Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 61 takich demotywatorów

 –  CicheołówVitówstráDzianisz958RatułówKiryKościeliskoZąbNowe BystrekppaneKasprowy-WierchTichá dolinaBiały DunajecTatrzańskiParkNarodowy47Poronin47KôprovádolinaKriváň961GliczarówGórnyMurzasichleRysyCzarna GóraBukowinaTatrzańska961Brzegi960RYNIAS 49BielovodskádolinaGerlachovský štítRzepiskTatranskáJavorinaMap data ©2024 Googlenárodný parkJavorcdolin
"Hmm... Przyszedłem tu do pracy23 lata temu, to była środa..." –
Ręcznie robione super ciche – Fajerwerki sylwestrowe 華
 –
0:46
Według legendy Charlie miał snućsię po zmroku po opuszczonychparkach i ulicach, a nocą gonićsamotnych przechodnióww poszukiwaniu nowej twarzy – Oczywiście jest to legenda, ale niewielu wie, że Charlie bez twarzy nie jest postacią fikcyjną. Charlie to Raymond Robinson, który urodził się w 1910 roku w Pensylwanii. W wyniku nieszczęśliwego wypadku zyskał przydomek Charlie bez twarzy.Raymond miał zaledwie osiem lat, gdy wspiął się na most Morado Bridge, gdzie przechodziły dwie linie elektryczne. Chłopiec przytrzymał się kabla i poraził go prąd. W wyniku porażenia jego ciało zaczęło się palić. Zdołał się odłączyć i spaść na ziemię.Wstrząs spalił twarz i ramiona ośmiolatka. Nie miał już oczu, nosa a usta i uszy były kompletnie zniekształcone, amputowano mu też ramię, którym trzymał kabel. Na klatce piersiowej miał jedną wielką bliznę. Po długich miesiącach spędzonych w szpitalu powrócił do domu w miejscowości Koppel, której już nigdy nie opuścił. Odszedł od kochającej i opiekującej się nim rodziny i zaczął wieść życie samotnika przekonany, że terroryzuje ludzi swoim wyglądem.Robinson kolejne lata swojego życia spędził ukrywając się w domu. Zarabiał na życie wyrabiając portfele, paski i inne drobne rzeczy, które sprzedawał. Wychodził na spacery jedynie w środku nocy, by nie straszyć ludzi swoim wyglądem. Spacerując pomagał sobie kijem: jedną nogą szedł po asfalcie, a drugą po poboczu. Szybko rozeszła się wieść, że jakiś potwór chodzi zawsze tą samą drogą. Dla spragnionych przerażających historii ludzi ta informacja była jak "woda na młyn".W ciepłe, letnie dni dzieciaki jeździły drogą, by móc go zobaczyć. Czasami udawało im się go ujrzeć i historia się rozrastała.  W tym samym czasie nadano mu pseudonim Charlie bez twarzy - który przemierzał lasy, parki i ciche ulice w poszukiwaniu nowej twarzy. Raymond zmarł w 1985 roku mając 75 lat. Choć odszedł, legenda o nim na zawsze pozostanie żywa
Ciche ręczne odkurzanie –  Kasia
"Rośliny nie są takie ciche, jak wszyscy myśleliśmy. Udowodnili to naukowcy z Tel Awiwu. Udało im się nagrać odgłosy emitowane przez... zestresowanekrzewy pomidora i tytoniu" – Szach-mat weganie! Teraz powinniście jeść kamienie i piach...
Piękna bajka o dzielnych rycerzach z Krakowskiego Towarzystwa Opieki Nad Zwierzętami i pewnym uwięzionym pod smokiem wawelskim... kocie – Dziś opowiem Wam historię (lecz nie legendę. Nie będzie ona o smoku, lecz o kocie, który w jamie skrył się. Ów jegomość już od piątku w jamie był widziany, lecz gdy tylko ktoś do niego schodził, przepadał jak w wodę kamień. W piątek został ponownie zauważony i do schroniska zgłoszony. Jeden z rycerzy, białym koniem, popędził czem prędzej do zamku, pod jamę Smoka Wawelskiego. Kociak uciekł niestety- jama tak mu się spodobała, za schronienie mu służyła, że nijak opuścić jej nie chciał. Przez dwa dni kolejne, dzielna straż Wawelu, wrota otworem trzymała,  cierpliwie czekawszy, aż mały nicpoń podziemia sam opuści. Niestety na darmo, w planach tego nie miał.A tu nowy tydzień zawitał. Z druhem mym, Pawłem, na miejsce ponownie się udaliśmy.  Zeszliśmy w czeluść jamy, uzbrojeni po zęby, niczym waleczni rycerze. Poszukiwania kota trwały długo, bezskutecznie jednak. Naraz miauczenie usłyszeliśmy ciche. Skierowalismy lampy ogniste w stronę krat -  był i on, przerażony i zdezorientowany kociak. Niestety uciekł żwawo na widok dwóch postawnych łapaczy. Wnet pojawił się plan kolejny, klatkę łapkę postawić się należy. Tak też zrobiliśmy: klatkę zostawiliśmy, miejsce opuściliśmy. A nad wszystkim czuwała dzielna straż Wawelu,  monitoring obserwująca. Po niecałej godzinie wiadomość  z zamku nadeszła:  "przestraszony zwierzak skusił się na pozostawione jedzonko, niczym smok Wawelski na owieczkę". Migiem więc po odbiór naszego mini smoka pomknęliśmy.Panu ze straży w nagrodę za męstwo, wytrwałość, wielką odwagę oraz pokonanie może w sumie około 1300 schodów, pozostawiliśmy honor nadania imienia dla zlęknionego, lecz sprytnego kociaka, co nas na dudka wystrychnął kilka razy. Kot otrzymał imię Wawel - przydomek Smoczek
Pamiętaj zawsze że żona wszystko widzi – Znów ciche dni w domu
0:13
 –
0:09
Ręcznie robione... – Super ciche fajerwerki sylwestrowe
Źródło: Www.reczna robita pl
 –  W sprawie Nagrody Mediów Publicznych.Szanowni Państwo, ogromnie miło jest być zauważanym i nagradzanym, zwłaszcza jak się jest artystą niezależnym a nagrodzie towarzyszy spora kwota pieniędzy. Tym bardziej z żalem zawiadamiam, już na etapie nominacji, że Tej nagrody przyjąć bym nie mogła. Linia programowa mediów publicznych rozmija się z moją linią światopoglądową. Różne też mamy spojrzenia na prawa kobiet, tolerancję, sztukę i wolność słowa. Ciągle rozpaczam po dawnej Trójce, która uczyła nas myśleć samodzielnie i ironicznie. Byłam dobrą uczennicą wychowaną na Gombrowiczu, Hašku, Niedźwieckim i Kaczkowskim. Ja bym w oczy sobie spojrzeć nie mogła przyjmując dziś nagrodę od instytucji tak obcej im ideologicznie. Być może skończy się na nominacji, w tej sytuacji już na pewno. Jednak nie mogłam czekać. W momencie ogłoszenia, rezygnacja z otrzymanej nagrody miałaby mocniejszy wydźwięk. Jeśli jednak nagrody by mi nie przyznano, ciche moje oczekiwanie mogłoby być potraktowane jako nadzieja na otrzymanie a nie chciałabym, żeby pozostał choćby cień wątpliwości.Z wyrazami szacunku dla kapituły!
Kobieta, która „wyszła za mąż” za szmacianą lalkę, twierdzi, że ich związek „wisi na włosku” po tym, jak przyłapała na zdradzie niewiernego "męża" – Okazało się, że "mąż" pisał wiadomości do innej kobiety i para teraz ma ciche dni, sypiając w oddzielnych łóżkach. Kibicujmy im, miejmy nadzieję, że ta miłość przetrwa

Była dziennikarka TVN o mobbingu w stacji:

 –  aniawendzikowskaPiszę ten post, a z oczu lecą mi łzy.Przepraszam, jeśli to ,za dużo prywaty" dla kogoś.Ale potrzebowałam tego oczyszczenia.Piszę to dla siebie siebie ale i dla wszystkich innych, którzymierzą się z podobnymi rzeczami. Widzę WasPamiętajcie, depresja jest symptomem. Pytanie: co jest podspodem?Przez cztery ostatnie miesiące próbowałam tego nie napisać,zostawić, dać spokój, iść dalej. Ale nie potrafię już milczeć.Mówiono mi, ostrzegano: nie mów o tym, nikt nie zrozumie,będzie hejt, a ty będziesz ,,niezatrudnialna", straciszkontrakty.. trudno. Już się nie boję. A jeśli ktoś mnie niezatrudni, bo stanęłam w prawdzie, to ja i tak nie chcę takiejpracy...Zło rodzi zło, dobro rodzi dobro, a prawda nas wyzwoliJako nastolatka miałam przygodę z modelingiem iwtedy usłyszałam, że mam niezwykleprzekonujący „sztuczny" uśmiech. Wiecie, ten zazawołanie, do zdjęcia.. wtedy myślałam, że tosuper, ale nie miałam pojęcia, że będę go używaćw życiu.. jako ochrony, żeby nie było widać co siędzieje w środku. I że ten uśmiech stanie się nadługo więzieniem, w którym nieuwolnione,prawdziwe emocje będą, niby stłumione, siałyspustoszenie..Dlaczego się uśmiechasz, kiedy twoja duszakrzyczy z bólu? Pewnie każdy człowiek z depresjąodpowie na to pytanie inaczej. Ale na pewno każdyto zna... ja uśmiechałam się ze wstydu..wstydziłam się smutku, bólu, wstydziłam się tego,jak okropnie myślę o sobie. I ze strachu. Tak,bałam się. Wydawało mi się, że kiedy ja, która zpozoru ma takie piękne życie powiem, że coś jestnie tak, to nikt nie zrozumie. Że zostanę wyśmiana.Mobbing to takie nowe słowo. Kiedyś poniżanie,gnębienie, krzyki, przekleństwa to była norma wwielu firmach. Na pewno w mediach. Podobnie jakteksty w stylu: nie podoba się to do widzenia,wiesz ile osób chętnych jest na twoje miejsce? Dopolskiej TV trafiłam po 4 lata pracy w Londynie.Znałam inne standardy. Nie miałam na to zgody.Zgłaszałam, jasne że zgłaszałam. Na początku jestjeszcze ogromne poczucie niesprawiedliwości.Potem się cichnie..Byłam poniżana, gnębiona, codziennie drżałam opracę. Niby gwiazda z telewizji", a ja byłamtraktowana jak dziewczynka z podstawówki, którąco chwilę bije się po łapkach za każdeniedociągnięcie. Tak naprawdę byłam w swoimschemacie niewidzialności, niedocenienia iciągłego udowadniania swojej wartości. Ale o tympóźniej. Kiedy zdjęto z anteny moje wejścia wstudio usłyszałam: sorry, Anka, ,,nie oglądasz się".Pomyślałam, cóż, trudno, chodzi o dobroprogramu. Ale coś mnie tknęło i sprawdziłamwyniki oglądalności z ostatnich tygodni. Wmomencie mojego wejścia wykres oglądalnościpikował w górę. Wtedy usłyszałam: oglądalnośćnie jest najważniejsza. Prosiłam o pomoc, żebymnie musiała sama montować materiałów, żebym niemusiała robić tłumaczeń sama. Albo żebymprzynajmniej mogła robić montaż z domu, zdalnie.Nie wyrabiałam się ze wszystkim przy dzieciakach.Byłam z nimi sama. Usłyszałam: nikt tu nie maspecjalnych praw. Ja chyba miałam „specjalneprawa", ale takie represyjne. Jeśli mój materiał niebył gotowy na 48h przed emisją, z nagranymtłumaczeniem, podpisami, to spadał z emisji, a janie dostawałam pieniędzy. Dla porównania innireporterzy kończyli swoje materiały w ostatniejchwili, czasami późno w nocy, tuż przed porannymprogramem. Czy to mobbing? Teraz wiem, że tak.Tych sytuacji były dziesiątki, jeśli nie setki. Tomateriał na książkę, a nie na post..Wtedy sądziłam, że to co mi się przytrafia to mojawina. Że jestem zła, nieudolna, trudna.. że możejeśli bardziej się postaram to wszystko będziepięknie, a problem zniknie. Nie znikał, było corazgorzej. Na zewnątrz wyglądało to tak pięknie.,,O co ci chodzi? Byłaś na Oscarach" I tym bardziejczułam, że nie mogę nic powiedzieć. Byłam wbłędnym kole.Nikt nie wie, że poleciałam na wywiad do LosAngeles trzy tygodnie przed porodem. Musiałammieć pisemną zgodę od lekarza. Cały lotsiedziałam jak na szpilkach. Bałam się, że urodzęw samolocie.. Nikt nie wie, że poleciałam na jednąnoc do Filadelfii zostawiajac dziecko z nianią, kiedymiało dwa tygodnie. Wiele osób wie natomiast, żewróciłam do pracy sześć dni po porodzie. Jakstrasznie wieszaliście za to na mnie psywiedzieliście, jak bardzo bałam się, że ciąża będzieidealnym pretekstem, żeby się mnie pozbyć... a japotrzebowałam tej pracy, a przynajmniej wtedy, wburzy hormonów, tak właśnie myślałam. Bo byłamsama i miałam dwójkę dzieci na utrzymaniu..NieWięc trwałam w tym, bo myślałam, że nie mamwyjścia. Będę miła, będę profesjonalna, będę robićwszystko na 100%, jak mi zabiorą jeden czy drugiwywiad, zatrudnią kolejną, i kolejną osobę torobienia mojej roboty, choć i tak jest jej corazmniej... to będę patrzeć w drugą stronę. Znalazłamsobie ciche, w miarę spokojne miejsce izaakceptowałam rzeczywistość.Były leki, była terapia, na jakiś czas pomagało. Alez przemocą jest tak, że jak się na nią godzisz to jejpoziom rośnie..To nie jest historia oale o tym, dlaczego w tym trwałam. W ciszy ipoczuciu winy, że mnie to spotkało..Najprościej byłoby stwierdzić, że mobbing byłprzyczyną depresji. Ale myślę, że było zupełnieinaczej. Przyczyną mojej sytuacji w pracy, byłymoje nieuleczone traumy i schematy, któresprawiły, że akceptowałam takie traktowanie. Adepresja to był bezpiecznik. Wywaliła, żebymzwróciła uwagę na to, co się ze mną dzieje.Głęboko, głęboko w środku.Jest taki moment, kiedy już nie widzisz wyjścia zsytuacji. Nie widzisz światełka w tym ciemnymtunelu, którym kroczysz przecież tak długo.Tracisz nadzieję, że możesz cokolwiek zrobić i żekiedykolwiek będzie lepiej. To jest właśniedepresja. Pamiętam, jak się zastanawiałam, czyskok z piątego piętra, na którym mieszkam załatwisprawę czy trzeba jednak wejść wyżej... wpisałamw google: z którego piętra trzeba skoczyć, żeby ...przeraziło mnie, ile jest w Internecie pytań na tentemat. Czuję potworny wstyd pisząc o tym, alewiem, że czas dać mu przestrzeń. Nie maodrodzenia bez uznania prawdy o sobie. Tejpięknej, alei tej trudneji bolesnej.tym, jak byłam źle traktowana,Paradoksalnie równoległy kryzys mnie uratował.Doświadczenia osobiste sprawiły, że musiałamsięgnąć głębiej. Nic nie dzieje się bez przyczyny.Świat zewnętrzny jest lustrem. Nie ma nic nazewnątrz, czego nie ma w środku. Ludzie traktująsami sobie myślimy. Nie chodzi o to,Raczej o to, żeschematy myślenianas tak,jakoże sami jesteśmy sobie winni.wszystkodookoła potwierdzao sobie i o świecie, które nam wgrano na twardydysk w dzieciństwie. Tkwiłam w krzywdzącychtoksycznych sytuacjach i relacjach, bo idealniepotwierdzały to, co myślałam o sobie: jesteśniewystarczająca, nieważna. Na miłość trzebazasłużyć. Na uznanie pracować. Ciężko.Codziennie.A inni i tak zawsze są lepsi. JestemDDA. Całe dzieciństwo walczyłam o uznanie imiłość rodziców. A potem całe dorosłe życiewchodziłam w znajomo krzywdzące relacje. Byłoznajomo... teraz kiedy jestem po drugiejco się wydarzyło byłodla mnie.. żebym mogła to zobaczyć i uzdrowić.źle, alestronie wierzę,żewszystkodwa tygodnie, którewszystko kliknęło.tylko o tym, jakZaczęłam czytać, słuchać podcastów, oglądaćvideo wywiady. Medytowałam, godzinę dziennie,codziennie przez rok. Ćwiczyłam jogę. Robiłamafirmacje. Hipnozę, integrację emocji w oddechu,oddechy z Wimem Hoffem, morsowanie.Spróbowałam wszystkiego. Mój układ nerwowy sięregulował. Powoli wracałam do siebie.Prawdziwym przełomem byłyspędziłam w Gwatemali. TamKiedyś napiszę o tym więcej. Terazcodziennie o świcie spotykaliśmy się na porannemedytacja, potem ćwiczyliśmy jogę. Może toprzypadek,cały tydzieńpoświeciliśmy na pracę nad odwagą serca...codziennie układałam dłonie w mudrę abhayahridaya (mudry to gesty wykonywane palcami iktóre mają oddziaływać na energię całegoodwaga, żeby pójść za sercem przyszła.już wiedziałam, żezrobić coś jeszcze. Niemnie poprowadziło.wz San Marcos doCity. To była kilkugodzinna podróż.alemożetak miałobyć, żedłońmi,zciała) iZanim wyjechałamodejdę z pracy. Aleplanowałam tego. CośtaksówcemiałamSiedziałamGuatemalaCzytałamniusy w necie.Wyskoczył mi postwkolejnejmojejjakiśna FB o kolejnej sytuacji mobbinguorganizacji medialnej i pod spodem jednym zkomentarzy był komentarz byłej koleżanki zWyleciała z pracysłabej sytuacji,szczegółów nietych sytuacji było mnóstwo.kiedy ktoś odważyredakcji.wjakiejśktórejpamiętam, bo przez lataNapisała: ciekawesię powiedzieć prawdę o tym,co siędziejew tejktóra co rokuzostajeTV,pracodawcą roku.że to muszębyć ja. Napisałamsiebie,dla dlamoże nie czuli, żektórzykolegów,ich działania mogątrwało latami. Tak,Bo status quodochodzenie,Nie, to nie tylkoTych historiiGwatemaliWtedywięcmożepoczułam,Niemejla.siębali, azmienić.cośtoja zapoczątkowałamktóre zakończyło się zwolnieniami.moja historia to spowodowała.kilkadziesiąt i moja wcale nie byłabyło szybkie ibyłonajgorsza. Działanietymrazemzdecydowane. Ale dla mnie nie było odwrotu. Tewszystkie emocje, które adrenalina przez lataskutecznie tłumiła wywaliły na powierzchnię.Płakałam przez kilka dni, a płacz przyniósł ulgę.Żeby odzyskać sprawczości i zacząćodbudowywać poczucie własnej wartościmusiałam zamknąć tamte drzwi. Nikt mnie niezatrzymywał.
 –
0:14
 –  Aaaaa Wszedł do autobusu jakiś typ Pijany z głośnikiem w rękach I bardzo głośno włączył rap I krzyczy taki na cały autobus: Jeśli komuś to przeszkadza, to niech powie. Od razu wyłączę. Wszyscy milczą Na co on: PRZEZ WASZĄ MILCZĄCĄ ZGODĘ TO WSZYSTKO SIĘ DZIEJE
Mój mąż i ja służyliśmy w armii – Kiedy dzwoniliśmy do siebie zza oceanu, nasze rozmowy były monitorowane i przekazywane z małym opóźnieniem, na wypadek wyjawienia jakichś wrażliwych informacji.Kiedy ktoś powiedział coś, czego nie powinien, rozmowa po prostu była natychmiast przerywana.Rozmowy te są monitorowane przez oddział armii. Podczas ostatniej misji mojego męża, żartowaliśmy sobie zawsze witając i żegnając "Łącznościowego Freda".Trwało to 12 miesięcy i podczas każdej rozmowy witaliśmy i żegnaliśmy "Łącznościowego Freda". W trakcie naszej ostatniej rozmowy przed powrotem mojego męża do kraju postanowiliśmy pożegnać Freda ostatni raz i życzyć mu wszystkiego dobrego.No więc - zanim odłożyłam słuchawkę, powiedziałam, że życzę "Fredowi" wszystkiego najlepszego i podziękowałam mu za jego służbę. Rozmawiałam na głośnomówiącym (akurat gotowałam obiad) i palec już wisiał nad czerwoną słuchawką, kiedy usłyszałam ciche i delikatne "Mam na imię Jason" Kiedy dzwoniliśmy do siebie zza oceanu, nasze rozmowy były monitorowane i przekazywane z małym opóźnieniem, na wypadek wyjawienia jakichś wrażliwych informacji. Kiedy kktoś powiedział coś, czego nie powinien, rozmowa po prostu była natychmiast przerywana.Rozmowy te są monitorowane przez oddział armii zwany Signal Corps. Podczas ostatniej misji mojego męża, żartowaliśmy sobie zawsze witając i żegnając "Łącznościowego Freda".Trwało to 12 miesięcy i podczas każdej rozmowy witaliśmy i żegnaliśmy "Łącznościowego Freda". W trakcie naszej ostatniej rozmowy przed powrotem mojego męża do kraju postanowiliśmy pożegnać Freda ostatni raz i życzyć mu wszystkiego dobrego.No więc - zanim odłożyłam słuchawkę, powiedziałam, że życzę "Fredowi" wszystkiego najlepszego i podziękowałam mu za jego służbę. Rozmawiałam na głośnomówiącym (akurat gotowałam obiad) i palec już wisiał nad czerwoną słuchawką, kiedy usłyszałam ciche i delikatne "Mam na imię Jason".
Empik z myślą o osobach w spektrum autyzmu wprowadził ciche godziny. Dwa razy w tygodniu na dwie godziny w salonach zapanuje cisza. Osoby z autyzmem będą mogły skorzystać z pierwszeństwa obsługi –
Metro pod drzwiami domu? Niesamowita linia metra przechodząca przez 19-piętrowy budynek w Chongqing w Chinach. W środku, między 6. a 8. piętrem znajduje się stacja Liziba. – Władze podjęły decyzję o jednoczesnej budowie dworca i budynku mieszkalnego ponad 20 lat temu. Eksperci z Chongqing University spędzili dwa lata na projektowaniu i opracowali plan oddzielenia systemów nośnych stacji i budynku o 20 centymetrów. Innymi słowy, nawet gdyby rozebrano cały budynek, stacja pozostałaby nienaruszona.Pociągi metra przejeżdżające przez stację wyposażone są w ciche i odporne na wibracje gumowe opony, które zmniejszają hałas.
0:11
Co wam przyjdzie ludzie z tych walizek złota, jeśli nie umiecie ręki sobie podać – Co wam przyjdzie ludzie z brzęczących sakiewek, jeśli jeden o drugim nic dobrego nie wie.A przecież jest nad nami błękitne, ciche niebo, przecież bzy zakwitną i tyle jest dobrego.Co wam przyjdzie ludzie z tych stosów pieniędzy, jedni się weselą drudzy żyją w nędzy.Co wam przyjdzie ludzie z tej gonitwy wiecznej, czy się wasze życie przez to stanie lepsze?A przecież jest nad nami błękitne, ciche niebo przecież bzy zakwitną i tyle jest dobrego