Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 388 takich demotywatorów

Ten facet jest chyba buddyjskim mnichem.Jego cierpliwość i obojętność została nagrodzona (tą ładniejszą dziewczyną) –
Wspaniała postawa kasjerki wobec starszego mężczyzny, który wstrzymywał kolejkę, powoli odliczając drobne – "W Wal-Mart podczas lunchu pewna sytuacja chwyciła mnie za serce. Stało się to po tym, gdy zakupy starszego mężczyzny zostały podliczone i podano mu kwotę do zapłaty.Spojrzał na mnie przepraszająco i wyjął z kieszeni garść monet. Pomylił się w obliczeniach i zaczął się niepokoić. Wymamrotał: „Wybacz mi”. Jego ręce i głos drżały.Wtedy ta wspaniała kasjerka wyciągnęła ręce, położyła wszystkie monety na ladzie i powiedziała: „Spokojnie! Policzymy to razem ”. Starszy pan nadal przepraszał nas oboje, a my jednocześnie zapewnialiśmy go, że nic się nie stało.Po chwili rozliczono jego płatność i mężczyzna wyszedł.Spojrzałem na tę cudowną kobietę i powiedziałem: „Dziękuję za cierpliwość”. Potrząsnęła głową i odpowiedziała:„Nie powinieneś mi dziękować. To, co jest złe w naszym świecie to to, że zapomnieliśmy, jak bardzo się kochamy."Chciałbym być podobny do niej”
Awaria komputera wyczekuje cierpliwie na najbardziej niedogodny moment, aby bezlitośnie zaatakować –
W małżeństwie trzeba mieć piekielną wytrwałość i anielską cierpliwość –
Cierpliwość to wymierająca cnota –  KiedyśOD.TWEGO OSTATNIEGOLISTU MINAŁ PRAWIE ROK,ALE CAŁY CZAS MYŚLAŁAMOTOBIEICZEKAŁAMTerazCO JEST K_ RWAZOSTAWIŁEŚ MNIE,BYŁAM TAKA SAMOTNAPOSZEDŁEM TYLKOSAMOCHÓD ROZGRZAĆ
 –  Drodzy Czytelnicy!Po niespełna dwudziestu pięciu latach wspólnej przygody powinniśmy chyba zacząć od “kochani”. Dziękujemy za cierpliwość – zwłaszcza w ostatnim czasie, kiedy sami nie wiedzieliśmy jeszcze, co z tego wszystkiego wyniknie.Teraz możemy ogłosić – z nieskrywaną radością – że prawa do marki CD-Action (oraz PC Format) przejęła od wydawnictwa Bauer agencja gamingowa Fantasyexpo. Z chłopakami znamy się od dawna – to oni w 2014 zorganizowali nam CD-Action Expo, sami są też związani emocjonalnie z CDA. Nie wyobrażamy sobie lepszego obrotu spraw.Co dalej? Przede wszystkim nie musicie obawiać się o papierowy magazyn – będzie ukazywać się zgodnie z harmonogramem, a za tworzenie go odpowiedzialna będzie dobrze wam znana ekipa. Każdemu jednak, kto wie, czym na co dzień zajmuje się Fantasyexpo, do głowy przychodzi jeszcze jedna oczywista korzyść z takiej współpracy.Od kilkunastu lat w redakcji CD-Action regularnie powracał temat nowoczesnego serwisu internetowego i wysokiej jakości materiałów wideo. Nie ma co owijać w bawełnę – cdaction.pl w obecnej formie nie jest serwisem, na który sobie zasłużyliście.Teraz to zmienimy. Redakcja, Fantasyexpo i Wy – bo każdy z was może dołożyć swoją cegiełkę. Zarówno do rozwoju czasopisma, jak i nowego serwisu czy profesjonalnego studia wideo. Szczegóły znajdziecie pod tym adresem: https://beesfund.com/wkrotce/cdaction
Wyższa szkoła parkowania –
Cierpliwość popłaca –  To naszpierwszy od latwspólny wieczórprzy świecach...TENEST
Po godzinie –
Nie tak łatwo zrobić mu zdjęcie –
0:26
"Pokojowy protestujący" prześladuje czarnoskórego żołnierza za to, że wykonuje rozkazy i chroni okolicę zamiast się do nich przyłączyć – A potem się dziwią, że taki poziom rasizmu jest w USA...
Definiują cię dwie rzeczy: twoja cierpliwość, gdy nie masz nic i twoja postawa, gdy masz wszystko – Carlo Ancelotti
 –  Pigout2 godz. · O...Nieśmiało przypominam, że dziś jest ten dzień, kiedy dzwonimy dorodzicielek i dziękujemy im:- za góry wypranych gaci i skarpet- za tony usmażonych schabowych- za wynoszenie brudnych talerzy, misek i innych bomb biologicznych znaszych pokoi- za uśmiech, mimo iż gdyby nie my, prawdopodobnie zwiedziłyby cały świati taplały w forsie- za merytoryczne rady w stylu: “Na dupie se zrób", kiedy wyskakiwaliśmy zpomysłem zrobienia sobie tatuażu/kolczyka- za lajfahacki w stylu: "Zjedz łyżkę miodu/cukru/dżemu", kiedy domagaliśmysię czegoś słodkiego- za kultowy tekst "Nie jesteś wszyscy. Inni mnie nie obchodzą", kiedy miałeśprzypał, bo z całą klasą poszedłeś na wagary, po czym: "Inni jakoś sobieporadzili", kiedy jako jedyny dostałeś lacza z klasówki- za to, że nie nazwały nas Brendonkami i Jessicami- za wchodzenie na ambicje tekstem "Inteligentni ludzie się nie nudzą", kiedyjojczyliśmy, że nudy, bo padał akurat deszcz- za to, że kiedy przychodzi komornik z zaległymi mandatami mówią:"Przykro mi, ale syn kilka lat temu wyjechał do Anglii i nie mam z nimżadnego kontaktu"- że nie zmuszały nas do lekcji stepowania, dzięki czemu mogliśmy nauczyćsię prawdziwego życia wchodząc na drzewa i skacząc przez płoty- za to, że przymykały oko na defraudację "reszty", kiedy poszedłeś dosklepu po masło i bułki (tak właśnie powstała prowizja)- za cierpliwość i wysłuchiwanie, jak przez 45 minut streszczaliśmy imodcinek "GumisióW", który normalnie trwał 15 minut

Dla bohaterów tej galerii zwykłe puzzle nie stanowiły już większego wyzwania (30 obrazków)

Rodzicielstwo oparte na szacunku jest efektywne. Czy ty jako dorosły uczysz się, gdy ktoś na ciebie krzyczy i cię poniża? Usiądź obok dzieci i bądź empatyczny. One też są ludźmi –
Cierpliwość to sztuka –
Nasza jedyna nadzieja –  Jadwiga Grzyb3 godz. 6I to szybko bo makaron i cierpliwość mi się kończy.MARTY! MUSIMY WRÓCIĆDO 2019 I DOGOTOWAĆTEGO NIETOPERZA!!!!!
 –  OD 01.04.2020 SALON ZAMKNIĘTY DO ODWOŁANIA RZĄDU
Nie wygląda na gościa, który lubi się przechwalać, więc ja wychwalę go za niego – Ćwiczyliśmy na siłowni i pewien facet specjalnej troski w ciągu 45 minut podchodził do niego chyba z 10 razy, żeby uścisnąć mu dłoń, zadać jakieś pytanie czy coś. Gość nie dość, że się uśmiechał, dawał mu rady dotyczące ćwiczeń czy żartował wykonując ćwiczenia, to jeszcze miał w nosie, że ktoś się patrzy. Jego cierpliwość, współczucie i serdeczność były naprawdę godne podziwu. Na koniec ten lekko upośledzony facet podszedł do mnie, wskazał na gościa w pomarańczowej koszulce i powiedział:"To mój przyjaciel!" z gigantycznym uśmiechem na twarzy.Gość zasługuje na szacunek. Świat potrzebuje więcej takich ludzi. Brawo

Jak czytam tego typu posty to szlag mnie trafia, w jakim ja ku*wa kraju żyję...

 –  Dariusz Misiuna28 marca o 21:28 · DŁUGI TYDZIEŃ W PIEKLE CZYLI W POLSCEPiątek: Rano przywożę matkę z warszawskiego szpitala-widmo na ul. Banacha, gdzie miała „prosty zabieg” bronchoskopii w związku z komplikacjami choroby nowotworowej. W szpitalu wybuchła epidemia, lekarze jednak nie używali maseczek. Dowiaduję się za to, że pomimo jej zerowej odporności kazano jej długo czekać w Izbie Przyjęć oraz przechodzić przez salę z brudną pościelą. Po powrocie do domu dostaje wysokiej gorączki. Myślimy, że to może być reakcja organizmu po zabiegu, choć wzbudza to w nas niepokój.Sobota: Matka rano ma 40 stopni. Dochodzi uporczywy kaszel. Próbuję dodzwonić się do przychodni, nikt nie odbiera. Pojawia się we mnie myśl, że należałoby sprawdzić, czy nie zarażono jej koronawirusem. Wydzwaniam też do Wojewódzkiej Stacji Epidemiologicznej, również bez skutku. Telefoniczny konsultant Narodowego Funduszu Zdrowia twierdzi, że należy uderzać do WSE lub do szpitala zakaźnego. Dzwonię więc na Wolską, nikt nie odbiera. Próbujemy zbić temperaturę paracetamolem. Obniża się o kilka stopni by po kilku godzinach rosnąć do 40. Kaszel się nasila.Niedziela: Matka rano ma 40,5 stopni. Dzwonimy na pogotowie. Dowiadujemy się byśmy „nie blokowali linii”, ponieważ „jak ktoś ma białaczkę i chłoniaka, to nie jest powód dla wzywania pogotowia, zajmujemy się tylko koronawirusem”. Przychodnia milczy. Instytut Hematologii, w którym przechodziła chemioterapię, również milczy. Lekarz kontaktowy z Banacha jako jedyny odbiera telefon. Mówi, że bardzo mu przykro, ale system jest niewydolny i dopóki u matki nie wykluczą koronawirusa, nie przyjmą jej do Instytutu Hematologii. Sugeruje jak najszybsze wezwanie karetki do zakaźnego, ponieważ przejazd samochodem wiąże się z dłuższą ścieżką oczekiwania, której może nie przeżyć. Ponieważ na Wolskiej ani Wołoskiej nikt nie odbiera, piszę mail do Wojewódzkiej Stacji Epidemiologicznej. Matka kaszle i ledwie łapie oddech.Poniedziałek: Matka niknie w oczach. Raz jeszcze dzwonię na pogotowie i mówię o dusznościach. Bardzo niechętnie, ale przyjmują zlecenie. Przyjeżdża wóz pancerny. Ratownicy ubrani w potrójne mundury najpierw rozmawiają ze mną przez megafon, potem opieprzają za to, że mój 95-letni ojciec i zatrudniona opiekunka nie noszą maseczek, w końcu zaś po bardzo niemiłej rozmowie zabierają matkę do szpitala na Szaserów, gdzie robią jej test na koronawirusa. Po półtoragodzinnym oczekiwaniu na powrotny transport medyczny, wraca do domu. Temperatura rośnie do 41 stopni, a mnie gotuje się krew i pęka serce.Wtorek: Czekamy na wyniki testu, które obiecano nam przedstawić w ciągu jednego lub dwóch dni. W międzyczasie dodzwaniam się do lekarza rodzinnego i proszę o jakąkolwiek pomoc, ponieważ matka tak koszmarnie się czuje, że może nie doczekać wyników badań. Słyszę, że nie może narażać swojego zdrowia oraz innych pacjentów, a poza tym to, wbrew temu co mówią w telewizji, nie jest zobowiązana do całodobowego dyżuru pod telefonem, tylko pracuje do 14. W radiu słyszę głos kogoś z rządu o wielkich sukcesach w walce z epidemią oraz o tym, że warto być cierpliwym, ponieważ „cierpliwość to dobro”. Jestem zły, jestem wściekły, jestem wkurwiony. Patrzę na zegar, jak klik, klik, minuta po minucie ucieka życie, nie dzwoni nikt z wynikami testu. Nie mam już serca rozmawiać ze „służbą” zdrowia. Telefon chwyta Samuela. Dzwoni od instytucji do instytucji, od lekarza do lekarza. Słyszymy dziesiątki pustych słów o procedurach, niemocy, wyższej konieczności. Zapisujemy kolejne numery telefoniczne. Nie sposób dociec, gdzie można otrzymać wyniki testu.Środa: Nad ranem dzwoni pani z WSE. Trzy dni od zgłoszenia. Prosi o nasze dane i mówi, że zostaniemy objęci kwarantanną. Pytam, czy mogą nam dostarczyć jakąś pomoc? Słyszę, że oni nie są od tego. Dziękuję pięknie za rozmowę. Kolejne telefony. Kolejne puste słowa. Zbywanie, ignorowanie, zabawa w gorący kartofel. Opiekunka rodziców ucieka na Ukrainę. Matka już niemal kona.Czwartek: Ostatecznie udaje się nam dodzwonić na Oddział Dermatologii szpitala na Szaserów przerobiony na punkt badań zakaźnych. Słyszymy, że matka nie ma wirusa. Możemy więc działać dalej. Tylko że nikt nie odbiera telefonów. A matka niknie. W końcu dodzwaniamy się do Instytutu Hematologii. Jeśli otrzymamy potwierdzenie na piśmie, że matka nie ma wirusa, przyjmą ją do siebie… w poniedziałek. Czy was do reszty porąbało, przecież moja matka może nie dożyć poniedziałku? Nasze argumenty zostają wysłuchane. Po dość trudnej rozmowie ze szpitalem na Szaserów i tekstach o procedurach, wyższej konieczności i niemocy, okazuje się, że jednak można wydrukować dany dokument i ktoś może go podpisać. W szpitalu nie ma skanera, więc jedziemy i odbieramy go sami.Piątek: Matka na w pół przytomna trafia do Instytutu Hematologii. Muszę zawieźć ją sam, gdyż karetka mogłaby ją zawieźć tylko do najbliższego szpitala. W drodze, co kilka minut, spoglądam na nią, czy jeszcze oddycha. Przetaczają jej krew. Podłączają pod aparat tlenowy. Trzymają na pustym oddziale. Robią kolejny test na obecność wirusa.