Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 318 takich demotywatorów

- Prosiła mnie, żebym się przesunął, bo jej zasłaniam Holoubka –
Do kasyna oficerskiego przyszedł młody podporucznik. Barman powiedział mu, że organizowany jest konkurs na odgadnięcie wyrazu składającego się z pierwszych liter nazw wypijanych trunków – Podporucznik przystał na ofertę barmana i wziął udział w konkursie. Dostał trzy kieliszki i po wypiciu oświadczył: "SOS" - Starka, Okowita, Soplica. Po czym zapytał się o swoje miejsce w rankingu. Bardzo dobrze panie poruczniku - odparł barman - ale rekordzistą jest pułkownik Bolesław Wieniawa - Długoszowski z wyrazem „NABUCHODONOZOR"
Dzwoni telefon.Ja: Słucham.Głos damski: Nazywam się... reprezentuję... tereferekuku...zapraszam pana na spotkanie,na którym przedstawimy... – Ja: Bardzo chętnie. Biorę 70 złotych za godzinę.Głos damski: Ale... ja zapraszam...Ja: Wiem, rozumiem i zgadzam się. Ponieważ to będzie pierwsze nasze spotkanie, to w ramach rabatu wezmę tylko 50 złotych za każdą rozpoczętą godzinę, a co do stawek za następne spotkania to się dogadamyGłos damski: Ale nasza oferta...Ja: Na spotkaniu kochana, na spotkaniu wszystko pani opowie. Możemy siedzieć i rozmawiać ile pani chce. Wystawiam faktury
Jak wiadomo aktor Roman Kłosowski znany był z niskiego wzrostu, zrobił z tego zresztą swój znak rozpoznawczy, często grał charakterystyczne postacie. W młodości wystąpił w serialu "Czterej pancerni i pies”, grany przezeń żołnierz ginie. W scenariuszu była scena pogrzebu – Aktorzy - Janusz Gajos, Franciszek Pieczka, Witold Pyrkosz, Wiesław Gołas i Roman Wilhelmi - ustawili się przy grobie, nagle któryś z nich rzucił: "coś za długa ta trumna". Wszyscy śmieją się. Reżyser zarządził przerwę w zdjęciach, po kilku minutach podchodzą do trumny i nie mogą powstrzymać śmiechu. Zarządzono godzinną przerwę, by wszyscy ochłonęli, po niej aktorzy podchodzą do trumny i zaczynają się gotować. Reżyser postanawia, że scenę tę nagrają następnego dnia. Nazajutrz ustawiają się przy trumnie i z miejsca dostają głupawki. Kolejna przerwa w kręceniu serialu, wszyscy podchodzą do trumny...Tak, dobrze się domyślacie! Sceny tej nigdy nie nakręcono i nie ma jej w serialu
Pisarz, poeta i tłumacz Tadeusz Boy - Żeleński nie lubił wysokich kobiet. Gdy zapytano go o opinię na temat bardzo urodziwej, ale wysokiej kobiety, odparł: – - Na nią trzeba z linami, z czekanami, w kilku…
W początkach 1909 roku Józef Piłsudski przebywał w Zakopanem. Spotkał się wówczas z pisarzem Stefanem Żeromskim, który podaje taką anegdotę: – "Zastałem go siedzącego przy stole, stawiającego pasjansa. Siedział w kalesonach, bo jedyną parę spodni, jaką posiadał, oddał właśnie krawcowi do zacerowania dziur (...). Założyłem sobie (powiedział Piłsudski), że jeśli mi ten pasjans wyjdzie, to będę dyktatorem Polski”.
Gdy zawiązano spisek przeciwko królowi Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu jeden ze spiskowców wyznaczył za głowę króla nagrodę w wysokości 20 tysięcy złotych. Podekscytowany tak się przy tym zapomniał, że przez pomyłkę list z wiadomością o nagrodzie przesłał... królowi. Po pewnym czasie otrzymał odpowiedź: – “List twój, mój panie, wielce mnie uradował. Cieszę się, że głowa moja tak wielką stanowi dla ciebie wartość. Co zaś się tyczy twojej, nie dałbym za nią złamanego grosza”.
Autor „Lalki” i „Faraona” Bolesław Prus na kilka dni zatrzymał się w Krakowie. Miejscowy dziennikarz zapytał go, jak mu się podoba miasto: – - Ładne miasto, dobre powietrze, można przyzwoicie zjeść - odrzekł pisarz - tylko wyspać się nie można, bo co godzinę jakiś wariat gra na trąbie.
Pracownik Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami odebrał niepokojący telefon: – - Przyjedźcie i go zabierzcie! - Ale kogo, proszę pani? - Tego stwora! Od dwóch dni siedzi na drzewie naprzeciwko bloku! Ludzie okien nie otwierają, bo się boją, że im to do domu wejdzie! - Ale co to jest, proszę pani? Może jakiś chory drapieżny ptak? - Nie! To nie jest ptak! - A jak to coś wygląda? - Jest brązowe, siedzi na drzewie i to jest ten.. lagun! Pani chodziło o legwana. Cóż, w nerwach można pomylić nazwy. Inspektorzy natychmiast udali się na miejsce. W końcu namierzyli dzikiego zwierza. Okazało się, że to rzeczywiście obcy gatunek, który przybył do Polski z Francji. Od jakiegoś czasu można zauważyć wyraźny wzrost jego populacji w naszym kraju. Inspektorzy od razu rozpoznali znaki szczegółowe tego gatunku: złocista skórka, brak głowy, kończyn, wykonany jest z pysznego (acz kalorycznego!) ciasta. Tak, to był croissant. Mieszkańcy Krakowa, przyzwyczajeni do obwarzanków występujących tylko w niewoli, mogą już spać spokojnie.
Król Zygmunt August był wielkim miłośnikiem książek, które dużym kosztem sprowadzał z zagranicy. Pewnego razu polecił zakupić znaczna liczbę ksiąg Franciszkowi Lismaninowi, spowiednikowi Bony, i wysłał go za granicę z pieniędzmi.Wiedział o tym Stańczyk. – - Powiedz mi Stańczyku - zapytał król - wieleś ty już głupców równych sobie znalazł?- Co dzień ich spisuję i już Zygmunta Augusta zapisałem.- A to za co?- Za to, że Lismaninowi dał tyle pieniędzy i wyprawił go z nimi za granice.- A poczekajże jeszcze Lismanin wróci.- Jak powróci, to ciebie zmażę, a jego zapiszę.Stańczyk zgadł, gdyż Lismanin więcej się w Polsce nie pokazał.
Dwaj matematycy z uniwersytetu lwowskiego, Stanisław Saks i Bronisław Knaster, zatrzymali się przed wystawą rzeźnika, gdzie w oknie widniał napis "pasztet zajęczy". Saks spytał: – - Jak myślisz Bronek, czy to rzeczywiście zajęczy pasztet?- Kto go zje, zaraz pozna. Jeśli nie zajęczy, to zajęczy, a jeśli zajęczy, to nie zajęczy – odrzekł Knaster.
Aktorka Danuta Szaflarska była brunetką, ale do filmu „Skarb” musiała stać się blondynką. Włosy w tamtych czasach rozjaśniono perhydrolem, a zabieg u aktorki wykonywał zawodowy fryzjer pan Woźniak. Zaczęły się zdjęcia, pani Szaflarska proszona jest na plan. Gdy powtórzono zaproszenie, jeden z inspicjentów odpowiedział: – - Pani Szaflarska nie może przyjść, bo pan Woźniak jeszcze ją perhydroli.
Ksiądz, profesor Józef Tischner przyjechał poświęcić dom w Kościelisku. O wizycie ukochanego "gazdy" zwiedzieli się okoliczni górale, gromadnie zapragnąwszy, ma się rozumieć, uczestniczyć w uroczystości. – Popili się wszyscy łącznie z gospodarzami tak, że ksiądz nazajutrz wyjechał, zapomniawszy dom poświęcić. Konieczna była kolejna wizyta. W trakcie tych ceremonii nie doszło, chwała Bogu, do takich ekscesów, jak w cytowanej z zachwytem przez Tischnera opowieści jednego z górali, który wspominając udaną imprezę, chwalił się z dumą, ale i z uszanowaniem: "Syćkie my rzygali, a pon burmistrz to nawet - za przeproseniem - wymiotowoł!”
Znany z rozrzutności i hulaszczego trybu życia arcybiskup gnieźnieński Piotr Gamrat (zmarł w 1545 r.) tonął w długach. Gdy powiedziano mu, że wierzyciele domagają się ich szybkiego spłacenia, odpowiedział: – - Dość już myślałem, jak zdobyć pieniądze, teraz niech oni myślą, jak je odzyskać.
Dziekanem Szkoły Teatralnej we Wrocławiu był aktor Igor Przegrodzki. Już na pierwszym roku przedstawiał się studentom jako „stary pedał” – Potrafił żartować z samego siebie: „Budzę się o szóstej. Patrzę: stoi mi. Śmiałem się aż do ósmej”.
„Panie profesorze, nie myjemy rączek?”. I wtedy usłyszał: – „Niektórzy myją ręce, a niektórzy mają czystego ch…”
"Zapytali założyciela Dubaju, Szejka Raszida, jak widzi przyszłość swojego kraju, a on odpowiedział: – „Mój dziadek jeździł na wielbłądzie, mój ojciec tak samo, ja jeżdżę mercedesem, mój syn Land Roverem, mój wnuk też będzie jeździł Land Roverem, ale mój prawnuk prawdopodobnie znowu pojedzie na wielbłądzie…”Dlaczego to mówisz?„Jest kilka odwiecznych zasad, które rządzą wszystkim w życiu. Mówiąc konkretnie, trudne czasy kształtują silnych ludzi, silni mężczyźni tworzą dobre czasy, dobre czasy rodzą słabych, a słabi tworzą ciężkie czasy. Wielu nie zrozumie, ale dobrobyt w naszym kraju produkuje pasożyty, a nie bojowników życia… ”

A tak w swojej autobiografii pisze Jarosław Jakimowicz, który obecnie jest podejrzany o gwałt:

 –  Grupa Stonewall Jarosław Jakimowicz, prezenter i gwiazda Telewizji Polskiej, pisze w swojej autobiografii o tym, że "kupił" dwunastoletnią dziewczynkę z Tajlandii. Chodzi o wydaną w 2019 r. książkę "Życie jak film". "Tajki, które poznałem w Niemczech, też takie były. Pewnego razu któraś z nich mnie spytała, czy nie chciałbym takiej dziewczyny, jak one. - Jak to? - Oczywiście nie zrozumiałem. - Mamy znajomego, który może to załatwić, pogadaj z nim. (...)Ja oczywiście, będąc w tak młodym wieku, nie bardzo sobie mogłem to wszystko wyobrazić. Jednak pogadałem z tym człowiekiem. Byłem bardzo ciekaw. Okazało się, że mogę taką dziewczynę mieć za dwa tysiące marek. - Będzie twoja - powiedział. - No dobra! - Zdecydowałem, zupełnie nie zdając sobie sprawy, na co się piszę. (...)Po jakimś czasie jedna z koleżanek Tajek oznajmiła mi, że w mojej sprawie chyba już wszystko załatwione. Machnąłem już dawno ręką na te dwa tysiące marek, które w swoim odczuciu straciłem. A tu nagle znów ten facet - wraca ze spełnioną obietnicą. Dziewczyną! Pojechałem do mafijnego mieszkanka - takie miejsca zupełnie mnie nie przerażały, dobrze znałem ten klimat. Usiadłem, czekałem. Nagle drzwi się otworzyły, a obok sprawcy całego zamieszania stanęła dwunastoletnia dziewczynka. - Co to jest? - spytałem, nie mogąc wyjść ze zdumienia. - No jak to, twoja dziewczynka - Jugol radośnie przyklasnął, dumny z siebie. - Ale... - zacząłem się trochę jąkać. - Ona jest mała... trochę... jakby. - Spokojnie, urośnie ci! Wciąż miał na twarzy szeroki uśmiech i pewność, że wszystko jest w idealnym porządku. Zalała mnie lawina myśli: Jak wrócę z nią do domu? Do jakiej szkoły mam ją wysłać? W jaki sposób mam ją wychować?" Powtórzmy - cała "anegdota" pochodzi z autobiografii Jakimowicza. To nie plotki albo niepotwierdzone doniesienia. Dlaczego o tym piszemy? Bo mamy dość hipokryzji TVP, która od lat kłamie i manipuluje na temat społeczności LGBT+, kierując się rzekomo m.in. "dobrem polskich dzieci". Nie dalej niż w listopadzie TVP pisało o złych gejach "handlujących dziećmi", bo odkryło zjawisko surogacji. Równocześnie TVP robi gwiazdę z osoby, która otwarcie mówi o tym, że brała udział w handlu ludźmi. Wyobrażacie sobie, co by się działo, gdyby taką sytuację opisała osoba niezwiązana z "dobrą zmianą"?
Aktor Andrzej Grabowski ma swoją ulubioną anegdotę z planu filmowego "Bożych skrawków" Jurka Bogayewicza. Zagrał w tym filmie razem z hollywoodzką gwiazdą Willemem Dafoe. – - Któregoś dnia, podczas przerwy w zdjęciach, stoimy z Willemem. Rozmawiamy i nagle widzę, że w naszym kierunku biegną statyści po autografy. I co się stało? Willema, gwiazdę światowego formatu, odsuwają i podchodzą do mnie. Willem najpierw zaczął się śmiać, a potem zapytał: - A czemu ty jesteś taki sławny? Odpowiedziałem mu: - Włącz sobie telewizor wieczorem i zobaczysz. I tak Dafoe poznał Kiepskich.
– A pan, panie kolego, czym myje włosy, jajami? – zapytała jedna z pań.– Nie, rękami – odpowiedział. –