Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 223 takie demotywatory

Stała wraz z piątką dzieci w kolejce do kasy. Komentarze ludzi były bezlitosne – Stałam w kolejce, gdzie kilka osób przede mną znajdowała się inna kobieta, której towarzyszyła piątka dzieci. Kolor ich skóry wskazywał na to, że nie wszystkie miały jednego ojca. Nie trzeba było długo czekać, aby ludzie stojący z tyłu zaczęli komentować całą sytuację słowami:„Ciekawe ile mają ojców?” „Mogła przynajmniej je odpowiednio ubrać” Przemilczałam to, co mówili… Dwójka z jej dzieciaków miała blond włosy, kurtki i ciepłe buty, podczas gdy pozostała trójka z ciemnymi włosami i głębokimi, brązowymi oczami miała na sobie zaledwie krótkie szorty i klapki.Kiedy przyszła ich kolej na zapłacenie za zakupy, kobieta była zakłopotana do tego stopnia, że zapomniała PIN-u do wykonania transakcji.Wtedy postanowiłam podejść i zapytać, czy mogę pomóc.„Wyżywić czy adoptować? Mam 9 dzieci, z czego zaledwie dwójka jest moja. Proszę mi pomóc” – odpowiedziała.Po chwili uśmiechnęła się i dodała: „Kochana Pani, te dzieci trafiły do nas 3 dni temu i będą z nami przez jakiś czas. Przyniosły nam jedzenie, ale potrzebowały odzieży. Niestety, nie otrzymaliśmy jeszcze żadnej zapomogi”. „Piękne dzieci. To wspaniałe, że wzajemnie się wspierają” – odpowiedziałam.Po odejściu od kasy dała każdemu dziecku nowy płaszcz, załadowała wózek, a kiedy chciała opuścić sklep, przytuliłam ją. Gdy tylko się odwróciłam, zobaczyłam uśmiech na twarzy stojącej za mną pary.„Te dzieci straciły prawo do życia z rodzicami kilka dni temu, a ubrania, które miały na sobie, to prawdopodobnie jedyne ubrania jakie posiadały. Ta kobieta przyjęła ich do własnego domu. Wiedziała, że potrzebują pomocy. Niestety, tak dobrych osób jak ona jest na tym świecie coraz mniej” – wyznał mężczyzna.Na koniec odwróciłam się jednocześnie odpowiadając wszystkim komentującym:„Nawet gdyby te dzieci były jej wszystkimi dziećmi i nawet gdyby miała kilkanaście kochanków, żadne dziecko w tym kraju nie powinno być w ten sposób komentowane, a tym bardziej głodne i zmarznięte. Bardzo mi przykro z waszego powodu” I odeszłam…Ta historia jest doskonałą lekcją życia, z której warto wyciągnąć odpowiednie wnioski
Ciekawe co teraz robi ta dwójka przemądrzałych gówniaków. Pewnie studiują prawo –
Ta dwójka poznała się na obozie w wieku 13 lat. Choć dzieliła ich spora odległość, to starali się podtrzymać kontakt, choć mieli dłuższe przerwy w znajomości – 6 lat później dziewczyna ocaliła chłopakowi życie. Dosłownie. Był bliski popełnienia samobójstwa, miał tego dokonać za 10 sekund, kiedy nagle, po roku dzwoni właśnie ta dziewczyna. Odwiodła go od planu popełnienia samobójstwa, a potem modliła się za niego. Niedawno się pobrali. Miłość może naprawdę uratować człowiekowi życie
Dzieci zawsze potrafią nas czymś zaskoczyć. Tak ja te dwie 11-letnie dziewczynki, które własnymi siłami uratowały dwie tonące osoby – Georgia Spring, Kate Hunter i Lily Cox przebywały na plaży w Crescent, kiedy im oczom ukazała się dwójka topiących się osób. Nie zastanawiały się ani chwili – skoczyły z molo i natychmiast zaczęły płynąć w kierunku potrzebujących. Ta dziewczyna potrzebowała pomocy, na co wskazywała reakcja jej znajomej, która również był w potrzebie. Myślę, że miała około 20 lat. Nie miałyśmy wyjścia. Musiałyśmy im pomóc – wyznaje Georgia Spring.Próbowałyśmy pomóc dopłynąć jej do drabinki, ale prądy morskie były zbyt silne. Zmieniłyśmy więc taktykę i postanowiłyśmy dopłynąć do miejsca, w którym będzie mogła dotknąć ziemi. Lily wyciągnęła kobietę na molo, podczas gdy dwie pozostałe dziewczyny próbowały pomóc drugiej potrzebującej osobie (miała około 13 lat i była ubrana). Próbowałyśmy pomóc dopłynąć jej do drabinki, ale prądy morskie były zbyt silne. Zmieniłyśmy więc taktykę i postanowiłyśmy dopłynąć do miejsca, w którym będzie mogła dotknąć ziemi.
 –
Dzieci jednej z pasażerek samolotu zaczęły płakać, co pozostałych pasażerów rozdrażniło. Ale to co, potem zrobiła ta kobieta ze zdjęcia odjęło wszystkim mowę – Kesha Bernard, pracująca mama dwójki dzieci, leciała z Seatlle do Denver. Fotograf miała na miejscu wykonać zlecenie i zamierzała odpocząć w czasie lotu, ale nie było jej to dane. Kesha opisała sytuację z samolotu:"Na pokładzie był komplet pasażerów. Wtedy jedno z dzieci siedzącej niedaleko mnie kobiety zaczęło płakać. Jestem przyzwyczajona do płaczących i krzyczących dzieci, ale najwyraźniej dla wszystkich wokół było to kompletną nowością. Podczas gdy mama próbowała zapiąć pasy jednemu z dzieci, pozostała dwójka zaczęła krzyczeć domagając się uwagi. Dziewczynka zaczęła kopać w fotel siedzącej przed nią kobiety, a ta zwróciła uwagę jej mamie. Obok stała stewardesa - zamiast pomóc, tylko patrzyła, jak zresztą wszyscy inni. Odwróciłam się i też spojrzałam na zostawioną samej sobie mamę z trójką dzieci, a potem na innych pasażerów. Niby dorosła kobieta próbowała zatkać sobie dłońmi uszy, inna robiła zniesmaczone miny, jakiś facet wyglądał, jakby zaraz miał wybuchnąć. A ja po prostu zapytałam, czy mogę jakoś jej pomóc.W efekcie spędziłam lot z tym uroczym maluszkiem spokojnie śpiącym na moich kolanach słysząc wokół beznadziejne komentarze typu - ta matka nie potrafi wychować dzieci, nie wiedzą, co to dyscyplina. No tak, bo dwulatek zdecydowanie już wszystko rozumie... Ludzie! Pomoc innym nie boli. Daję Wam moje słowo, że od wyciągnięcia do kogoś pomocnej ręki nie umrzecie. Narzekanie na płacz dziecka i robienie głupich komentarzy w niczym nie pomoże. Zamiast zachowywać się w żałosny sposób - jak wszyscy, którzy ze mną lecieli wliczając w to bezużyteczną obsługę lotu - mogliście po prostu pomóc".
 –  N: W ostatni piątek razem z przyjaciółką lekko pijane wracałysmy do domu z imprezy autobusem nocnym linii 234. W trakcie podróży spontanicznie postanowiłyśmy, że się pocałujemy. Ot, nic specjalnego. Wszystko były świetnie dopóki nie zauważyłyśmy, że jeden z dwójki młodych chłopców stojących przy drzwiach miał wyraźnie skierowany na nas swój telefon podśmiechując się pod nosem. Najprawdopodobniej nas nagrywał albo robił zdjęcia. Już miałyśmy do nich podejść i zabrać im telefon, ale w biegu wysiedli na Słowiańskiej. Trzymający telefon miał na sobie koszulkę z Powstania Warszawskiego a jego koleżka bluzę z napisem "Jestem królem" i koroną. Jeśli to czytacie to chciałabym, żebyście tylko wiedzieli, że źle trafiliście. Akurat tak się składa, że ja i moja przyjaciółka studiujemy prawo i jeśli gdziekolwiek zobaczymy to nagranie/zdjęcią które zawierają nasz wizerunek, wy, albo raczej wasi rodzice(bo podejrzewam, że nie mieliście nawet skończonych 18 lat wnioskując po tym szczeniackim zachowaniu) będziecie mieli spore problemy. Pozyskanie monitoringu z autobusu z waszym wizerunkiem to żaden problem a konsekwencje będziecie mogli odczuwać na długo. Dlatego apeluję, byście poszli do rozum do głowy i usunęli wszystkie materiały, które wtedy zarejestrowaliście i zrozumieli, że dwójka całujących się dziewczyn to normalność, nic specjalnego i nie powód do tego, by wyciągać telefon i rejestrować takie zdarzenie. Naprawdę, radzę to usunąć.
O ku*wa, to już rok! –
Dwie ofiary komunistów ginęły, mając splecione ręce i tak zostały pogrzebane – "To jedno z najbardziej poruszających zdjęć XXI wieku”Archeolodzy z IPN odkryli właśnie jamę grobową ze szkieletami kilku osób. Okazuje się, że dwójka z nich umierała, trzymając się za ręce.Ciała zamordowanych zostały przez komunistów rzucone do dołu. Tam zostali odnalezieni ze splecionymi dłońmi. IPN opublikował poniższe zdjęcia na Twitterze:Trudno o bardziej wymowne zdjęcie. Często bohaterowie zabijani przez komunistów umierali z okrzykiem ,,Niech żyje Polska!” na ustach. Tu mamy kolejny przykład pięknej ludzkiej postawy w obliczu śmierci z rąk oprawców…
Kobieta przez lata uważała, że ma najgorszą matkę na świecie. Dopiero kiedy dorosła potrafiła ją docenić, co wyraziła w liście do niej: – "Miałam najgorszą mamę na świecie… Podczas gdy inne dzieci na śniadanie mogły jeść dowolne słodkości, ja zmuszana byłam do zdrowego jedzenia: jajek, tostów, owsianki.Kiedy dzieci w szkole jadły pączki i piły colę, ja wyciągałam z plecaka zrobione przez mamę kanapki i wodę. Jak możecie się spodziewać, na kolację także nie dostawaliśmy tego, co chcielibyśmy jeść. Na szczęście w tej sytuacji nie byłam sama! Razem ze mną cierpiała siostra i dwóch braci. Oni też mieli tę samą najgorszą matkę na świecie.Kiedy wychodziliśmy się bawić,  musieliśmy powiedzieć, kiedy dokładnie wrócimy i dokąd idziemy. Oczywiście nie wolno nam było się spóźnić ani chwili!Codziennie musieliśmy mieć czyste ubrania i brać kąpiel, gdy inne dzieci nosiły te same spodnie przez kilka dni. Jednak i tak nas wyśmiewano, ponieważ nasza matka własnoręcznie szyła nam ubrania, aby było taniej. Ale to nie wszystko! Dyscyplina w naszym domu była czymś bardzo ważnym. Zawsze wstawaliśmy wcześnie rano, nawet, jeśli był weekend…Myliśmy naczynia, sprzątaliśmy, gotowaliśmy i robiliśmy rzeczy, o których nasi rówieśnicy nawet nigdy nie słyszeli. Czasem wydawało mi się, że nasza mama robi to celowo: po nocach wymyśla najróżniejsze zadania, żeby jeszcze bardziej uprzykrzyć nam życie… Mama zawsze mówiła nam, abyśmy mówili tylko prawdę, nawet jeśli to będą słowa, których ludzie nie zechcą usłyszeć. Czas mijał, my dorastaliśmy, a w naszym domu nic się nie zmieniało. Nie mogliśmy udawać chorych, aby nie pójść do szkoły, tak jak robiły to pozostałe dzieci. Mama zawsze liczyła, że przyniesiemy same najlepsze oceny.Minęły lata. To, co nasza „zła” mama wpajała nam przez okres dzieciństwa, sprawiło, że dwójka z nas poszła na studia, pozostali mają dobre prace i kochające rodziny. Nigdy nie zrobiliśmy czegoś głupiego, nie weszliśmy w konflikt z prawem. No cóż… A nasi popularni koledzy ze szkoły, którzy mogli robić co tylko chcieli, mają za sobą takie doświadczenia i takie życie, których ja nigdy nie chciałabym przeżyć!Dlaczego o tym piszę? Bo teraz, gdy mam trójkę dzieci, chciałabym być taką samą „złą"matką dla nich, jak ich babcia była dla mnie. I cieszę się, że miałam „najgorszą” matkę na świecie!"
Takie są realia... – On w szkole średniej zabiegał o jej względy, ona go nie chciała. Mówiła: "no nawet fajny, przystojny, ale zobacz przecież to kujon, ciota, nie to co mój. Mój to jest dopiero kozak, na każdej przerwie z kolegami potrafi komuś mordę obić, a po szkole z ekipą nawet dwóch potrafią przekopać!" Po kilkunastu latach, on jest szczęśliwym mężem i ojcem dwójki dzieci, pracuje jako dobrze zarabiający informatyk w potężnej firmie, jeździ porządnym samochodem, dwa razy do roku zabiera rodzinę do najpiękniejszych miejsc w Europie. A Ona... ona siedzi sama w domu z dwójką dzieci, trzecie w drodze, a wybranek jej życia dopiero wyszedł z więzienia i cały dniami przesiaduje z kolegami pod budką pijąc piwo. Przykre ale prawdziwe
Na zdjęciu widzimy kibiców Chemika Kędzierzyn, którzy uratowali matkę z dwójką malutkich dzieci z płonącego mieszkania – Wielki szacun!

W dzieciństwie całe rodzeństwo bało się mamy. Kiedy już dorośli, chcieli jej powiedzieć tę rzecz

W dzieciństwie całe rodzeństwo bało się mamy. Kiedy już dorośli, chcieli jej powiedzieć tę rzecz – Ten list to opowieść o matce napisany przez jej dorosłą córkę, bo dopiero jako dojrzali ludzie zdajemy sobie sprawę, ile nasze matki dają nam w dzieciństwie i jak bardzo się dla nas poświęcają. Jako dorośli, możemy spojrzeć wstecz i uświadomić sobie, że musimy im podziękować za to, co mamy dzisiajMiałam najgorszą mamę na świecie… Podczas gdy inne dzieci na śniadanie jadły lody, słodkie naleśniki czy cukierki, ja zmuszana byłam do jajecznicy i owsianki.Kiedy jedli w szkole pączki i pili colę, ja wyciągałam z plecaka kanapki i wodę. Jak sobie można tylko wyobrazić, na kolację także nie dostawaliśmy super fajnych potraw. Na szczęście w tej kiepskiej sytuacji nie byłam sama. Razem ze mną cierpiała siostra i dwóch braci. Oni też mieli tę samą najgorszą matkę na świecie.Kiedy wychodziliśmy się bawić, dokładnie musieliśmy powiedzieć, kiedy wrócimy i gdzie idziemy. Oczywiście nie muszę nadmieniać, że nie mogliśmy się spóźnić ani minuty? Codziennie musiałam mieć czyste ubrania i brać kąpiel, podczas gdy inne dzieci biegały w tych samych spodniach przez kilka dni. Ale i tak się z nas śmiali, ponieważ nasza matka szyła nam ubrania, aby było taniej. Chciała zaoszczędzić pieniądze. Ale to nie wszystko! Nie muszę nadmieniać, że dyscyplina w naszym domu była czymś ważnym? Zawsze wstawaliśmy rano – nawet, jeśli był weekend…Myliśmy naczynia, sprzątaliśmy i robiliśmy inne rzeczy, o których nasi rówieśnicy nawet nie słyszeli. Czasem myślałam, że nasza mama robi to celowo. Usypia i zastanawia się, co takiego mogłaby zrobić, żeby jeszcze bardziej uprzykrzyć nam życie… Zawsze mówiła nam, żebyśmy mówili tylko prawdę, nawet jeśli to będą słowa, których ktoś nie chce usłyszeć. Czas mijał, a u nas w domu nic się nie zmieniało. Nie mogliśmy udawać chorych i nie iść do szkoły, tak jak robiły to inne dzieci. Kiedy nas bolał przysłowiowy palec, nie tylko musieliśmy iść do szkoły, ale mama liczyła, że przyniesiemy dobry oceny.Lata mijały. To, co nasza ‚zła’ mama wpajała nam przez okres dzieciństwa zaowocowało tym, że dwójka z nas poszła na studia, pozostali mają dobre prace i kochające rodziny. Nigdy nie zrobiliśmy czegoś głupiego. Nie popełniliśmy przestępstwa. No cóż… A nasi popularni koledzy z klasy, którzy mogli robić wiele, dziś już są z bagażem doświadczeń, którego ja bym mieć nie chciała. Dlaczego o tym piszę? Bo mając trójkę dzieci, chciałabym być tak samą ‚złą’ matką dla nich, jak ich babcia była dla mnie. I cieszę się, że miałam ‚najgorszą’ matkę na świecie.Czasem dopiero po latach rozumiemy, co nasi rodzice mieli nam do przekazania i jak ich ''złe'' zachowanie było oznaką największej miłości i potrzeby wychowania dobrego człowieka!
Tym projektem dwójka Polaków - Paweł Lipiński i Mateusz Frankowski wygrali 2017 Skyscraper Competition - dwunastą edycję prestiżowego konkursu architektonicznego, organizowanego przez amerykańskie pismo „eVolo Architecture Magazine” – W 2017 Skyscraper Competition udział wzięły czterysta czterdzieści cztery projekty, spośród których wybrano dwadzieścia pięć najlepszych, a bezkonkurencyjny okazał się wieżowiec Mashambas, którego autorami jest właśnie dwójka Polaków."Polski projekt proponuje modułowy wieżowiec, pomyślany jako budynek wielozadaniowy o charakterze centrum społecznego, gdzie lokalna ludność nie tylko ma szansę na rozwój interakcji społecznych, ale przede wszystkim handel swoimi produktami rolnymi, jakże ważnymi w Afryce Subsaharyjskiej. projekt mógłby pośrednio wpłynąć na zmniejszenie głodu w tym regionie.Wśród komisji konkursowej znaleźli się: Eric Bunge (nArchitects), Manuelle Gautrand (paryskie studio Manuelle Gautrand Architecture), Ferda Kolatan (su11), Andrea Morgante (londyńskie Shiro Studio), Marcos Novak (transLAB) i Boštjan Vuga (słoweńskie Sadar+Vuga), a także Yitan Sun i Jianshi Wu – zeszłoroczni zwycięzcy."
 –

Ta mama przeczytała pod swoim zdjęciem złośliwy komentarz: "Też chciałoby się siedzieć cały dzień w domu, ale trzeba pracować". Jej odpowiedź pokochały setki mam na świecie:

Ta mama przeczytała pod swoim zdjęciem złośliwy komentarz: "Też chciałoby się siedzieć cały dzień w domu, ale trzeba pracować". Jej odpowiedź pokochały setki mam na świecie: – Anna Strode jest mamą niespełna 2-letnich bliźniaków i odlicza dni do porodu swojego trzeciego dziecka. Oprócz bycia pełnoetatowym rodzicem, prowadzi zdrowy tryb życia, dużo ćwiczy i dzieli się poradami na ten temat w sieci. Więc kiedy zobaczyła ten niesprawiedliwy komentarz, nie wytrzymała:"Myślisz, że ja nie pracuję?! Że dwoje 22-miesięcznych dzieci pozwala mi na obijanie się cały dzień po tym, jak sobie rano poćwiczę? Uważasz, że tryskam energią będąc w zaawansowanej ciąży i rozpaczliwie robiąc wszystko, co w mojej mocy, żeby nadążyć za bliźniakami, które nie dają mi spokoju?", napisała.Dalej blogerka postanowiła szczegółowo wyliczyć, co faktycznie robi, kiedy "siedzi sobie w domu cały dzień". Okazuje się, że na ćwiczenia poświęca ledwie 20-30 minut dziennie. Więcej czasu zajmuje jej zbieranie zabawek z podłogi, podawanie posiłków czy powstrzymywanie bójek między chłopcami."Spędzam dnie na zmienianiu brudnych pieluch, ogarnianiu histerii, bawieniu się samochodzikami, przygotowywaniu jedzenia, które ląduje na ziemi zanim nawet zostanie spróbowane, chodzeniu ulicami, żeby uśpić zmęczone i marudzące dzieci, próbowaniu nauczyć dwóch małych ludzi, że trzeba się dzielić, a nie gryźć, ciągnąć za włosy i drapać, popychaniu huśtawek, śpiewaniu alfabetu, wybieraniu się na wycieczki, żeby uszczęśliwić moje dzieci i odkurzaniu trzy razy dziennie, żeby posprzątać całe to w pocie czoła przygotowane jedzenie, które nie zostało ruszone".To nie koniec jej obowiązków. Chcąc poświęcić się dzieciom, Anna rzuciła pracę w marketingu, więc żeby podreperować domowy budżet wynajmuje część swojego domu turystom. Musi więc też dbać o gości i sprzątać po nich. Z dwójką chodzących za nią krok w krok dzieci i trzecim w brzuchu.Zdenerwowana mama nie zamierza obrażać tych, którzy ją atakują. Zamiast tego prosi ich o zrozumienie.Robimy to z miłości, ale często ze łzami spływającymi po twarzy albo z ogromnym poczucie samotności - ze strony "dorosłego świata" teżNa koniec swojego wywodu Anna wyraźnie podkreśla, że nie chce wartościować i oceniać, kto pracuje ciężej. Według niej nikt nie ma łatwo. Nie chcąc sprawiać wrażenia użalającej się nad sobą mamy zaznacza też, że cieszy się z dokonanego przez nią wyboru "zawodowego" i nic by w swoim życiu nie zmieniła:"Ta praca jest ciężka, ale jak dotąd, najbardziej satysfakcjonująca"
Morał: Zawsze czekaj,zanim szef się nie wypowie –  Sprzedawca, zaopatrzeniowiec i ich szef znaleźlistarą lampę oliwna..Jak zwykle przy takim znalezisku,okazało się, że jest w niej dżin,który obiecał spełnić im po jednym życzeniu.Pierwszy wyrwał się sprzedawca:- Chciałbym być na Wyspach Bahama, pływaćścigaczami, bez trosk, bezproblemów o nic.Puf- znikł.Następny był zaopatrzeniowiec:- Chcę być na Hawajach, leżeć na leżaku, byćmasowanym przez mojąosobistą masażystkę, z nieskończonym zapasempinacolady pod ręką.Puf - znikł.Przyszła kolej na życzenie szefa.- A ja chcę, żeby ta dwójkabyła w biurze za pół godziny
Moja żona wróciła bardzo zestresowana ze spaceru z dwójką dzieci – Stresowała się tym, że wychodziła z trójką
Pewien internauta podzielił się wzruszającą historią o tym, jak menadżer sklepu w którym pracuje, potraktował biedną kobietę: – "Najpierw chciałem wytłumaczyć jak wygląda manager sklepu w którym pracuję. Ma 190 cm wzrostu i wygląda na twardziela, jednak tak naprawdę jest naprawdę bardzo miłym facetem, a oto jak przekonałem się o tym jaki jest naprawdę.Pracowałem w sklepie od 7 miesięcy, gdy weszła kobieta z dwójką dzieci. Jedno miało 2 latka a drugie 5 lat. Matka wyglądała na wystraszoną, jej włosy były potargane i widać było, że od dawna nie spała. Podeszła do mnie i zapytała się czy może rozmawiać z managerem sklepu i czy mogę go poprosić.Pracowałem tego dnia na kasie, a ruch był mały, więc pomiędzy kolejnymi klientami miałem chwile oddechu. Usłyszałem jak kobieta rozmawia z managerem sklepu. Powiedziała, że uciekła od męża, który ją bił, a teraz mieszka w okolicy, gdzie znalazła mieszkanie z pomocą przyjaciół, jednak nie ma nic do jedzenie. Spytała go czy nie może jej pomóc.Manager sklepu powiedział jej, żeby wzięła wózek i wypełniła go jedzeniem, a następnie żeby podeszła do mojej kasy gdy skończy. Powiedział też, żeby skorzystała ze sklepowej restauracji i wzięła sobie i dzieciom coś do jedzenia. Poszła tak jak jej powiedział i po pół godziny wróciła do mojej kasy, a ja go wezwałem. Gdy się pojawił powiedział, żebym skasował wszystko tak jak zwykle, a potem wyjął portfel i zapłacił za wszystko. Potem powiedział mi żebym przyszedł do jego biura i tam na niego zaczekał. Powiedział mi, że chciał abym pomógł jej zapakować wszystko do jej samochodu, a następnie dał jej kartkę papieru na której coś właśnie pisał. Dał mi tę kartkę, a ja odprowadziłem kobietę do samochodu. Tam dałem jej kartkę, którą miałem przekazać. Ona zaczęła płakać, a ja zapytałem czy mogę zobaczyć co jest na kartce. Było tam napisane, że jest mu bardzo przykro że znalazła się w takiej sytuacji i że jeśli potrzebuje pracy by jakoś przetrwać to może wrócić za kilka dni do sklepu, a gdyby potrzebowała opieki nad dziećmi, to może do niego zadzwonić i on wszystko załatwi. Nie muszę dodawać, że kobieta pojawiła się w sklepie i jest bardzo miłą osobą, która do tej pory pracuje w naszym sklepie. To jest jeden z wielu powodów dla których naprawdę lubię tu pracować i wydaje mi się że mam najlepszego managera na świecie."
To zdecydowanie jedna z najpiękniejszych historii miłosnych wszech czasów. O brytyjskim żołnierzu, który ocalił życie węgierskiej żydówce z Holokaustu, a potem się w niej zakochał. Niedawno spędzali ze sobą siedemdziesiąte pierwsze Walentynki – Edith Steiner, obecnie 92-letnia, miała 20 lat, kiedy wraz ze swoją matką została wysłana do obozu koncentracyjnego. Spędziły tam sześć tygodni i były jedynymi osobami z rodziny, które tam przeżyły. Ich krewni, natychmiast po przybyciu do obozu, zginęli w piecach krematoryjnych.Jak podaje DailyMail.com, Steiner była w obozie w czasie kiedy „Anioł Śmierci” – Josef Mengele – prowadził swoje okropne eksperymenty i miała wyruszyć do obozu w Bergen-Belsen, gdzie czekała ją pewna śmierć.Jednakże John Mackay, obecnie 96-letni mężczyzna, był wówczas w szeregach służb obozowych i zdołał uwolnić znaczną ilość żydowskich więźniów z rąk nazistowskich strażników.Edith świętowała swoje wyzwolenie w wiejskiej sali tanecznej, gdzie zauważył ją John, wówczas 23-letni. Poprosił swojego przyjaciela, aby zapytał Edith, czy zechce z nim zatańczyć. Ona jednak odmówiła, mówiąc, że zatańczy jedynie wtedy, kiedy John osobiście ją zaprosi.Dalsza część historii, jak oboje mówią, była niesamowita.Edith (nazywana także Eci) i jej matka pojechały wraz z Johnem do Szkocji. Młodzi pobrali się tam 17 lipca 1946r. Przed przejściem na emeryturę prowadzili wspólnie hotel  i dochowali się dwójki dzieci, siedmiorga wnucząt oraz pięciorga prawnucząt.Córka tej pary, Sharon Mackay, powiedziała DailyMail.com, że na początku wojny jej ojciec został schwytany w północnej Afryce.  Uciekł z niewoli wraz ze swoim przyjacielem, przebierając się za włoskiego żołnierza. Dwójka uciekinierów przemieszczała się przez 18 kolejnych miesięcy, aby uniknąć ponownego schwytania.Edith i John mieszkają obecnie w domu seniora, którego personel twierdzi, że miłość tych dwojga jest czysta i silna mimo upływu lat.Pamela Shaw, organizatorka zajęć mówi: „John jest prawdziwym dżentelmenem. Zawsze upewnia się, że Eci jest szczęśliwa. Oboje ciągle mówią do siebie „kochanie”.W ostatnie Walentynki Eci i John radzili młodym zakochanym, aby podtrzymywali swoje uczucie przez cały rok a nie tylko jednego dnia.Para świętowała 71 Walentynki na przyjęciu, zapraszając wszystkich do uczestnictwa w swojej niezwykłej, miłosnej historii.