Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 331 takich demotywatorów

Godzina 16, ul. Spacerowa w Gdańsku, mijało nas dokładnie 18 pojazdów uprzywilejowanych i dziesiątki motocyklistów – A jeden kierowca w leasingowanej Kii musi w tym korku być możliwie najbliżej środka jezdni wychylając się znacznie zza innych, normalnych. Zupełnie jakby podziwiał panoramę Gdańska miedzy tymi toczącymi się pojazdami utrudniając ruch pozostałym.Ludzie, czerpcie wzór od niemieckich sąsiadów i jeździjcie przy krawędzi w korku gdy tylko można. Proszę nie tylko jako motocyklista, ale i potencjalny pasażer karetki
Street Art w Gdańsku –
Wczoraj przed jedną szkołą w Gdańsku trzy dziewczyny dotkliwie pobiły i znęcały się nad koleżanką ze szkoły – Mam nadzieję, że spotka je należyta kara
Plaża w Gdańsku - maj 2017 –
Mural poświęcony Żołnierzom Wyklętym w Gdańsku na osiedlu Orunia – Jak się wam podoba?
Biuro Spraw Wewnętrznych zatrzymało w Gdańsku dwoje funkcjonariuszy policji, podejrzanych o posiadanie narkotyków i przekazywanie informacji z policyjnej bazy danych – Podejrzani to 39-letnia kobieta oraz 35-letni mężczyzna.  Funkcjonariuszka usłyszała zarzut przekazywania informacji nie uprawnionym do tego osobom, a funkcjonariusz o posiadaniu środków odurzających. Obydwoje przebywają w areszcie Policja
Źródło: mojaorunia.pl
 –

Śmieszy w Gdańsku

Śmieszy w Gdańsku –  ZA JAKĄ DRUŻYNĄ BYŁ NOE??ZA ARKĄ
Najgorzej jak słoma z butów wystaje –  Hipermarket w Gdańsku jakoś ze dwa lata temu.Kasy oblężone, do jednej z nich docieramałżeństwo koło pięćdziesiątki, nobliwe ieleganckie (pan chwilę wcześniej doradzał mi przywyborze wina. Animusz stracił dopiero po nadejściupołowicy :)). Trzebaż nieszczęścia, że młodziutkakasjerka nie miała wydać - zabrakło Jej - UWAGA! -7 (słownie SIEDEM) groszy. Pan zgnoił Ją. botrudno to inaczej nazwać: grożeniem dyscyplinarką,znajomościami z kierownictwem sklepu orazchwaleniem się swoją pozycją społeczną (chirurg zdługoletnią praktyką). Za SIEDEM groszy...Kamienne milczenie w kolejce, pan coraz bardziejnadęty w swej nadzwyczajnej ważności (pani chybanie wie, kto ja jestem!), jego żona wyraźniezażenowana, coś szeptem próbuje muperswadować. Przepchnęłam się przez kilka osób ipołożyłam przed nim na ladzie 10 (7 nie miałam)groszy. Bez słowa. Poczerwieniał jak burak, cośtam mamrotał pod nosem, w końcu obrócił się napięcie i wyszedł ze sklepu, żona truchcikiem zanim... Patrzę ja na tę nieszczęsną kupkęnieszczęścia przy kasie, a na koszulce jak byk'Uczę się’ i... łzy w oczach. Facet miał szczęście, żeodjechał z parkingu, zanim wyszliśmy z zakupami...
Brawa tym razem kierujemy w stronę Gdańska, gdzie postawiono"kaczkomaty" – Nad gdańskimi zbiornikami retencyjnymi, decyzją lokalnych władz i przedstawicieli Zarządu Dróg i Zieleni stanęło 11 stycznia 2017 roku w sumie 18 „kaczkomatów”. Wszystko dla dobra ptaków wodnych, które w czasie zimy cierpią z powodu braku pożywienia.Czym konkretnie są „kaczkomaty”? Jak czytamy na stronie Zarządu Dróg i Zieleni w Gdańsku, konstrukcje te to drewniane domki-zasobniki, z których mieszkańcy mogą bezpłatnie pobrać torebki ze specjalną karmą dla ptactwa wodnego i dokarmiać je następnie np. w trakcie spaceru
Tymczasem gdzieś w Gdańsku ktoś sięgnął bruku –
Pierwszy Urząd Skarbowy w Gdańsku, telefon do eksperta –
Na wczorajszej Paradzie Niepodległości w Gdańsku przeszła... piesaria –
Wszyscy nauczyciele pytają dzieci o miejsce akcji – Nigdy nie usłyszeli prawidłowej odpowiedzi.
Dlaczego w Gdańsku tak wieje? – Bo morze
Polityk PiS Kazimierz Janiak dostał dostał posadę szefa oddziału Lotto w Gdańsku. Jak twierdzi otrzymał informację, że jest możliwość podjęcia pracy, więc złożył dokumenty i został przyjęty a partia, do której należy nie ma z tym nic wspólnego – Warto dodać, że wcześniej polityk Janiak nadzorował SKOK Wspólnota, który upadł, zostawiając po sobie ponad 800 mln zł strat. Dobrej zmiany ciąg dalszy!
Wszyscy chcą zakazu handlu w niedzielę – A tymczasem w Gdańsku wolą poniedziałek
Mimo choroby samotnie przepłynął Wisłę kajakiem – 25 dni zajęło Andrzejowi Michalikowi przepłynięcie Wisły z Goczałkowic-Zdroju (woj. śląskie) do Gdańska. W trakcie samotnej podróży przeżył załamania pogody, zatrucie i awarię kajaka. Wyprawa nie należała do łatwych także dlatego, że od dziecka choruje na cukrzycę, ale i to nie stanęło na przeszkodzie. Było bardzo ciężko. Walczyłem z chorobą, licznymi burzami, trzema wichurami, metrową falą i 1000 km wody, niejednokrotnie płynąc pod prąd – mówi Wirtualnej Polsce Andrzej Michalik. – Dodatkowo przeżyłem zatrucie i awarię pierwszego kajaka – już po dwóch dniach wymieniłem go na nowy. Na koniec musiałem stoczyć walkę z większymi jednostkami w Gdańsku, które tworzyły spore falePo drodze podziwiałem piękno naszego kraju, przyrody i przeżywałem cudowne chwile. Było bardzo ciężko ze względu na chorobę, ale udało się. Nie poddałem się i dopłynąłem do celu – mówi.

Trochę anegdot z życia Jana Himilsbacha - genialnego aktora, nazywanego Marcelem Proustem spod budki z piwem:

 –  Przed barem "Zodiak" w Warszawie, gdy robotnicyukładali chodnik- "Tyle dróg budują, tylko, ku**a, nie ma dokąd iść!".W hotelu, gdzie dzielił pokój ze znawcą antyku, poetą,Mieczysławem Jastrunem- "Ustalmy, szczamy do umywalki czy nie?".Gdy zaproponowano mu rolę Hamleta i nie doszło dopremiery- "Hamlet to nudna rola, a Ofelia zwykła szmata".Na scenie Kabaretu "Pod Egidą" Jan Pietrzak (ciekawedlaczego, pewnie z zazdrości) bezskutecznie namawiał godo zakończenia spontanicznego popisu:- Jasiu, zejdź!- Zejdę, jak zejdzie Edward Gierek!!! - OdparłHimilsbach.Historiami o parze Himilsbach-Maklakiewicz zapisanojuż tony papieru. W zasadzie byl to jedyny duet aktorskiwykreowany przez polskie kino. "Wniebowzięci", "Jakto się robi?" - to klasyka polskiej komedii. Równieżprywatnie byli ze sobą bardzo zżyci. Plotka głosi, że wdwa dni po pogrzebie Maklaka Himilsbach zadzwonił dojego matki.- Zdzisiek jest? - pyta zachrypniętym głosem.- Ależ panie Janku - dziwi się matka - przecież pan wie,że Zdzisiek umarł.- Wiem, ku**a, ale mi się w to wierzyć nie chce. Bardzopanią przepraszam.Cały Himilsbach."Jasiu" grywał zwykle - z nielicznymi wyjątkami -króciutkie, kilkudziesięciosekundowe epizody w filmachlat 70-tych i 80-ych. Oficjalnie mówi się, że do filmuściągnął go Marek Piwowski propozycją zagrania w"Rejsie". Sam Himilsbach utrzymywał, że byłoodwrotnie, że to on wysłał Piwowskiego na studiareżyserskie.Najsłynniejsza anegdota o Himilsbachu iznienawidzonych przez niego samego oponentachbrzmiała:Któregoś dnia do warszawskiego "Spatifu" wszedłprzewodniczący Komitetu Kinematografii - partyjny"książę" od którego zależały wszystkie ówczesneprodukcje. Kłaniał się grzecznie panom aktorom,panowie aktorzy z poszanowaniem, odpowiadaliukłonami. "Książę" usiadł, zamówił herbatkę. Naglespostrzegł Janka.- Dobry wieczór panie Janku... - Rzekł w swejłaskawości.- Uważaj w którą stronę kręcisz łyżeczką ch.ju! -odpowiedział Himilsbach.Znów, cały "Jasiu".Pierwszym dyrektorem warszawskiego "Spatifu", który'przeszedł do historii filmu, był Włodzimierz Sidorowski.Tę karierę dyrektor zawdzięcza Janowi Himilsbachowi."Jaś" postanowił, że tak będzie się nazywał grany przezniego bohater "Rejsu". To był akt zemsty, boSidorowski z powodu jakiejś rozróby dał mu kiedyśczasowy' szlaban na zabawy' w lokalu.Jak już mowa o "Rejsie".. Jeśli gdzieś usłyszymy: "O,droga...", to koniecznie należy' dokończyć: "...chy'ba naOstrołękę". W towarzystwie wręcz wypada zagaić:"Służbowo...". Zawsze bowiem znajdzie się ktośuprzejmy, kto skwapliwie zapyta: "Jak to służbowo?". Imożna będzie odpowiedzieć, wymachując jednocześnieręką przed sobą: "Na statek...". Brakuje jeszcze tylko,aby ktoś rzucił od niechcenia: "Nuda. Nic się nie dzieje,proszę pana". Wtedy już pozostaje tylko się przedstawić:"Bardzo mi przykro, Sidorowski".Kolejna anegdotka z "Rejsu" dotyczy synkaMamoniów, który' zachow ał się bardzo nieprzyzwoicie ipozbawił filmow ego Sidorowskiego posiłku. Jakutrzy'muje Dominik Kubiński, ponoć któregoś razu,kiedy milicja zatrzymała wstawionego JanaHimilsbacha, Marek Piw owski poszedł na komisariat,by wyjaśnić spraw ę. Komendant posterunku zgodził sięnie wyciągać konsekwencji, pod warunkiem że w filmiezagra jego synek. I stąd wziął się mały' Romuś, który' taknaprawdę w cale nie zwinął Sidorowskiemu kiełbasy..Opowiada Mamcarz:W latach 80-tych pracowałem w kabarecie działającymprzy ZPR-ach w Warszawie. Najbarwniejszą postaciąkabaretu był Jan Himilsbach. W miesiącach letnichzwykle występowaliśmy w miejscowościachnadmorskich, trochę pracując, trochę odpoczywając.Ja, jako osoba najmłodsza z grupy, miałem za zadaniedyskretnie baczyć na to, by Jasiu nie nadszarpnąłswojego zdrowia i był sprawny dnia następnego. Był tojeden z pierwszych moich wyjazdów z grupą. Trasęrozpoczęliśmy w Gdańsku. Zostałem zameldowany wjednym pokoju z Himilsbachem w hotelu Hevelius.Rozpakowaliśmy się i Jasiu daje komendę.- Chodź idziemy do baru. Mam na jedno piwo.- Nie jest źle, nie ma pieniędzy, więc nie przeholuję -pomyślałem.Schodzimy. W barze zaraz pojawiło się kilka osób znieograniczoną zdolnością finansową. Każdy chciałwypić zdrowie z Panem Jankiem, a przy' okazji ze mną.Miałem czuwać nad tym, by Himilsbach nie wypił zadużo. Byłem w sytuacji dość niezręcznej. Nie chciałemzachowywać się gruboskórnie, postanowiłem więcwiększość alkoholu spływającego na nasz stolikprzyjmować na siebie, by jakoś chronić Janka.Około godziny drugiej Himilsbach spotkał się (jak siępóźniej dowiedziałem) przy' windzie z Jurkiem Cnotą.- Co, zjeżdżasz do baru? - pyta Cnota.- Cały czas jestem. Odprowadziłem tylko Mamcarza,ma strasznie słabą głowę. Kogo mi oni dali do pokoju! -odpowiedział Himilsbach.Himilsbach pił kiedyś piwo na środku Marszałkowskiej.Podeszła do niego staruszka- Co Pan tu, proszę Pana, sieje zgorszenie? Piwo Panpije na środku ulicy?- Babciu - powiada Janek - pani nie wie o co chodzi, jado organizmu wprowadzam bajkowy' nastrój.Od śmierci Maklakiewicza - Himilsbach coraz rzadziejpojawiał się w Alejach (chodzi o "Spatif'). Byłschorowany i stan zdrowia nie pozwalał mu na zabawy'tak huczne, jak dawniej. Nie miał już swojejcharakterystycznej chrypy, mówił szeptem, chodził ztrudem. Znany warszawski lekarz, codzienny gość"Spatifu",wyznaczył mu więc alkoholowy' limit - sto gramdziennie. Jednak w niedługi czas potem zobaczyłHimilsbacha w stanie wskazuj ącym na spożyciewiększej ilości.- Jasiu! A nasza umowa - karcił aktora - miałeśpoprzestać na stu gramach?!- A ty' myślisz, że ja tylko u ciebie się leczę? - spokojnieodparował Himilsbach.Cały' "Jasiu".
Uwaga, powstał nowy znak! – Jadąc w Gdańsku na rowerze jesteś zobowiązany do wylewania na przejeżdżające samochody kawy z filiżanki ze spodeczkiem z odległości 1 metra