biegnie w tamtą stronę i zajadle szczeka przy tej furtce, lecz gdy po chwili ktoś będzie przechodził obok posesji od strony ulicy, pieski natychmiast porzucą stronę lasu i pognają do tamtej furtki. Hałas w lesie, który jeszcze przed chwilą całkowicie je absorbował, staje się całkowicie nieważny w obliczu nowego. I nie ma znaczenia, czy od strony lasu zbliża się stado niedźwiedzi, czy szeleścił w liściach zając. Dla piesków istnieje wyłącznie nowy bodziec. I tylko do momentu, gdy od strony pola dobiegnie nowy dźwięk, bo w tym samym momencie sytuacja na ulicy przestaje dla nich istnieć i już pędzą do furtki od pola. Będą szczekały całym swym jestestwem, aż do zachrypnięcia, tylko po to, by natychmiast pognać do furtki od strony łąki, bo tam coś zaklekotało. I tak cały dzień, noc, tydzień, miesiąc, rok, całe życie... I dokładnie tak widzę społeczeństwa. Biegające całym stadem od furtki informacyjnej do furtki, porzucajace temat, który przed chwilą jeszcze był dla nich "całym światem", tylko dlatego, że pojawiła się nowa informacja. Waga i znaczenie tej informacji nie są istotne, bo i tak przy nowej furtce nikt nie będzie pamiętał, co się działo przy poprzedniej.
Mam bardzo ekologicznych sąsiadów - hybrydy, fotowoltaika itp. Ale pół soboty, warczą i smrodzą tym czymś, zamiast używać kosiarki elektrycznej, tak jak ja. – Proszę o wprowadzenie zakazu używania kosiarek spalinowych, do trawników, o powierzchni mniejszej niż 100m2!
Źródło: Znaleziony w internecie. Leżał na drugiej stronie Google Grafika.
Jak uciszyć stado kojotów –
0:26

Chłopiec w plastikowej bańce

 –  David Vetter znany jako "chłopiec w plastikowej bańce" urodził się w USA w 1971 z rzadką chorobą genetyczną - zespołem SCID -w wyniku której jego system odpornościowy praktycznie nie działał. Dowolna infekcja, któradla zdrowego człowieka może być niezauważalna, dla Davida mogła skończyć się śmiercią. Lekarze więc od razu po narodzinachumieścili go w sterylnej bańce odciętej od świata by uchronić go przed zarazkami zanimmedycyna znajdzie sposób na jego przypadłość. Ostatecznie spędził tak całe życie.Jedyny kontakt z Davidem mózgł się odbywać przez rękawice w plastiowej bańce. Wentylatory tłoczące powietrze do bańki, zapewniającdopływ tlenu i lekkie nadciśnienie uniemożliwiając zarazkom wniknięcie do środka, wytwarzały też duży hałas, przez co komunikacja z Davidem była utrudniona.Wszystko co miało wejść do bańki było dezynfekowane 4 godziny w tlenku etylenu i 60 stopniach. David zawsze marzył żeby przytulić mamę i napić się coli. Niestety bezpośredni kontakt z Davidem był niemożliwy, a cola po dezynfekcji zawsze smakowała jak gówno.Z czasem David zaczął się orientować że nie jest jak inne dzieci. W wieku 4 lat poprzekuwałbańkę igłą którą omyłkowo zostawiła w niej pielęgniarka. Wtedy rodzice uświadomili go że musi być chroniony przed zarazkami. W rezultacie David wykształcił fobię przedzarazkami.David miał w swojej bańce miejsce do spania izabaw. Jego jedynym kontaktem z zwenętrznym światem był telewizor i edukacja, którą otrzymywał w normalnym trybie nauczania w domu.Gdy miał 6 lat zbudowano drugą bańkę w domu państwa Vetterów i bańkę transportową, dzięki czemu mógł spędzać czas w rodzinnym domu iprzemieszczać się między nim a szpitalem. NASA zbudowało dla niego skafander w którym mógł wychodzić na zewnątrz, ale użył go tylko 7 razy zanim z niego wyrósł. Kolejnego większego skafandra od NASA nie użył ani razu.Poza rodzicami David utrzymywał też bliski kontakt ze swoim psychologiem i siostrą, z którą często się bawił przez folię, jak i kłócił. Raz podczas bójki, David uciekł z zasięgu rękawic gdzie siostra nie mogła go sięgnąć, więc wyłączyła mu wentylację. David przeżył chowając się do schronu przygotowanego nataką okoliczność.W wieku 12 lat przeprowadzono operację wktórej David dostał przeszczep szpiku od swojej siostry. W tym czasie wydano już 1,3 miliona $ nad opiekę nad Davidem. Operacja powiodła się, niestety okazało się że w szpiku znajdował się uśpiony wirus Epsteina-Barr. Wirus ten u zdrowego człowieka zazwyczaj nie wywołuje obiawów, ale w organizmie Davida namnażał się bez przeszkód, prowadząc dochłoniaka. Gdy stan Davida był już beznadziejny został przed śmiercią wyjęty z bańki i mógł przytulić mamę. Zmarł w wieku 12 lat w 1984.
Ultraprawicowe podziemie szurów uciszone na wizji - patostreamerzy Jabłonowski i Osadowski zostali uciszeni przez Kacpra, syna Janusza Korwin-Mikkego – Podczas transmisji właściciel mieszkania, w którym nagrywane są streamy, nie wytrzymał. Wszedł do pomieszczenia i poprosił prowadzących, by opuścili dom. Powiedział, że nie wytrzymuje już krzyków i wulgaryzmów, które mimo wszystko padają w nocy
Młodzi ludzie zrobili głośną imprezę na środku jeziora, a na prośbę o ściszenie muzyki zaczęli rzucać wiązankami i butelkami. Jednak znaleziono na nich prosty i skuteczny sposób –
Pomieszczenie laboratoryjne znajdujące się w siedzibie Microsoftu w Redmond w stanie Waszyngton mierzy hałas na poziomie -20,35 dBA. Oznacza to, że hałas otoczenia w komorze jest o 20,3 dB poniżej progu słyszalności człowieka – Pomieszczenie ma strukturę przypominającą cebulę, która izoluje je od reszty budynku i świata zewnętrznego. Żaden dźwięk z zewnątrz nie ma możliwości dostanie się do środka, a każdy dźwięk wytwarzany w środku zostaje zatrzymany. Ponadto w miejscu tym w ogóle nie ma echa, co sprawia, że nawet dźwięk klaskania w dłonie staje się przerażający.Podczas przebywania wewnątrz wystarczająco długo, można usłyszeć bicie swojego serca, zgrzytliwy dźwięk wydawany przez kości, a dzwonienie w uszach staje się wręcz ogłuszające. Ostatecznie traci się równowagę, dlatego że absolutny brak pogłosu zaburza świadomość przestrzenną.Microsoft używa komory do testowania sprzętu audio, między innymi mikrofonów, słuchawek i głośników, a także do analizy kliknięć i szumów z urządzeń, takich jak klawiatury, myszy czy wentylatory.Niektóre osoby są w stanie wytrzymać wewnątrz kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt minut, natomiast zdecydowana większość opuszczą komorę po kilku sekundach
Mateusz oświadczył, że Czesi wycofali skargę. Zapomniał tylko o tym poinformować Czechów –  Dcmiesienia z pulinowskiej Polski uaostępnił(a! postu cod? eHistoria pewnego dyplomatycznego majstersztyku w wykonaniu Partii.| Masz wielka kopalnie odkrywkowa węgla brunatnego tuz przygranicy z Czechami. Od lat wszyscy wiedza, ze czai takich kopalńprzemija, ale mc z tym me robiSŁA Wiadomo, ze kopalnia i elektrownia 10 największy lokalnypracodawca i nie można ich zamknąć z dnia na dzień, tylko w ramachprzemyślanego, długofalowego planu restrukturyzacyjnego. Nie z tymnie robisz._ Przez 6 lat snujesz fantazje o Grupie Wyszehradzkiej iMiędzymorza które rzekomo mają być strukturami niemalrównoległymi do Unii Europejskiej. Czechy są z Tobą w obu tychstrukturach. Fantazjujesz o niesamowitych relacjach, wspólnychinteresach, wstawaniu z kolan iip._ Czesi składają Ci ciągłe skargi, ze Twoja kopalnia obniża im wodygruntowe, generuje całodobowe wstrząsy i hałas. Nic z tym nie robisz,normaime kh olewasz jak na sojusznika ze świetnymi relacjamiprzystało._ W Twojej kopalni kończy się koncesja na wydobycie, wiec jąprzedłużasz. Badań środowiskowych nie robisz, bo po co? Czesi sąwściekli i składają skargę oO TSUE na przepis, na mocy którego tozrobiłeŁ_ Teraz najlepsze: Czesi mogą w każdej chwili wycofać skargę, aTSUE wtedy natychmiast przerywa jej rozpatrywanie. Mijają 3 miesiące,ale nie robisz nic nawet z Czechami nie rozmawiasz._ TSUE wydaje środek tymczasowy, który nakazuje w ciągu miesiącaprzerwać prace w elektrowni. Dalej w każdej chwili możesz dogadaćsię z Czechami, zeby wycofali skargę, bo wyrok jeszcze nie zapadł. Nierobisz tego._ Uruchamiasz gigantyczną kampanie medialną, szaującą naCzechow. Uni* Europejską. Zachód. Niemców i cyklistów. Twojaeuroposłanka stoi obok typa oznajmiającego, ze UE zachowuje sie jaksowiecki okupant i nic nie robi. Twój minister sprawiedliwości twierdzi,ze decyzja TSUE wspiera Niemców i Czechów. Twoje partyjne dronylamentują o "powtórce z lat 90". "kolejnej ingerencji w polskąsuwerenność" i "ciosie w polskie bezpieczeństwo energetyczne".Nawet Twoi sędziowie z politycznej Izby Dyscyplinarnej SN mówiąjęzykiem TVP. podważając prawny sens istnienia europejskiego sądu.jak na światłych prawników przystało. Sama TVP daje łamiącąwiadomoW. ze "Trzaskowski chce zamknięcia kopami"._ Gdy histeria sięga zenitu, wreszcie dogadujesz się z Czechami,którzy wycofują skargę. Okazuje się. Ze dało się to zrobić na jednymspotkaniu. Wielki sukces. Elektrownia będzie dalej działała, ale efektyhisterii, którą rozpetałei swoją niekompetencją, indolencją ikompletną olewką. zostaną z nami na długo._ Nadal nie masz i nie przewidujesz planu restrukturyzacji kopalni,choć dalej wiadomo, ze ich czas się kończy. Generalnie niewiele robiszi patrzysz w niebo.Czekasz na kolejny konflikt Wróć do punktu pierwszegoJ CEBULOWY UPDATE JPremier Czech na briefingu w Brukseli zaprzecza jakoby dogadał się zMorawieckim w sprawie wycofania skargi »D
Harmonogram dnia mojego kota –
 –
Typowy kot o 5 nad ranem –
0:30

Przykre, ale prawdziwe:

 –  Kilka słów o sąsiedzkich relacjach w dzisiejszych czasach.Wychowałam się w bloku, gdzie sąsiad = przyjaciel.Odwiedzaliśmy się kilka razy w tygodniu, robiliśmy sąsiedzkie imprezy, jako dziecko często bawiłam się z innymi dzieciakami w piaskownicy lub w naszych mieszkaniach. Do tej pory mam paczkę przyjaciółek z klatki, z którymi zawsze spotykam się, gdy jestem w rodzinnym mieście.Moi rodzice często pilnowali dzieci innych sąsiadów, a w zamian za to my mieliśmy zapewnioną opiekę dla naszego kota, kiedy wyjeżdżaliśmy na wakacje. Gdy trzeba było zrobić gdzieś remont, nie wynajmowało się do tego ekipy, tylko prosiło się sąsiadów o pomoc. Zdarzało się, że moi rodzice pracowali do późna, więc niektórzy sąsiedzi z własnej woli zapraszali mnie i mojego brata na obiad.Czysta, sąsiedzka życzliwość.Uważałam, że takie relacje to coś normalnego. Przez całe studia w mieszkałam w akademiku, gdzie panowała podobna atmosfera - wiadomo, jak to w mieszkaniach studenckich bywa.Po studiach znalazłam pracę i przeprowadziłam się do mieszkania na nowo wybudowanym osiedlu. Dobrze pamiętam ten dzień - była sobota, południe. Gdy tylko się rozpakowałam, postanowiłam przywitać się z sąsiadami.Połowa nie otworzyła mi w ogóle drzwi, chociaż wewnątrz mieszkania słyszałam dialogi w stylu "Kto to? Nie wiem, jakaś typiara, nie znam. To nie otwieraj". Kilka osób przez drzwi spytało "kto tam?", a gdy odpowiadałam, że jestem nową sąsiadką i przyszłam się przywitać, słyszałam tylko "proszę stąd odejść, nie mam czasu".Byli też tacy, którzy otwierali drzwi, ale słysząc, kim jestem, machnęli dłonią, mówiąc, żebym nie zawracała im głowy. Jeden starszy pan spytał "Aa, to pani się tak łomotała na klatce? Mam nadzieję, że to już koniec, zagłuszała mi pani serial". Jakaś kobieta nakrzyczała na mnie, bo dzwonek do drzwi obudził jej dziecko.Tylko w jednym mieszkaniu trafiłam na miłą parę studentów, z którymi od razu umówiłam się na piwo i przy okazji dowiedziałam się, że podziwiają mnie za chęć zapoznawania się z innymi sąsiadami, bo w tym bloku mieszkają, cytuję "dziwni ludzie".Byłam, delikatnie mówiąc, zszokowana, ale oczywiście, zaczęłam szukać winy w sobie - była sobota, tłumaczyłam sobie, że sąsiedzi pewnie odpoczywają po ciężkim tygodniu, a tu przychodzi obca baba i zawraca im głowę. Pomyślałam, że na razie dam im trochę czasu i na zacieśnianie sąsiedzkich więzi przyjdzie jeszcze pora.W ciągu kolejnego tygodnia przekonałam się, że moi sąsiedzi nie znają słowa "dzień dobry". Parę razy zamknięto mi drzwi na klatkę przed nosem. Kiedy w windzie pies jednego z sąsiadów zaczął mnie zaczepiać i wyciągnęłam do niego rękę (może nie powinnam, bo niektóre psy tego nie lubią, ale ten wydawał się wyjątkowo towarzyski), jego opiekun burknął do mnie coś w stylu "niech trzyma pani ręce przy sobie".Raz nie było mnie w domu, a akurat nadkręcił się kurier i chciał zostawić paczkę u sąsiadki - po rozmowie na infolinii dowiedziałam się, że sąsiadka powiedziała, że może przesyłkę przyjąć, ale wyrzuci ją do śmieci. Szczęśliwie kurier przyjechał kolejnego dnia, kiedy byłam w domu.Z głębokim rozczarowaniem uznałam, że nie ma co robić drugiego podejścia do lepszego zapoznania się z moimi sąsiadami. Ale kiedy chciałam zrobić parapetówkę, pomyślałam, że rozsądnie byłoby ich chociaż o tym poinformować. Tym, którzy mieszkają najbliżej mnie, zostawiłam w skrzynce na listy słodką przekąskę i karteczkę z informacją, że tego dnia i o tej godzinie zapraszam ich na małą imprezę, a jeśli jednak wolą zostać u siebie, to, oczywiście rozumiem i postaram się, by było w miarę cicho.Na parapetówce pojawili się jedynie wspomniani wcześniej studenci oraz piątka moich znajomych. Była godzina dwudziesta, muzyka grała głośno, ale nie na tyle głośno, by komuś przeszkadzać (nawet na klatce nie było jej słychać). Zdążyliśmy może wypić po łyku piwa, kiedy do mieszkania zapukała... policja.Co się okazało? Sąsiedzi donieśli, że jest hałas, a na prośbę o ściszenie muzyki, ja i moi znajomi zaczęliśmy grozić im przemocą. Do tego para studentów, która mieszka w tym bloku to dilerzy narkotyków i na pewno wszyscy jesteśmy naćpani.Sądziłam przez chwilę, że jestem w ukrytej kamerze.Policjanci, na szczęście, okazali się dość wyrozumiali i skończyło się na pouczeniu. Kontynuowaliśmy imprezę, ale już w zepsutym humorze.W ciągu kolejnych miesięcy bałam się wyjść w ogóle z domu lub do niego wracać w obawie, że trafię na klatce lub w windzie na któregoś z sąsiadów. Częściej niż "dzień dobry" słyszałam jakieś niemiłe uwagi, niepotrzebne zaczepki.Dwa dni po parapetówce, gdy niosłam w przezroczystej reklamówce zakupy, w tym butelkę wina, jedna sąsiadka spytała "Co, znowu imprezka? Znowu będzie trzeba po policję dzwonić?" Nie odpowiedziałam.Zdaję sobie sprawę z tego, że czasy się zmieniły i dzisiaj każdy jest skupiony bardziej na sobie, ma swoich znajomych i nie szuka przyjaźni wśród sąsiadów. Być może uznacie, że narzucałam się swoim sąsiadom, ale naprawdę nie rozumiem, skąd w nich tyle jadu i pogardy dla drugiego człowieka.Blok, w którym się wychowałam, a ten, w którym mieszkam obecnie to dwa zupełnie różne światy i muszę wam powiedzieć, że jestem mocno przygnębiona, kiedy po pobycie w moich rodzinnych stronach wracam to szarej rzeczywistości.Naprawdę, tu już nie chodzi o to, że ktoś mi nie odpowie na "dzień dobry" czy zbeszta za głaskanie jego psa - chodzi o zwyczajny szacunek do drugiej osoby i nie uprzykrzanie sobie życia.
Kiedy chciałeś pracować zdalnie, ale zapomniałeś, że mieszkasz w murzyńskiej dzielnicy –
Mój sąsiad w niedzielę rano –
Port lotniczy Poznań "ławica" ma poważne problemy finansowe i grozi mu upadłość – Dziwne w tym jest to, że przyczyną kłopotów nie jest ograniczony ruch z powodu pandemii, ale konieczność wypłaty okolicznym mieszkańcom odszkodowań za hałas, mimo że lotnisko powstało w tym miejscu ponad 100 lat temu i to osiedla mieszkaniowe "przysunęły się" do istniejącego lotniska
 –
Kiedy sąsiedzka kłótnia zakłóciła ci poobiednią drzemkę –
0:14
 –