Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 185 takich demotywatorów

A przy okazji cholernie silny –
0:07
Przez ponad dwa miesiące łoś opiekował się krową: wszędzie za nią chodził, kładł głowę na jej plecach i przynosił siano jako prezent. W ciągu tych dwóch miesięcy kilkadziesiąt tysięcy turystów odwiedziło farmę, aby obejrzeć zaloty – Amant, którego nazwano Josh, przebywał w okolicy przez 76 dni, po czym stracił zainteresowanie Jessicą, przestał odwiedzać farmę i powrócił na wolność
Dziki Trener o cenach paliw i inflacji w Polsce. Może teraz ktoś zrozumie –
 –
Śnieżna Pantera (irbis śnieżny) jest znana jako "Duch Gór". Czy potrafisz go zauważyć? – Ten dziki kot od zawsze budził tajemniczość i ciekawość z powodu swojej nieuchwytności, w związku z czym jest jednym ze najsłabiej poznanych gatunków zwierząt. Obserwacja pantery w jej naturalnym środowisku jest bardzo trudna, dlatego często bywa przez lokalne społeczności nazywana Duchem Gór.Pantery śnieżne żyją w jednych z najtrudniejszych warunków klimatycznych na świecie, wśród stromych, skalistych gór Azji Środkowej (w tym Himalajów). Zamieszkują przede wszystkim suche, jałowe zbocza bez drzew, z rzadką roślinnością. Zamieszkują na wysokości od 3000 do 5000 metrów w łącznie 12 różnych krajach, w tym w Afganistanie, Bhutanie, Chinach, Indiach, Kazachstanie, Kirgistanie, Mongolii, Nepalu, Pakistanie, Rosji.Chiny są domem dla ponad 50% populacji panter śnieżnych, a wiele siedlisk tego gatunku rozsianych jest na dalekim zachodzie i wokół Wyżyny Tybetańskiej
 –
0:12
 –
Jacek Kurski obchodził pierwszą rocznicę ślubu w Krakowie. Pobyt w hotelu i sesję na dachu miała opłacić TVP – Zarabiasz w okolicach 20 000 - 24 000 zł miesięcznie, a i tak nie stać cię, by samodzielnie zapłacić 5000 zł za rodzinny, romantyczny wyjazd do Krakowa z okazji pierwszej rocznicy ślubu. Dobrze, że chociaż podatnicy wsparli
 –
0:13
Kilka lat temu myśliwy zastrzelił matkę pięciu warchlaczków. Same zginęłyby w lesie, więc przygarnęła je rodzina z Sępólna Krajewskiego. – Zwierzaki żyły w zagrodzie. Do lasu nie mogłyby wrócić, bo polubiły człowieka. Z pewnością podeszłyby do każdego myśliwego. 3 zwierzaki znalazły dom w ośrodku niedaleko Sępólna. Kolejne 2 miały trafić do ZOO w Bydgoszczy. Wszystko szło zgodnie z planem - lekarz weterynarii z Bydgoszczy podpisał wszystkie kwity. Pozostał tylko jeden papierek: zgoda lekarza weterynarii z Sępólna na przewóz zwierząt. I tu zaczęły się problemy. Lekarz stwierdził, że w Polsce panuje epidemia ASF i trzeba dziki zastrzelić. Nie przebadać i ewentualnie zastrzelić. Po prostu zabić. Tak profilaktycznie. Wyznaczono nawet termin i lekarz przybył do rodziny wraz z myśliwym, który z miłą chęcią zabije Tadzika i Danusię. Rodzina zyskała trochę czasu. Obecny na miejscu fotoreporter "przepłoszył" lekarza i myśliwego. Informacja trafiła już do Głównego Lekarza Weterynarii, który może zmienić decyzję powiatowego lekarza o odstrzale. Trzymamy kciuki za Tadzika i Danusię!
Organizatorzy postawili na kolejną nową lokalizację i impreza zagra na lotnisku Makowice-Płoty – Pewne jest, że widzimy się w dniach 29-31 lipca i że tradycyjnie w czwartek o godz. 15:00 orkiestra zagra “Glory, glory, alleluja”, a Pan Roman Polański, ostatni zawiadowca stacji Żary, odgwiżdże start festiwalu. Wiemy także, że na koniec czerwca odbędą się Eliminacje do Pol’and’Rock Festival, w czasie których wyłonimy kilka zespołów, które na festiwalu zagrają - mówi Jurek Owsiak. Wybierzecie się? NAJPIĘKNIEJSZY FESTIWAL ŚWIATA 1995 ROK - W CZYMANOWIE NAD JEZIOREM lARNOWIECKIM 1996 ROK - W SZCZECINIE - DĄBIU LATA 1998-1999 i 2001-2003 - W LARACH 2000 ROK - DZIKI PRZYSTANEK WOODSTOCK - W LĘBORKU OD 2004 ROKU - W KOSTRZYNIE NAD ODRĄ 2020 ROK - NAJPIĘKNIEJSZA DOMOWKA ŚWIATA - W WARSZAWIE 2021 ROK - LOTNISKO MAKOWICE-PLOTY
Moja zdobycz, nikomu jej nie dam –
0:13
 –  1 Dan: IzbyFrzyięc 1 21 Dane ze skierowania A. I	Począ(ek' chorôŕv 'ieł przebieg i skargi obecne w žakre:	Wywiady co do przeszłości chorego przebytych chorób	trybu życia i obciążenła dziedzicznego-	Lekarzb	Pacienț przywieziorły przez ZRM powodu urazu wielomiejscowego	pacîent stratowany przez dziki podczas jazdy na hulajnodze.	Ok liczności zdarzenia pamięta ț relacłonuie. Bez utraty przytomnośc	Ak ualrłie ból! lewej strony twarzy evrawei strony klatki piersiowei, Oki	țKp	olitrauma	Zalecono: '

To były czasy!

To były czasy! –  My, urodzeni w latach 50-60-70-80 tych, wszyscy byliśmy wychowywani przez rodziców patologicznych.Na szczęście nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami. My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi. W tej słodkiej niewiedzy przyszło nam spędzić nasz wiek dziecięcy. Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się na licznych budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego dnia znowu szliśmy się bawić na budowę. Matka nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Nie chodziliśmy do prywatnego przedszkola. Rodzice nie martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju. Uznawali, że wystarczy, jeśli zaczniemy się uczyć od zerówki.Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy się spociliśmy. Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z grypą służył czosnek, miód, spirytus i pierzyna. Dzięki temu nie stwierdzano u nas zapalenia płuc czy anginy. Zresztą lekarz u nas nie bywał, zatem nie miał szans nic stwierdzić. Stwierdzała zawsze babcia. Dodam, że nikt nie wsadził babci do wariatkowa za smarowanie dzieci spirytusem. Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała się ze zje nas wilk, zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś tam doszliśmy, to i wrócimy.Latem jeździliśmy rowerami nad rzekę, nie pilnowali nas dorośli. Nikt nie utonął.Zimą któryś ojciec urządzał nam kulig starym fiatem, zawsze przyspieszał na zakrętach. Czasami sanki zahaczyły o drzewo lub płot. Wtedy spadaliśmy. Nikt nie płakał, chociaż wszyscy trochę się baliśmy. Dorośli nie wiedzieli, do czego służą kaski i ochraniacze. Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego.W sobotę wieczorem zostawaliśmy sami w domu, rodzice szli do kina. Nie potrzebowano opiekunki. Po całym dniu spędzonym na dworze i tak szliśmy grzecznie spać. Pies łaził z nami – bez smyczy i kagańca. Srał gdzie chciał, nikt nie zwracał nam uwagi. Raz uwiązaliśmy psa na sznurku i poszliśmy z nim na spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas później na sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze. Mogliśmy dotykać inne zwierzęta. Nikt nie wiedział, co to są choroby odzwierzęce.Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru, żeby się nie obsikać lub „tam” nie zaziębić. Każdy dzieciak to wiedział. Oczywiście nikt nie mył po tej czynności rąk. Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską. Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać, mówić Dzień Dobry i nosić za nią zakupy. Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić Dzień Dobry. A każdy dorosły miał prawo na nas to Dzień Dobry wymusić. Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką. Potem się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby.Skakaliśmy z balkonu na odległość. Musieliśmy znać tabliczkę mnożenia, pisać bezbłędnie. Nikt nie znał pojęcia dysleksji, dysgrafii, dyskalkulii i kto wie jakiej tam jeszcze dys… Nikt nas nie odprowadzał do szkoły. Każdy wiedział, że należy iść lewą stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot.Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków. Czasami próbowaliśmy to jeść. Jedliśmy też koks, szare mydło, Akron z apteki, gumy Donaldy, chleb masłem i solą, chleb ze śmietaną i cukrem, oranżadę do rozpuszczania oczywiście bez rozpuszczania, kredę, trawę, dziki rabarbar, mlecze, mszyce, gotowany bob, smażone kanie z lasu i pieczarki z łąki, podpłomyki, kartofle z parnika, surowe jajka, plastry słoniny, kwasiory/szczaw, kogel-mogel, lizaliśmy kwiatki od środka. Jak kogoś użarła przy tym pszczoła to pił 2 szklanki mleka i przykładał sobie zimną patelnię.Ojciec za pomocą gwoździa pokazał, co to jest prąd w gniazdku. To nam wystarczyło na całe życie. Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz. Jak się ktoś skaleczył, to ranę polizał i przykładał liść babki. Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze strugi, ciepłe mleko prosto od krowy, kranówkę, czasami syropy na alkoholu za śmietnikiem żeby mama nie widziała, lizaliśmy zaparowane szyby w autobusie. Nikt się nie brzydził, nikt się nie rozchorował, nikt nie umarł. Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności. Nikt nam nie liczył kalorii.Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami. Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd. Nikt się nie bawił z opiekunką.Od zabawy mieliśmy siebie nawzajem. Bawiliśmy się w klasy, podchody, chowanego, w dwa ognie, graliśmy w wojnę, w noża (oj krew się lała ), skakaliśmy z balkonu na kupę piachu, graliśmy w nogę, dziewczyny skakały w gumę, chłopaki też jak nikt nie widział. Oparzenia po opalaniu smarowaliśmy kefirem. Jak się głęboko skaleczyło to mama odkażała jodyną albo wodą utlenioną, szorowała ranę szczoteczką do zębów i przyklejała plaster. I tyle. Nikt nie umarł.W wannie kąpało się całe rodzeństwo na raz, później tata w tej samej wodzie. Też nikt nie umarł. Podręczniki szanowaliśmy i wpisywaliśmy na ostatniej stronie imię, nazwisko i rocznik. Im starsza książka tym lepiej. Jedyny czas przed telewizorem to dobranocka. Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie same. Poza nimi, wolność była naszą własnością.Nasze mamy rodziły nasze rodzeństwo normalnie, a po powrocie ze szpitala nie przeżywały szoku poporodowego – codzienne obowiązki im na to nie pozwalały. Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód. Niektórzy pozakładali rodziny i wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami.Dziś jesteśmy o wiele bardziej ucywilizowani. My, dzieci z naszego podwórka, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli jak nas należy „dobrze” wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek, żłobków, zamkniętych placów zabaw.A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!

Ciekawa dyskusja wywiązała się na profilu Straży Granicznej:

 –  Irena Szafrańska @ISzafrans... • 14 g. Ludzie patrole ■Straz_Graniczna w Biszczadach boją się wilków, podchodzą pod zabudowania 10 km od Przemyśla i zjadają psy, bo wyżarły już wszystkie dziki, mnożą się na potęgę a Wy macie dylematy! e Niezalezna.PL @niezalez... • 15 g. Strzelać czy nie strzelać do wilków? Kłótnia w oczekiwaniu na tragedię. Więcej na niezalezna.pl #NiezaleznaPL niezalezna.pl/ 384357-strzela... Q 17 t-3.. 26 d 57 < Straż Graniczna (r) @Straz_Graniczna W odpowiedzi do @ISzafranska Pani Ireno, nasi funkcjonariusze są dobrze odżywieni, na służby wychodzą po porządnym posiłku, mają ze sobą suchy prowiant i nie zjadają gospodarskich psów. 9:22 09 mar 21 • Twitter Web App 216 Tweety podane dalej 68 Cytatów z Tweeta 2 032 Polubienia Sid @Lech_sid733 • 8 g. W odpowiedzi do @Straz_Graniczna, Cc-,,Kot_Behemot_PL i @lSzafranska Ale do zeżarcia dzików się przyznajecie? 2 d 107 < Straż Graniczna @Straz_Grani... • 7 g. Nikt nam niczego nie udowodni. (,) 16 'Gl 34 d 884 < Pokaż odpowiedzi •IlvS @_HVV_ • 13 g. W odpowiedzi do @Straz_Graniczna i @ISzafranska Dobrze, że Państwo się mnożą na potęgę. n 1 d 49 < Straż Graniczna @Straz_Gra... 13 g Q),,, Trzeba prowadzić skuteczną politykę kadrową. 6 LI, 9 d 452 < ' Pokaż odpowiedzi
Dla ich bezpieczeństwa przykuto je łańcuchami do metalowych prętów. Psy te służą jedynie jako narzędzie do polowań na króliki, dziki i inną zwierzynę łowną – W trakcie sezonu psy są specjalnie głodzone, gdyż zgodnie z powszechnym przekonaniem - głodne psy skuteczniej gonią swoją zdobycz. Wiele psów umiera na skutek infekcji i kiepskiej opieki weterynaryjnej albo jej całkowitego braku, ale to nie zniechęca hodowców ani myśliwych, ze względu na łatwy dostęp do psów myśliwskich. Słabsze psy zabija się po zakończonym sezonie łowieckim. Długość życia psów myśliwskich w Hiszpanii wynosi około trzech lat. Później psy są zastępowane świeżymi sztukami. Suki hodowlane utrzymuje się przy życiu dłużej. Myśliwi rozpoczynają sezon mając ich nawet dwadzieścia, kończą zaś z pięcioma. Psy, które są ranne lub nie spełniają już swojej funkcji, zostają zabijane.Tak instrumentalne traktowanie i ułożenie zwierząt w kojcu budzi oczywiste skojarzenie z przemysłem mlecznym. Jednak to informacje o losie Galgos czy Podencos wywołują ogromne oburzenie internautów, podczas gdy los krów mlecznych zazwyczaj pozostaje niezauważony i ignorowany. Bo tak jest łatwiej
Dziki Trener mówi bez ogródekco myśli o narodowej kwarantanniei nowych obostrzeniach –
Rzadkie zdjęcie pierwszego dzikiego migdału, który kiedykolwiek został wyhodowany (ok. 1885 r.) –
Dziki Trener o obowiązkowych szczepieniach na koronawirusa –
Kiedy pod Twoją nieobecność w Twoim domu pojawił się dziki lokator –
Źródło: boredpanda.com