Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 343 takie demotywatory

Fala dźwiękowa –
Fala wody uderza w posąg Neptuna, Wyspy Kanaryjskie –
 –  Pan z obrazka nazywa się Alan Barnes, i jest królem goblinów. Wszystkich, którzy właśnie wzięli głęboki oddech żeby mnie skrytykować za szydzenie sobie z wyglądu biednego, starszego i niepełnosprawnego człowieka zachęcam do czytania dalej. Bo nie nazywam Pana Barnesa goblinem ze względu na jego wygląd.Jakiś czas temu jakiś kutafon napadł na Pana Barnesa, pobił go i okradł, gdy ten spokojnie wynosił śmieci. Historia jakich pełno, ale ta akurat zainteresowała młoda dziewczynę, która poruszona nią postanowiła urządzić zbiórkę pieniędzy dla poszkodowanego pana Goblina.Akcja stała się tak popularna, że zdołała zebrać dla Pana Barnesa 330 000 funtów. Tak, 1/3 miliona funtów. Które mu oczywiście przekazała. Pan Goblin kupił sobie za te pieniądze nowy dom.Jak się jednak okazało, jedna z agencji PRowych, które w promowaniu akcji pomagała, nie robiła tego z odruchu dobrego serca i wystawiła dziewczynie srogi rachunek, na ponad 6 tysięcy funtów. Jako, że dziewczyna jest zwykłym, biednym randomem, nie jest w stanie zapłacić takiego hajsu i sprawa ciąga się po sądach.Można by się spodziewać, że beneficjent ogromnego hajsu, za który jest wystawiony ten rachunek pomoże i sprawa będzie bezproblemowo zamknięta.Pan Goblin rzeczywiście postanowił pomóc i zaoferował, że dorzuci się do rachunku. Dziesięcioma funtami. Nie, nie dziesięcioma tysiącami. Dziesięcioma funtami. Z, przypominam, 330 000 funtów, jakie dzięki tej dziewczynie przytulił.Kiedy internety się o tym dowiedziały, na Pana Goblina posypały się gromy i fala hejtu (jak najbardziej zasłużona), na co Pan Goblin postanowił odpowiedzieć.Powiedział więc publicznie, że nawet tych dziesięciu funtów nie musi dawać i niech się cieszy, że tyle dostała. Zasugerował też, żeby na ten rachunek też sobie urządziła społeczną zrzutkę.Czy ktoś jeszcze chce mnie krytykować za nazywanie Pana Barnesa Goblinem? I tak jestem delikatny i uprzejmy...

Pewna kobieta napisała bardzo ciekawy tekst, w którym - na podstawie własnych doświadczeń - chce podzielić się z wami swoimi spostrzeżeniami na temat sytuacji we Francji:

 –  Zapewne wielu moich znajomych zastanawia się, co się ze mną stało. Gdzie podziała się tamta wesoła, tolerancyjna Ania zafascynowana kulturą Afryki, która łaziła beztrosko po mieście o drugiej nad ranem w kolorowym swetrze? Najprostszą odpowiedzią byłoby: doświadczenie. Kiedy wyjeżdżałam do Francji na studia, wydawało mi się, że byłam świadoma sytuacji tego kraju: dużo imigrantów z całego świata żyje w jednym państwie, czasem są między nimi problemy, istnieją grupki „francuskich” dresów, okropna biurokracja, ale generalnie jest spokój; jednym słowem „życie”.Wiedziałam, że, tak jak w mojej rodzimej Warszawie, są lepsze i gorsze dzielnice, jednak to, co zastałam na miejscu nie było kwestią różnicy w ilości adoratorów tanich trunków, lecz przestępczości. Tej prawdziwej, zorganizowanej, z bronią białą i palną. I kiedy człowiek zacznie lepiej poznawać miasto i jego okolice, okazuje się, że „spokojnych, normalnych” dzielnic praktycznie już nie ma, chyba, że zarabiasz dużo pieniędzy, albo sam należysz do marginesu społecznego i ta agresja jest dla Ciebie chlebem powszednim. Moje pierwsze studenckie mieszkanie nie sytuowało się w najgorszej z dzielnic Bordeaux, jednak wytrzymałam zaledwie rok.Poznałam tu mojego obecnego chłopaka, Francuza z dziada pradziada, który przekonał mnie do przeprowadzenia się z Bordeaux do małej wsi oddalonej o 20km od mojej uczelni. Ja, 20-letnia studentka z tętniącej życiem Warszawy, przeprowadziłam się na francuską wieś. Sam ten fakt nie jest może rażący, wszak dużo osób potrzebuje teraz odpocząć od tempa życia metropolii, jednak to, co skłoniło mnie do przeprowadzki najpierw z miasta, a teraz i z tego kraju, nie jest zbyt chwalebne ani dla Bordeaux, ani dla całej Francji.Szczerze powiedziawszy, nie wiem nawet od czego zacząć. Czy od tego, że dwie ulice od mojego mieszkania jakiś Arab zastrzelił Żyda? Czy od tego, że po zorganizowanej akcji nalotów przez policję na różne budynki prowadzone przez Arabów (kioski, bary, kebaby, sprzedaż używanych telefonów) w mojej ówczesnej dzielnicy okazało się, że 6 takich obiektów skrywało magazyny broni palnej w swoich piwnicach? Czy od tego, że przez pierwszy rok mojego pobytu tutaj, kiedy jeszcze czerpałam jakąkolwiek przyjemność z chodzenia po mieście, nasza grupa znajomych została fizycznie zaatakowana 9 razy?Czy od tego, że kiedy jednego dnia założyłam sukienkę, Arabowie okupujący tarasy barów 24/7 gwizdali na mnie, krzyczeli „Dobra jesteś!”, „Ty kurwo”, czy jeszcze śledzili mnie w 5-osobowych grupach zaczepiając mnie w (zapewne w ich mniemaniu) bardzo szarmancki sposób? Czy od tego, że codziennie w drodze na uczelnię widywałam ok. 10-letnie dzieci same na ulicy, bawiące się piłką na jezdni w godzinach szkolnych? Czy od tego, że kiedy raz poszłam do sklepu po alkohol ze znajomą Francuzką o 22-iej, ona wyjęła z torebki gaz pieprzowy i kurczowo trzymała go w dłoni przez całą drogę?Czy od tego, że praktycznie każda osoba, którą tutaj znam została okradziona z telefonu, czasem nawet w biały dzień? Co gorsza czasem przez dzieci wyglądające na 12-14 lat. Czy od tego, że niektóre dzielnice i ulice są dosłownie okupywane przez bandy Arabów i witają Cię słowami „Pani się przypadkiem nie zgubiła?” Czy jeszcze od tego, że w oknach mieszkań często można spotkać się z wywieszoną flagą Maroka, Algierii czy innych krajów Maghrebu? Czy może od tego, że nawet na studiach Arabowie trzymają się dziwnym trafem tylko między sobą, nie rozmawiają po francusku i osiągają najgorsze wyniki? Czy od tego, że kiedy raz poszliśmy zgłosić napad na komendę, Pan policjant nawet nie starał się ukrywać swojego braku zaskoczenia, gdy opisywaliśmy mu osobnika o ciemnej karnacji?Czy może jeszcze od tego, że nawet moja znajoma, Arabka, musiała wyjechać z miasta ze swoją mamą i siostrą, bo banda młodych dziewczyn zaatakowała nożem i prześladowała jej mamę dlatego, że żyją po europejsku? Dużo ludzi w Polsce obawia się przede wszystkim zamachów, boją się, że jeśli przyjmiemy emigrantów z krajów arabskich, to co drugi zacznie się u nas wysadzać. Otóż tak naprawdę terroryzm i nowa fala imigrantów nie jest największym problemem i wyzwaniem tego kraju, jak i reszty krajów Europy Zachodniej.Prawdziwym problemem jest asymilacja tych ludzi. To trzecie, czwarte pokolenia mieszkające w Europie się wysadzają, noszą nikaby, burki, rozmawiają między sobą po arabsku, uważają się za gangsterów i puszczają muzykę z telefonu, palą blanty i papierosy w metrze, zaczepiają przechodniów i dokonują napadów. Często chwalą się, że pochodzą z getta, dla nich siła i agresja to najważniejsze cechy prawdziwego mężczyzny, zachowują się jakby nadal mieszkali w krajach objętych wojną, gdzie jedynym rozwiązaniem jest zabić albo dać się zabić. Są źli na Europę, która według nich niszczy ich kraje (swoją drogą mają rację, kolonie nie zostały założone przez kosmitów), kobiety są bezwstydne, wręcz puszczalskie, są przekonani, że kowalem ich losu są Europejczycy, a nie oni sami.Sytuacja we Francji wydaje mi się beznadziejna. Świeżo wybrany Prezydent Macron również wydaje się być oderwany od rzeczywistości i nie dostrzega realnego problemu swojego kraju, który z roku na rok się pogłębia, ponieważ leczone są jedynie najbardziej rozgłaszane objawy (ataki terrorystyczne) tej nowej choroby XXI wieku zwanej brakiem integracji. Nie dostrzega on strachu i bezradności szarych, ubogich obywateli, którzy zmuszeni są do mieszkania w niebezpiecznych dzielnicach w blokach państwowych, przepełnionych licznymi rodzinami z Afryki, w których króluje przestępczość i agresja.Nie dostrzega również bezradności nauczycieli uczących w placówkach z takowych dzielnic, którzy załatwiają sobie L4 kilkanaście razy w roku z powodu agresywnego zachowania i nonszalancji ze strony kilkunastoletnich dzieci imigrantów. Dodatkowo ciężko inwigilować zradykalizowane meczety nie narażając się na oskarżenia o rasizm i brak wolności wyznaniowej, a osobniki wpisane na tzw. listę „S” osób potencjalnie zradykalizowanych, żyją sobie jak gdyby nigdy nic, dostając nawet przyzwolenie na posiadanie broni (sic!). Jeśli Francja nie zacznie stosować się do swojego starego przysłowia „Mieux vaut prévenir que guérir” (dosł. tłum. „Lepiej zapobiegać niż leczyć”), nie wróżę jej świetlanej przyszłości.
Jeśli obawiasz się, że coś pójdzie nie tak, to prawdopodobnie tak będzie... –
Moje współczucia dla wszystkich osób o nazwisku Nowak – Wkrótce będą czytać w gazetach "Nowak zgwałcił 10-latka. Zdumiewająca decyzja sądu" (o2.pl), "Hordy nowaków gwałcą na ulicach. Fala ataków na kobiety w Niemczech"(se.pl), "Turcja: Nowak z Syrii sprawcą zamachu w Ankarze" (rp.pl)" itp. itd. CHCE ZASTĄPIĆ SŁOWO "UCHODŹCA"WYRAZEM "NOWAK". POPIERA JĄPROF. MIODEKWedług Jany słowo „uchodźca” budzi negatywne skojarzenia wśród Polaków.Fot geralt / PixabaySłowo „uchodźca" może zostać zastąpione w słowniku języka polskiego wyrazem„nowak”. Ma być rozumiane nie jako najpopularniejsze nazwisko, a rzeczownik. Topomysł Jany Shostak, studentki warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. O projekcieprzychylnie wypowiada się słynny językoznawca, prof. Jan Miodek.
Brandi Brenner jest mamą małej Sophie, która osiągnęła swój wielki sukces rozstania się z pieluszką i nauczyła się korzystać z nocnika. W nagrodę mama zabrała córkę do sklepu, żeby wybrała sobie zabawkę – Sophie bardzo lubi lalki i zabawki medyczne. Chciałaby w przyszłości zostać lekarzem więc lalka lekarz to było jej marzenie. Sophie bardzo szybko podjęła decyzję o wyborze. Spodobała jej się czarnoskóra lalka w białym fartuchu ze stetoskopem.Kiedy zbliżyły się z mamą do kasy ekspedientka z nieukrywaną troską zwróciła się do dziewczynki:,,Czy nie chciałabyś wybrać sobie lalki, która jest bardziej do ciebie podobna i lepiej do ciebie pasuje?”Brandi poczuła jak oblewa ją fala gorąca i gniewu. Poczuła oburzenie tym rasistowskim pytaniem. Ponieważ Sophie wybrała lalkę o ciemnym kolorze skóry, ekspedientka poczuła się upoważniona do zwrócenia uwagi dziecku na ten fakt. Emocje jednak szybko opadły, ponieważ Sophie z wdziękiem i dziecięcą prostolinijnością odrzekła:,,Nie dlaczego? Ona jest lekarzem, ja też chcę być lekarzem. Ja jestem ładna i ona też jest ładna. Popatrz jakie ma piękne włosy i ma stetoskop…”Brandi natomiast uświadomiła sobie, że dla dzieci różny kolor skóry jest tak samo naturalny jak to, że różny kolor mogą mieć oczy czy włosy. Nie ma on żadnego znaczenia i każdy jest piękny
Po tym jak młoda mama opublikowała to selfie z dzieckiem, od razu została zalana falą krytyki – Spójrzcie na noworodka, który niebezpiecznie odchyla główkę, bo najzwyczajniej w świecie nie jest w stanie jej jeszcze sam utrzymać. Wiele osób twierdzi, że takie zachowanie mogło wywołać u dziecka SBS (zespół dziecka potrząsanego)
Grażyna, wyciągaj kamerę!Uwiecznij moją epickość! –
Fala na Morzu Północnym –
Strażacy Ochotnicy z Woli Żyrakowskiej – Podczas weekendowych mrozów pomagali odpalać samochody mieszkańcom okolicznych miejscowości - BRAWO! W związku z falą mrozów zarząd Ochotniczej Straży Pożarnej w WoliŻyrakowskiej uruchamia "Pogotowie Rozruchowe". Usługi świadczymyBEZPŁATNIE dla wszystkich mieszkańców.
Wprawny inżynier obliczył gdzie można ustawić widzów –
A myślałem, że widziałem już wielkie fale –
Zobacz ruch powietrza! – Eksperyment, który pozwala na obserwację fali uderzeniowej, mowy, powietrza wydmuchiwanego przez suszarkę,gazu i wiele wiele innych!
 –
Nie wyzywaj Neptuna na pojedynek –
Mimo choroby samotnie przepłynął Wisłę kajakiem – 25 dni zajęło Andrzejowi Michalikowi przepłynięcie Wisły z Goczałkowic-Zdroju (woj. śląskie) do Gdańska. W trakcie samotnej podróży przeżył załamania pogody, zatrucie i awarię kajaka. Wyprawa nie należała do łatwych także dlatego, że od dziecka choruje na cukrzycę, ale i to nie stanęło na przeszkodzie. Było bardzo ciężko. Walczyłem z chorobą, licznymi burzami, trzema wichurami, metrową falą i 1000 km wody, niejednokrotnie płynąc pod prąd – mówi Wirtualnej Polsce Andrzej Michalik. – Dodatkowo przeżyłem zatrucie i awarię pierwszego kajaka – już po dwóch dniach wymieniłem go na nowy. Na koniec musiałem stoczyć walkę z większymi jednostkami w Gdańsku, które tworzyły spore falePo drodze podziwiałem piękno naszego kraju, przyrody i przeżywałem cudowne chwile. Było bardzo ciężko ze względu na chorobę, ale udało się. Nie poddałem się i dopłynąłem do celu – mówi.
Ameryka Północna przed pierwszą falą nielegalnych imigrantów –
W Chinach selekcja odbywa się po ukończeniu szkoły – A w Polsce po zakończeniu studiów, kiedy to znaczna część wykształconych ludzi dowiaduje się, że zmarnowała kilka lat życia, bo w tym kraju nie ma dla nich pracy w zawodzie Gaokao - Najtrudniejszy egzamin świataEgzamin trwa trzy dni, od rana do wieczora. Uczniowie zdająmatematykę, chiński i angielski oraz, dodatkowo, do wyboruprzedmiot przyrodniczy lub humanistyczny. Wynik przelicza się napunkty w skali od zera do tysiąca.Uczniowie zanim wejdą do środka, muszą przejść przez kontrolęwykrywaczami metali - chodzi o zdemaskowanie oszustów, którzyprzychodzą ze sprzętem pomocniczym pozwalającym kontaktowaćsię z podpowiadaczami spoza budynku. Podczas egzaminu pilnująich kamery telewizyjne.W prowincji Henan nad ośrodkami egzaminacyjnymi latają dronywyposażone w skanery, które wykrywają fala radiowez podpowiedziami dla zdających. Przyłapanym na oszustwie grozisiedem lat więzienia.Zdawalność egzaminu wynosi około 3%.