Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 316 takich demotywatorów

Nigdy nikogo nie osądzaj zbyt pochopnie, bo nie wiesz jaka kryje się za nim historia

Nigdy nikogo nie osądzaj zbyt pochopnie, bo nie wiesz jaka kryje się za nim historia –  Pewnego dnia doszło do okropnego wypadku.Trzeba było ratować chłopca i konieczna byłaingerencja lekarza, który nie miał wówczas dyżuru. Mimo wszystko doktor w pośpiechu zebrał się i jak najszybciej przyjechał na blok operacyjny. Przed wejściem na salę zobaczył siedzącego na krześle ojca chłopca. Gdy ten ujrzał lekarza, nagle do niego krzyknął:- Czemu tak długo mamy czekać na pana?!Ciężko zrozumieć, że moje dziecko jest umierającei potrzebuje pomocy? Czy ma pan jakiekolwiekpoczucie odpowiedzialności?"Lekarz uśmiechnął się i powiedział:- Przepraszam, nie było mnie w szpitalu. Przyjechałem najszybciej jak mogłem, zaraz po otrzymaniu telefonu... a teraz proszę się uspokoić i pozwolić mi pracować. Ojciec zdenerwował się jeszcze bardziej:- Mam się uspokoić?! Co gdyby Pański syn byłw pokoju obok w tak ciężkim stanie? Byłby Panwtedy opanowany? Gdyby Pański syn terazumierał, co by Pan zrobił?!Lekarz uśmiechnął się i odpowiedział:- Powiem to, co jest napisane w Piśmie Świętym.Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz... Lekarzenie są w stanie przedłużyć życia. Idź i pomódl sięza swojego syna, a my dzięki łasce Bożej dołożymywszelkich starań, aby przeżył.- Łatwo daje się rady, kiedy nie jest się w takiej sytuacji - odpowiedział ojciec.Operacja trwała kilka godzin. Po wszystkim lekarz wyszedł uśmiechnięty z sali operacyjnej i powiedział:- Dzięki Bogu, pana syn przeżyłNie czekając kompletnie na odpowiedź ojca,odchodząc w pośpiechu, dodał jeszcze:-Jeśli ma pan jakiekolwiek pytania, niechsię pan zwróci do pielęgniarki.- Co za ignorant?! Nie mógł poczekać paruminut, żebym zapytał o przebieg operacji i stan mojego dziecka? - powiedział zdenerwowany ojciec do pielęgniarki.- Syn doktora zginął wczoraj w wypadkusamochodowym. W momencie, gdy do niegodzwoniliśmy, aby jak najszybciej przyjechał do szpitala na operację pańskiego syna - lekarz był zmuszony opuścić pogrzeb swojegoukochanego dziecka... Teraz, gdy uratował pańskiego chłopca, chciał jeszcze zdążyć na ostatnie pożegnanie swojego syna
Czasem mam ochotę tak komuś przywalić, że Doktor House miałby roboty na jakieś 100 odcinków –
- Panie doktorze, czy ja wyzdrowieję?- A wie pan, sam jestem ciekaw! – Oto jak oddać stan polskiej służby zdrowia
To co mi tam pani doktor teraz robi? – Bo nie wiem co znajomym napisać
Im dłużej żyjemy złudzeniami, tym gorzej dostrzec prawdę –  98-letni staruszek przychodzi do lekarza na badania kontrolne. Lekarz pyta go o samopoczucie, na co staruszek odpowiada: - Nigdy nie czułem się lepiej. Mam 18-letnią narzeczoną. Jest w ciąży i wkrótce będziemy mieć syna.Doktor myśli chwilę i mówi: - Niech pan pozwoli, że opowiem panu pewną historię: Pewien myśliwy, który nigdy nie zapominał o sezonie myśliwskim, wyszedł raz z domu w takim pośpiechu, że zamiast strzelby wziął ze sobą parasol.Kiedy znalazł się w lesie, z krzaków wyszedł ogromny niedźwiedź. Myśliwy wyciągnął parasol, wycelował w niedźwiedzia i wypalił. I wie pan co stało się potem?- Nie - odpowiada staruszek.- Niedźwiedź padł martwy jak kłoda.- Niemożliwe! Ktoś inny musiał strzelić z boku! - wykrzyknął staruszek- I do tego punktu właśnie zmierzałem...

Tak niewielu z nas docenia to, jak ważne jest życie...

Tak niewielu z nas docenia to,jak ważne jest życie... –  Idę szpitalnym korytarzem.Wszystko jest tak, jak zawsze.Pielęgniarki, biegają z kroplówkami.Lekarze, dyskutują między sobą.Sprzątaczki, usiłują żartować z pacjentami.Zaglądam do sali numer jeden.Na łóżku, podłączony pod tlen leży Kamil.Wychowanek domu dziecka.Ma dwadzieścia lat, wygląda jak gimnazjalista. Uśmiecha się jak zawsze i zaprasza gestem do środka.Wchodzę, siadam na skraju łóżka.Słucham jak mówi.O rodzicach, którzy go zostawili.O swojej walce, o każdy dzień.O życiu, którego większość spędził w szpitalnych murach.Opowiada o tym, bez cienia pretensji.Dziękuję, że mógł być.Ot tak, po prostu.Nagle, zaczyna dławić się krwią.Duszność, odbiera mu głos.Znika.Wstaję, bo uświadamiam sobie,że Kamil zmarł kilka lat temu.Przechodzę do sali numer dwa.W okół stolika, jak szalony biega Oskar.Nigdy, nie bardzo umiał usiedzieć na jednym miejscu.Gdy wraz z moim synem, byli w podobnym wieku, chowali się do szaf.Żeby doktor, nie mógł ich znaleźć. Pamiętam, telefon od jego mamy.Pamiętam, gdy mówię synowi, że Oskara już nie ma.Pamiętam jak po tej rozmowie, nie chcę nic jeść.Przez trzy dni, z nikim rozmawiać.Patryk miał wtedy 9 lat.Oskar, całe jedenaście.Stolik w sali znika.Śmiech rozbieganego chłopca, również.Odwracam się i widzę salę numer trzy.Nad małym łóżeczkiem, pochylają się zgarbieni rodzice.Ewa, ma cztery lata.Podpięta, pod miliony rurek.Każda, podtrzymuje ją przy życiu.Dobiega do mnie, cicha modlitwa.Widzę jak oboje, połykają łzy.Aparatura nagle milknie.Nie mogę słuchać, rozpaczliwego krzyku matki.Uciekam do sali, numer cztery. Ola zawsze nazywała mnie, drugą mamusią.Kochałam ją, jak rodzoną córkę.Spędziłyśmy na rozmowach, szmat czasu.Wspólne łzy, wspólne uśmiechy, wspólne milczenie.Zawsze, chiała być na moim ślubie.I była.Zmarła w dzień, gdy przed ołtarzem mówiłam ” tak”….Z sali numer pięć, patrzy na mnie Mariusz.Nigdy nie zapomnę, jego poczucia humoru.Godzinami mógł mówić o Kasi.Miłości jego życia.Tak bardzo cieszyłam się, z zaproszenia na ich wesele.W garnitur do ślubu, ubrano go jednak w inną podróż.Tę ostatnią.Odszedł, miesiąc przed wymarzoną uroczystością.Otwieram drzwi, do sali numer sześć.Przy oknie stoi Paulina.Obok niej, na krzesełku siedzi Edyta.Zapraszają mnie na herbatę.Trajkoczą jak zwykle, jedna przez drugą.Nie przestają się śmiać.Pierwsza zanika postać Pauli.Zaraz po niej, jak mgła rozmywa się Edyta.Mijam, kolejne pokoje.Słyszę, ich głosy.Widzę, chcące żyć oczy.W drzwiach sali numer siedem, stoi Radziu.Prosty, dobry chłopak ze wsi.Ciężko, nie było mieć do niego szacunku.Nie wstydził się swojego pochodzenia.Z pasją opowiadał o ziemi, którą kochał.Trzy lata temu, obudziłam się w izolatce,w której akurat przebywał mój syn. Podeszłam do parapetu.Widziałam, jak wynosili jego ciało.Z sali numer osiem, wychodzi stonowany Łukasz.Wciąż mam ten obrazek przed oczami.Jak wraz ze swoją żoną, niosą w nosidełku córeczkę.Z taką dumą na twarzy.To był ciepły piątek.Wyjeżdżaliśmy do domu.Oni też mieli wracać, lada dzień.Ona wróciła, z córką.Łukasz, poszedł już inną drogą, niedzielnym porankiem…Siadam pod ścianą.W moim mieszkaniu.Myślę o tym, że w jednej z takich sal,leży teraz mój syn.Strach mnie zamroził.Nagle dostaję wiadomość.- Nia płacz mamo.Ja też się boję.Wszystko będzie dobrze.Przecież, jeszcze tyle chciałbym ci powiedzieć…Naucz się szanować to, co masz.Doceniać, dany ci dzień.Mów, że kochasz, jak najczęściej.Biegnij do przyjaciela ciemną nocą, gdy cię potrzebuje.Uśmiechaj się na widok słońca.Tańcz w deszczu.Ciesz się z oddechu.Podawaj innym dłoń.Nie oczekując nic w zamian.Celebruj każdą minutę ze swoim dzieckiem.Dlaczego?Jeśli tego nie zrobisz, wezmę cię za rękę.Przeprowadzę, przez szpitalny korytarz.I otworzę drzwi numer jeden, dwa, trzy…Żebyś zrozumiał, jak blisko jest piekło…
Moje pytanie brzmi: jak długo trzeba studiować, i jakie fakultety ukończyć, aby dojść do ostatniego wniosku? – Dlaczego warto spać nago? Możecie się zdziwić. Naukowcy informują, że brak ubrań podczas snu pozwala zachować odpowiednią temperaturę ciała. To z kolei zapobiega powstawaniu wielu schorzeń, w tym intymnych. Nie jesteśmy więc narażeni na choroby grzybicze ani zakażenia. Spanie nago naturalnie obniża też temperaturę ciała, a dzięki temu udaje się nam szybciej stracić zbędne kilogramy.Doktor Sarah Brewer przekonuje też, że spanie nago poprawia jakość snu. Dzięki temu czujemy się bardziej wypoczęci i mamy więcej energii następnego dnia.To jeszcze nie koniec zalet. Nagość pozytywnie wpływa na bliskość między partnerami i wspomaga życie seksualne.
Źródło: Yuriy Rudyy/Shutterstock
Pomimo zapewnień ze strony Centrum Zdrowia Dziecka, terapia z użyciem medycznej marihuany nie jest kontynuowana – A doktor Bachański został zwolniony dyscyplinarnie z pracy
- Boi się pan śmierci? – - Panie doktorze, nie podoba mi się, jak ta rozmowa się zaczyna…
Centrum Zdrowia Dziecka podało lekarza, który leczył marihuaną chorych na padaczkę do prokuratury – Jedyne na co naraził kogoś Dr Bachański to na wycofanie grantu dla pewnego ważnego lekarza z CZD w kwocie 10 mln EURO na poszukiwanie leku na padaczkę lekooporną. Prokuratura powinna więc zająć się dyrekcją CZD a nie Dr Bachańskim Leczył w Polsce marihuaną, teraz myśli o emigracji. "Nie będę miał problemów ze znalezieniem pracy"Neurolog Marek Bachański, który do niedawna leczył eksperymentalnie chore na padaczkę dzieci środkami zawierającymi marihuanę, rozważa emigrację. Lekarz uważa, że w Polsce spotkał się z „odsądzaniem od czci i wiary”.W lipcu władze warszawskiego Centrum Zdrowia Dziecka poinformowały, że eksperymentalna terapia, jaką prowadził Bachański, została zawieszona ze względów formalnych.– Leczenie prowadzone przez dra Marka Bachańskiego nigdy nie zostało, wbrew przepisom i wielokrotnym prośbom Dyrekcji IPCZD, zgłoszone i nie otrzymało zgody Komisji Bioetycznej, a więc było nielegalne. Było prowadzone bez planu dawkowania leków i badań kontrolnych, bez rzetelnej oceny skuteczności i bezpieczeństwa leczenia w dokumentacji medycznej pacjentów – napisano w oświadczeniu Instytutu „Pomnik – Centrum Zdrowia Dziecka”.Sam Bachański jest zaskoczony tym, że władze placówki zgłosiły zastrzeżenia dopiero w lipcu, po 10 miesiącach prowadzenia terapii. – Przez 10 miesięcy nikt nie miał zastrzeżeń do prowadzonej dokumentacji – powiedział neurolog stacji TVN24.W liście do ministra zdrowia Mariana Zembali lekarz dodał, że jego przełożeni wiedzieli o prowadzonej terapii i zgodzili się na leczenie obejmujące maksymalnie dziesięciu pacjentów. – W zasadzie nikt dokładnie tego nie nadzorował. Nikt się mnie nie pytał: słuchaj, mam wątpliwości co do stanu twoich pacjentów – mówił Bachański.
Nie zawsze bohaterem jest ten kto wykazał się czynami na polu walki – Można również zostać nim przeciwstawiając się sile pieniądza 7 sierpnia 2015 roku zmarła doktor Frances Kelsey. W latach 50. XX wieku, wbrew naciskom producenta, nie dopuściła ona na amerykański rynek niebezpiecznego leku talidomidu. Uratowała w ten sposób tysiące dzieci przez wadami wrodzonymi.
Najgorsze co się może przytrafić w przypadku choroby – to trafić na "lekarza", który nie wykonuje zawodu z powołania, a jedynie w celach zarobkowych i odniesienia "życiowego sukcesu"... – Przychodzę na dyżur, a tu jedna pacjentka właśnie umiera. A zatem, selfieeee – napisała pod zdjęciem, które umieściła w sieci przyszła pani doktorMaría José González wywołała skandal swoją bezduszną postawą. Jako studentka medycyny na Uniwersytecie w Valle (Tamaulipas) odbywała praktyki w szpitalu Reynosa w północno-wschodnim Meksyku. Już w pierwszym dniu, kiedy pojawiła się na dyżurze zrobiła coś niegodnego przyszłego lekarza. Zrobiła sobie zdjęcie z umierającą staruszką po to, żeby podzielić się nim ze znajomymi w sieci. Fotkę udostępniła na popularnym komunikatorze, a stamtąd przedostała się ona na portale społecznościowe.Być może zdjęcie nie wywołałoby takiego oburzenia, gdyby nie to, że na María szeroko się uśmiecha, podczas gdy w tle widać wychudzoną kobietę w agonii, która ma podłączony aparat z tlenem. Dodatkowo dziewczyna opatrzyła zdjęcie kontrowersyjnym komentarzem: - Przychodzę na dyżur, a tu jedna pacjentka właśnie umiera. A zatem, selfieeee. ze studiów i nie dopuścić do pracy z pacjentami, Maria postanowiła wyjaśnić sytuację. W komentarzu na Facebooku napisała:- To zdjęcie zostało źle zrozumiane. Jakiś czas temu miałam dyżur w szpitalu i pewna schorowana kobieta zaufała mi i opowiedziała historię swojego życia. Ponieważ był to pierwszy dzień moich praktyk, chciałam mieć jakąś pamiątkę po niej. Zrobiłam kilka zdjęć i zapytałam kobiety o pozwolenie na ich publikację. Ona nie miała nic przeciwko.Ciężko jednak uwierzyć w jej tłumaczenia kiedy patrzy się na zdjęcie i podpis jakim zostało ono opatrzone.
Powiedziałem lekarzowi, że złamałem rękę w dwóch miejscach – Doradził mi żebym przestał te miejsca odwiedzać
Bronisław Komorowski doktorem honoris causa uniwersytetu w Kownie – "Za szczególne zasługi dla utrzymania pokoju"
Moja żona zasugerowała, że powinniśmy urozmaicić nasz seks zabawą w doktora – No to położyłem ją do łóżka i wystawiłem na korytarz na dwa dni
Gdyby to doktor miał stworzyć jakieś logo... –
- Panie doktorze, ostatnio śnią mi się bohaterowie "Gwiezdnych Wojen".- A kiedy to się zaczęło? – - "Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce..."
- Dobrze. Pozostał jeszcze test na obecność narkotyków.Proszę przejść do sali laboratoryjnej.- A w czasie tych testów mogę być pewien, że nikt mojego jednorożca z parkingu nie ukradnie? –

Takie historie to dla mnie najlepszy dowód, że karma zawsze wraca

Takie historie to dla mnie najlepszy dowód, że karma zawsze wraca –