Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 133 takie demotywatory

 –
Mnie wystarczy, że ją mam –
+18
Ten demotywator może zawierać treści nieodpowienie dla niepełnoletnich.
Zobacz
Prof. Michał B. Jamiołkowski był wybitnym polskim naukowcem, który uratował Krzywą Wieżę w Pizie. Niestety, w Polsce nie jest tak dobrze znany, jak we Włoszech – Prof. Michał B. Jamiołkowski, polski inżynier i geotechnik, odegrał kluczową rolę w uratowaniu Krzywej Wieży w Pizie. W latach 1990-2001 kierował pracami międzynarodowego komitetu, który doprowadził do ustabilizowania wieży i zmniejszenia jej przechyłu.Pod koniec XX wieku Krzywa Wieża w Pizie była poważnie zagrożona zawaleniem. Przechył wieży stale się powiększał, a tempo jego narastania budziło coraz większe obawy. W 1990 roku powołano międzynarodowy komitet ekspertów, którego zadaniem było opracowanie planu uratowania zabytku.Na czele komitetu stanął prof. Michał B. Jamiołkowski, wybitny polski inżynier i geotechnik. Pochodzący ze Lwowa naukowiec miał na swoim koncie wiele sukcesów, m.in. udział w budowie osłony reaktora w Czarnobylu.Zespół prof. Jamiołkowskiego opracował nowatorską metodę stabilizacji wieży. Polegała ona na stopniowym wydobywaniu niewielkich ilości ziemi spod fundamentów wieży po stronie północnej. W ten sposób skorygowano nachylenie wieży i zmniejszono ryzyko jej zawalenia.Prace nad stabilizacją Krzywej Wieży w Pizie trwały 11 lat i zakończyły się pełnym sukcesem. W 2001 roku wieża została ponownie udostępniona zwiedzającym. Prof. Jamiołkowski zyskał miano "czarodzieja", który uratował jeden z najbardziej rozpoznawalnych zabytków na świecie.Niestety, w Polsce prof. Jamiołkowski nie jest tak dobrze znany, jak we Włoszech. Nie otrzymał też żadnego polskiego odznaczenia państwowego. BPIZAPON
Czy ktoś się temu dziwi? Jeśli tak, to zadaj sobie pytanie: Czy zechciałbyś kupić np dziesięcioletniego smartfona?I wciąż się dziwisz, że nie ma popytu na smartauta ze starymi smartbateriami? –  Biorąc więc pod uwagę ogół zarejestrowanych w Niemczech aut elektrycznych, okaże się, ze na rynekwtórny trafiło w ubiegłym roku około 6,5 proc. takich pojazdów.Niemcy nie kupują używanychelektryków. To kwestia zasięgu icenyNie zmienia to jednak faktu, że używane autaelektryczne zapuszczają korzenie w niemieckichkomisach, a zainteresowanie ze stronynabywców praktycznie nie występuje. Za takistan rzeczy Niemcy winią głownie zaporoweceny i obawy co do trwałości akumulatoratrakcyjnego. Z danych największegoniemieckiego serwisu ogłoszeniowego-mobile.de - wynika, że np. w listopadzie 2023roku średnia cena oferowanego w Niemczech używanego samochodu elektrycznego wynosiła 38 tys. euro.To aż o 10 tys. euro więcej niż średnia cena używanego auta z silnikiem spalinowym.SAMOCHODY ELEKTRYCZNEDCoś nie wyszło. Niemcy kupilirekordową liczbę elektryków, a emisjaCO2 wzrosła
Oscar Pistorius, który został skazany za zabójstwo swojej dziewczyny, warunkowo opuścił więzienie – Pistorius znany jako "Blade Runner", opuszcza więzienie 11 lat po zabójstwie swojej narzeczonej, Reevy Steenkamp. Lekkoatleta wychodzi na wolność dzięki zwolnieniu warunkowemu, jednak jego powrót do społeczeństwa budzi wiele wątpliwości. Obawy mają zwłaszcza rodzice zamordowanej modelki, którzy po jej śmierci mówili o Pistoriusie: “strzelał tak, żeby zabić” E
Polacy zapytani o powody chodzenia do pracy z infekcją wskazują przede wszystkim względy ekonomiczne, ale również zbyt dużą liczbę obowiązków zawodowych, które mogłyby się nawarstwić podczas ich nieobecności oraz obawy przed reakcją szefa –
Pytanie z życia wzięte – O czym myślą ludzie, którzy umawiają się na spotkanie, ale na nie nie przychodzą? Dotyczy to zarówno pracy, kiedy umawiam się z klientami na spotkania, jak i spotkań prywatnych. Nie mówię tu o przypadkach, kiedy ktoś mnie informuje z pewnym wyprzedzeniem, że nie uda mu się dojechać na to spotkanie.Ogólnie uważam, że zagranie typu ktoś się umawia na konkretny dzień i konkretną godzinę, ale nie przyjeżdża wcale, jest niekulturalne. Dla mnie to wygląda jak brak szacunku do drugiego człowieka, ponieważ też poświęcam swój czas, żeby przygotować się do takiego spotkania.Stąd pytanie - o czym tacy ludzie myślą? Jeśli mają jakieś obawy, wystarczy porozmawiać. Jeśli zmienili zdanie, wystarczy o tym powiedzieć.
Źródło: sensonauka
Parafia na Łacinie prowadzona przez ks. Radosława Rakowskiego jest miejscem, gdzie tradycyjne metody są często zastępowane nowatorskimi rozwiązaniami – Wierni nie gromadzą się w tradycyjnym kościele, ale w kaplicy znajdującej się w bloku mieszkalnym. Mogą korzystać z e-usług, takich jak zamawianie mszy online czy zgłaszanie chęci ochrzczenia dziecka.Ks. Rakowski w niedawnym ogłoszeniu przekazał informację o rezygnacji z tradycyjnej składki.- Pieniądze są zawsze trudnym tematem, a że my się nie boimy, to zaczynamy. Mój tata często powtarza, że "konto parafii powinno być na zero, albo nawet na minusie, bo po to Bóg daje wam pieniądze, żeby robić nimi dobre rzeczy, a nie żeby leżały". I tak staramy się żyć. Naszą podstawową inwestycją są ludzie, duszpasterstwo, ewangelizacja - zaznacza duchowny.Jak podkreśla Rakowski, w jego parafii nie ma tradycyjnej zbiórki na tacę.- Nikt nie zbiera składki, chodząc i powtarzając: "Bóg zapłać", tylko wszyscy podają sobie koszyk z rąk do rąk, bo każdemu zależy, żeby się dołożyć do wspólnej kasy. Robimy przecież same dobre rzeczy. Do koszyka można wrzucić pieniądze, ale można też wyciągnąć, bo to wszystko jest wspólne, a przecież we wspólnocie nie ma złodziei, tylko są potrzebujący. Wspólnie zastanawiamy się, co jest dzisiaj najważniejszą potrzebą w parafii - dodaje.Jednym z priorytetów ks. Rakowskiego jest pełna przejrzystość w działaniach parafii. Odbiciem tego jest m.in. szklana ściana kaplicy oraz dostępność zakrystii dla wszystkich wiernych. W kwestiach finansowych wprowadzono "radę ekonomiczną", kontrolującą budżet parafii oraz zatrudniono księgową, dbającą o sprawy finansowe.Ksiądz z zadowoleniem zauważa, że wielu parafian wspiera działalność parafii regularnymi przelewami. Jego ambicją jest całkowite przejście na formę wsparcia poprzez przelewy, eliminując tym samym zbieranie składek w tradycyjnej formie podczas mszy.Reakcje parafian na nowe podejście do finansowania były mieszane. Chociaż wielu wyrażało poparcie, pojawiały się obawy związane z trudnościami technicznymi, jakie mogą napotkać starsi parafianie, nieobeznani z bankowością elektroniczną. W odpowiedzi na to sugerowano umieszczenie w kościele skarbonki na datki d'ueuzodabe
Afera ołówkowa w Sopocie – W jednym z lokali wyborczych w Sopocie doszło do kontrowersyjnego incydentu. Wyborca odmówił przyjęcia karty do referendum, co zostało odnotowane przy pomocy ołówka. Wzbudziło to obawy, że tak wykonana adnotacja może zostać wymazana. O całą sytuację została zapytana szefowa Krajowego Biura Wyborczego Magdalena Pietrzak podczas konferencji prasowej.Pietrzak zaznaczyła, że omawiana sytuacja to kazus, którego wyjaśnienie wyraźnie znajduje się w przygotowanych wytycznych. Adnotacja powinna zostać wykonana dokładnie tak, jak dzieje się to "w drukach ścisłego zarachowania".- W wytycznych jest to napisane. Nie ma mowy o tym, że jest ołówek i potem cokolwiek ścieramy. Ta adnotacja powinna być widoczna tak, jak w każdych drukach ścisłego zarachowania. Nie wolno nic zamazać, napisać ołówkiem, tylko się skreśla tak, żeby była widoczna adnotacja, która została skreślona. I obok podpis członka komisji - wyjaśniła szefowa Krajowego Biura Wyborczego BONawwwHUMUS FIT+wWYDAWANIE WYBORCOM KART DO GŁOSOWANIAPedagopodczas ekswyLwyCow we landingwong sieis. In jest an uprawto DC
Niebiesko-zielone algi zabijają ryby, ptaki i psy, co budzi poważne obawyo zdrowie publiczne –
"Wyobraź sobie, że masz 75 lat, siedzisz, myśląc o swoim życiu i o tym, że nigdy nie poszłaś popływać w morzu w ciepły, słoneczny dzień, ponieważ twoje uda trzęsły się z powodu cellulitu – Wyobraź sobie, że nigdy nie śmiałaś się z całych sił, ponieważ twoje zęby nie były wystarczająco proste lub białe. Nigdy nie korzystałaś ze słońca na plaży z powodu rozstępów na brzuchu i biodrach. Nigdy nie pozwoliłaś sobie odpuścić i dobrze się bawić, ponieważ presja idealnego wyglądu cię owładnęła.Wyobraź sobie, że masz 75 lat i zdajesz sobie sprawę, że ukryłaś się przed ludźmi z obawy przed byciem prawdziwą sobą. Wyobraź sobie, że zmarnowałaś wszystkie lata na nienawidzenie siebie, ale teraz jest już za późno, aby popływać w morzu... Teraz boli cię ciało, gdy chcesz się śmiać dłużej niż kilka sekund i jesteś zbyt słaba, by iść na plażę. Wyobraź sobie, że przez cały ten czas byłaś idealna taka, jaką byłaś, ale teraz jest już za późno, aby cokolwiek z tym zrobić.Nie pozwól, by tak się stało. Żyj teraz, taka jaka jesteś. Zasługujesz na to, by uświadomić sobie, że jesteś taka sama jak inni i zawsze taka byłaś, zanim skończysz 75 lat" NEMAN
"Twój dziadek oświadczył mi się z kawałkiem cukierka. Nie mieliśmy nic, ukląkł i powiedział do mnie: "Teraz nie mam nic, tylko cukierka, ale jeśli chcesz, możemy wszystko razem zbudować" – - A ty?„Otworzyłam cukierka, podzieliłam go na dwie części i zjedliśmy. Od tego momentu dzieliliśmy się wszystkim. Upadaliśmy, powstawaliśmy i budowaliśmy. Wszystko razem. Przeżywaliśmy trudne chwile, zmęczenie, ale zawsze byliśmy dla siebie. Do ostatniego''- Inne czasy, Babciu...„Czas nie zmienia sposobu, w jaki kochasz. Zmieniło się to, że nie masz już pięknych przykładów do naśladowania. Teraz boją się wszystkiego. Nie biorą ślubu z obawy, że nie będą w stanie budować. Jak tylko się pokłócą, odchodzą, bo wtedy myślą, że znajdą lepszego. Zawsze szukają doskonałości, jakby ona istniała. Brakuje im postrzegania rzeczywistości. O szczęściu w małych rzeczach. Robią wielkie demo, pierścionki za tysiąc dolarów, przesadzone wideo z oświadczynami, a potem przegapiają ten moment. Ta intymna rzecz, którą trzymasz we dwoje, tylko we dwoje na całe życie.Tego im brakuje. Odwagi, by żyć i kochać za to, kim są, a nie za to, jak sobie to wyobrażają”

Nieustraszeni alpiniści zdobyli szczyt, jednak zostawili koleżankę na pastwę losu, ryzykując jej życie i zdrowie

 –  Łukasz Supergan2 dniCZY POWYŻEJ 4000 METRÓW MORALNOŚĆ NIEOBOWIĄZUJE?Od początku mojej kariery górskiej wpajano wemnie, że lina jest symbolem nierozerwalnościzespołu. Że gdy wyszliśmy razem wracamyrazem, z wyjątkiem zejścia po pomoc. Żezostawienie kogoś w górach jest niewybaczalne.A potem trafiłem na tę historię opisaną przezB.W tym miesiącu B. wchodziła w tym miesiącu naKazbek z dwójką kolegów. Wspólnie dotarli podKazbek i doszli do bazy.I tu zdarzyło się coś niewiarygodnego.Z bazy położonej na 3600 m B. i jej dwóchkolegów dotarli na lodowiec. Było zimno inastąpiła rzecz zdumiewająca (cytat z naszejrozmowy): „Na około 4400 kolega oznajmił, żezimno mu w stopy. Nie zasugerował zejścia, tylkoprzyspieszenie tempa do góry. Powiedziałam, żeszybciej na pewno nie dam rady iść. Na 4600akurat wzeszło słońce, ale to nie pomogło mu sięogrzać. Usłyszałam, że rozwiązujemy się z liny ikażdy idzie w swoim tempie, bo on już niewytrzyma. Powiedziałam, że bez nich raczej niewejdę. Usłyszałam 'powodzenia' i chłopaki ruszylido góry.".Proste? Nie, zważywszy, że znajdowali się nalodowcu (zagrożonym szczelinami) i napółnocnym zboczu góry (zagrożenie długimzjazdem). W takim miejscu asekuracja jestkoniecznością.,,Finalnie podeszłam do 4700, samopoczucie sięobniżało, tempo jeszcze zwolniło, morale spadło. Ibyłam w kropce: niebezpiecznie iść samej dogóry, skoro źle się czuję, a ich nie dogonię; niemogę zostać i czekać, bo zamarznę; nie mogęwracać, bo jestem sama. Finalnie podjęłamryzyko samotnego powrotu jakieś 2h od wschodusłońca, więc liczyłam, że śnieg nie jest jeszczecukrem. Chłopaki weszli na szczyt. Do mniechyba dotarło dopiero po zejściu na sam dół, że tonie jest zwykłe nieporozumienie, a było realnezagrożenie."Czy rozwiązali się za zgodą wszystkich? Niestetynie. B. wyrażała obawy, ale jak napisała ,dyskusjewewnątrzzespołowe już się odbyły". Jej koledzyuznali, że jeśli chcą wejść na szczyt, muszą iśćszybciej i po prostu... rozwiązali się, zostawiającją samą. Pośrodku lodowca. Bez pomocy. Bezpewności, że pamięta drogę. Gdyby na drodzepowrotnej wpadła w szczelinę, efekt mógłby byćtragiczny - w lodowcu pod Kazbekiem leży jużkilku ludzi, o czym mówią tablice stojące przyszlaku do bazy. B. wracała między szczelinami iprzez lawiniska.Gdy pisaliśmy do siebie, B. w pierwszej chwiliusprawiedliwiała tą decyzję. Pisała, że niezadbała o komunikację przed wyjściem i nieuzgodniła z chłopakami co zrobią w takimprzypadku. Ale tego, co się stało, nie da się tegousprawiedliwić niczym. Każda osoba w zespolemusi czuć się bezpiecznie i musi wrócićbezpiecznie, nawet gdy jest najwolniejsza inajsłabsza. Jeśli zespół nie może się podzielić –wraca w całości. Pozostawienie kogoś tak, jakzrobili to dwaj partnerzy B. to nie tylko Everestgłupoty, ale i wystawienie jej na ryzyko śmierci.Kilka lat temu na mojej stronie opublikowałemwywiad pt. „Samobójcy idą na Kazbek". Dziśmógłbym dopisać ciąg dalszy, dodając do tegotytułu ,, i zabójcy". Gdyby B. zginęła, dwaj koledzy,którzy zostawili na lodowcu wolniejszą od siebiekobietę, aby wejść na szczyt, byliby winni tejśmierci.Przez lata zdanie „Nie zostawia się przyjaciela,nawet gdy jest już tylko bryłą lodu" budowało etospolskich wspinaczy. Jak widać dziś mamy wśródnas ludzi, hołdujących zasadzie ,,Jeśli maszparcie na szczyt, nie ma miejsca na moralność".Oby były to pojedyncze przypadki.Personaliów bohaterów nie ujawniam.Internetowy lincz jest zbędny. Mam nadzieję, żeprzeczytają te słowa i przemyślą to, co zrobili nagórze. A Was wszystkich proszę: gdziekolwiekidziecie, fundamenty alpinizmu i partnerstwozostają te same. Trzymajmy się ich zawsze.O: Kazbek na wysokości 4600 podczas jednegoz naszych wejść. W tym terenie rozwiązał sięzespół B.
 – "W 6 Mazowieckiej Brygadzie Obrony Terytorialnej służę od 2020 roku. Wojsko interesowało mnie od zawsze. Przed wstąpieniem do WOT brałem udział w rekonstrukcjach. Jestem przewodnikiem w muzeum oraz przewodnikiem dla Japończyków w Polsce i dla Polaków w Japonii.Mam obywatelstwo polskie i od 20 lat mieszkam w Polsce. Jako 10 latek przeprowadziłem się z rodziną do Polski. Na co dzień posługuję się językiem polskim, z kolei japońskiego używam będąc w Japonii, którą często odwiedzam.Dobrze pamiętam zarówno polską, jak i japońską szkołę. System edukacyjny w Japonii jest bardzo wymagający. Dyscyplina i pracowitość są wpajane dzieciom od najmłodszych lat. Japońskie szkoły nie zatrudniają sprzątaczek. Uczniowie sami sprzątają klasy. Japonia jest położona na styku płyt tektonicznych, stałym zagrożeniem są więc katastrofy naturalne. Dlatego tak ważne jest posłuszeństwo - przy ewakuacji każde dziecko wie, jak ma się zachować. Pojęcie dyscypliny znam od dziecka, stąd łatwiej było mi się zaaklimatyzować w wojsku.Oczywiście japoński system edukacji nie jest doskonały. Edukacja historyczna jest mocniej rozwinięta w Polsce. W Polsce jest większy nacisk na naukę historii. II wojna światowa jest w Japonii tematem tabu. Japończycy muszą nauczyć się mówić o wojnie, to element naszej historii.Jak czułem się przed zasileniem szeregów WOT? Byłem zestresowany barierą komunikacyjną (gramatyka polska jest trudna) i tym, że "nie wyglądam na Polaka". Moje obawy rozmyły się dnia pierwszego. Bardzo szybko nawiązałem kontakt z ludźmi, dziś się przyjaźnimy. Ludzie, z którymi służę są dla mnie najważniejsi i dzięki nim czuję się bezpieczny. Zapewniamy sobie wzajemnie bezpieczeństwo.Wszyscy kierujemy się tym samym. Służymy w jednej armii, nosimy te same mundury, jesteśmy braćmi. Jesteśmy tu dla Polski." ů
Wiadomo, opozycja niesprawująca władzy ma najwięcej możliwości do sfałszowania wyborów –  ф4Radosław Poszwiński@bogdan607Obawy, że PO jest w staniesfałszować wybory, są coraz bardziejzasadne
"Rak nie jest czymś, co kończy tę rodzinę" – "To kruchość tego, niezrównana wszechstronność, gotowość do podjęcia każdego ryzyka dla tej grupy, aby naprawdę zadeklarować, że życie w moim najbardziej przerażonym, bezbronnym, słabym i cudownym wydaniu było tego warte" - dodała.Rak jelita grubego to jeden z najbardziej podstępnych nowotworów. Jego objawem mogą być krwawienia z odbytu, chudnięcie czy ołówkowate stolce i bóle brzucha. Ale nie zawsze daje objawy - bywa też, że pojawiają się one dopiero w zaawansowanym stadium choroby. W dodatku coraz częściej atakuje młode osoby. Jedną z nich była Nicole Jane Cooper pochodząca z Melbourne w Australii.O tym, że choruje, dowiedziała się w 2017 roku, gdy miała zaledwie 33 lata. Od tego czasu skrupulatnie relacjonowała w social mediach swoją walkę o powrót do zdrowia, opisując leczenie, ale też swoje obawy i przemyślenia.38-latka przegrała walkę z rakiemW chwili otrzymania diagnozy Nicole była młodą matką - agresywną postać raka wykryto u niej wkrótce po narodzinach syna Joshuy. Dzielnie walczyła z chorobą - w pewnej chwili dzięki leczeniu jej stan bardzo się poprawił, a choroba przeszła w stan remisji.Kilka tygodni temu wraz z rodziną świętowała w domu Boże Narodzenie. W drugi dzień świąt stan jej zdrowia jednak gwałtownie się pogorszył, trafiła więc do szpitala. Okazało się, że zachorowała na zapalenie płuc. Leczenie poprawiło jej stan, lecz nie na długo. Nie opuściła już szpitala.Ostatni wpis na jej koncie na Instagramie pojawił się 10 stycznia 2023 roku. Tego samego dnia kobieta zmarła.
CNN publikuje listę najlepszych kierunków turystycznych na 2023. Na pierwszym miejscu wskazał... Polskę – "Od rynku w Krakowie, po lasy, jeziora i góry, Polska zaprasza, by ją odkrywać" - zachęca CNN. Według portalu powodem odwiedzenia Polski jest "okazanie solidarności z krajem, który okazał solidarność ludziom z Ukrainy". Podkreślono, że oba państwa posiadają wspólną, ponad 500-kilometrową granicę, dlatego właśnie nad Wisłą schronienie znalazła największa liczba uchodźców z ogarniętego wojną państwa. Poza tym wizyta w Polsce to - według CNN - okazja do wzmocnienia turystyki w Europie Środkowo-Wschodniej, która w związku z rosyjską inwazją na Ukrainę nieco podupadła (choć znowu się odradza). Portal stacji rozwiewa też obawy potencjalnych turystów co do bliskości ukraińskiej granicy, przy której ze względu na toczącą się wojnę zapewne wielu zagranicznych turystów nie chciałoby się znaleźć. Jak zauważa, do Warszawy, Krakowa, Gdańska, Wrocławia czy Poznania są od niej setki kilometrów. A równie dobrym pomysłem, jak zwiedzanie miast, mogą być też wakacje nad polskimi jeziorami czy w górach
Może Polacy chętniej zgłaszaliby siędo wojska, gdyby ktoś raz na zawszerozwiał ich największe obawy? –  czy na komisji wojskowej
Może w Warszawie potrzebuje ktoś dobrego krawca? – "Drodzy ! Mały Stasio, poszedł w terminy na ucznia, do zakładu krawieckiego kiedy miał 15 lat. Po wojnie był to zawód pożądany i gwarantujący dobrą przyszłość, większość eleganckich ubrań była szyta na miarę…Od tamtej pory upłynęło równo 60 lat, a Pan Stanisław nadal świadczy usługi i prowadzi zakład krawiecki, jest fachowcem jakich mało, ma wszelkie potrzebne maszyny. Jest pełen dobrej energii i wiecznie uśmiechnięty wita swoich klientów. Do pracy jeździ zwykle rowerem (również zimą) często jego rower stoi przy schodkach do pracowni. Ostatnio pojawiły się jednak obawy, czy aby zdoła utrzymać swój zakład, bo ulicę Spacerową, przy której pod nr 18 Pan Stanosław Lorens od 47 lat prowadzi Pracownię Krawiecką, totalnie rozkopano i dojazd oraz parkowanie jest utrudnione, przez co znacznie ubyło klientów. Inwestycja „Tramwaj do Wilanowa” potrwa dwa lata, wówczas będzie rocznica 50-lecia Pracowni Krawieckiej Pana Stasia                POMÓŻMY JEJ PRZETRWAĆZanieśmy do niego rzeczy do przeróbki, których każdy ma przecież na bieżąco wiele. Polecam gorąco Pana Stanisława, niezwykłego, uśmiechniętego Krawca, który fachowo wywiąże się z każdego zlecenia. Pracownia Krawiecka Stanisław Lorens Ul. Spacerowa 18 00-761 Warszawa"
Ciekawe, czy w przyszłym rokubędą pamiętać o tych, którymto zawdzięczają? –