Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 72 takie demotywatory

Zestaw startowy "O, co gotujesz, że tak ładnie pachnie?" –
Zmora dzieciństwa –
Niespodziewanie facet przed dmuchnięciem w alkomat wyciągnął z bagażnika główkę czosnku i zjadł ją, licząc, że to coś pomoże. Na nic się to zdało, alkomat pokazał ponad 2 promile. Mężczyźnie grozi do 2 lat więzienia –
W sieciach handlowych w Polsce znaleźć można "polski" czosnek z Egiptu, "polską" cebulę pochodzącą jednocześnie z Polski, Francji, Holandii i Słowacji czy "polski" seler z Holandii – Nieprawidłowości dotyczyły 31 sklepów (32,3 proc.) sieci: Aldi, Auchan, Biedronka, Dino, Bi1, Intermarché, Kaufland, Lewiatan, Lidl, Netto, Polomarket, Stokrotka i Tesco. 118 partii warzyw i owoców (10,2 proc., kontrola objęła 1162 partie) było błędnie oznakowanych krajem pochodzenia.61 produktów (5,2 proc. skontrolowanych) było oznakowanych innym krajem pochodzenia, niż wynikało z dokumentów lub opakowań zbiorczych, w tym 31 niezgodnie z prawdą jako produkty z Polski
Profesjonalne krojenie czosnku –
0:14
 –
 –  Moja tesciowa miala ten problem z 3 córka. Dziecko przy pelni księżyca robilo sie czerwone na buzi i marudzilo.Starsza kobieta poradzila jej żeby wieszala zabek czosnku na szyi dziecku tylko nie pamietam ile czasu to mialo trwac.Czosnek mial wisiec na krotkim sznureczku blisko szyi.Dziecko po jakims czasie zrobilo kupe z glista
Zbite pionki trzeba zjadać –
Nie każde miejsce, do którego pasujesz jest tym, do którego należysz –
Czy to nie przesada? –  To nie jest tak, że nie lubię pomagać. Wręcz odwrotnie. Gdy tylko mogę, to kupuję czosnek od starszej kobieciny przy dworcu, rzucę parę groszy ulicznym grajkom i kupię jedzenie bezdomnym, gdy wychodzę ze sklepu. Ale są pewne granice, które jak się przekroczy, przestaje być milo, a w człowieku wzbiera złość rtl:i@ W niedzielne popołudnie poszłam z mężem na chińskie i mieliśmy w portfelu tylko 13 zł, a w pobliżu nie było żadnego bankomatu. Udało nam się kupić sajgonki i zupę, a sprzedawca przymknął oko na to, że brakuje nam 50 groszy 4) Usiedliśmy na zewnątrz, gdy nagle podchodzi do nas bezdomna kobieta. Pomijam fakt, że okropnie od niej śmierdziało, ale czuć było od niej alkohol. Podeszła, prosząc o pieniądze na jedzenie. Mój mąż chwilę wcześniej usłyszał, że pytała kierowcę, czy kupiłby jej piwo. Nas spytała o jedzenie. No nie mieliśmy już gotówki, więc powiedziałam, że nie mamy. Wtedy ona powiedziała: "Tak, na pewno nie macie. A to za co kupiliście?!". Usiadła przy naszym stoliku, chwyciła za moją łyżkę, która była w zupie, chcąc podnieść sobie ją do ust!!! Tak mnie to zirytowało, że nie macie pojęcia. Miałam w głowie myśl, żeby oddać jej tę zupę, ale po tym, w jak nachalny sposób się zachowywała i co powiedziała na końcu, zmieniłam zdanie. Mój mąż stanowczym głosem powiedział, żeby odeszła, bo chcemy zjeść w spokoju, a ona to: 'ŻEBY WAM TO W GARDLE STANĘŁO" Wyobrażacie sobie to?!
Dzięki nim zjesz w mieście każde zepsute i śmierdzące ścierwo za 20 zł – I jeszcze będziesz się oblizywał
 –
 –  Jak Auchan robi ludzi w bambuko Kupujesz sobie polski czosnek w nadziei, że wspierasz polski przemysł Nie znasz się, to jest polski czosnek na emigracji
- Kochanie, śpisz?- Nie.- Dobrze, to obróć się do mnie.- Mowy nie ma, jadłeś czosnek!- A ty groch –

Ach, to były czasy!

Ach, to były czasy! –  My, urodzeni w latach 50-60-70-80-90 tych, wszyscy byliśmy wychowywani przez rodziców patologicznych.Na szczęście nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami. My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi. W tej słodkiej niewiedzy przyszło nam spędzić nasz wiek dziecięcy. Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się na licznych budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego dnia znowu szliśmy się bawić na budowę. Matka nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Nie chodziliśmy do prywatnego przedszkola. Rodzice nie martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju. Uznawali, że wystarczy, jeśli zaczniemy się uczyć od zerówki.Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy się spociliśmy. Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z grypą służył czosnek, miód, spirytus i pierzyna. Dzięki temu nie stwierdzano u nas zapalenia płuc czy anginy. Zresztą lekarz u nas nie bywał, zatem nie miał szans nic stwierdzić. Stwierdzała zawsze babcia. Dodam, że nikt nie wsadził babci do wariatkowa za smarowanie dzieci spirytusem. Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała się ze zje nas wilk, zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś tam doszliśmy, to i wrócimy.Latem jeździliśmy rowerami nad rzekę, nie pilnowali nas dorośli. Nikt nie utonął.Zimą któryś ojciec urządzał nam kulig starym fiatem, zawsze przyspieszał na zakrętach. Czasami sanki zahaczyły o drzewo lub płot. Wtedy spadaliśmy. Nikt nie płakał, chociaż wszyscy trochę się baliśmy. Dorośli nie wiedzieli, do czego służą kaski i ochraniacze. Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego.W sobotę wieczorem zostawaliśmy sami w domu, rodzice szli do kina. Nie potrzebowano opiekunki. Po całym dniu spędzonym na dworze i tak szliśmy grzecznie spać. Pies łaził z nami – bez smyczy i kagańca. Srał gdzie chciał, nikt nie zwracał nam uwagi. Raz uwiązaliśmy psa na sznurku i poszliśmy z nim na spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas później na sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze. Mogliśmy dotykać inne zwierzęta. Nikt nie wiedział, co to są choroby odzwierzęce.Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru, żeby się nie obsikać lub „tam” nie zaziębić. Każdy dzieciak to wiedział. Oczywiście nikt nie mył po tej czynności rąk. Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską. Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać, mówić Dzień Dobry i nosić za nią zakupy. Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić Dzień Dobry. A każdy dorosły miał prawo na nas to Dzień Dobry wymusić. Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką. Potem się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby.Skakaliśmy z balkonu na odległość. Musieliśmy znać tabliczkę mnożenia, pisać bezbłędnie. Nikt nie znał pojęcia dysleksji, dysgrafii, dyskalkulii i kto wie jakiej tam jeszcze dys… Nikt nas nie odprowadzał do szkoły. Każdy wiedział, że należy iść lewą stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot.Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków. Czasami próbowaliśmy to jeść. Jedliśmy też koks, szare mydło, Akron z apteki, gumy Donaldy, chleb masłem i solą, chleb ze śmietaną i cukrem, oranżadę do rozpuszczania oczywiście bez rozpuszczania, kredę, trawę, dziki rabarbar, mlecze, mszyce, gotowany bob, smażone kanie z lasu i pieczarki z łąki, podpłomyki, kartofle z parnika, surowe jajka, plastry słoniny, kwasiory/szczaw, kogel-mogel, lizaliśmy kwiatki od środka. Jak kogoś użarła przy tym pszczoła to pił 2 szklanki mleka i przykładał sobie zimną patelnię.Ojciec za pomocą gwoździa pokazał, co to jest prąd w gniazdku. To nam wystarczyło na całe życie. Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz. Jak się ktoś skaleczył, to ranę polizał i przykładał liść babki. Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze strugi, ciepłe mleko prosto od krowy, kranówkę, czasami syropy na alkoholu za śmietnikiem żeby mama nie widziała, lizaliśmy zaparowane szyby w autobusie. Nikt się nie brzydził, nikt się nie rozchorował, nikt nie umarł. Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności. Nikt nam nie liczył kalorii.Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami. Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd. Nikt się nie bawił z opiekunką.Od zabawy mieliśmy siebie nawzajem. Bawiliśmy się w klasy, podchody, chowanego, w dwa ognie, graliśmy w wojnę, w noża (oj krew się lała ), skakaliśmy z balkonu na kupę piachu, graliśmy w nogę, dziewczyny skakały w gumę, chłopaki też jak nikt nie widział. Oparzenia po opalaniu smarowaliśmy kefirem. Jak się głęboko skaleczyło to mama odkażała jodyną albo wodą utlenioną, szorowała ranę szczoteczką do zębów i przyklejała plaster. I tyle. Nikt nie umarł.W wannie kąpało się całe rodzeństwo na raz, później tata w tej samej wodzie. Też nikt nie umarł. Podręczniki szanowaliśmy i wpisywaliśmy na ostatniej stronie imię, nazwisko i rocznik. Im starsza książka tym lepiej. Jedyny czas przed telewizorem to dobranocka. Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie same. Poza nimi, wolność była naszą własnością.Nasze mamy rodziły nasze rodzeństwo normalnie, a po powrocie ze szpitala nie przeżywały szoku poporodowego – codzienne obowiązki im na to nie pozwalały. Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód. Niektórzy pozakładali rodziny i wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami.Dziś jesteśmy o wiele bardziej ucywilizowani. My, dzieci z naszego podwórka, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli jak nas należy „dobrze” wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek, żłobków, zamkniętych placów zabaw.A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!
Polski czosnek vs chinska prasa –
Źródło: Moja kuchnia
Tego się nie spodziewałeś –  WŁÓŻ ZĄBEK CZOSNKU DO UCHA. NIE UWIERZYSZ CO SIĘ STANIEBĘDZIESZ MIAŁ CZOSNEK W UCHU
Prezydent Polski to człowieko wielu talentach –  SCHAB Z CZOSNKIEM MISTRZA ANDRZEJA DUDA
Ja się chyba jakiejśinnej biologii uczyłam –
Źródło: przydrożny stragan
Nie miałbym nic przeciwko, aby taki wierszyk znalazł się w Elementarzu –  Ale jabłka! Są bez plamki!Chiński czosnek Można je oprawić w ramki!Przy stoisku :: warzywami Kupmy te jabłuszka, Stachu!stoi Krysia ! kolegami - - Takie jakieś bez zapachu.patrzy wokół zachwycona - A że pięknie wyglądają, rozprawi jak szalona.pewnie lepiej Się sprzedają.Czosnek, niczym na obrazku! Lecz jabłuszka bez robaczkówCzosnek chroni od zarazków. są jak lasek bez zwierzaczków.Co ty, Kaziu? Ja nie mogę!I co z tego? N' dWolę polski od chińskiego.czymś Je sypią l pryskają,Patrzcie, skąd jest ta salami więc robaczki uciekają.Błyszczy się. jak malowana! aleCzymś jest pewnie posypanaO! Truskawki! Też z daleka! - Trochę trują-Kupmy chociaż 10 deka! - Wiesz, Krysieńko, co zrobiSą Pożywne, smaczne. zdrowe Obok w sklepie coś kupimy.Takie jakieś plastikowe.
Źródło: własne zdjęcie