Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…
W dzieciństwie czytałam afrykańskie bajki. Zabawne, wesołe, smutne, straszne, magiczne. Oryginalne. Z oryginalnymi postaciami i historiami. Z wyjątkowym afrykańskim klimatem – Były to baśnie ludowe zebrane i przetłumaczone na język francuski przez senegalskiego poetę Birago Diopa. Zbiór nosił tytuł „Tales of Amadou Koumba". Nie myślcie jednak, że „tolerancyjne" Hollywood będzie tworzyć adaptacje afrykańskich bajek. Lepiej wziąć afroamerykańską aktorkę i obsadzić ją w duńskiej bajce o syrence. Dlaczego? Żeby nikt nie wiedział, że czarnoskórzy ludzie mają swoją kulturę. A przecież takową mają. Posiadają własną literaturę, malarstwo, muzykę. Ale dla prawdziwych rasistów, udających tolerancyjność, bardzo ważne jest, aby nikt się o tym nie dowiedział, bo jeszcze wszyscy sobie pomyślą, że czarni też są ludźmi... Dla obłudnej tolerancji ważne jest udawanie, że „promujemy czarnoskórych aktorów i umieszczamy ich w filmach, w rolach, do których nie pasują, ale to nie nasza wina, że społeczeństwo nie jest na to gotowe". I co „ważniejsze" nie można w stosunku do nich używać n-word. Po co obsadzać ciemnoskórą aktorkę w roli Anny Boleyn? Czyż Afrykanie nie mają własnych królowych? Nie mają swojej historii? Nie mają własnych dzieł, w których ciemnoskóra aktorka wyglądałaby odpowiednio? Czy nie mają kultury godnej szacunku? Oczywiście, że mają. Ale tolerancja oznacza tolerancję, a nie szacunek. OLINA VXORHENBI.

Komentarze Ukryj komentarze

z adresu www
Komentarze są aktualnie ukryte.
Momencik, trwa ładowanie komentarzy…