Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 202 takie demotywatory

W rocznicę katastrofy smoleńskiej warto przypomnieć słowa gorzkiej prawdy doświadczonego polskiego pilota Jerzego Grzędzielskiego, który zmarł kilka miesięcy po napisaniu tego tekstu

 –  Grzegorz Micuła10 marca 2017 ·Przy okazji kolejnej miesięcznicy co poniektórym pod rozwagę....Minęło już ponad sześć lat od katastrofy smoleńskiej, a zarazem sześć lat kłamstw i oszczerstw wynikających z braku wiedzy i cynizmu. Doczekałem się pięknej, wolnej Polski. Nie chcę jej stracić, o katastrofie smoleńskiej mam prawo mówić. Poświęciłem lotnictwu niemal 50 lat, z czego jako kapitan w liniach lotniczych ponad 30. Przewiozłem bezpiecznie miliony pasażerów od Alaski po Australię, od Tokio i wyspę Guam na środku Pacyfiku po Amerykę Północną i Południową.W cywilizowanym świecie do kokpitu samolotu wiozącego VIP-ów nikt nie ma wstępu. Dam przykład: w 2013 roku pani kanclerz Merkel leciała ze swą świtą do Indii. Samolotu nie wpuszczono w przestrzeń powietrzną Iranu. Kapitan prawie dwie godziny krążył po stronie tureckiej, po uzyskaniu zgody poleciał dalej. Pani kanclerz dowiedziała się o tym siedem godzin po wylądowaniu. Proszę sobie wyobrazić naszą polityczną gawiedź. Pewnie kapitana wyrzucono by za burtę, a politycy sami wiedzieliby najlepiej co robić.Od momentu katastrofy pojawia się podejrzenia o spisek na życie prezydenta i zdradę stanu z obcym państwem. O bredniach głoszonych na temat katastrofy można napisać książkę lub nawet kilka. Wspomnę tylko wybrane. Pan minister Macierewicz zaraz po katastrofie twierdził, że Rosjanie na lądowanie premiera Tuska przywieźli w teczce ILS (Instrument Landing System), a na lądowanie prezydenta już nie przywieźli. Dalej Rosjanie nie odpędzili, powtarzam kuriozalne określenie „nie odpędzili”, naszego kapitana i nie zamknęli lotniska. Odpowiem panu ministrowi: ILS waży kilkaset kilogramów. Na lotnisku Okęcie był montowany 4 lata. Specjalnie wyposażony samolot kalibrował go, stabilizował ścieżkę schodzenia i centralną oś pasa. Na lotnisku Modlin instalowano ILS przez 3 lata. Koszt wyniósł 62 mln złotych. Panie Ministrze — kapitana nie odpędza się. To komary lub muchę z czoła można odpędzać. Lotniska nigdy nie zamyka się kapitanom, wyjątkiem jest sytuacja jeśli na pasie stoi inny, uszkodzony samolot.O lądowaniu lub nie decyduje tylko i wyłącznie kapitan. Pani poseł Kempa biegała po stacjach TV z rewelacją, że przyczyną katastrofy było niezabranie rosyjskiego nawigatora. Kosmiczna bzdura i kompromitacja pani poseł. Ma się to tak, jakby chirurgowi tuż przed operacją przyprowadzono salową i powiedziano, że jeśli pan doktor nie podoła, to ona pomoże przy operacji.Katastrofę smoleńską mozolnie, przez głupotę, brak wiedzy, chciwość i cynizm, przygotowywała polityczna czołówka PIS. Zaczęło się w 2006 roku za rządów premiera Jarosława Kaczyńskiego. W czasie publicznego wystąpienia minister obrony z PIS-u zapytany został przez oficerów-pilotów samolotu Tu 154 za Specpułku dlaczego nie ćwiczą na symulatorach. Odpowiedź była następująca i niebywale skandaliczna: „Nie, bo to ruskie symulatory”. Dla mnie powiało grozą i jęknąłem: „będziemy mieli katastrofy”. Nomen omen ten minister zginął w katastrofie smoleńskiej.Ćwiczenia na symulatorach są niebywale ważne, uratowały wiele istnień i nie do pomyślenia jest, aby z nich rezygnować. Cały świat lotniczy z nich korzysta. Prezesi nawet najbiedniejszych linii lotniczych klną, ale płacą za ćwiczenia swoich załóg. Ogrom głupoty i braku odpowiedzialności powala tu na ziemię. Mogę dać dziesiątki przykładów, ale pozostanę przy swoim doświadczeniu. W mozolnych ćwiczeniach na symulatorze wielokrotnie wraz z załogą zabiłem się. Ale przyszła jeden raz okrutna rzeczywistość. Po 10-cio godzinnym locie, niewiele minut przed lądowaniem na moim lotnisku zrobiło się tragicznie. Mgła do samej ziemi, chmury, widzialność 50 m. Do zapasowego lotniska 800 km a paliwa resztki. Panie Ministrze Macierewicz, nikt mnie nie odpędzał, nikt mi nie zamykał lotniska ale widziałem śmierć w oczach i warunki ponad moje uprawnienia i siły. Myślałem już o straży pożarnej i karetkach. Pierwszy kontakt wzrokowy z ziemią miałem na dziesięciu metrach wysokości, błysnęła zielona lampa progu pasa i centralnej linii. Do portu samodzielnie bez pomocy „Follow me” nie mogłem pokołować. Nie było cudu, tylko wyszkolona załoga po wielu godzinach treningu na symulatorze. Wracający z urlopu w Singapurze, kolega kapitan i mój instruktor, wszedł przed lądowaniem do mojego kokpitu. Natychmiast został wyproszony. Nikt w takiej sytuacji nie może być w kabinie, w odróżnieniu od tego, co nasi politycy urządzili temu biednemu pilotowi pełniącemu funkcję kapitanaTU154. Żałość i rozpacz. Kiedy uderzycie się w piersi? Polityka PIS w imię idiotycznych i partykularnych fobii pozbawiła pilotów Specpułku ćwiczeń w symulatorze, obniżając bezpieczeństwo lotów w tym lotów z najważniejszymi osobami w Polsce. To był wstęp do katastrofy.Rok 2008. Prezydent Lech Kaczyński wraz z zaproszonymi gośćmi, prezydentami i premierami lecieli do Gruzji przez Azerbejdżan. Gruzja była w stanie wojny z Rosją. Dlatego Pan Prezydent akceptuje taką trasę. W trakcie lotu Pan Prezydent zmienia swoją decyzję i poleca kapitanowi zmianę trasy lotu wprost do Tbilisi. Kapitan odmawia, bo nie zezwalają na to przepisy, ponadto gdyby niezidentyfikowany obiekt pojawił się w strefie działań wojennych mógłby być zestrzelony przez Gruzinów lub Rosjan. Mielibyśmy przez głupotę niebywały skandal międzynarodowy i na sumieniu prezydentów i premierów. Kapitan został obrażony przez Pana Prezydenta, nazwany tchórzem. Po przylocie do Warszawy straszony konsekwencjami. A wystarczyło polecić jednemu z licznych doradców-prawników zajrzeć do prawa lotniczego i naszego AIP. Wtedy kapitan zostałby przeproszony. Nie posądzam o samodzielny, nierozsądny pomysł samego Prezydenta. W samolocie był odcięty od światowych informacji, a newsy podały, że prezydenci Francji i Rosji lecą aktualnie z Moskwy do Tbilisi w asyście myśliwców. Pewnie jakiś usłużny poddał więc panu Prezydentowi przez telefon przednią myśl zmiany trasy lotu. Po tym zdarzeniu pozostało już w Specpułku niewielu doświadczonych pilotów, którzy chcieli latać z prezydentem. Kapitan nie może odmówić lotu, ale może, np. zachorować. To była kolejna cegła przyłożona do katastrofy.Na lot do Smoleńska w fotelu kapitańskim zasiadł więc pilot nieposiadający w pełni uprawnień kapitańskich jak stwierdziła komisja. Opowiem jak to jest w liniach lotniczych. Na przykład jeśli ważność ćwiczeń w symulatorze przeciągnie się nawet o jeden dzień kapitan odmawia lotu. Kapitan odmówił lotu rano w słoneczny dzień do Wrocławia i z powrotem, bo zapomniano wyposażyć kokpit w ręczną, wymaganą instrukcją, latarkę. Ten młody kapitan miał rację. W tym locie mogło np. nastąpić zadymienie kabiny i ta latarka ratowałaby wszystko – odczyty przyrządów. Składam Jego Magnificencji Rektorowi Politechniki Rzeszowskiej gratulacje. Ten młody pilot od Pana wyszedł, tak jak wielu innych. Dziś latają oni jako kapitanowie w najlepszych liniach świata. Uważam, że gdyby tego młodego pilota Tu154 potraktowano jak w cywilizowanych społeczeństwach, to znaczy uszanowano jego kwalifikacje i decyzje oraz pozostawiono kokpit zamknięty, to po otrzymaniu standardowej informacji o pogodzie z wieży kontrolnej smoleńskiego lotniska i jeszcze bardziej nadzwyczajnej i dodatkowej informacji o godz. 08.24 że „warunków do przyjęcia nie ma”, to kapitan po stwierdzeniu, że na wysokości 100m nie widzi ziemi i pasa, odleciałby ma lotnisko zapasowe lub postawił samolot w krąg. Zgodnie z instrukcją wykonywania lotów. I to jest cała wiedza. Jednak chciwość, zarozumialstwo i cynizm możnych polityków zwyciężyły.Przed wejściem pasażerów na pokład, honorem i przywilejem kapitana jest witanie najważniejszej osoby wraz z małżonką, czyli pana Prezydenta. Odebrał ten przywilej kapitanowi Dowódca Wojsk Lotniczych – generał Błasik. Po prostu pokazał mu jego miejsce i to, że jest tu nikim – poniżające i podłe. Ja w takiej sytuacji odmówiłbym lotu. Niby niewyobrażalne, ale nie dla tych którzy wiedzą o co idzie, zwłaszcza dla pilotów. Jest to kolejna cegła budująca to nieszczęście. Na 11 minut przed katastrofą kapitan otrzymuje wiadomość że “Pan Prezydent jeszcze nie podjął decyzji co robimy dalej”. To oburzające i paraliżujące oświadczenie. To kapitan ma wiedzieć, co robić i on decyduje! To on odpowiada za życie wszystkich na pokładzie, a nie pasażer, nawet najważniejszy! Kokpit winien być absolutnie sterylny i tylko kapitan może wydawać polecenia. Tam był po prostu bałagan. Nie wiadomo było kto dowodził, kapitan nie był w stanie pozbyć się gości (intruzów) z kokpitu, samolot pędził do ziemi, nic nie było widać poniżej nieprzekraczalnych 100 m. Generał, Dowódca Wojsk Lotniczych zamiast wrzasnąć w tym momencie „do góry!” nawet nie wyrzucił i nie uciszył intruzów – horror.Pan minister Macierewicz z uporem twierdzi, że załoga zamierzała odejść na drugi krąg. Panie Ministrze, już byli tak nisko że zadziałała instalacja TAWS „Pull up, terrain ahead”. To paraliżująca informacja, każdy pilot natychmiast ucieka do góry, jeśli zdąży. A co robi załoga? Kapitan wycisza sygnalizację zmieniając nastawy wysokościomierza barycznego, tym samym pozbawiając się wskazania wysokości progu pasa – czyste samobójstwo. Robi to po to, aby sygnalizacja przy dalszym zniżaniu mu nie przeszkadzała! Chciał zobaczyć ziemię jak najszybciej przed minięciem radiolatarni. Po prostu na siłę chciał lądować. Naciski na niego, niekoniecznie słowne, były niewyobrażalnie mocne, tak aż uderzyli w ziemię 900 m od progu pasa. Dokładnie jak przez kalkę w Mirosławcu gdzie samolot CASA także uderzył 900 m przed progiem, taka sama pogoda.Jednak informacja od Prezydenta nie była ostatnim ani najmocniejszym ciosem dla kapitana. Najboleśniej ugodził go kolega-kapitan samolotu JAK40, który kilkanaście minut wcześniej „spadł” na pas w odległości 700 m od progu. Dlaczego spadł? Bo pogoda była już fatalna i zniżając się poniżej dopuszczalnej wysokości 100 m ujrzał ziemię będąc już nad pasem. Nie zgłosił obowiązującej formuły, że widzi pas i prosi o zgodę na lądowanie. Zrobił to bez zgody wieży. Czym to się kończy dam przykład: podczas identycznej pogody na Teneryfie kapitan B747 otrzymał zgodę z wieży na start i gdy się rozpędzał kapitan drugiego B747 bez zgody wieży w kołował na środek pasa. Wynik – 862 osoby spłonęły. Pasażerowie rejsu JAK40 winni wygrać ogromne odszkodowania za narażenie ich życia. Otóż kapitan Tu154 zapytał przez radio kolegę-kapitana JAK40 o pogodę. Ten odpowiedział, cytuję: „Pizdowata, widać 200400 m, podstawa chmur 50 m, mnie się udało, możesz próbować”. To jest haniebne. Życie Prezydenta i ponad 90 innych osób to nie rosyjska ruletka, albo się uda albo nie. Winien krzyknąć „Uciekaj jak najszybciej”. Ten kapitan bryluje teraz na salonach pana ministra Macierewicza i jest jego pupilem.Panie Ministrze, różnimy się, ja też mam swojego guru. Jest nim dr nauk technicznych, emerytowany pułkownik pilot doświadczalny Antoni Milkiewicz. Jako młody oficer-inżynier brał udział w komisji badającej katastrofy naszych IŁ62. Mimo nacisków potężnego ZSRR udowodnił winę producenta silników, narażając tym samym przyszłość swoją i swojej rodziny. Gratuluję Panie Ministrze pupila. Tak rodziła się katastrofa smoleńska, w której wybitny udział mieli politycy karmiący nas kłamstwami. Pomaga im kler, a szczególnie episkopat.Od sześciu lat słyszę z ambon: „Żądamy prawdy”. A ta prawda jest znana. Nasza znakomicie wykształcona (pozazdrościć może nam wiele państw) komisja badania wypadków lotniczych ogłosiła wyniki. Zapewniam wszystkich, gdyby rozpatrywałaby to najlepsza amerykańska komisja NTSB, to wynik byłby identyczny. Jedynie zdjęto by jakąkolwiek odpowiedzialność z pracowników wieży , tak jak zrobił to nasz sąd po katastrofie w Mirosławcu. Ponadto dowiedzielibyśmy się o treści rozmów braci tak przed katastrofą jak i w locie do Azerbejdżanu. Z rozgłośni toruńskiej leje się rzeka bzdur o katastrofie, a „Najważniejszy” orzekł, że jej uczestnicy byli „prowadzeni na specjalne zamordowanie”. To jest rozpaczliwie chore. Biskup zamyka z błahych powodów nie wiadomo na jak długo nam, wiernym świątynię a nie potrafi zareagować, gdy na drugi dzień po tragedii, w środku metropolii, najbardziej katoliccy dziennikarze ogłaszają światu, że Rosjanie dobijali pasażerów. Do dziś nie ma nagany kościoła ani sprostowania i przeprosin.Ja to teraz robię – przepraszam Rosjan. Każdego 10-tego dnia miesiąca na czele z duchownym, z wizerunkiem Chrystusa i Matki Bożej, z flagami narodowymi o napisach niewybrednych i ubliżających Prezydentowi Państwa i Premierowi odbywają się partyjne wiece i modły o wolną Polskę. Żadnego biskupa to nie boli. Dzisiaj upominają nas i nazywają Targowiczanami. Już zrozumiałem nauki Kościoła. Służy temu, który więcej da lub więcej obieca. Gdzie jest biskup, który mówił „Największą mądrością jest umieć jednoczyć – nie rozbijać”. Tego dzisiejsi pasterze katoliccy nawet nie wspominają. Był to prymas Wyszyński.Największym naszym wstydem jest zespół pana Macierewicza wraz z jego “profesorami”. Otóż wszystkie komisje świata badające katastrofy lotnicze zaczynają od analizy wyszkolenia i przygotowania załogi, ostatniego wypoczynku, posiłku, sytuacji w pracy, w domu i lotu od samego przygotowania do startu. Panowie w zespole zaczynali od kolejnego wybuchu wskazanego przez guru, tak jakby samolot sam leciał. Prof. Nowaczyk oświadczył, że samolot był wprowadzony na zły pas. Panie profesorze to nie Frankfurt lub Amsterdam, w Smoleńsku jest tylko jeden pas! Dziwi się Pan, że zwolniono go z Uniwersytetu Maryland, ja dziwię się, że Pana w ogóle przyjęto. Nie wspomnę już o parówkach i różnych puszkach. Proponuję profesorom przed następnymi dociekaniami kupić godzinę lotu na symulatorze z instruktorem. Zapytać instruktora jak zachowują się piloci po sygnale „Pull up”. Podpowiem natychmiast: pełen gaz i do góry. A co robiła nasza załoga? Gnała do ziemi nadal, wyłączając sygnalizację.Żal mi bardzo rodzin ofiar po dwakroć. Za stratę bliskich i za drwiny ze strony polityków. Radziłbym, a szczególnie Pani poseł-mecenas, zapytać pana Prezydenta, pana Sasina, pana Łozińskiego i innych, którzy byli najbliższymi doradcami Prezydenta: jaki dureń z ich otoczenia wymyślił lotnisko Smoleńsk, stare, zdewastowane, nieczynne od dawna lotnisko wojskowe mając w pobliżu dwa międzynarodowe, cywilne, czynne i sprawne porty lotnicze! Jaki skończony dureń wsadził do jednego samolotu tyle ważnych osobistości, zamiast rozlokować w trzech środkach transportu. I nie ubezpieczył ich. Czy to też wina Tuska?Głosowałem z wielką nadzieją na mojego idola pana Lecha Kaczyńskiego – spokojnego, średniej klasy urzędnika. Zimny prysznic otrzymałem wieczorem jak prezydent elekt zameldował swojemu pierwszemu sekretarzowi wykonanie zadania. Wiedziałem, że będziemy mieli dwóch prezydentów: de jure i de facto . I tak pozostało. Było wiele zamachów na carów, bojarów, książąt, króli, papieży i prezydentów mocarstw. Pojedynczo, nie zbiorowo. Nasz Prezydent nie zagrażał nikomu, nie miał armii z bronią nuklearną. Nie był wybitnym mężem stanu, tylko mężem wspaniałej Pierwszej Damy. Nie bywał zapraszany na salony polityczne świata, ani sam nie zapraszał. Zginął przez cynizm najbliższych, ich chciwość i głupotę. Stąd dzisiaj ta żądza wynagrodzenia mu przez stawianie pomników, nazwy placów i ulic, a może wkrótce i miast. Piszę to w wielkim żalu i smutku, bo miałem sentyment do tego człowieka.Autor tekstu: Jerzy Grzędzielski — emerytowany kapitan linii lotniczych, pilot doświadczalny samolotowy i szybowcowy, instruktor samolotowy i szybowcowy, Inspektor Wyszkolenia Lotniczego Oficer rezerwy Wojsk Lotniczych. Nalot w powietrzu ponad 25.000 godzin.
Schronisko prowadzone przez Fundację Przyjaciele Braci Mniejszych zostało wczoraj w nocy okradzione. Grabieży dokonali dwaj mężczyźni, którzy niedawno zatrudnili się w placówce – Według prezes Fundacji Iwony Kowalik, przestępstwa dokonało dwóch mężczyzn, którzy niedawno zostali zatrudnieni do pracy w schronisku. Mężczyźni ci dostali się na teren schroniska, gdzie w pomieszczeniu biurowym zastraszyli obecnego na miejscu pracownika placówki i odebrali mu klucze. Dodatkowo okradli go z wypłaty, którą otrzymał tego dnia.Po splądrowaniu reszty pomieszczeń biurowych mężczyźni oddalili się z miejsca kradzieży. Oprócz wypłaty pracownika, łupem złodziei padł służbowy laptop, telefon komórkowy oraz blisko 4 tys. zł, które były w skarbonce na datki od ludzi dobrej woli, które miały być przeznaczone na zakup nowych bud dla psów. Łącznie poszkodowani oszacowali straty na blisko 8 tys. zł. Prezes Fundacji ubolewa najbardziej nad utratą służbowego laptopa, na którym mieściła się cała dokumentacja z prowadzenia schroniska i historia leczenia weterynaryjnego zwierząt.Na swojej stronie internetowej policja umieściła wizerunki poszukiwanych mężczyzn, prosi również wszystkich, którzy mogliby mieć jakiekolwiek informacje na ten temat o kontakt
 –
Król Ryszard Lwie Serce został postrzelony z kuszy przez chłopca, którego ojca i braci kiedyś zabił – Był tak pod wrażeniem jego odwagi, że go ułaskawił i dał mu 100 szylingów. Zmarł wkrótce potem wskutek odniesionych ran
Jolanta Szczypińska nie żyje.Posłanka PiS miała 61 lat – Przyczyną śmierci były powikłania pooperacyjne. W internecie pojawia się coraz więcej kondolencji ze strony polityków różnych ugrupowań. Robert Biedroń napisał: "Nie żyje posłanka Jolanta Szczypińska. W polityce wiele nas różniło, ale łączyła miłość do zwierząt i naszego Słupska. Oby Pani tam gdzieś miała nadal swoje kochane miasto i pełno, pełno braci i sióstr mniejszych wokół siebie"
Żołnierz wszedł do baru i zamówił 8 piw dla swoich zmarłych towarzyszy. Wypił swoje, a pod pozostałymi zostawił zdjęcia swoich "braci" –
Hymn Polski po Góralsku – Świętowanie 100-lecia niepodległości na góralską nutę. Fundacja Braci Golec nagrała w Milówce teledysk z góralską wersją Mazurka Dąbrowskiego. Bezpośrednio przed nagraniem uczestnicy rozwinęli stumetrową polską flagę
Litewskie lokomotywy wykonują polski hymn – Niecodzienny prezent od braci z północy z okazji 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości
"Ścieżka sprawiedliwych wiedzie przez nieprawości samolubnych i tyranię złych ludzi. Błogosławiony ten, co w imię miłosierdzia i dobrej woli prowadzi słabych przez dolinę ciemności, bo on jest stróżem brata swego i znalazcą zagubionych dziatek. I dokonam srogiej pomsty w zapalczywym gniewie, na tych, którzy chcą zatruć i zniszczyć moich braci; i poznasz, że ja jestem Pan, gdy wywrę na tobie swoją zemstę" –

Wanda Rutkiewicz - najwybitniejsza polska himalaistka

Wanda Rutkiewicz - najwybitniejsza polska himalaistka – Dokonania górskie Wandy Rutkiewicz:Tatry:Wariant R na Mnichu1973 - Direttissima północnej ściany Małego Kieżmarskiego Szczytu.Droga Fereńskiego na Mnichu zimą. Zespół: Wanda Rutkiewicz, Jan Franczuk.1971, 2 września - Nowa droga na pn.-zach. ścianie Niżna Wysoka Gierlachowska. Zespół: Wanda Rutkiewicz, Andrzej Uznański.Alpy:1964-65 – wspinaczka w Alpach Zillertalskich: północno-zachodnia flanka Olperera, północna ściana Hochfernerspitze1966 - Mont Blanc bez korzystania z kolejek górskich1967 – pierwsze przejście kobiece wschodniej ściany Aiguille du Grépon (3482 m) z Haliną Krüger-Syrokomską.1971 - Alpy Julijskie, Droga bawarska na północnej ścianie Triglavu.1973 19-22 sierpnia – północny filar Eigeru w zespole kobiecym z Danutą Gellner-Wach i Stefanią Egierszdorff. Było to dopiero 1 powtórzenie drogi Hiebelera, Maschkego i braci Messnerów wiodącej północnym filarem Eigeru.1978 - Pierwsze kobiece przejście zimowe północnej ściany Matterhornu. Zespół: Anna Czerwińska, Wanda Rutkiewicz, Krystyna Palmowska, Irena Kęsa.1979, 15-16 lipca - Droga Bonattiego na wsch. ścianie Grand Capucin, wraz z Irena Kęsówna.Himalaje i Karakorum:1975, VIII 11 - Gasherbrum III (7946 m). Zdobycie najwyższego dziewiczego szczytu. Jest to rekord wysokości pierwszego wejścia z udziałem kobiet. Zespół: Alison Chadwick-Onyszkiewicz, Janusz Onyszkiewicz, Wanda Rutkiewicz, Krzysztof Zdzitowiecki.1975, 12 sierpnia - zespół kobiecy osiągnął Gasherbrum II. Zespół: Wanda Rutkiewicz, Alison Chadwick-Onyszkiewicz.1978, 16 października – Mount Everest jako pierwszy Polak i Europejka,trzecia kobieta na szczycie świata.1985, 15 lipca – Nanga Parbat, pierwsze wejście czysto kobiece. Zespół: Anna Czerwińska, Wanda Rutkiewicz, Krystyna Palmowska.1986, 23 czerwca – K2 (jako pierwsza kobieta i pierwszy Polak).1987, 18 września – Shisha Pangma. Zespół: Ryszard Warecki, Wanda Rutkiewicz, Carlos Carsolio, Elsa Ávila, Ramíro Navarrete. Pod szczytem dołączyli również Jerzy Kukuczka i Artur Hajzer (wytyczyli oni nową drogę w stylu alpejskim1989, 12 lipca – Gasherbrum II.1990, 16 lipca – Gasherbrum I. Zespół: Ewa Pankiewicz, Wanda Rutkiewicz.1991, 26 września – Cho Oyu samotnie.1991, 22 października – Annapurna południową ścianą, samotnie.Inne:1968 – wschodni filar Trollryggenu w Norwegii. Pierwsze przejście kobiece, siódme w ogóle. Zespół: Halina Krüger-Syrokomska, Wanda Rutkiewicz.1970 – Pik Lenina (7134 m) w Pamirze, jej pierwszy siedmiotysięcznik.1972, 23 sierpnia – Noszak (7492 m) w Hindukuszu.1985 – Aconcagua w Andach południową ścianą w stylu alpejskim. Wraz ze Szwajcarem Stéphane Schaffterem.1988 - Próba zdobycia Cerro Torre w Patagoni w zespole kobiecym. Zespół: Wanda Rutkiewicz, Monika Niedbalska, Iwona Gronkiewicz-Marcisz, Ewa Szcześniak, Ewa Panejko-Pankiewicz. (pierwsze wejście kobiece na szczyt (w zespole z 3 mężczyznami) odbyło się zalednie 3 miesiące wcześniej).
Przenieś się w czasie - nagranie filmowe z Jerozolimy z 1897 roku – Prawdopodobnie najstarsze istniejące nagranie filmowe z tej części świata. Film został nakręcony przez Alexandre Promio na zlecenie braci Lumière w kwietniu 1897 roku. Widzimy na nim mieszkańców Jerozolimy oraz Bramę Jafy, czyli główną bramę wejściową do Starego Miasta Jerozolimy. Film został zremasterowany i dodano do niego dźwięk, by ożywić obraz i stworzyć niezwykły klimat. Oglądając ten film, możemy się poczuć jak podróżnicy w czasie
Rozpiętość skrzydeł Boeinga 747 (60 metrów) jest dłuższa niż długość pierwszego lotu braci Wright –

W Stoczni Gdańskiej miała zostać odsłonięta tablica upamiętniająca "przebywanie w hali" braci Kaczyńskich w czasie strajku w 1988 roku (38 obrazków)

Dwóch braci wygrało tego samegodnia na loterii – Ja całe życie jestem jak ten Bob...
Mopogos to stado lwów złożone z 6 braci, które rządziło ogromnym obszarem w Sabi Sands w RPA – Szacuje się, że bracia odpowiadają za śmierć 100 lwów, lwic i lwiątek. Opanowali oni obszar 7-krotnie większy od powierzchni Manhattanu
Znowu to zrobili! – Czwórka braci z Poznania przebyła w sztafecie w niecałe 3 dni trasę z Rysów na Hel różnymi dyscyplinami sportowymi dla niepełnosprawnego Ziemka. U chłopaka w 5 tygodniu życia, zaraz po urodzeniu, doszło do zatrzymania krążenia, a w konsekwencji do nieodwracalnych zmian w centralnym układzie nerwowym. W tegorocznym biegu bracia zbierali środki na 2 urządzenia medyczne dla Ziemka.To fantastyczne, gdy ktoś swoją pasją daje coś komuś innemu. Brawo panowie!
Polacy stworzyli papier, który ratuje pszczołom życie – Możemy być dumni z naszych. I pisząc „naszych” nie mamy tu na myśli naszej drużyny narodowej na Mundialu. Mamy raczej na myśli kilka firm oraz agencji, które postanowiły połączyć siły, aby zrobić coś dla naszych „braci mniejszych”, którzy szczególnie teraz potrzebują naszej pomocy. Mowa oczywiście o pszczołachWiększość z tych, które jeszcze przetrwały w Polsce, jest na skraju wyginięciaPolacy wpadli więc na pomysł, aby stworzyć specjalny papier, który ma ratować pszczoły. O czym mowa? To nie ma być taki zwykły papier. Ma być on wzbogacony o glukozę, która ma stanowić swego rodzaju energetyk dla owadów. W papierze znajdują się również nasiona miododajnej facelii błękitnej, która stanowi jedną z ulubionych roślin pszczółPapier jest w pełni biodegradowalny, a dodatkowo pokryty został ekologiczną farbą, która tworzy wzory widoczne tylko dla pszczół. To zwabia je i pozwala na chwilę się zatrzymać, odpocząć i zażyć energii na dalszą podróż
Radość dwóch braci na swój widok po wybuchu wulkanu Fuego w Gwatemali –
To ogłoszenie z dworca wbija w fotel. "Szukam kogoś, kto mnie adoptuje" – Na dworcu autobusowym pojawiło się ogłoszenie, które wzruszyło tysiące osób. Zdesperowany 85-latek tak bardzo bał się samotności, że postanowił poszukać rodziny adopcyjnej.W ciągu 85 lat przeżył wojnę i rewolucję kulturalną. Zdążył też założyć rodzinę, pracował w instytucie naukowym. Cieszył się życiem do momentu, aż jego żona umarła."Samotny staruszek po 80. roku życia. Potrafi robić zakupy, gotować, i dbać o siebie. Bez żadnej przewlekłej choroby" - napisał na ogłoszeniu, które powiesił na dworcu, nieopodal którego mieszka. Dalej wyjaśnił, że nie chce iść do domu opieki. "Mam nadzieję, że jakaś dobroduszna osoba lub rodzina adoptuje mnie" - dodał.I choć wielu osobom może się wydawać, że postąpił bardzo desperacko, pomysł z ogłoszeniem przyniósł pewne pozytywy.Zdjęcie ogłoszenia trafiło do internetu. Do 85-latka zaczęły zgłaszać się organizacje pomagające osobom samotnym. Staruszek zaprzyjaźnił się także telefonicznie z młodym wojskowym, ale niestety wkrótce zmarł.Ta informacja wstrząsnęła jego najstarszym synem, który przyleciał do ojca z Kanady, tuż po tym, jak znalazł w mediach społecznościowych wzruszające ogłoszenie. Mężczyzna utrzymuje, że nie wiedział o samotności ojca, podobnie z resztą jak dwójka jego braciSmutna prawda...
Niemal 120 lat po pierwszym locie braci Wright, na inną planetę Układu Słonecznego wysłany zostanie pojazd latający – NASA poinformowała, że na pokładzie łazika Mars 2020 umieszczony zostanie mały, autonomiczny helikopter, którego zadaniem będzie przetestowanie technologii wiropłatów na Marsie.Ponad cztery lata prac NASA JPL (Laboratorium Napędu Odrzutowego) pozwoliły na stworzenie małego i lekkiego robota o masie zaledwie 1,8 kg. Kadłub pojazdu zbliżony jest rozmiarami do piłki tenisowej, a podwójne śmigła będą obracać się w marsjańskiej atmosferze z prędkością prawie 3000 obr/min – około 10 razy szybciej niż śmigłowiec na Ziemi Niemal 120 lat po pierwszym locie  braci Wright, na inną planetę  Układu Słonecznego wysłany  zostanie pojazd latający – NASA poinformowała, że na pokładzie łazika Mars 2020 umieszczony zostanie mały, autonomiczny helikopter, którego zadaniem będzie przetestowanie technologii wiropłatów na Marsie.  Ponad cztery lata prac NASA JPL (Laboratorium Napędu Odrzutowego) pozwoliły na stworzenie małego i lekkiego robota o masie zaledwie 1,8 kg. Kadłub pojazdu zbliżony jest rozmiarami do piłki tenisowej, a podwójne śmigła będą obracać się w marsjańskiej atmosferze z prędkością prawie 3000 obr/min – około 10 razy szybciej niż śmigłowiec na Ziemi