Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 41 takich demotywatorów

Kiedy aż za dobrze znasz swojego kumpla –  Bad Bat@LeeonBadBatZnajoma miała problem z autem, ja nie mogłemjej pomóc, ale poprosiłem kolegę, żeby załatwiłsprawę. Ten załatwił jak trza.Wczoraj dzwoni znajoma i pyta czy Krzysztofpije jakąś whiskey, bo chciała mu sięodwdzięczyć.Powiedziałem jej:-absolutnie, to wróg alkoholu. Pije tylkomaślankę, ale tylko z Krasnegostawu. Bo naprzykład tej z Piątnicy do gęby nie weźmie.Przed chwilą Krzychu do mnie dzwonił.Powiedział, że ta kobita z którą w sobotę był posamochód, przywiozła mu całą zgrzewkęmaślanki i bardzo mu dziękowała.On nie wie o co chodzi, ale wie, że to mojasprężyna i obiecuje, że mnie zajebie.
 –  Wyznajemy - Powrót4 gru 2021.Byłem sobie w sklepie i nagle podszedł do mniejakiś gość i mówi, że mu się nudzi i czychciałbym z nim pójść na piwo. Zdziwiłem się,od razu odparłem, że mam dziewczynę i niejestem "teges", ale typ mi wytłumaczył, że jemusię po prostu nudzi, a ja mam miłą mordę ipogadałby ze mną przy piwie.To było 3 lata temu, nadal jesteśmy kumplami. Iza biście.Ludzie - odłóżcie telefony i otwórzcie gęby doludzi. Nie jesteśmy tutaj po nic.
No to mu się ulało – Mirosław Noculak w serwisie społecznościowym: "Mam dość! Słuchaj przegrywie z Żoliborza - twoje nazwisko jest nie do wymówienia, mam dość nazywania mnie wyborcą niemieckiej partii w Polsce i porównywania pana premiera Donalda Tuska do Hitlera. Posłuchaj uważnie, żoliborski przegrywie, mój Dziadek Walenty Dypczyński był powstańcem wielkopolskim i za to został zamordowany przez hitlerowców na początku II wojny światowej. Jego syn Alojzy Dypczyński jako żołnierz Armii Krajowej został wcielony siłą do II Armii Wojska Polskiego i zginął 8 maja 1945 roku pod Budziszynem, więc nie wycieraj sobie gęby pisowski śpiochu pamięcią o prawdziwych polskich bohaterach i patriotach. Słuchajcie tt, jestem człowiekiem sportu i walka jest mi nie obca. To co wygaduje ten niktoś jest bardzo groźne, nie traktujmy tego w kategoriach suchara dziadersa i gremialnie przeciwstawiajmy się tym groźnym bredniom" - napisał były trener koszykówki ROZENJarosław Kaczyński i Mirosław Noculak (Foto: Paweł Pietranik / Michalina Zarzycka / newspix.pl)
A Wy jak tam? – Kredyt na 35 lat, by kupić mieszkanie, zaciągnięty? NIENAŻARTEGĘBY Z PISLEDWO USTALIŁY"RZĄD" I JUŻ DAJĄSOBIE POSZEŚCIUZASTĘPCÓW.NIKT, NIGDY TAKNIE DOIŁ POLSKI.
 –  LACPopieramy PiS!Oskar Szafarowicz 26 min. 88Niech żyje PolskaP P,,Studentem UW(to zacne, nie przeczę)czy jakiejkolwiek innej uczelnisię bywa,ale polskim patriotą, katolikiem,wiernym swoim przekonaniomsię jest."OSKAR SZAFAROWICZLubię to! Q Dodaj komentarzXWyślij
 –  Używa produktu od:Ponad rokZalety:Legendarny loot za niską cenę.- oneshotuje/podpala komary i małe robactwo -łatwe do użycia przeciwko dużej liczbieniskopoziomowych mobów- twoje nieposłuszne rodzeństwo stanie się nagleposłuszne- zasadniczo ta pałka może zabić każdego, alepowodzenie misji zależy od umiejętności.Po każdym trafieniu następuje przyjemny dla uchaelektryczny trzask.Wady:Walka z szerszeniem może zakończyć siępoważnymi obrażeniami, a nawet(w optymistycznej wersji) przeniesieniemna respawn.Komentarz:Zatem oto moja szybka recenzja. Małe insektypraktycznie wyparowują wewnątrz siatki. Owadypodpalają się, po czym można poczuć przyjemnyaromat palonych robaków. Zabijanie dużychowadów typu mucha, jest trudniejsze, ponieważnie giną od jednego shota, a jedynie zaczynająlatać wolniej (po 3 razach zabija). Osy i ślepaki teżnie stanowią problemu dla muchołapki, tylkotrzeba je dobijać (muchołapka nokautuje je, ale zczasem się przebudzają i mogą dalej waswku wiać).Natomiast walka z szerszeniem to już jesthardcore. Jeśli macie alergię na pszczeli jad, tobędziecie się mogli poczuć jak podczas walki zbossem z Dark Souls, tylko że nie będziecie mielirespawnu. Dlatego podzielę się z wami mojątaktyką na walkę z tymi kuwami:1) obowiązkowo utrzymujcie dystans, w drugiejfazie będzie to bardzo przydatne2) unikajcie jego ataków, manewrujcie, niepozwólcie podlecieć mu w obszar waszej gęby, boinaczej zasadzi wam kryta3) spróbujcie go trafić - po charakterystycznymtrzasku wyładowania elektrycznego pozbawicie gookoło 20% HP i wtedy boss przejdzie do fazydrugiej*Szerszenie są kurewsko sprytne, rozpoznajątwarze i orientują się, że to wy je zaatakowaliście,a nie packa na muchy, dlatego przypomnijcie sobieo punkcie pierwszym i zróbcie unik, przetaczającsię po ziemi (jakby co szerszenie nie parują)4) po 2-3 udanych atakach boss będzieoszołomiony i może przysiąść na ziemi, żebyzregenerować staminę; w tym momencie możeciezadać mu krytyka. W przeciwnym raziezregeneruje się i będziecie potrzebowali jeszcze1-2 ataków5) po tym jak szerszeń się zmęczy i przysiądzie naziemi, dobijcie go klapkiem, inaczej jeśli sięprzebudzi zemści się na was6) zbierzcie dusze, które dropnęły i idźcie dotawerny świętować
 –  Bad Bat@LeeonBadBat...Znajoma miała problem z autem, ja nie mogłemjej pomóc, ale poprosiłem kolegę, żeby załatwiłsprawę. Ten załatwił jak trza.Wczoraj dzwoni znajoma i pyta czy Krzysztofpije jakąś whiskey, bo chciała mu sięodwdzięczyć.Powiedziałem jej:-absolutnie, to wróg alkoholu. Pije tylkomaślankę, ale tylko z Krasnegostawu. Bo naprzykład tej z Piątnicy do gęby nie weźmie.Przed chwilą Krzychu do mnie dzwonił.Powiedział, że ta kobita z którą w sobotę był posamochód, przywiozła mu całą zgrzewkęmaślanki i bardzo mu dziękowała.On nie wie o co chodzi, ale wie, że to mojasprężyna i obiecuje, że mnie zajebie.JOE MONSTER
Nie, to nie góra lodowa. To Konfederacja. 10% pięknego widoku dla naiwnych pięknoduchów i 90% twardego jak lód fundamentalistycznego betonu dla naiwnych frajerów. Społeczeństwo to dla nich Titanic – Bo Konfederacja to nie 10% pięknych haseł ekonomicznych, lecz 90% kołtuństwa, wstecznictwa, rusofilstwa i faszyzmu. I Konfederacja nie ma twarzy Mentzena, tylko prymitywne gęby Brauna, Bąkiewicza czy Olszańskiego. I wbrew temu, co oficjalnie będą twierdzić tzw.  „wolnościowcy”,  to nie przeszkadza im brunatność poglądów Konfederacji. Bo ich wolność interesuje tylko wtedy, kiedy ich dotyczy. Reszta ma się podporządkować ich wizji wolności
Wystarczy że każdy chińczyk spoza metropolii zje plasterek sera a amerykanin steka i całe wasze ograniczenie spożycia pójdzie się chrzanić. – Jeszcze tego brakowało żeby nam zaglądali do talerza. My sobie będziemy odejmować od gęby w trosce o środowisko wierząc że to powstrzyma kopcenie i trucie odbywające się kilkaset kilometrów dalej. Paranoja.
Gdy wyrwiesz tygrysowi zęby,zmieni się wyraz jego gęby –
 –  Ks Roman Kneblewski@KsKneblewskiSzmata na ryju to piętno hańby stygmatyzujące niewolnika lub złoczyńcę. Uczciwy i wolny człowiek czegoś takiego sobie na pewno nie założy. Chyba żeby na odbyt, aby filtrować bąki. A jeżeli ktoś zakłada sobie to paskudztwo na twarz, to robi z gęby odbytnicę.
Tak o bohaterkach Powstania Warszawskiego mówi doradca Prezydenta RP Tadeusz Deszkiewicz – To są ci sami patrioci, co mają gęby pełne wzniosłych frazesów, szczególnie 11 listopada. To są ci sami miłosierni katolicy, co miłują bliźniego swego jak siebie samego.Dla obecnej ekipy rządzącej wszyscy, którzy uważają inaczej niż oni, nie są prawdziwymi Polakami. Tylko PiS ma monopol na przyznanie komuś polskości... Michał Szczerba@MichalSzczerbaDoradca @AndrzejDuda @tdeszkiewicz o BohaterkachPowstania Warszawskiego „zdemenciałe archeocelbrytkia o dziennikarzu @tvn24 „kretyn". Wpis polubił rzecznik@MSZ_RP @LukaszJasina. Brakuje słów!

Dziennikarka tłumaczy, dlaczego odeszła z pracy w przejętej przez Orlen spółce Polska Press. Pisze m.in. o zakazie rozmów z niezależnymi ekspertami, zmuszaniu do milczenia i opisywania wydarzeń zgodnie z linią partii rządzącej

 –  Karina Obara50 liSmcpoi5nsmctop7ada5 of 071:071t  ·Kochani, szukam nowej pracy. Nie mogę już dłużej pracować w Polska Press i w Gazecie Pomorskiej. Nie potrafię spojrzeć sobie w lustrze w twarz. Od czerwca, odkąd kupił nas Orlen, dostałam zakaz komentowania wydarzeń politycznych. Nie pozwolono mi także rozmawiać z niezależnymi ekspertami o tym, co się w Polsce dzieje. Od czasu do czasu zdarzał się wyjątek – miałam porozmawiać z „ich ekspertem”, który oceni sytuację zgodnie z linią partii rządzącej. Nie mogłam. Na liście były głównie nazwiska, które znacie z mowy nienawiści i pogardy dla drugiego człowieka. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam kneblowania i nacisku, zakazu pisania o tym, co jest obowiązkiem dziennikarskim. Poprzedni właściciele: najpierw Norwegowie, później Anglicy, Niemcy, nigdy nie ingerowali w treść tekstów dziennikarskich. Dla nich liczył się głównie zysk, klikalność, co także doprowadziło do patologii mediów w Polsce. Mój Wojtek, po latach nacisków, zapłacił za to życiem. Tamto było dżumą, to jest cholerą. Obie zarazy niszczą nasz kraj. Nie można wykonywać zawodu dziennikarki z kneblem na ustach. Nie można milczeć, gdy w Polsce łamane są prawa człowieka. A mnie i moich kolegów komentujących wydarzenia polityczne, zmuszono do milczenia. Chcesz tu pracować – żadnego analizowania wydarzeń politycznych, żadnych rozmów z „mądrymi głowami” (sic!). Żeby czytelnicy w regionach nie wiedzieli, nie myśleli samodzielnie, głosowali tak, jak chce obecny rząd. Żyję w konflikcie wewnętrznym. Wstyd mi. Moje ciało odmawia posłuszeństwa. Nie chcę pracy, która jest hańbą. Nie umiem zamknąć oczu na to, co PiS robi z naszym krajem. Nie mogę zasnąć, gdy wiem, że małe dzieci umierają w lesie na wschodniej granicy. Nie potrafię nie czuć krzywdy dziewczyny-matki z Pszczyny, która zmarła na sepsę przez wprowadzenie w Polsce chorego prawa. To mogła być moja córka. Też przeszła sepsę. Przeżyła, bo mieszka w Wielkiej Brytanii.Czuję bezradność i strach o wszystkie kobiety w Polsce. O wszystkich mężczyzn, którzy doświadczają „karzącej ręki rządu”. O wszystkie dzieci w szkołach, które przejął umysł ministra Czarnka. Nie będę więcej legitymizować tej władzy swoją obecnością w Polska Press. Brzydzę się hipokryzji, wycierania sobie gęby Bogiem, nepotyzmu i służalczości. Chcę żyć w prawdzie, w wolności słowa, demokracji i odwadze. Chcę podążać za wartościami, które są mi bliskie. Hasło: "Ani jednej więcej" dotyczy też mnie. Ani jednej więcej bezsensownej śmierci. Żyjąc w konflikcie wewnętrznym, umieramy za życia. Dlatego szukam nowej pracy.#media, #mediawPolsce, #szukampracy

Niedoszły poseł ma swoją teorię na temat strajku medyków Czy to jest powodem?

Czy to jest powodem? –  Przemysław Popielec16 godz. ·Wczorajszy protest medyków ma genezę w zabraniu im dodatków covidowych, które były tak naprawdę drugą pensją jaką dostawali w zamian za to, że zgodzili się wprowadzić ustrój totalitarny w Polsce. I w wyniku tego doprowadzić do śmierci tysięcy osób z odwołanymi zabiegami.Rząd niedawno ogłosił przez ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, że już trwa czwarta fala. I rząd o czymś zapomniał... Nie ogłosili powrotu dodatków covidowych. Przez ostatni rok wielu medyków zaczęło zarabiać podwójnie i zapewne zaczęli więcej wydawać. Kupili samochody, inne drogie dobra, na pewno wzięli kredyty na mieszkania. I myśleli, że to El Dorado będzie trwało jeszcze rok, a może nawet dłużej. A tu nagle zonk. Nie ma pieniędzy – a jest pandemia...Szok.Dodatki covidowe to były pieniądze za zamknięcie ust. Dosłownie rząd wsadził medykom pieniądze w gęby, a ci chwalili ministra pod niebiosa. Co ciekawe teraz protestuje nawet Dzieciątkowski, który był podnóżkiem Niedzielskiego, a ostatnio zasłynął wypowiedzią o „oświeconym terrorze”. No cóż, okazało się, że jak nie dostanie swojej mamony to nie chce tego terroru zaprowadzać.I bardzo dobrze. Protest medyków opóźnił wprowadzanie czerwonych stref. I okazało się, że system zaczął się zjadać nawzajem. Ci, których rękami wprowadzono totalitaryzm - teraz go hamują. Zmieni się to gdy znowu dostaną dodatki covidowe. Oby ten stan zawieszenia trwał jak najdłużej. Oby nie było dzięki temu nowego lockdownu. Założę się, że statystyki covidowe będą niskie dopóki medycy nie dostaną znowu dodatków.Lekcja jaką możemy z tej sytuacji wyciągnąć jest taka, że totalitaryzm może się utrzymać tylko tak długo jak kaci dostają duże pieniądze. Gdy kasa się skończy - każdy reżim kiedyś upadnie.

To były czasy!

To były czasy! –  My, urodzeni w latach 50-60-70-80 tych, wszyscy byliśmy wychowywani przez rodziców patologicznych.Na szczęście nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami. My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi. W tej słodkiej niewiedzy przyszło nam spędzić nasz wiek dziecięcy. Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się na licznych budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego dnia znowu szliśmy się bawić na budowę. Matka nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Nie chodziliśmy do prywatnego przedszkola. Rodzice nie martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju. Uznawali, że wystarczy, jeśli zaczniemy się uczyć od zerówki.Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy się spociliśmy. Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z grypą służył czosnek, miód, spirytus i pierzyna. Dzięki temu nie stwierdzano u nas zapalenia płuc czy anginy. Zresztą lekarz u nas nie bywał, zatem nie miał szans nic stwierdzić. Stwierdzała zawsze babcia. Dodam, że nikt nie wsadził babci do wariatkowa za smarowanie dzieci spirytusem. Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała się ze zje nas wilk, zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś tam doszliśmy, to i wrócimy.Latem jeździliśmy rowerami nad rzekę, nie pilnowali nas dorośli. Nikt nie utonął.Zimą któryś ojciec urządzał nam kulig starym fiatem, zawsze przyspieszał na zakrętach. Czasami sanki zahaczyły o drzewo lub płot. Wtedy spadaliśmy. Nikt nie płakał, chociaż wszyscy trochę się baliśmy. Dorośli nie wiedzieli, do czego służą kaski i ochraniacze. Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego.W sobotę wieczorem zostawaliśmy sami w domu, rodzice szli do kina. Nie potrzebowano opiekunki. Po całym dniu spędzonym na dworze i tak szliśmy grzecznie spać. Pies łaził z nami – bez smyczy i kagańca. Srał gdzie chciał, nikt nie zwracał nam uwagi. Raz uwiązaliśmy psa na sznurku i poszliśmy z nim na spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas później na sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze. Mogliśmy dotykać inne zwierzęta. Nikt nie wiedział, co to są choroby odzwierzęce.Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru, żeby się nie obsikać lub „tam” nie zaziębić. Każdy dzieciak to wiedział. Oczywiście nikt nie mył po tej czynności rąk. Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską. Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać, mówić Dzień Dobry i nosić za nią zakupy. Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić Dzień Dobry. A każdy dorosły miał prawo na nas to Dzień Dobry wymusić. Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką. Potem się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby.Skakaliśmy z balkonu na odległość. Musieliśmy znać tabliczkę mnożenia, pisać bezbłędnie. Nikt nie znał pojęcia dysleksji, dysgrafii, dyskalkulii i kto wie jakiej tam jeszcze dys… Nikt nas nie odprowadzał do szkoły. Każdy wiedział, że należy iść lewą stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot.Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków. Czasami próbowaliśmy to jeść. Jedliśmy też koks, szare mydło, Akron z apteki, gumy Donaldy, chleb masłem i solą, chleb ze śmietaną i cukrem, oranżadę do rozpuszczania oczywiście bez rozpuszczania, kredę, trawę, dziki rabarbar, mlecze, mszyce, gotowany bob, smażone kanie z lasu i pieczarki z łąki, podpłomyki, kartofle z parnika, surowe jajka, plastry słoniny, kwasiory/szczaw, kogel-mogel, lizaliśmy kwiatki od środka. Jak kogoś użarła przy tym pszczoła to pił 2 szklanki mleka i przykładał sobie zimną patelnię.Ojciec za pomocą gwoździa pokazał, co to jest prąd w gniazdku. To nam wystarczyło na całe życie. Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz. Jak się ktoś skaleczył, to ranę polizał i przykładał liść babki. Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze strugi, ciepłe mleko prosto od krowy, kranówkę, czasami syropy na alkoholu za śmietnikiem żeby mama nie widziała, lizaliśmy zaparowane szyby w autobusie. Nikt się nie brzydził, nikt się nie rozchorował, nikt nie umarł. Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności. Nikt nam nie liczył kalorii.Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami. Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd. Nikt się nie bawił z opiekunką.Od zabawy mieliśmy siebie nawzajem. Bawiliśmy się w klasy, podchody, chowanego, w dwa ognie, graliśmy w wojnę, w noża (oj krew się lała ), skakaliśmy z balkonu na kupę piachu, graliśmy w nogę, dziewczyny skakały w gumę, chłopaki też jak nikt nie widział. Oparzenia po opalaniu smarowaliśmy kefirem. Jak się głęboko skaleczyło to mama odkażała jodyną albo wodą utlenioną, szorowała ranę szczoteczką do zębów i przyklejała plaster. I tyle. Nikt nie umarł.W wannie kąpało się całe rodzeństwo na raz, później tata w tej samej wodzie. Też nikt nie umarł. Podręczniki szanowaliśmy i wpisywaliśmy na ostatniej stronie imię, nazwisko i rocznik. Im starsza książka tym lepiej. Jedyny czas przed telewizorem to dobranocka. Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie same. Poza nimi, wolność była naszą własnością.Nasze mamy rodziły nasze rodzeństwo normalnie, a po powrocie ze szpitala nie przeżywały szoku poporodowego – codzienne obowiązki im na to nie pozwalały. Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód. Niektórzy pozakładali rodziny i wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami.Dziś jesteśmy o wiele bardziej ucywilizowani. My, dzieci z naszego podwórka, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli jak nas należy „dobrze” wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek, żłobków, zamkniętych placów zabaw.A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!
"Krótki tekst o moim dzieciństwie, dorastaniu i o tym, do czego doprowadziły opisane niżej wydarzenia – 1. Mam 8 lat. Praktycznie nie widuję swojego brata, który ma 16 lat i siedzi w swoim pokoju 24 godziny na dobę. Jedyne co stamtąd słychać, to dźwięk włączonego telewizora. Ojciec odciął mu antenę i rozwalił magnetowid, a brat w odwecie wybił mu zęba. 2. Mam 12 lat. Wracamy z wesela autobusem. Mój brat jest pijany i agresywny. Rodzice nie zwracają na to uwagi, a ja bardzo się go boję. Wyszliśmy z autobusu i idziemy do domu. Brat idzie środkiem ulicy, a ja marzę o tym, żeby coś go rozjechało. Niestety wrócił do domu. Z mętnym wzrokiem rzuca się na ojca, piana toczy mu się z gęby, jego krzyki i groźby są straszniejsze od wszystkiego, co do tej pory słyszałam. Związaliśmy go, siedzę na nim i trzymam jego ręce, a on ciągnie mnie za włosy. Dzwonię na policję, ale nie mogę wykrztusić z siebie ani słowa. Mam nadzieję, że oddzwonią i przyjadą. Niestety tak się nie dzieje... 3. Mam 14 lat. Wstyd mi zaprosić do domu znajomych, bo mój dom to ruina. Wszystko jest tu porozbijane, obdrapane i połamane. Kiedy brat jest w domu, chowamy widelce i noże. Nikomu ze znajomych nie powiedziałam o moim domowym piekle. Moja matka nie przyjmuje do świadomości, że on jest chory. Uważa, że jej synek został przeklęty. Zamiast wysłać go na leczenie, chodzi po wróżkach, które nawijają jej makaron na uszy. Po tym jak znowu rzucił się na ojca, został zabrany na oddział psychiatryczny. Matce jest go nadal szkoda, a ja w końcu cieszę się ciszą. 4. Mam 16 lat. Moja siostra wyjechała na zawsze z kraju. Zostałam sama. Nie rozumiem dlaczego mnie porzuciła, nie wiem jak mam dalej żyć. Moje tymczasowe schronienie - mieszkanie siostry - w którym chowałam się, gdy w domu robiło się niebezpiecznie, jest już dla mnie niedostępne. Nie mam już dokąd uciec, nikt mi nie pomoże, jestem w pułapce bez wyjścia. Choroba brata nabiera rozpędu, nie bierze leków i raz na pół roku zabierają go do psychiatryka. A rodzice dalej wierzą w to, że on jest zdrowy, po prostu tabletki i psychiatryk tak na niego wpływają. Już się go nie boję, tylko zwyczajnie nienawidzę. Nienawidzę wszystkich. Rodziców za to, że ryzykują moim życiem, siostrę za to, że wyleciała za granicę, szkołę za to, że niczego nie widzi, a siebie za to, że nie mam dokąd uciec. Uczę się milczeć, patrzeć w podłogę, wysłuchiwać godzinami głupot, starając się być niewidoczna. Uczę się wszystkiego, żeby przeżyć. Po każdym jego słowie jestem w stanie określić kiedy zacznie się rzucać. 5. Mam 20 lat. Nie chcę już żyć. Nie chce mi się wstawać z łóżka. Boję się, że oszaleję. Jestem na 2 roku studiów. Palę, piję, imprezuję, ale w ogóle mi to nie pomaga. Pewnego dnia otwieram gazetę i znajduję psychoterapeutę. Po 10 wizytach czuję się zdecydowanie lepiej. Zaczynam czuć, że żyję i wiem co robić. Wyprowadzam się z domu - na zawsze. 6. Mam 28 lat. Jestem lekarzem. Umiem słuchać głupot godzinami i kiedy trzeba potrafię stać się "niewidoczna". Potrafię przewidzieć kiedy ktoś wybuchnie. Jestem mądrzejsza od swoich starszych kolegów, a moja intuicja nie ma granic. W końcu potrafię zebrać myśli. Znalazłam porządek w tym, co wydawało się być śmiertelnym chaosem."
 –  Mieszkałem z żoną i niemowlakiem na parterze. Moją sąsiadką z góry była osiedlowa plotkara. miała ponad 75Iat i wiedziała wszystko o wszystkich, a czego nie wiedziała to sama sobie dopowiadała. Wracam wieczorem z pracy i żona mi mówi, że baba wszystkim sąsiadom rozpowiada, że znęcamy się nad dzieckiem, bijemy je i dziecko po nocach krzyczy z bólu, a ja jestem pijakiem. Zagotowało się we mnie, jednakże nie poszedłem się rozprawić z tym babskiem, bo to nie miało sensu. Wpadłem za to na plan. Zacząłem codziennie rano, przed wyjściem do pracy rozlewać wodę z butelki przy ssypie na śmieci, pomiędzy parterem a 1 piętrem. Minęło trochę czasu i mieszkańcy podchwycili nowy temat do rozmów - zachodzili w głowę kim jest ten menel. Ja wtrącam się do rozmowy, przytakuję, obiecuję, że jak go spotkam to się nim zajmę. Pewnego weekendu, widzę, że na ławeczkach, wśród osiedlowych plotkarzy nie ma tego babsztyla, podchodzę do nich i mówię: "Coś nie tak z głową u tej sąsiadki z góry, chyba oszalała", baby aż gęby pootwierały i czekają na kontynuację,-"Wyszedłem późnym wieczorem na dwór żeby zapalić, a tam sąsiadka siedzi między piętrami i szcza niezwracając na mnie uwagi. Ewidentnie ma nierówno pod sufitem", na tym skończyłem i dalej poszedłem spacerować z wózkiem. Od tamtej pory, aż do śmierci tej baby, czyli około 8 lat, sąsiadka nie odezwała się do mnie ani słowem i przestała plotkować na mój temat.

A oto co do powiedzenia nt. obecnej sytuacji ma niepełnosprawny chłopak, porzucony po narodzinach przez biologicznych rodziców:

 –  Nie potrafię przemilczeć sprawy #piekłokobiet jako niepełnosprawny chłopak, "porzucony" przez rodziców biologicznych niedługo po urodzeniu, latami czekający na obiecaną kochającą rodzinę adopcyjną , otoczony od urodzenia samymi kobietami, które próbowały poruszyć niebo i ziemię by uczynić moje życie lepszym. Miejsce do którego dotarłem i wszystko co osiągnąłem jest zasługą tysiąca kobiet z mego życia - pielęgniarek, lekarek, opiekunek szpitalnych i tych  z domu dziecka, pracowniczek socjalnych, urzędniczek, sędzin, terapeutek, rehabilitantek, nauczycielek, zastępczej mamy a wraz z nią kochanych cioć i babć. Nie widzę w swoim życiu żadnej zasługi państwa polskiego a tak zwana troska i wsparcie, którą wszyscy wycierają sobie gęby często mi nie przysługuje bo nie spełniam jakiś przesłanek pisanych małym druczkiem. Gdy mam do załatwienia jakąś sprawę, żygać mi się chce na samą myśl ile dokumentów muszę przygotować i ile urzędów odwiedzić by złożyć sam wniosek i czekać na łaskawe jego rozpatrzenie. Za każdym razem muszę grubo tłumaczyć czemu znowu potrzebuje turnusu rehabilitacyjnego, który nie przysługuje częściej niż co 2-3 lata... bo tak wielu jest oczekujących.... wózka inwalidzkiego który nie może zepsuć mi się wcześniej niż po 5 latach....bo taki wózek dużo kosztuje i naciągam państwo polskie na kolejne wydatki... Długo tak mogę wyliczać i narzekać...ale nie o to chodzi w moim poście....Jeśli chcemy mieć dzieci, poprawiać demografie naszego państwa to nie zaczynajmy od dupy strony...a raczej nie zaczynajmy od pochwy i macicy.... Nie zaczynajmy od rozkazów, nakazów i ograniczeń..... Zadbajmy o prawdziwą politykę społeczną dla wszystkich rodziców i dzieci, bez prawnych kruczków i małych druczków... Zadbajmy o dostęp do opieki medycznej.....nie takiej z wizytą u specjalisty za rok czy półtora.... Zadbajmy o dobrą i bezpłatną terapię i rehabilitację...a nie tylko dobrą i prywatną lub byle jaką państwową, na którą żal czasu, bo nogą czy ręką mogę pomachać sobie w domu. Zadbajmy o miejsca w żłobkach, przedszkolach i szkołach dla wszystkich dzieci. Zadbajmy o godny transport dla niepełnosprawnych a nie rozpisany po kosztach, by tylko wygrać przetarg...a potem wbijać po 8 - 10 osób do jednego  busa, wozić ich godzinami po mieście by wszystkich zebrać...oby się tylko opłacało i dało się wyjść na swoje.. Zadbajmy o dobre wsparcie psychologiczne i psychiatryczne dla dzieci i ich rodziców, by nie pozostawali z czarnymi myślami samotni.... Zadbajmy o asystentów dla każdego niepełnosprawnego..... Zadbajmy o wypoczynek wakacyjny dla niepełnosprawnych, taki bez rodziców i najbliższych opiekunów....od których dzieci też czasem chcą odpocząć. Zadbajmy o dostępność mieszkań wspomaganych dla dorosłych niepełnosprawnych, którzy chcą być samodzielni i wyprowadzić się od rodziców, którzy szczególnie zasługują na spokój i odpoczynek. Zadbajmy o pracę dla niepełnosprawnego i warsztaty dla wszystkich a nie tylko dla wybranych. Zadbajmy o jakość i ciągłość usług w domach pomocy społecznej czy hospicjach.... Jeśli nie stać państwa na taką pomoc - niech nie zrzuca wszystkiego na i tak bardzo obciążone barki kobiet. Udostępni proszę
Dzięki temu całe życie spędzisz sam, nie otwierając do nikogo gęby. Dziękuję ci taśmo! –
To cię nauczy trzymania gęby na kłódkę –