30 wspaniałych historii, które przydarzyły się internautom i przywróciły im wiarę w ludzkość (31 obrazków)
Historia może i banalna, ale postanowiłam ją dodać
Była zima, ok. godziny 16, pada śnieg. Czekam na autobus do domu, który spóźnia się już 30 minut. Myślę sobie - ok zaraz będzie. Po następnych 15 minutach straciłam nadzieję. No dobra może jakaś taksówka? Nie ma. Na przystanku stoi starsza pani i pyta się mnie gdzie jadę. Okazało się, że w tę samą stronę, a ona zamówiła taksówkę i czy miałabym ochotę się z nią wybrać. Oczywiście się zgodziłam. Uratowała mi życie i palce u nóg. Była moją wspaniałą.
Historia pozytywna o tym, jak to trzyletnie dziecko jest spostrzegawcze i uczciwe. I o tym, że ludzie jednak potrafią się odwdzięczyć
Pod koniec wakacji udałam się z moim trzyletnim synkiem do "większego miasta", gdzie studiowałam zaocznie, pozałatwiać na uczelni formalności związane z praktykami.
Koniec sierpnia był upalny, dzieciaczek mój troszkę zmęczony. Nie miałam wtedy auta, więc w obie strony jazda PKS.
Tak więc idziemy na ten PKS, a w pewnym momencie mój synek [S]:
[S] - Mamo! Portfel leży!
[J] - Gdzie?
Dziecko pokazuje, a tam faktycznie leży taki najzwyklejsze w świecie, szary portfel (dziwne, bo ludzi było dużo, ale pewnie pod nogi nie patrzyli)
[J] - I co robimy?
[S] - Oddamy panu.
Podnoszę portfel i myślę - Jak będą dokumenty odniosę do domu, jak nie będzie to odniosę na policję. W środku była legitymacja szkolna, 250 zł w 2 banknotach i jakieś szpargały.
Patrzę na adres z legitymacji - trochę daleko, niedługo mam autobus i nie zdążę już odnieść. Dzwonię do męża,opowiadam co i jak i proszę niech ustali telefon do dziewczyny (wiek licealny). Mąż akurat siedział w biurze, a wiem, że mają tam książkę telefoniczną.
Po chwili dostaję numer telefonu na SMSa. Dzwonię, odbiera jakiś mężczyzna [M].
[J] - Dzień dobry. Nazywam się Ewa Kowalska (zmienione). Właśnie na ulicy Słonecznej znalazłam portfel należący do Ani Bąk (zmienione). Nie zdążę już go odnieść, więc wyślę poleconym.
[M] - Eeeeeeeeee. Powiem Ani. (facet najwyraźniej zdziwiony)
I pożegnałam się.
Jak powiedziałam tak zrobiłam. List nadałam (polecony, trzeba wpisać swój adres) z tej samej miejscowości, pojechałam do domu (30 km), opowiedziałam rodzicom i teściowej i zapomnieliśmy o sprawie.
Niecały tydzień później - dzwonek do drzwi. Stoi obcy facet z bukietem róż i ozdobną torebką, w jaką pakuje się prezenty.
[F] - Dzień dobry, ja do pani Ewy Kowalskiej.
[J] - Dzień dobry, to ja.
[F] - Marian Bąk (zmienione). Jestem tatą Ani. Bardzo chciałem pani podziękować za zwrot portfela. Ania właśnie wyszła kupować podręczniki, całe wakacje zarabiała te pieniądze, taka honorowa, sama chce kupować. Już po pani telefonie wróciła do domu i płakała że zgubiła portfel. Ja na to że wiem. I jej opowiedziałem o telefonie. Ale nie liczyliśmy na zwrot portfela. Bardzo dziękujemy.
I wręczył mi kwiaty i torbę (taka naprawdę duża), wypchaną najróżniejszymi słodkościami, lizaczki, czekoladki, bombonierka itp.
Krótko rozmawialiśmy, podziękowałam, pan pojechał.
Przyjechał do M. specjalnie (tak powiedział) po to, żeby podziękować
Ostatnio bardzo śpieszyłam się na pociąg, wszystko mi tego dnia szło jakoś opornie, więc zdążyłam z ledwością
Był straszny upał, a ja nie zdążyłam sobie kupić nic do picia i wizja trzygodzinnej podróży o suchym gardle była raczej przykra.
Poszłam zatem zapytać konduktorów, czy nie mają jakieś butelki wody - zapłacę, a i owszem. Ci radośnie stwierdzili, że mają trochę swojej przegotowanej i już napoczętą gazowaną, ale co im tam - lepiej żeby nikt nie zemdlał w czasie podróży. I oddali mi butelkę z wodą. O zapłacie nawet nie chcieli słyszeć.
Bardzo im dziękuję. Są moimi promyczkami na PKP, jeśli mogę się tak wyrazić.
Historia ta wydarzyła się w zeszłym roku, gdy wybierałam się na kilka dni do Finlandii
Lot miałam z Gdańska, a jedyne połączenie koleją pozwalające na dostanie się na lotnisko bez stresu było o 3 w nocy. Trochę strach, ale nie miałam wyboru.
Modliłam się w duchu, by trafić na ludzi, z którymi mogłabym bezpiecznie odbyć tę podróż. Większość przedziałów była wolna, ale przecież nie będę podróżować sama, przezorny zawsze ubezpieczony. W końcu trafiłam na dwóch postawnych mężczyzn, którzy popijali piwo pogrążeni w wesołej rozmowie. Dobrze im z oczu patrzyło, gęby jakoś poczciwe, więc co mi tam. Bardzo dobrze zrobiłam.
Panowie byli kierowcami tira wracającymi z dwutygodniowej trasy po Europie do domu. Przyjęli mnie bardzo ciepło, byli ujmująco grzeczni i roześmiani ("taka gorąca dziewczyna do Skandynawii się wybiera tylko po to, by ocieplić im klimat!"), częstowali czym się dało, napakowali mi do torby cukierków i wafelków, ale najsłodsze było to, że rano obudziłam się przykryta kurtką jednego z nich. Sam miód.
Komentarze Ukryj komentarze