Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…
Zawsze ceniłam Artura Orzecha za to z jaką pasją komentował Eurowizję, jednak tego co wygadywał podczas ostatniego finału ciężko mi było słuchać i niestety sporo stracił w moich oczach – Co mianowicie? Niebotyczne wręcz zachwyty nad francuską i włoską piosenką to coś, co sprawiło, że zupełnie zmieniłam zdanie na temat tego pana. Rozumiem, że można mieć sentyment, darzyć sympatią jakiś kraj i być w pewnym sensie nieobiektywnym (chociaż komentatorzy lepiej żeby jednak potrafili te sprawy oddzielić) ale wmawianie, że piosenka francuska jest cudowna, ma niesamowity tekst, tak głęboki, tak ważny, tak poruszający było co najmniej śmieszne… "Merci, merci, merci" – jedyne co pamiętam, bo w ogóle melodia nie wpada w ucho, ot taki smęcik jakich tysiące. Włoska była jeszcze gorsza, ot nawalanie frazesów o terroryzmie tylko po to, żeby zdobyć głosy dla zasady. Żeby te piosenki chociaż dobre były, ale są po prostu cienkie. Może zmieńmy nazwę konkursu na historiowizję i każdy kraj niech opowiada co mu leży na wątrobie lub sieje propagandę.Gdyby Polacy napisali piosenkę, która miałaby świetną melodię i była dobrze zaśpiewana, ale opowiadała o Polakach, którzy uciekli przed komuną na zachód i całe życie budowali tamtejszy świat i napędzali gospodarkę, to wszyscy śmialiby się nam w twarz i pytali o co nam chodzi i w ogóle spadajmy. O naszej historii z II Wojny Światowej to nawet lepiej nie wspominać. Ale uchodźcy, pontony, terroryści, to tematy jakże odpowiednie…

Komentarze Ukryj komentarze

z adresu www
Komentarze są aktualnie ukryte.
Momencik, trwa ładowanie komentarzy…