Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…
Kluzik-Rostkowska: Rodzice nie powinni decydować o swoich dzieciach – Gdyby głupota mogła latać niektórzy politycy już by zakładali bazę na Marsie „To nie o to chodzi, żeby sam rodzic na oko ocenił, czy jego dziecko ma dojrzałość szkolną. Tylko żeby ktoś to zweryfikował” – mówi Joanna Kluzik-Rostkowska. Minister Edukacji wyciąga szpony po sześciolatki, odmawiając rodzicom jakichkolwiek praw do decydowania o swoich dzieciach. Uważa bowiem, że od zeszłego roku… zmieniły się czasy!Według Rostkowskiej rodzic nie ma odpowiednich kompetencji, żeby ocenić rozwój swojej pociechy i to, czy może ona już iść do pierwszej klasy. Kompetencje takie mają natomiast… urzędnicy. Wszelka dyskusja jest natomiast niepotrzebna. Czyżby podważanie kompetencji rodziców było w porządku, a robienie tego samego w stosunku do nieznających dziecka funkcjonariuszy państwowych już nie? Rostkowska posuwa się nawet do stwierdzenia, że skierowanie dziecka do poradni celem odroczenia obowiązku szkolnego świadczy raczej o „dojrzałości szkolnej rodzica” niż dziecka.Taka arogancja cechuje nie tylko jedną bezczelną minister Rostkowską. Mimo zdecydowanego sprzeciwu rodziców z całej Polski posłowie i senatorowie przepchnęli ustawę posyłającą sześciolatki do pierwszych klas. Trudno się zresztą dziwić – odbieranie rodzicom kolejnych praw i kompetencji związanych z ich dziećmi od dłuższego już czasu należy do polityki naszych rządzących, a także – skoro już o tym mowa – stało się ogólnoeuropejskim trendem. Nie tak dawno, jak tak zwana Rzecznik Praw Obywatelskich stwierdziła, że rodzice nie powinni mieć wpływu na… wychowanie dzieci. Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł natomiast, że „rodzice mogą sobie edukować dzieci po szkole i w weekendy”.Jednak nie sama chyba chęć zrobienia rodzicom na złość powoduje, że robi się rzecz tak absurdalną i sprzeczną zarówno ze wskazaniami psychologów, jak i doświadczeniem setek tysięcy rodziców, którzy zaangażowali się w protesty przeciwko tej ustawie. Zanim dziecko pójdzie do szkoły, nawet jeżeli wcześniej uczęszczało do przedszkola – wciąż pozostaje pod wpływem przede wszystkim rodzica. Zajęcia szkolne zarówno wymagają od dziecka większego zaangażowania, jak i większy nacisk kładą na wychowanie uczniów. Dziecko w tym wieku rozwija się na tyle szybko, że odebranie rodzicom całego roku ma ogromne znaczenie.Cele wychowawcze nadmiernie rozbudowanego państwa-Lewiatana stoją w oczywisty sposób z celami wychowawczymi rodziców. Wychowanie rodzinne w naturalny sposób uczy umiłowania tradycji, szacunku dla starszych – a zarazem pewnej niezbędnej dozy indywidualizmu. Z drugiej strony – państwu, jako bezdusznemu mechanizmowi – nie zależy na wychowaniu dzieci, a poddanych: żołnierzy i robotnic. Nie bez znaczenia (i przyznać musieli to nawet autorzy ustawy) jest także fakt, że im szybciej dzieci pójdą do szkół, tym szybciej zostaną wypuszczone na rynek pracy i zaczną płacić podatki. Oczywiście dziurę budżetową można łatać na inne sposoby (już podstawy ekonomii uczą, że optymalna wysokość podatków od np. działalności gospodarczej to kilka – do 10% – potem krzywa znów opada). Na to jednak trzeba by wykazać się odrobiną zrozumienia i dobrej woli, do czego nasi umiłowani przywódcy są najwyraźniej organicznie niezdolni.Rostkowska krytykuje także pomysł prezydenta in spe, Andrzeja Dudy, proponującego likwidację gimnazjów i powrót do starego systemu. „Ja się nad tym zastanawiałam wielokrotnie i to, że husaria polska była niezwyciężoną armią przez ponad 100 lat, kilka wieków temu, wcale nie znaczy, że gdyby ją przenieść w dzisiejszy świat, byłaby tak samo niezwyciężona” – wypaliła ni w pięć, ni w dziesięć pani minister

Komentarze Ukryj komentarze

z adresu www
Komentarze są aktualnie ukryte.
Momencik, trwa ładowanie komentarzy…