Chcieli sprzedać tanie auto - niestety trafili na kupców - Januszów (12 obrazków)
Myślałem, że kupując stary, bardzo tani samochód, sprawdza się, czy odpala, jedzie, skręca i hamuje. Okazuje się, że jestem w błędzie. Bardzo poważnym błędzie...
Kiedyś sprzedawałem Citroena AX 1.5 diesel za 1500 zł. Auto było w dobrym stanie technicznym, zero rdzy. Przyjechało dwóch znawców, zaczęli oglądać z każdej strony jak pod mikroskopem. Tam jakiś odprysk, słupek podobno przekrzywiony, pokręcili nosem i pojechali. Następnego dnia przyjechał mechanik samochodowy (potrzebował służbówki dla pracowników), przeszedł się obejrzeć, po minucie powiedział, że super auto i nie ma co oglądać za te pieniądze. Zadowolony odjechał serio dobrym samochodem.
* * * * *
No bo tak jest, że ignoranci oczekują za tę kasę auta przynajmniej prawie w salonowym stanie, za to jak ktoś zna realia, sprawdzi, czy odpala i jeździ i wie, czy brać. Też miałem ten problem z autem za 2500 zł. Jak widziałem ludzi wyciągających mierniki lakieru, to zamykałem auto i szedłem do domu, bo szkoda było mojego czasu.
* * * * *
Próbowałem sprzedać auto w cenie świeżo wymienionego rozrządu plus parę stówek za samo auto i po kilku Januszach typu "daję 1/3 kwoty, której oczekujesz" dałem sobie spokój. A że ludzie wymagają uj wie czego w aucie za cenę wypłaty, to osobny temat...
Ja raz wystawiłem VW Polo z '97 roku za 1500 zł. Ludzie dzwonili i pytali, czy jestem im w stanie zagwarantować, że auto nie miało wypadku, czy przebieg jest oryginalny i na pewno nie cofany (było 240 000 km) i najlepsze, czy mogą przyjechać z mechanikiem i czujnikiem lakieru...
* * * * *
Ja raz sprzedawałem Suzuki Swift '97 za 1100 PLN , przyjechał kupiec z jakimś znawcą, oglądali godzinę z każdej strony, a najlepsze było, jak odpalili auto. Kupujący odkręcił korek wlewu oleju, przyłożył ucho i do znawcy z tekstem:
- Ty, bo u mnie w corsie robiło bul bul, a tu nie robi. Dlaczego?
Trzy lata temu chciałem sprzedać Felicję z 1999 r. w bardzo dobrym stanie bez rdzy, za 700 złotych.
Jak zaczęli przyjeżdżać, to kur#$@ za 300 zł chcieli brać...
Od tamtej pory trzymam ją jako drugie auto. Zrobiłem 40 000 kilometrów i jedyną awarią był wylany amortyzator. Koszt 2 sztuk to 150 zł.
* * * * *
Ja sprzedawałem Golfa 4 TDI za 3 tysiące. Jeżdżący, ale wiadomo, do porobienia było parę rzeczy. Raczej mało kosztownych, typu błotnik przedni, poduszki silnika. A ludzie wydziwiali, jakbym z 10 tysięcy chciał. Najlepiej wzięliby za darmo. W tym samym czasie Angliki i rozbite po 5 tysięcy były wystawiane.
Kiedyś sprzedawałem Megane I z 2000 roku, za 5500 zł wystawiona. Uczciwe, zadbane auto. Letnie koła na alusach, zimowe na stali. Klima działa, bezwypadek, oryginalny lakier prócz błotnika, rdzy nie było na tym aucie. Znaczy była tylko na masce w okolicach atrapy. Poza tym czysto. Przyjechali znawcy, oglądali, niuchali po vin, sprawdzali. Nawet wyszło im, że to nie powinien być diesel, tylko benzyna (tak w briefie podczas pierwszej rejestracji dla jaj mu wpisali, że diesel). Ile się nachrząkali: a to, że tu klar schodzi, a to, że listwy dachowe odłażą (standard w megane 1 ph2). Co się nasłuchałem o tym samochodzie, to moje. Pojechali w pizdu. Godzinę później przyjechał następny.
- Cena jaka minimalna?
- 5000 zł.
- Ładne opony ma (miała ładne Continentale na alufelgach).
- No ma ładne.
- A zimówki są?
- No są na stalówkach.
- Klima sprawna?
- Sprawna.
- To biorę.
Zapłacił i pojechał. Najlepsze jest to, że na drugi dzień bez telefonu przyjechali ci pierwsi i od razu, że za 4 koła wezmą. Powiedziałem, żeby pogadali z kupcem, może się zgodzi im za 5500 odsprzedać. Co mnie wybluzgali, że jak to mogłem ICH samochód sprzedać. Ludzie są dziwni.
* * * * *
Też ostatnio miałem okazję sprzedawać auto za 1700 zł. Niestety byłem w pracy i narzeczona sama została z "kupcem". Co ludź wymyślał... Nawymyślał tyle rzeczy, że wyszło chyba na to, że to ona ma mu zapłacić, żeby wziął to auto... A prawda jest taka, że za 1500 zł to dobry rower ciężko kupić... Ja pierdykam... Co tu oglądać za taka kasę? Pali, jeździ, skręca, hamuje, blachy zdrowiutkie, części sporo nowych i opłacone? Biorę i jadę...
Sprzedawałem Lagunę 2000 rok. Wiadomo, tu trochę rdzy, tam wgniotka, stopiony zderzak (barany podpaliły śmietniki i podprowadzili na parking). Wystawiłem auto za 2200 z felgami lub 1700 bez. Przyjechał chłopak, przejechał się i nawet nie targował, tylko zdjęliśmy felgi, poszła za 1700. Ostatnio sprzedawałem za 1200 zł Scenica z 1997 roku, koleś się krzywił, że klima nie działa i że on w takim razie kupi za 700...
* * * * *
Sprzedawałem kiedyś najtańsze Audi A3 1.8T na Olx. Typ chciał pisemną gwarancję na wszytko.
Laguna 1 gen polift 1.6 16V, opisane na portalu wszystko, od czasu sprowadzenia z Niemiec po dzień wystawienia, jedyny mankament to prawa strona trochę zagięta, co też pokazałem na zdjęciach, dlatego cena 2800 zł.
Świeże OC, przegląd, klima, bla bla bla.
Przychodzi dzień sprzedaży, w drodze do kupca urwał się tłumik końcowy (przegnity nad belką), o czym poinformowałem i powiedziałem, że te 200 mogę zejść na naprawę i poza tym nic więcej. Nie tyle co klient, a Cygan razem z bratem cwaniakiem chcieli mi wcisnąć 1100 zł, a resztę pieniędzy.... W perfumach, tak, kurwa, w perfumach.
Wyśmiałem go i jego braciszka, co się chwalił, że widział takie za 800 i więcej nie dostanę. Wywaliłem obu z auta, następnego dnia gość przyjechał, zobaczył, kupił, prosił o wysłanie listy co i jak do zrobienia i podziękował. Dwa miesiące później jeszcze wysyłał zdjęcia z roboty u blacharza i dziękował.
* * * * *
Ja miałem auto od nowości z salonu, nigdy nawet najmniejszej stłuczki. Przyjechał Janusz z miernikiem i mi wciska, że auto bite, że ćwiartka wstawiana, że licznik kręcony. Trzeba z ceny zejść najlepiej z 10 000 w dół. Uwielbiam takich znawców.
* * * * *
Też miałem akcję ostatnio. Wystawiona Astra F, silnik zdrowiutki, nadkola tył do roboty. Samochód za 800 zł... A ludzie dzwonią i się pytają, co auto ma na wyposażeniu.
Kiedyś sprzedawałem Skodę Favorit za całe 700 zł. Pan zadzwonił, powiedział skąd jest i chciał, bym to ja do niego przyjechał. Po długich i ciężkich negocjacjach w końcu zdecydował się samemu ruszyć cztery litery. Dotarł, oglądnął wóz, stwierdził, że ma poczucie estetyki i do tego samochodu musiałby dołożyć. Później chciał jechać na stację diagnostyczną, żeby mu to sprawdzili i zaoferował "dwie, trzy stówki". Po wyśmianiu i informacji, że złomiarze płacą za to więcej, odparł:
- Widzi pan, jak się chce sprzedać, żeby ktoś jeździł, to się sprzeda taniej. A jak się chce zarobić, to się odda na złom!
Wiem, że to jest niewiarygodne, sam nie wierzyłem w to co słyszę...
* * * * *
Miałem podobnie tylko, że auto za 500 złotych bez przeglądu. Gość chciał, żebym mu je zawiózł 70 kilometrów.
* * * * *
Jak sprzedawałam stare Polo za 1200 zł, to ludzie do mnie dzwonili i krzyczeli na mnie, że krótko opłaty ma... (było napisane w ogłoszeniu dokładnie do kiedy OC i przegląd).
* * * * *
Handlarz do mnie dzwonił oficjalnie, że za auto wystawione za 2000 da 700.
- Panie, bo muszę zarobić.
Dwa dni później przyjechał, że niby dla teściowej - jako prywatny (śmieszna sytuacja), a na koniec wyciągnął pieczątkę, że kupujemy na firmę Auto Handel, ale to dla siebie... Auto poszło za 1500 zł. Ale finał to hit był taki, że za 10 minut nawet z moimi zdjęciami stał za 3500 zł i zyskał cudownie dodatkowe wyposażenie (dzwoniłem pytać - tak, wszystko sprawne, tylko trzeba przejrzeć, ale od starszego pana pasjonata).
Komentarze Ukryj komentarze