Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 87 takich demotywatorów

 –  LOTTOZO150
0:23
Już dawno nie było szokującego wyroku ws. znęcania się i mordowania dzieci, prawda? – Tym razem sprawa dotyczyła zabójstwa małej Hani z Kłodzka. 3-latka zmoczyła w nocy łóżko. To wywołało wściekłość "matki" i jej konkubenta. Zabrali dziecko do łazienki, zaczęli kopać po brzuchu, a ostatecznie włożyli pod prysznic i odkręcili lodowatą wodę. Dziewczynka wymiotowała, a potem straciła przytomność. "Matka" nie chciała wzywać pomocy, bo była nawalona jak świnia. Hania niestety nie przeżyła. W toku śledztwa ujawniono, że para znęcała się również nad drugą córką. Prokurator żądał dożywocia dla Łukasza B. i 25 lat pozbawienia wolności dla Lucyny K. Sąd jednak się do tego nie przychylił. Uznał, że przecież skąd mogli wiedzieć, że kopanie 3-latki i wprowadzanie jej w stan hipotermii może wywołać śmierć. Konkubenta skazano na 17 lat więzienia, a "matkę" na 3,5. Prokurator złożył apelację, jednak Sąd Apelacyjny się do niej nie przychylił. "Matka" obecnie przebywa już na wolności ponieważ została wcześniej zwolniona z więzienia.
Do kolesia, który zatrzymał mniena parkingu zeszłego wieczora... – Jestem tym facetem, który niósł przerzuconą przez ramię wrzeszczącą trzylatkę. Nie porwałem jej. Powiedziałem, że nie kupię jej czteropaka myjek kąpielowych (wiem, jestem dupkiem).Kiedy niosłem tę wrzeszczącą i wierzgającą nogami wściekłość do samochodu (i oczywiście - musiałem zaparkować na drugim końcu wielkiego parkingu), ty miałeś odwagę podejść, stanąć nam na drodze i spytać moją córkę, czy wszystko w porządku (na co oczywiście odpowiedziała "NIE").Moje nerwy były nadszarpnięteOdblokowałem telefon, pokazałem ci zdjęcie mojej rodziny na tapecie i kontynuowałem wędrówkę do samochoduNie znałeś mnie ani mojego dziecka, a mimo to byłeś gotowy zaryzykować wplątanie się w niebezpieczną sytuację, by upewnić się, że moje dziecko jest bezpieczne.DZIĘKUJĘ.Szacun dla tego gościa. Dzięki takiemu zachowaniu możemy zapobiec porwaniom dzieci Jestem tym facetem, który niósł przerzuconą przez ramię wrzeszczącą trzylatkę. Nie porwałem jej. Powiedziałem, że nie kupię jej czteropaka myjek kąpielowych (wiem, jestem dupkiem).Kiedy niosłem tę wrzeszczącą i wierzgającą nogami wściekłość do samochodu (i oczywiście - musiałem zaparkować na drugim końcu wielkiego parkingu), ty miałeś odwagę podejść, stanąć nam na drodze i spytać moją córkę, czy wszystko w porządku (na co oczywiście odpowiedziała "NIE").Moje nerwy były nadszarpnięteOdblokowałem telefon, pokazałem ci zdjęcie mojej rodziny na tapecie i kontynuowałem wędrówkę do samochoduNie znałeś mnie ani mojego dziecka, a mimo to byłeś gotowy zaryzykować wplątanie się w niebezpieczną sytuację, by upewnić się, że moje dziecko jest bezpieczne.DZIĘKUJĘ.Szacun dla tego gościa. Dzięki takiemu zachowaniu możemy zapobiec porwaniom dzieci
 –
0:16
Ojciec obraził się na swoje dzieci i porzucił je w lesie – Na początku lipca tego roku 36-letni mieszkaniec gminy Kęty odebrał dwójkę swoich dzieci (16 i 11 lat) od byłej partnerki, aby udać się z nimi na wycieczkę do lasu w okolicach Libiąża. Kiedy tylko dotarli na miejsce, szybko okazało się, że ojcu bynajmniej nie chodziło o miłe spędzenie czasu ze swoimi dziećmi, a o wyciągnięcie od nich informacji o matce. Dzieci bardzo się zdenerwowały i nie chciały rozmawiać z ojcem, co wprawiało go w jeszcze większą wściekłość. Po chwili doszło do tego, że mężczyzna po prostu wsiadł do samochodu i odjechał, zostawiając na parkingu w lesie dwójkę swoich dzieci.Na szczęście 16-latka okazała się trzeźwo myślącą dziewczyną i szybko skierowała swoje i brata kroki w stronę centrum miejscowości. Tam natrafili na patrol policji, który udzielił im pomocy i zabezpieczył do czasu przyjazdu na miejsce matki. Cała sprawa trafi oczywiście do sądu, a nerwowy ojciec na pewno nie uniknie odpowiedzialności.
On szybko doszedł, a ona jest wściekła –
No chyba że akurat jesteś wściekłyna tlen i liczby –
Szybki, ale nie wściekły... –

Genialna riposta reportera CNBC z Nowej Zelandii do dorosłych, których irytują dzieciaki demonstrujące w obronie klimatu

Genialna riposta reportera CNBC z Nowej Zelandii do dorosłych, których irytują dzieciaki demonstrujące w obronie klimatu – Jesteście pierwszym pokoleniem, które odczuwa konsekwencje zmian klimatu na własnej skórze.Żyjecie od lat w dobrobycie, o którym nie marzyli nawet wasi rodzice. Każdy z was ma swój samochód, zabieracie rodziny na wakacje do krajów, które wasi rodzice znali tylko z książek Tony Halika, nikogo nie dziwi, że robicie to co  roku, nie jaki ci bogaci szczęściarze sprzed 50 lat, którzy latali raz na całe życie. W waszym domu jest zimą ciepło, choć nie musicie rąbać drewna. Wasze domy pachną świeżą farbą po remoncie, łazienki są zrobione zgodnie z najnowszymi trendami. Weekendy spędzacie z rodziną zamiast w pracy. Jesteście największymi konsumentami dóbr w całej dotychczasowej historii świata. Zapewniacie swoim dzieciom taki dobrobyt jaki był nie do pomyślenia nawet 30 lat temu. I zarzucacie swoim dzieciakom, że są "modne", że są zupełnie inne niż wy byliście wtedy, w tych siermiężnych czasach, które z jakiegoś powodu kojarzą się wam z rajem na ziemi.Waszą wściekłość na to, że dzieciaki ostrzegają przed zmianami klimatycznymi, o których naukowcy mówią od lat, a które wy ignorowaliście, wyładowujecie gorzko w internecie, tym samym miejscu, w którym dzieciaki dowiedziały się o kryzysie klimatycznym.Zanim więc zabronicie protestować swoim dzieciom, zapewnijcie im doświadczenie biednego życia waszego dzieciństwa, zabierzcie im telefony, odetnijcie się od internetu i zacznijcie prenumerować papierowe gazety.Każcie się dzieciakom zamknąć, tak jak wam kazali rodzice, kiedy mieliście naście lat i mieliście racje, a im to nie pasowało. Oskarżacie dzieci, że są manipulowane przez korporacje, podczas kiedy nie zauważacie jak bardzo sami daliście się nabrać na narrację strachu, którą sączą wam tłuste korporacje zarabiające miliardy na paliwach kopalnych. Zapomnieliście już jak wasi chorujący na raka płuc ojcowie oszukiwani przez producentów tytoniu bronili przez kilkadziesiąt lat "wolności" do palenia, "wolności" do reklamowania palenia wszędzie. Zapomnieliście już, jak prawie wyszliście na ulice, kiedy wprowadzono zakaz palenia w barach i restauracjach? Dzisiaj to najzwyklejsza rzecz pod słońcem, która uratowała miliony istnień na całym świecie. Wielu ojców, może twojego.Wydaje się wam, że wytykając roszczeniowość dzieciakom macie szlachetny cel, że chronicie dziedzictwo pokoleń, ale tak naprawdę jesteście krótkowzroczni i zapatrzeni w swoją moralną i intelektualną wyższość, cały czas manipulowani przez korporacje paliwowe, które wam mówią, że "oni" chcą wam zabrać wszystko, co przez całe życie wypracowaliście ciężką harówą swoją i poprzednich pokoleń. Manipulują wami korporacje, które podpowiadają że jesteście rozsądniejsi i wiecie więcej niż młodzi, jednocześnie podsuwając wam opłaconych publicystów i pseudonaukowców podważających naukowe fakty, których bierzecie za dobrą monetę i "swoich ludzi".Obudźcie się, zacznijcie uczyć się odróżniać brednie od faktów o klimacie, może zdążycie, zanim wasze wnuki, którym zostawicie zgliszcza wspaniałego świata, nie oskarżą was, że "siedzieliście zadowoleni ze swojej przenikliwości, nie robiąc nic, a naszym rodzicom zakazywaliście nawet protestować"!
Do kolesia, który zatrzymał mniena parkingu zeszłego wieczora... – Jestem tym facetem, który niósł przerzuconą przez ramię wrzeszczącą trzylatkę. Nie porwałem jej. Powiedziałem, że nie kupię jej czteropaka myjek kąpielowych (wiem, jestem dupkiem).Kiedy niosłem tę wrzeszczącą i wierzgającą nogami wściekłość do samochodu (i oczywiście - musiałem zaparkować na drugim końcu wielkiego parkingu), ty miałeś odwagę podejść, stanąć nam na drodze i spytać moją córkę, czy wszystko w porządku (na co oczywiście odpowiedziała "NIE").Moje nerwy były nadszarpnięteOdblokowałem telefon, pokazałem ci zdjęcie mojej rodziny na tapecie i kontynuowałem wędrówkę do samochoduNie znałeś mnie ani mojego dziecka, a mimo to byłeś gotowy zaryzykować wplątanie się w niebezpieczną sytuację, by upewnić się, że moje dziecko jest bezpieczne.DZIĘKUJĘ.Szacun dla tego gościa. Dzięki takiemu zachowaniu możemy zapobiec porwaniom dzieci Do kolesia, który zatrzymał mnie na parkingu zeszłego wieczora...Jestem tym kolesiem, który niósł przerzucone przez ramię wrzeszczącą trzylatkę. Nie porwałem jej. Powiedziałem, że nie kupię jej czteropaka myjek kąpielowych (wiem, jestem dupkiem). Kiedy niosłem tę wrzeszczącą i wierzgającą nogami wściekłość do samochodu (i oczywiście - musiałem zaparkować na drugim końcu wielkiego parkingu), ty miałeś odwagę podejść, stanąć nam na drodze i spytać moją córkę, czy wszystko w porządku (na co oczywiście odpowiedziała "NIE").Moje nerwy były nadszarpnięte. Odblokowałem telefon, pokazałem ci zdjęcie mojej rodziny na tapecie i kontynuowałem wędrówkę do samochodu.Nie znałeś mnie ani mojego dziecka, a mimo to byłeś gotowy zaryzykować wplątanie się w niebezpieczną sytuację, by upewnić się, że moje dziecko jest bezpieczne.DZIĘKUJĘ.Szacun dla tego gościa. Dzięki takim zachowaniom możemy zapobiec porwaniom dzieci.
"Pytanie redakcji umieszczone w lewym, dolnym rogu brzmi: Kiedy uklękniemy przed wszystkimi złoczyńcami, którzy jakoby chcieli poprawić sytuację?" –
 –  HerzykWczoraj o 14:54 ·O...Mam dla Was na dzisiaj ciekawy fragment zksiążki Roberta K. Massie o Katarzynie Wielkiejdotyczący epidemii dżumy w Moskwie w latach70. XVIII wieku:"Narzucenie środków zapobiegawczychdoprowadziło do zamieszek. Wielu przerażonychmoskwian doszło do wniosku, że epidemięwywołali lekarze i ich medykamenty. Odmawialiprzestrzegania zakazu gromadzenia się naplacach i w kościołach, gdzie w nadziei naochronę całowano rzekomo cudowne ikony.Gromadzono się wokół nich w poszukiwaniuratunku i pocieszenia. Niczym magnesprzyciągała ludzi słynna ikona Dziewicy z BramyWarwarskiej, u której stóp każdego dnia kłębiłysię tłumy chorych, Miejsce to stało sięnajwiększym rozsadnikiem zarazy w mieście.Lekarze wiedzieli, co się dzieje, jednak nie mieliodwagi interweniować. Arcybiskup Moskwy,ojciec Ambrozjusz- człowiek oświecony-zrozumiał, że lekarze są bezradni. Postanowiłprzeciwdziałać infekcjom, nie dopuszczając dotworzenia się zbiegowisk. Ufając w swójautorytet kapłana, nakazał pod osłoną nocyusunąć Dziewicę Warwarską z miejskiej bramy iukryć. Sądził, że gdy ludzie dowiedzą się, że tojego decyzja, rozejdą się do domów i rozsadnikzarazy zostanie zlikwidowany. Zamiast tego jegodecyzja podjęta w najlepszej wierzesprowokowała zamieszki. Ludzie wpadli wewściekłość. Ambrozjusz schronił się wklasztornej celi, jednak tłum wywlókł go z niej irozerwał na strzępy."O 412Komentarze: 28 · Udostępniono 101 razy
Kiedy ktoś tak cię wku*wi,że aż się zagotujesz –
0:05
 –  Gdy w latach 80-tych z szarych bloków wybiegali jako młode chłopaki naboisko, każdy chciał być jak Marco van Basten. Diego Maradona, MichelPlatini. Bo oni mieli wyniki. Oni wygrywali- A na bramce zawsze stał gruby.Gdy chodzili na siłownię ze skrzypiącymi maszynami i czarno-białymizdjęciami Schwarzennegera na ścianach, porównywali, kto wyciśniewięcej na klatę albo zrobi cięższy przysiad. Rywalizowali i tak wyłanialilidera.Gdy nadchodziły wakacje, nosili butelki do skupu albo zbierali w upaletruskawki na polach. Było wiadomo, że ma się tyle, ile się zarobi. Nikt nicnie dostawał za darmo.Gdy kłócili się z pijącymi czy krzyczącymi na matki ojcami, to stawali wobronie kobiet. Przysięgali sobie wtedy, że nigdy nie będą tacy, jak ichoni. Szybko wyprowadzali się z domów. Jeśli nie boisz się własnego ojca,to naprawdę jesteś już dorosły.Gdy chodzili na inne podwórka, zwykle wracali z limem pod okiem.Uśmiechnięci, bo dumni, że nie stchórzyli. Że się odważyli. Gdy szli poulicy i jakiś idiota uderzał ich ramieniem, zatrzymywali się i leciały bluzgi.Honor był ważniejszy niż złamany nos.Gdy w szkołach w pierwszych ławkach kujony podlizywały sięnauczycielom, przypatrywali się i uczyli szacunku do siebie samych.Nigdy nie można było się sprzedawać. To zawsze kończyło się tonieodpowiednim zachowaniem.Minęły lata. Wiele lat.Gdy zakochiwali się w kobietach, byli bezbronni wobec uczuć, które nimizawiadywały - miłością, wrażliwością, bliskością. Uczyli się czuć, boodebrano im to w dzieciństwie. Nauczyli się.Gdy dostawali pracę, harowali w niej zawsze więcej, niż trzeba było. Etospracy, sprawczości, zaradności był tak głęboko zakorzeniony, że nikomunie przyszło do głowy by narzekać czy wybrzydzać. Wszystko byłoszansą, bo jak się kiedyś nie miało nic, to potem z wszystkiego można sięcieszyć.Gdy rodziło się dziecko, zaczynali dbać o siebie. Po raz pierwszy w życiuczuli, że powinni. Bo stali się ważni, ale nie dla siebie... Oni nigdy nieumieli być ważni dla siebie. Wyzywani w szkołach od idiotów zapopełnione błędy, wściekli na ojców, zdradzeni przez system,zakompleksieni po wyjechaniu na Zachód po otwarciu granic, oni nieumieli nigdy być ważni dla siebie samych, bo uważali się za nic. Ale gdypojawiało się dziecko... Zaczynali być ważni. Ale nie dla siebie - dla niego.Wtedy rzucało się palenie, inaczej wydawało pieniądze. Brało tę całą żółćspołeczną, poniżanie, odrzucanie i krytykowanie i trzymając to dziecko wrękach obracało to wszystko o 180 stopni i dawało mu miłość, akceptację,życzliwość i ciepło, którego się samemu nie dostało. Syf, który oniprzeżyli, miał jednak sens.Gdy przyjaciel miał tarapaty, to mu pomagali. Było ich niewielu, ale gdywisiał na skraju przepaści to chwytało się go za rękę i nigdy, nigdy, nigdynie puszczało. Wyrażenie "liczyć na kogoś" miało szczególne znaczenie -oni wiedzieli, co to znaczy, bo sami mogli liczyć tylko na siebie. Tegonauczyło ich życie. I choć było trudne, momentami koszmarnie trudne, to itak się do tego nie przyznawali. Chcieli... Musieli być silni.Minęły lata. Wiele lat.I coś się zmieniło. Poznali kobiety, za które są w stanie oddać życie.Urodziły się im dzieci, dla których zrobią wszystko. Poznali ludzi, którychmożna zobaczyć po wielu latach rozłąki i mimo tego czuć tak, jakbywidziało się ich wczoraj. Porobili kariery, osiągnęli sukcesy i zwojowaliświat materialny. Jak się startuje z samego dna, nigdy nie boi się do niegowrócić, ale zrobi się wszystko, by już go nigdy nie dotknąć.Z gówniarzy ganiającymi za kobietami stali się przewodnikami, a przeżytyzawód i wściekłość przekuli na pracę. By być, zaczęli robić. By robić,zaczęli walczyć. Walczyć by ich żony, dzieci, pracownicy nie musieliprzechodzić przez to, co oni. Przez syf.Tęsknię za tymi Mężczyznami. Imponują mi. Są odpowiedzialni. Gotowido poświęceń. Słowo "honor" nie jest dla nich puste. Stawiają rozwójwyżej niż laury. Podejmują nowe wyzwania. Przecierają ścieżki. Są gotowibronić słabszych. Osiągają rzeczy w życiu. Nie boją się mówić, co myślą iczują. Można na nich liczyć. Dotrzymują słowa. Wysiłek jest dla nichsposobem życia. Noszą krzyż większy od siebie. I nie swój, ale wielu.Tęsknię za nimi, bo takich mężczyzn jest coraz mniej. Coraz rzadziej sięich spotyka. Dobrobyt nie wymusza ciężkiej pracy, egocentryzm nakazujemyśleć o sobie i unika poświęceń, a internet stawia prawdziwe autorytetyna równi z cyfrowymi awatarami mającymi do zaoferowania historię bezfaktów. Zmieniły się wartości, stało się łatwiej i przez to płycej. Ma byćprzyjemnie i szybko.Ci mężczyźni są szczególnym gatunkiem. Jak dadzą słowo, to godotrzymają, a nie zmienią bo "coś wypadło". Jak przegrają z kimślepszym, to okażą mu szacunek, a nie obrobią dupę w internecie. Niekręci ich władza, choć ją dostają. Nie imponują im pieniądze, choć jemają. Nie potrzebują podziwu, choć go dostają. Tam chodzi o cośzupełnie innego, co zrozumie tylko garstka nielicznych.Im chodzi o bycie wzorem.Wybrali cel, któremu nigdy nie sprostają.Ale znając ich, to umrą próbując. Dlatego gdy kiedyś ich spotkacie, to ichpozdrówcie. Potrzebują tego, choć nigdy Wam tego nie powiedzą.MDr Mateusz Grzesiak25 września o 21:02

Partia #R Revolution Mariusza Maxa Kolonko okazała się być swoistą sektą, w której oszukiwał i wykorzystywał swoich "wyznawców", którym kazał nazywać siebie "Generałem" i bez słowa sprzeciwu wykonywać wszystkie jego rozkazy

Partia #R Revolution Mariusza Maxa Kolonko okazała się być swoistą sektą, w której oszukiwał i wykorzystywał swoich "wyznawców", którym kazał nazywać siebie "Generałem" i bez słowa sprzeciwu wykonywać wszystkie jego rozkazy – Mariusz Max Kolonko dwa miesiące temu założył partię #R Revolution, która miała zrobić przewrót na polskiej scenie politycznej. Były wielkie plany, szumne zapowiedzi i powoływanie się na rzekomy dwumilionowy elektorat, do którego miał dotrzeć. Dziś wiemy, że nie udało się nawet zebrać wystarczającej liczby podpisów, aby w wyborach wystartować, a więcej światła na to, co działo się za kulisami, rzuca jeden z użytkowników serwisu Wykop o nicku WildAnimal, który w #R Revolution pełnił ważną rolę. A pisze on tak:Witam wszystkich,jako że byłem dowódcą najwyższego szczebla w #R Revolution, chciałbym opisać wam, jak od środka wygląda #R, co tam się dzieje i jak ja na to patrzę z perspektywy czasu..Dużo osób pyta mnie, czy #R to sekta. Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie, ale przytoczę pewną sytuację z mojego życia.Kilka lat temu byłem w Częstochowie na mszy egzorcystycznej, w społeczności mamre. Ktoś mi opowiadał, że są w czasie mszy opętania przez szatana etc. Poszedłem z ciekawości.Warunkiem przystąpienia do mszy była konieczność wyspowiadania się. Bo niby niewyspowiadany byłeś łakomym kąskiem dla szatana. Więc poszedłem do konfesjonału... Ksiądz mówił pięknie, a to co mówił chwytało za serce, aż łzy napływały do oczu. Ale najważniejsze jest to, co mówił. A mówił: Żeby wierzyć, że wszystko to, co się dzieje na mszy, że to wszystko prawda. A jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości, to są to podszepty szatana i demonów. Że tylko wiara może cię uratować... I inne rzeczy nakierowujące cię na to, że masz bezgranicznie wierzyć w to, co będzie się działo na mszy.Dokładnie tak samo było w #R, Max Kolonko specjalnie uformował #R w wojsko. Kazał nazywać się generałem i bezwarunkowo słuchać rozkazów. Nienawidził, jak robiliśmy coś sami, wszystko miało przejść przez niego. Kazał się o wszystkim informować, nie pozwalał na własne zdanie. To było bardzo sprzeczne z tym, co mówił, bo mówił, że #R to ruch oddolny. A w rzeczywistości tylko on mógł być osobą decyzyjną w #R. Ludziom wpajał w głowę lojalność, kazał być zawsze LOJALNYM, a ktoś, kto nie słuchał rozkazów, bądź myślał samodzielnie był zawsze nielojalnym. Takie osoby się ostentacyjnie „wysyłało w kosmos”.Max powtarzał ludziom, że wszędzie dookoła są żydzi oraz marksizm kulturowy. Że jak ludzie nie będą lojalni, to My jako #R przegramy.Teraz może opiszę różne sytuacje, gdzie Max po prostu prowadził propagandę i ordynarnie kłamał.Max wszystkim dookoła mówił, że jego strona maxtvgo ma setki tysięcy subskrybentów. Otóż nie. To zwykłe kłamstwo, bo kiedyś podczas narady wygadał się, że to nie setki tysięcy, tylko kilka tysięcy. Ludziom w #R powtarzał jak mantrę, że #R liczy 2 miliony ludzi. W rzeczywistości w zamkniętej grupie „sztab główny #R” było 900 osób, z czego aktywnych może 150 osób. Reszta to tak zwane śpiochy. Max uznał, że skoro na Youtube i Facebook ma łącznie 2 mln polubień, to znaczy, że tyle osób jest w #R. Pomijając sam fakt, że czy na osobnych kontach na YT, czy na FB to byli ci sami ludzie. Tych liczb nie można łączyć, bo to tak, jakby z jednej osoby robić trzy...To druga sprawa, Korwin, gdy pisał post na FB, miał polubień 5-6 tys., gdy Max pisał post, miał 2-3, mimo że polubień profilu miał znacznie więcej.Pamiętam, jak robiliśmy akcję „czarny sikacz”.Max zrobił zebranie dowództwa, poinformował nas o swoim planie bojkotu firmy foodcare. Powiedział, jak ma to wyglądać i zarzekał się, że wyciągnie od właściciela firmy tę kasę na powstańców warszawskich. Jak to On powiedział: „Jutro pójdę do jego biura i choćbym miał wydusić to z niego, to wyciągnę od niego tę kasę”.Ja mówię cel szczytny, więc całą niedzielę nagrywałem filmy dla niego, miałem nadzieję, że faktycznie coś ugramy dla tych powstańców. Ale czas mijał, a ten bojkot mocno kulał, firma foodcare nawet nie odniosła się do naszego bojkotu... Kolejna narada i tu ważne, na naradzie Max mówi: Świetnie idzie ta nasza akcja bojkotu, widziałem pełno filmów w internecie, jak ludzie rozjeżdżają te puszki, foodcare już pęka”. Ja słucham tego i myślę „Co On kurwa pierdoli?!” Ale nie odzywam się, myślę może coś mi umknęło. Ale po naradzie przeszukałem internety i nic nie znalazłem, o czym mówił. No kurwa, kolejna ściema. Dziwne, że od akcji czarny sikacz minęło tyle czasu, a Max nie odniósł się publicznie do jej rezultatu.Kolejną sprawą były tak zwane zbiórki organizowane przez nas. Razem z kilkoma osobami zrobiliśmy zbiórkę na samochód dla weteranów. To był naszym zdaniem ogromy sukces, bo zbiórkę zrobiliśmy wewnętrznie, w zbiórce wzięło udział 80 osób i udało się uzbierać trochę ponad 22.000 zł. Za tę cenę ciężko było kupić fajny samochód, ale zrobiliśmy co w naszej mocy, żeby to wyszło OK.Oczywiście Max był niezadowolony, bo uważał, że powinniśmy kupić nowy samochód. Ja mu mówię, że to nie realne, bo nowe auto kosztuje około 100.000 zł, a nas było 80 osób. Skomentował to tak: „uzbierajcie chociaż 100 zł, a ja zorganizuje całą resztę”. Pomyślałem, że może chce w to wkręcić jakiś zagranicznych inwestorów. O jak bardzo się myliłem... Max wierzył w to, że #R to naprawdę 2 mln ludzi, że założy stronę thanku.com, ogłosi tam zbiórkę i ludzie sami będą wpłacać pieniądze. O jakie było moje rozczarowanie...Akcja kupna samochodu, czyli akcja leonidas wyszła oddolnie. W dodatku, żeby ją zacząć, musiałem „bić się” z Maxem na email, bo nie chciał się na nią zgodzić. Mówił, że to niefajne, że to zniknie w szumie medialnym. Gdy w końcu udało się go przekonać, a cała akcja skończyła się sukcesem, Max skakał z radości pod sufit. Takie fajne zdjęcia zrobiliśmy, tak fajnie to było zorganizowane. Zdjęcia z tej akcji używa po dzień dzisiejszy. Bo to jedyna akcja i jedyne zdjęcia. Max nie ma nic więcej.Pamiętam, jak przed wyborami robiliśmy stronę internetową r-us.com. Max opowiadał, jaką chce stronę, jak to ma wyglądać. Opisał i przesłałem mu swoją stronę firmową, bo wiele z tych rzeczy co chciał było właśnie na mojej stronie. Chciałem zapytać, czy o coś takiego mu chodzi. Ten zobaczył stronę i się pyta, co to za strona, mówię że moja firmowa, on na to: „Pana strona, to Pan ma firmę? Dlaczego Pan nic nie mówił? Ja właśnie dzisiaj spotkałem się z właścicielem bardzo dużej firmy, który szuka podwykonawców, to mój kolega, byliśmy na obiedzie”. Jak zacząłem go pytać o szczegóły, to motał i zmieniał temat. Co to miało na celu? A no tylko tyle, żeby mi powiedzieć - „Jak będziesz grał w mojej drużynie, to będziesz miał mnóstwo pieniędzy”. Max czarował wszystkich dookoła pieniędzmi, obiecywał złote góry.Problem w tym, że wszystko, co robiliśmy, musieliśmy robić za swoje pieniądze. Max nigdy się do niczego nie dokładał, wręcz przeciwnie. Nawet od tego, co my inwestowaliśmy, chciał pobierać swój wilczy procent.Gdy ludzie ciągle pisali, że chcieliby naklejki na samochody, wpadłem na pomysł. Zrobimy małą zbiórkę, zrobimy sobie naklejki i roześlemy po wszystkich z #R. Gdy Max się o tym dowiedział, wpadł we wściekłość, powiedział, że nie ma zgody na własne inicjatywy. A wszystko musi przejść przez jego sklep na maxtvgo. Tak samo ze zbiórkami, nie mogliśmy już zbierać sami, bo zrobił stronę do zbiórek i zabierał 10% z tego, tzw. kosztu utrzymania? Kurwa, poważnie? Ja mam dokładać do tego, żeby go promować, a ten nie dość, że się nie dokłada, to jeszcze mi dziesięcinę podpierdala?Bardzo dużo rzeczy mnie denerwowało, ale siedziałem cicho. Bo skoro mówi, że ma plan, to OK, zaczekajmy, dajmy mu szansę. Tak sobie powtarzałem...Jak wyglądał plan Maxa:Max ułożył sobie plan, że zjednoczy prawicową scenę polityczną. Że cała Polska prawica wystartuje pod sztandarem #R.Max chciał przejąć elektorat Korwina, później dogadać się z Kukizem, a na koniec wchłonąć ruch narodowy. Max utonął we własnych kłamstwach, bo naprawdę uwierzył, że #R liczy dwa miliony ludzi. Mówił, że #R do nikogo nie pójdzie pierwsze, że to ludzie i partie mają do nas przychodzić, bo #R ma 2 miliony ludzi.Mas był dumny i zadufany w sobie, na koniec dnia został sam. I wtedy popełnił największy błąd, bo sam chciał wystartować w wyborach. Ludzie za własne pieniądze kupowali materiały, ulotki, banery i poświęcali swój czas, żeby zbierać podpisy. A ten truteń siedział na dupie w USA i jeszcze wymogi stawiał. Gdy było już jasne, że nie uzbieramy podpisów, że żadna lista się nie zarejestruje, to zrobił się agresywny, obwiniał wszystkich, tylko nie siebie. To On podjął decyzję o samodzielnym starcie, mimo tego że mu to odradzałem. Na koniec dnia okazało się, że król jest nagi i głupi, w dodatku bufon. Mnie zdegradował, bo miał do mnie pretensje, że nie poświęcam 24h na dobę dla #R, że nie walczę z trollami i konfederacją. Wtedy miarka się przebrała... Nie dość, że ostrzegałem go, to jeszcze na koniec mówi, że ja za mało robię i jestem nielojalny...Max sam kiedyś mówił, że nie zna polskich realiów i że potrzebuje doradców, żeby mu pomagali.Za doradców wziął sobie bezrobotnego 30-letniego kawalera na utrzymaniu rodziców, oraz około 50-letnią kobietę wpatrzoną w niego jak w obrazek, która na naradach powtarzała „tak Maksiu, właśnie tak”. A wziął ich dlatego, że mu ładne komentarze pisali. Nie ważne było, że oni się do tego nie nadawali, ważne było, że mu słodzą w komentarzach i klaszczą do wszystkiego, co mówi.Ej, weźcie sami spójrzcie, kto był lepszym doradcą:Max – startujemy w wyboracha) Max to zły pomysł, nie ma sensu, nie jesteśmy przygotowani i za mało czasu zostałob) Tak Maksiu, właśnie takNie wiem jak wy, ale Max wybrał BMax oszukiwał ludzi na każdym kroku, ludziom opowiadał coś, czego faktycznie nie ma. #R nie liczy 2 miliony ludzi, na maxtvgo nie ma setki tysięcy subskrybentów, Max nie ma kapitału na partię, na kampanię, na nic.Czasami mam wrażenie, że to całe zamieszanie to była jego ustawka. Że chciał po prostu, żeby ludzie z #R za własny czas i pieniądze promowali jego portal maxtvgo. Wszędzie kazał pisać, że "Maxtvgo to jedyna telewizja, którą warto oglądać". Miał też fioła na punkcie polubień, kazał "polubiać" wszystkie jego wpisy. Największego fioła miał na punkcie twitter, kazał lubić każdego swojego twitta i nie chciał nawet słyszeć, że jakiś będzie miał mniej niż 100 polubień.Czasami mam wrażenie, że te swoje twitty pisał częściowo po angielsku i często oznaczał amerykańską ambasador w Polsce, bo chciał być przez nią zauważony i może liczył na jakąś fajną fuchę w USA. Chciał pozorować na kogoś, kto ma realny wpływ na polską scenę polityczną

21 zwierząt, które wyglądają tak wściekle, że aż strach się bać! (22 obrazki)

Doceńmy nasze mamy za trud, jaki musiały włożyć w nasze wychowanie –  Stanowisko: MATKA Rodzaj umowy: czas nieokreślony, bez możliwości wypowiedzenia. Wynagrodzenie: forma barterowa (buziaki i przytulanie) Godziny pracy: pełna dyspozycyjność 7 dni w tygodniu. Zmiana podstawowa od 05:00 rano do ostatniego kaprysu klienta. Dodatkowo dwa razy w tygodniu dyżur całodobowy. Urlop: nie dotyczy Zwolnienie lekarskie: nie dotyczy Przerwy: 3x przerwa na siusiu pod nadzorem klienta. Pakiet socjalny: - posiłki w pracy: bufet serwuje resztki z obiadu klienta, kawa I herbata bez ograniczeń podawana na zimno. - wyjścia służbowe: wycieczki na plac zabaw w okresie letnim, karnet na sanki w okresie zimowym Szkolenie: nie zostaje zapewnione Doświadczenie: nie wymagane Dodatkowe informacje: - brak ubezpieczenia emerytalnego i składki zdrowotnej - klienci często bywają Irracjonalni i irytujący, odporni na prośby i tłumaczenia. Często w złym humorze z tendencją do wpadania we wściekłość, która przeradza się w histerię. - w związku z pełną dyspozycyjnością brak możliwości odbywania spotkań towarzyskich po pracy.
Za każdą wściekłą kobietą stoi facet, który za cholerę nie wie, co zrobił źle –
"Wesołych Świąt. Nazywa się 'Tosia'"- tylko tych kilka słów zapisanych niedbale na małym skrawku papieru pozostało po właścicielu uroczej kotki, która została podrzucona pod drzwi schroniska dla bezdomnych zwierząt w Katowicach w Boże Narodzenie – Świąteczna atmosfera i wyjątkowo bezczelny sposób potraktowania żywego stworzenia sprawiły, że wolontariusze postanowili podzielić się swoimi odczuciami związanymi z tą historią na profilu schroniska na Facebooku. Ich wpis złamał serca wielu internautom, w tym także nam. "Jest chłodno, ale nie tak, żeby zamiast żywego zwierzęcia znaleźć sopel lodu. Miejsce tez całkiem dobrze wybrane. Teoretycznie schronisko w święta nie pracuje, ale dzięki tego rodzaju 'mikołajom', zawsze jest się czym zająć" - czytamy. Wolontariusze nie rozwodzą się nad prawdopodobnymi powodami porzucenia kotki. Wręcz przeciwnie! Piszą o tym, jakie uczucia wywołują w nich takie "znajdy". "(...) nam w takich sytuacjach serce, już i tak naruszone przez tyle zwierzęcych tragedii, kolejny raz pęka na jeszcze mniejsze kawałki. Czujemy wściekłość i bezsilność. Tak naprawdę po miłości do zwierząt, to dwa kolejne uczucia, które są z nami najczęściej. Nie wiemy, kto tę kotkę porzucił. Nie wiemy, dlaczego. Nie mamy świadków, nie mamy imienia, nie mamy nic. Mamy tę okrutną kartkę pozostawioną z tupetem razem z kotką, która nawet nie wiedziała, co w ten świąteczny dzień ją czeka" - napisali z bólem. Chociaż w ten zimny okres zwracajmy uwagę na zwierzęta. Mogą one potrzebować naszej pomocy. A na pewno miłości... "Wesołych Świąt. Nazywa się 'Tosia'
Zawsze silniejszy jest ten, kto się uśmiecha, a nie ten, kto się wścieka – Mądrość japońska