12 osób, które pożegnały się z pracą już podczas pierwszych paru dni (13 obrazków)
„Kilka miesięcy tego mój szef zatrudnił pracownika do pomocy w kuchni w restauracji Whataburger. Sam wziął się za szkolenie nowego, krzyczał na niego i poganiał go, bo ten "za wolno się ruszał". Koleś był w pracy dopiero jakieś pół godziny, a ten buc traktował go, jakby całe życie nic innego nie robił. Kiedy wydarł japę po raz trzeci lub czwarty, młody odłożył packę do grilla, spojrzał na przełożonego i powiedział: "Pierdolę to!". I wyszedł."
Pracuję w firmie, która zajmuje się naprawą dachów. Niedawno był u nas "nowy". Szło mu całkiem nieźle tam u góry, dopóki nie musiał zejść. Chwycił się drabiny i nie odważył się. Spanikował. Menedżer rozmawiał z nim I ponad godzinę, zanim udało mu się nakłonić go do zmiany decyzji. Pierwszy podszedł do niego, objął go ramieniem i poszli razem do auta. Nie zauważył, że nowy był cały obsikany ze strachu...
Ani menedżer go nie zwolnił, ani on sam roboty nie rzucił. Po prostu było wiadome, że już więcej nie przyjdzie. Trudno, zdarza się, praca na wysokości nie jest dla każdego
Siedzimy, każdy przy swoim służbowym komputerze. Trener omawia politykę firmy, zasady, przepisy etc. Jesteśmy już tam dobrą godzinę. Wtem wchodzi szef, podchodzi to jednego typka, łapie go za kołnierzyk, podnosi do góry i wyprowadza z sali. Bez ani jednego słowa wyjaśnienia. Wychyliłem się, by zobaczyć na pozostawiony komputer. Porno. Porno wszędzie. Facet po pierwszych kilkudziesięciu minutach w nowej firmie już zaczął używać służbowego laptopa, żeby oglądać brzydkie filmy...
„Lata temu musiałam kogoś przeszkolić. Siedziałam z nią i szkoliłam ją przez 4 godziny, pół dnia. Kiedy zakończyliśmy szkolenie, powiedziałam, żeby zaczęła już pracować samodzielnie, swoim tempem, bez pośpiechu. Dziewucha spojrzała na mnie i powiedziała: "Wiesz co? Wydaje mi się, że to nie jest praca dla mnie". Wiedziała już po 10 pierwszych minutach, że nie będzie chciała u nas robić, ale... No właśnie, było to "ale", bo za chwilę dodała: "Zapłaćcie mi za te cztery godziny i idę sobie
Nasz nowy kolega w dziale wsparcia szóstego dnia po prostu nie przyszedł sobie do pracy. Nikt nie tęsknił, bo gość był kompletnym fiutem, ale pojawił się dzień później i jak gdyby nigdy nic usiadł przy swoim biurku. Po kilku minutach któryś z nas zapytał, dlaczego go wczoraj nie było. Odpowiedział, że miał wypadek samochodowy. Posiedział jeszcze godzinę i poszedł do domu...
„Pewnego lata pracowałem we włoskiej restauracji na zmywaku. Po miesiącu zatrudnili kolejnego "pomywacza", w sumie było nas chyba 4 czy 5. Nauczyłem szybko gościa co, gdzie i jak, no ale wielkiej filozofii w tym nie było.
Po pierwszym dniu patrzę na rozkład zmian na następny tydzień, a nazwiska kolegi nigdzie nie ma. Pytam menedżera, co się stało. Okazało się, że już pierwszego dnia nowy wpadł na "genialny pomysł" i zamiast myć gary... wyrzucał je do śmietnika."
„Pierwszy dzień - szkolenie wstępne. Mieliśmy pracować jako zdalna obsługa klienta. Jedna dziewczyna podnosi rękę i zadaje pytanie: "Ile muszę tu pracować, zanim będzie mi się należał zasiłek dla bezrobotnych?". Facet z działu kadr aż zaniemówił na dłuższą chwilę i odpowiedział: "Ale dlaczego pani chciałaby to robić?". A potem odprowadził ją do wyjścia..."
Komentarze Ukryj komentarze