Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 326 takich demotywatorów

Anegdotka z życia Artura Andrusa, która tłumaczy dlaczego niedobry z niego nicpoń – - Byliśmy razem na spotkaniu autorskim w pewnej bibliotece. Coś w stylu "Maria Czubaszek i Artur Andrus, czyli wesoła gromadka prezentuje". Marysia szczerze zachwyciła się naszyjnikiem, który zdobił panią dyrektor tej placówki. Swój zachwyt wyraziła, a ja dodałem: "Wie pani, Marysia tak jeździ po bibliotekach i zbiera naszyjniki dyrektorek". Pani dyrektor podchwyciła tę konwencję, zdjęła naszyjnik i wręczyła Marysi. Szczere protesty niespodziewanie obdarowanej trwały dłużej niż spotkanie autorskie, ale fundatorka nie dała się przekonać - Marysia musiała przyjąć naszyjnik. Kiedy wychodziliśmy z biblioteki, spojrzałem na stojący przy drzwiach wieszak i powiedziałem głośno: "A czy Marysia wspominała, że kożuszek też jej się podoba?"
Przed laty aktor Maciej Stuhr zdawał na wydział aktorski krakowskiej PWST,  której rektorem był jego ojciec. Na jednym z końcowych egzaminów, na którym był obecny Stuhr senior, jeden z członków komisji egzaminacyjnej postawił Maciejowi zadanie: - A teraz proszę rozśmieszyć Jerzego Stuhra. Maciej rozejrzał się i odpowiedział: – - Przepraszam, a który to? AGENCJA wyborcza.pl
Grażyna Barszczewska – Kiedy studiowałam w krakowskiej PWST, krążyła pogłoska, że jeśli rektor Eugeniusz Fulde, kogoś ze studentów po egzaminie cmoknie w czoło, to będzie to pocałunek śmierci. Student wylatuje! Po jednym z egzaminów czekałam na werdykt na korytarzu, kiedy nagle rektor Fulde wyszedł z sali, podszedł do mnie i ... cmoknął mnie w czoło!!! Zamarłam. Niewiele myśląc, pobiegłam i ... również pocałowałam go w czoło. Ja ukończyłam uczelnię, a rektor... hmm... wkrótce przestał być rektorem... Niektórzy mówią, że jestem czarownicą Kiedy studiowałam w krakowskiej PWST, krążyła pogłoska, że jeśli rektor Eugeniusz Fulde, kogoś ze studentów po egzaminie cmoknie w czoło, to będzie to pocałunek śmierci. Student wylatuje! Po jednym z egzaminów czekałam na werdykt na korytarzu, kiedy nagle rektor Fulde wyszedł z sali, podszedł do mnie i ... cmoknął mnie w czoło!!! Zamarłam. Niewiele myśląc, pobiegłam i ... również pocałowałam go w czoło. Ja ukończyłam uczelnię, a rektor... hmm... wkrótce przestał być rektorem... Niektórzy mówią, że jestem czarownicą
Kamieniarz, aktor i pisarz Jan Himilsbach, przechodząc obok postoju taksówek przy kolumnie Zygmunta III Wazy w Warszawie, gdzie czekała spora kolejka na taxi lub "okazję" zapytał: – - Kto z państwa do Śródmieścia? Kilka osób, które pomyślały, że trafiła się właśnie "okazja,poszło za nim. Po chwili spaceru ktoś się zainteresował: - A gdzie ma pan ten samochód?- Ja nie mam samochodu, ale nudno mibyło samemu iść - wyjaśnił aktor. HTO
Za dupę, Jędruś, za dupę!” –
Jacek Kałucki: (...) Stanisław Mikołajczyk funkcjonował jako "jednoosobowa instytucja estradowa", współtworzył i organizował prawie wszystkie koncerty i programy w Warszawie i nie tylko – Scenariusze i teksty zostawiał zainteresowanym na klatce schodowej pod wycieraczką albo za kaloryferem, bo nigdy nie było go w domu. Tam też były adresy i godziny występów. Niestety często dochodziło do pomyłek. Właśnie z powodu totalnego chaosu (mówiąc delikatnie) grupa kolegów pojechała kiedyś do zakładu karnego z programem poetyckim opartym na wierszach Norwida. Podczas występu jeden z osadzonych podniósł rękę.- O co chodzi? - zapytał klawisz.- Żądam, aby mnie natychmiast odprowadzono do celi! Jola Zykun z Ireną Kwiatkowską i Jerzym Dukayem udali się do wskazanego przez Stasia klubu z wiązanką pieśni międzywojennych. Jola pierwsza wyszła na scenę i po skończonej piosence zapanowała cisza i dziwne poruszenie.Okazało się, że na widowni siedzieli pensjonariusze z pobliskiego zakładu dla głuchoniemych. Pod ten adres miał przyjechać... teatr pantomimy.
"Moja żona nie lubi piłki nożnej. Pewnego dnia zadzwoniła do mnie 10 minut przed meczem, żeby zapytać gdzie jestem" –
W Teatrze Współczesnym w Warszawie była wystawiana sztuka "Po górach, po chmurach" Ernesta Brylla – Wiesław Michnikowski, który grał w niej wołu, prowadzonego w zaprzęgu przez Mieczysława Czechowicza, zainstalował na zadzie tego wołu światło stopu. Nic dziwnego, że Czechowicz nie mógł powstrzymać śmiechu, przedstawienie zostało zakłócone. Interweniował dyrektor teatru, który ostrzegł Michnikowskiego, że nie życzy sobie więcej tego żartu podczas przedstawienia. Aktor wziął jego słowa sobie do serca i dlatego następnym razem, w tym samym momencie Czechowicz zobaczył klapkę z napisem "UWAGA! Brak świateł stopu".
Gdyby żyła, Kalina Jędrusik dzisiaj obchodziłaby 93 urodziny – Po jednym z występów aktorka została wezwana na rozmowę do telewizji, gdzie musiała wysłuchać, że zbyt odważny dekolt to "zgnilizna moralna" i obraza uczuć obywateli. Została pouczona w jaki sposób ma zakrywać ciało, występując na wizji. Kalina pokornie wysłuchała wszystkich uwag. Na najbliższy program transmitowany na żywo założy dopasowaną suknię z czarnej wełny zapiętą pod szyję i wykończoną golfem. Podejdzie do mikrofonu i zacznie śpiewać. Dyrektor telewizji zdąży odetchnąć z ulgą. Kalina skończy, ukłoni się i... odwróci. Oczom telewidzów ukaże się taki dekolt, że widać było przedziałek
Pisarz i scenarzysta filmowy Leszek Płażewski pochwalił się pisarzowi, aktorowi i kamieniarzowi Janowi Himilsbachowi, że właśnie kupił materiał na garnitur i zamierza jeszcze sprawić sobie nową pidżamę. To słowo wywołało u Himilsbacha przykre wspomnienia: – - Raz jeden miałem pidżamę – westchnął. - Nie ma, k…, dziadu, gorszej rzeczy niż pidżama. Normalnie jest tak. Popijesz sobie, padniesz i zapomnisz o wszystkim. Potem wstajesz rano i zaraz możesz iść dalej. Raz jeden w życiu napiłem się w pidżamie. Następnego dnia rano wyszedłem na ulicę ubrany tylko w pasiastą pidżamę
- Panie Stefanie, dlaczego pan pije? - spytał podpitego pisarza, publicystę i kompozytora Stefana Kisielewskiego znajomy lekarz – - Bo życie teraz trudne. - A po wódce lżejsze? - Nie, ale wymagania się zmniejszają - odparł Kisiel
Kiedy serial pojawił się na ekranie, nie chciano mu sprzedać mleka w sklepie spożywczym, bo jako kapitan Knothe ścigał ukochanego przez widzów pułkownika Dowgirda –
Włodzimierz Korcz: Jakieś dziesięć lat temu, na zamówienie Filharmonii Podlaskiej, napisałem aranżacje pieśni patriotycznych do wielkiego widowiska plenerowego – Świetni artyści, cudowna sceneria – świeżo wyremontowany rynek w Białymstoku. Scena na rynku… Przepraszam, zanim to opowiem, muszę zastrzec – koncert był fantastyczny… Tylko… Reżyser wpadł na oryginalny pomysł. Pomiędzy sceną a pierwszym rzędem krzeseł, na których zasiedli honorowi goście, w tym ja, bo napisałem, moja żona, władze miasta… No więc bezpośrednio przed pierwszym rzędem krzeseł, na wprost sceny, ustawili się ułani na koniach. Ułani może nieprawdziwi, konie prawdziwe. Jeszcze raz powiem – koncert był naprawdę fantastyczny... Tylko próba na rynku odbyła się bez udziału orkiestry. Konie były, orkiestra nie. Orkiestra próbowała wcześniej w filharmonii. No więc, kiedy te biedne konie, stojące zadami jakiś metr od nas… Ale naprawdę, koncert był świetny… Kiedy te konie, już w czasie oficjalnej premiery, usłyszały grzmot orkiestry, to wszystkie naraz… Jak to powiedzieć… No właśnie… I jeszcze zaczęły wierzgać. A my blisko. Za blisko. W czasie pierwszego utworu pojawili się porządkowi, którzy zaczęli sprzątać dowody końskiego stresu i przywracać nienaganną scenerię. Ale koncert fantastyczny.
Michał Bajor: Jeździliśmy wspólnie z Alicją Majewską i Włodzimierzem Korczem na recitale. Dojeżdżamy do Tarnowa. Leje strasznie. Patrząc przez okno na tę ulewę, mówię: – ,,Przecież tu pies z kulawą nogą nie przyjdzie na nasz występ''. I w tym momencie zza jakiegoś budynku wyłania się kulejący pies. Leci w stronę domu kultury, tam, gdzie mamy występować
Odciski rąk aktora Janusza Gajosa umieszczono na Promenadzie Gwiazd w Międzyzdrojach. Kobieta przyłożyła swoją dłoń do jego odcisku i mówi do męża: – - Edek, ale oni mają małe ręce.- Jakbyś całe życie niczego nie robiła, też byś miała małe ręce
Tenor Jan Kiepura odpoczywał w leśniczówce – - Czy macie budzik? - zapytał. - Mistrzu, po co? Budzą nas koguty. - Świetnie, proszę im powiedzieć, aby obudziły mnie jutro o siódmej
Tadeusz Konwicki o Stanisławie Dygacie: – Mój ogromny, dwumetrowy mistrz pędzi wściekle ulicą. Z trudem łapię go za obszerne poły jakiegoś dziwnego płaszcza.- Stasiu, co się stało?- Nienawidzę antysemitów.- Przecież jeszcze wczoraj wymyślałeś na Żydów.- Tak, ale dziś stałem w ogonku po cytryny.- Pewnie się wierciłeś jak zawsze. Co Cię spotkało?- Jakaś staruszka powiedziała, patrząc na mnie: ale ci Żydzi wszędzie się pchają
"Zawsze powtarzam, że człowiek nie po to żyje, żeby jeść, ale po to je, żeby się odchudzać. Najlepszym dowodem na potwierdzenie tej hipotezy jest jedna z moich znajomych – Od kiedy pamiętam, odchudza się. Głównie, jak podejrzewam, między posiłkami. Mimo to, a może właśnie dlatego, co jakiś czas informuje z dumą, że schudła. Kiedy mówię, żeby się nie przejmowała, bo nie widać, nabzdyczona zapewnia, że codziennie się waży. Na uwagę, że nie chudnie się od ważenia, tylko od niejedzenia, przygląda się uważnie w lustrze i choć wciąga brzuch do granic bólu, markotnieje. Wtedy robi mi się głupio i mówię, że żartowałam. Przecież widać, że schudła. Łyka to za każdym razem. Bo łatwo jest wierzyć w to, w co chce się wierzyć. Wiem to po sobie." - Maria Czubaszek
Poetka Wisława Szymborska czekała w aptece w kolejce. Towarzyszył jej znajmy, który głośnio powiedział: – - Wisia, kup jeszcze dwie prezerwatywy. Szymborska zrobiła się czerwona, ale nie odezwała się. Gdy przy okienku kupowała lek, podszedł znajomy, a wówczas powiedziała: - I poproszę te dwie prezerwatywy, w jak najmniejszym rozmiarze
-Wszyscy pracują dla trzech rzeczy: sławy, złota i przyjemności. Sławę już mam, złota mi nie trzeba, a przyjemności już dawno mnie znudziły.. –