Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 54 takie demotywatory

poczekalnia
 –  BAR
0:11
Został wam jakiś nawyk, którego wcześniej nie było? –
Przez kilka dni robiłem mu zdjęcia z ukrycia. A potem pokazałem mu prawie 50 zdjęć. – Był w szoku kiedy zobaczył, że na wszystkich zdjęciach ma niezadowoloną i skrzywioną minęNastępnego dnia zauważyłem, że na ręce ma opaskę, która miała mu przypominać, by się uśmiechał.Teraz próbuje wyrobić w sobie nawyk uśmiechania się. Czasem zapomina. Widzę wtedy, że znów marszczy brwi, ale po chwili się uśmiecha, bo opaska mu o tym przypomina. Mój ziomek się stara. Życzcie mu powodzenia Przez kilka dni robiłem mu zdjęcia z ukrycia. A potem pokazałem mu prawie 50 zdjęćBył w szoku kiedy zobaczył, że na wszystkich zdjęciach ma niezadowoloną i skrzywioną minę
 –  WP abczdrowieKATARZYNA GLUSZA 10 września 2019 12:24Drzemka dwa razy w tygodniuchroni przed zawałem i udarem.Naukowcy udowodnili szkodliwywpływ braku snu na układkrążeniaf Podziel się TweetnijKomentujJeśli lubisz drzemki w ciągu dnia, nie żałuj ichsobie. Naukowcy potwierdzili, że wystarczyprzespać się dwa razy w tygodniu w ciągudnia, aby zmniejszyć ryzyko chorób serca iukładu krążenia.WP abczdrowieKATARZYNA GRZEDA-LOZIC 21 kwietnia 2023 13:43Nawet pięciokrotnie zwiększaryzyko udaru. Wystarczy 30 min wciągu dniaf Podziel sięTweetnij KomentujPonad półgodzinne drzemki w ciągu dniamogą mieć katastrofalny wpływ na naszorganizm. Badania zaprezentowane podczaskongresu Europejskiego TowarzystwaKardiologicznego (ESC) wskazują, że takinawyk może prowadzić do zaburzeń pracyserca, które nawet pięciokrotnie zwiekszająryzyko udaru.
Był w szoku kiedy zobaczył, że na wszystkich zdjęciach ma niezadowoloną i skrzywioną minę – Następnego dnia zauważyłem, że na ręce ma opaskę, która miała mu przypominać, by się uśmiechał.Teraz próbuje wyrobić w sobie nawyk uśmiechania się. Czasem zapomina. Widzę wtedy, że znów marszczy brwi, ale po chwili się uśmiecha, bo opaska mu o tym przypomina. Mój ziomek się stara. Życzcie mu powodzenia Następnego dnia zauważyłem, że na ręce ma opaskę, która miała mu przypominać, by się uśmiechał.Teraz próbuje wyrobić w sobie nawyk uśmiechania się. Czasem zapomina. Widzę wtedy, że znów marszczy brwi, ale po chwili się uśmiecha, bo opaska mu o tym przypomina. Mój ziomek się stara. Życzcie mu powodzenia
Ciężko zmienić nawykiz dzieciństwa –
Antonio Garcia zmarł w wieku 107 lat –
 –  Wychowałam się w wielodzietnej rodzinie. Biedni nie byliśmy, ale czterech najmłodszych braci potrafiło z łatwością podkraść nam sprzed nosa kanapkę czy jabłko, albo inne smakołyki. Dlatego miałam swój mały trik: brałam kęs jedzenia i mogłam się zająć swoimi sprawami, bo nikt nie ruszał tego "naruszonego". Dorosłam, ale nawyk pozostał.Mojego męża poznałam w restauracji hotelowej. Zauważyłem, że wziął kęs swojego kotleta, odłożył go na talerz i poszedł do szwedzkiego stołu po herbatę
Mam znajomego, który często powtarzał mi, że trudno mu znaleźć nowych znajomych, nawet w pracy - i w szczególności dziewczyny – Przez kilka dni robiłem mu zdjęcia z ukrycia. A potem pokazałem mu prawie 50 zdjęć.Był w szoku, kiedy zobaczył, że na wszystkich zdjęciach ma niezadowoloną i skrzywioną minę. Następnego dnia zauważyłem, że na ręce ma czerwoną opaskę, która miała mu przypominać, by się uśmiechał.Teraz próbuje wyrobić w sobie nawyk uśmiechania się. Czasem zapomina. Widzę wtedy, że znów marszczy brwi, ale po chwili się uśmiecha, bo opaska mu o tym przypomina. Mój ziomek się stara. Życzcie mu powodzenia Przez kilka dni robiłem mu zdjęcia z ukrycia. A potem pokazałem mu prawie 50 zdjęć.Był w szoku, kiedy zobaczył, że na wszystkich zdjęciach ma niezadowoloną i skrzywioną minę. Następnego dnia zauważyłem, że na ręce ma czerwoną opaskę, która miała mu przypominać, by się uśmiechał.Teraz próbuje wyrobić w sobie nawyk uśmiechania się. Czasem zapomina. Widzę wtedy, że znów marszczy brwi, ale po chwili się uśmiecha, bo opaska mu o tym przypomina. Mój ziomek się stara. Życzcie mu powodzenia
 –  Wychowałam się w wielodzietnej rodzinie.Biedni nie byliśmy, ale czterech najmłodszychbraci potrafiło z łatwością podkraść namsprzed nosa kanapkę czy jabłko, albo innesmakołyki. Dlatego miałam swój mały trik:brałam kęs jedzenia i mogłam się zająćswoimi sprawami, bo nikt nie ruszał tego"naruszonego". Dorosłam, ale nawykpozostał.Mojego męża poznałam w restauracjihotelowej. Zauważyłem, że wziął kęs swojegokotleta, odłożył go na talerz i poszedł doszwedzkiego stołu po herbatę. ©
 –  Takie zachowanie jest charakterystyczne dla pokolenia lat 60-tych, +/- 5 lat. Nie załapali się na wojnę, ani na wczesne lata powojenne, urodzili się w czasach stabilnej sytuacji gospodarczej i mniej więcej znośnych warunków życia, a tradycyjne wartości rodzinne oparte na wzajemnej pomocy były wtedy jeszcze silne. Wysyłanie dzieci do babć na trzy miesiące, a nawet i od roku do siedmiu lat, było wtedy normą. Nie było mowy o płaceniu za przedszkole, stomatologa i wizytę u lekarza. Przyzwyczaili się więc do tego, że wszystko im się należy, zarówno od babć, jak i od państwa, a potem babcie umarły, państwo się zmieniło, ale nawyk otrzymywania bez dawania nie zniknął. I kto został dłużnikiem pokolenia lat sześćdziesiątych? Ich dzieci, które stworzyły już własne rodziny, mają kredyty hipoteczne i nie potrafią wytłumaczyć matce, dlaczego w młodości jej się wszystko udawało, a im nie.Brawo! Potrafisz jasno i zwięźle opisać istotę życia całego pokolenia. Szacun.
Mam znajomego, który często powtarzał mi, że trudno mu znaleźć nowych znajomych, nawet w pracy - i w szczególności dziewczyny – Przez kilka dni robiłem mu zdjęcia z ukrycia. A potem pokazałem mu prawie 50 zdjęć.Był w szoku, kiedy zobaczył, że na wszystkich zdjęciach ma niezadowoloną i skrzywioną minę. Następnego dnia zauważyłem, że na ręce ma czerwoną opaskę, która miała mu przypominać, by się uśmiechał.Teraz próbuje wyrobić w sobie nawyk uśmiechania się. Czasem zapomina. Widzę wtedy, że znów marszczy brwi, ale po chwili się uśmiecha, bo opaska mu o tym przypomina. Mój ziomek się stara. Życzcie mu powodzenia
 –  PRZEPRASZAM!TO TAKIEZBOCZENIEZAWODOWE!
Niedźwiedzica Ina po 20 latach niewoli została wypuszczona na wolność, ale przebywanie przez te wszystkie lata w ciasnej klatce w zoo sprawiły, że zwierzę nie rozumie co to wolność –
Spotkanie norweskiego premiera i ministra zdrowia. Ciężko do tego przywyknąć... –
0:07

Sytuacja we Włoszech jest o wiele gorsza, niż podają media. Oto relacja włoskiego lekarza z Bergamo:

Sytuacja we Włoszech jest o wiele gorsza, niż podają media.Oto relacja włoskiego lekarza z Bergamo: – Jak podaje portal polskiateista.pl: W mailach z wytycznymi, które obecnie codziennie otrzymuję z departamentu zdrowia, jest także akapit zatytułowany „Odpowiedzialność społeczna” – zawiera zalecenia, które w pełni popieram. Długo zastanawiałem się, czy opisać to, co się dzieje u nas i uznałem, że milczenie jest dalekie od odpowiedzialności. Postaram się więc opisać ludziom „nie zaangażowanym w sytuację” i bardziej odległym od naszej rzeczywistości, jak naprawdę wygląda sytuacja w Bergamo w ciągu ostatnich dni pandemii Covid-19. Rozumiem potrzebę powstrzymywania paniki, ale czuję powinność, aby przekazać informację o zagrażającym niebezpieczeństwie. Kiedy słyszę o osobach, które narzekają, że nie mogą chodzić na siłownię, albo nie mogą zagrać meczów piłkarskich, drżę. Rozumiem także szkody ekonomiczne i również martwię się sytuacją gospodarczą. Po epidemii, tragedia zacznie się na nowo.Jednakże, pomimo faktu, że w zasadzie dewastujemy także ekonomicznie nasz system opieki zdrowotnej, wykorzystam swoje prawo do wypowiedzi, aby ostrzec o niebezpieczeństwie dla zdrowia, które prawdopodobnie dotknie cały kraj. Przyprawia mnie o dreszcze fakt, że czerwone strefy nie zostały jeszcze wyznaczone dla regionów Alzano Lombardo i Nembro, pomimo wyraźnych zaleceń (zaznaczam, że jest to wyłącznie moja osobista opinia). Jeszcze w zeszłym tygodniu, sam ze zdumieniem patrzyłem na reorganizację całego szpitala, gdy nasz wróg jeszcze pozostawał w cieniu: oddziały powoli pustoszały, wybrane procedury medyczne przerwano, przygotowywano jak najwięcej wolnych łóżek na intensywnej terapii.Wszystkie te nagłe zmiany wniosły na szpitalne korytarze atmosferę surrealistycznej ciszy i pustki, której jeszcze w tamtym czasie nie rozumieliśmy, oczekując na wojnę, która dopiero miała się rozpocząć, a wiele osób (także ja) nie przypuszczało, że przyjdzie nam się zmierzyć z tak zaciekłym wrogiem (nawiasem mówiąc: wszystko to działo się w ciszy, bez szumu medialnego, zaledwie kilka gazet miało odwagę stwierdzić, że prywatna służba zdrowia nie jest wystarczająco przygotowana).Nigdy nie zapomnę mojego nocnego dyżuru tydzień temu, na którym nawet nie zmrużyłem oka, czekając na telefon od laboratorium mikrobiologii w Sack. Czekałem na wynik wymazu pierwszego podejrzanego pacjenta w naszym szpitalu, zastanawiając się nad tym, jakie konsekwencje będzie to miało dla nas i dla kliniki. Teraz kiedy o tym myślę i po tym wszystkim, co już widziałem, moje poruszenie spowodowane tym jednym podejrzanym przypadkiem wydaje się wręcz śmieszne i nieuzasadnione.Mówiąc wprost, sytuacja jest dramatyczna. Żadne inne słowa nie przychodzą mi na myśl, aby to opisać. Dosłownie wybuchła wojna – w dzień i w noc toczymy nieprzerwaną walkę. Jedni po drugich, nieszczęśni pacjenci przychodzą na szpitalne oddziały ratunkowe. Ich powikłania są dalekie od powikłań przy grypie. Należy przestać mówić, że to „gorsza” grypa. W ciągu tych ostatnich dwóch lat już się nauczyłem, że chorzy ludzie w Bergamo nie przychodzą do szpitala. Tak samo było i tym razem. Przestrzegali podanych zaleceń: tydzień albo dziesięć dni w domu z gorączką bez wychodzenia, aby nie ryzykować zakażania innych – ale tym razem nie dają rady. Nie mogą oddychać, wymagają tlenoterapii.Jest zaledwie kilka lekarstw, którymi można próbować leczyć wirusa.Przebieg choroby zależy głównie od naszego organizmu. Jedyne, co możemy zrobić, to wspierać go, kiedy już nie daje rady. Mówiąc wprost, przeważnie po prostu mamy nadzieję, że organizm sam pozbędzie się wirusa. Dostępne terapie antywirusowe są eksperymentalne i codziennie otrzymujemy nowe informacje na temat zachowania się wirusa. Pozostawanie w domu do czasu, kiedy objawy się pogorszą, nie wpływa na postęp choroby.Niestety teraz borykamy się jeszcze z dramatyczną sytuacją ze względu na brak wolnych łóżek. Opustoszałe oddziały, jeden po drugim zapełniły się w niesamowitym tempie. Ekrany wyświetlające nazwy pacjentów i przydzielające kolor poszczególnym przypadkom w zależności od tego, jak poważny jest ich stan i na który oddział mają zostać przydzieleni – świecą teraz całe na czerwono, a my zamiast wykonywać operacje dokonujemy diagnozy, która ciągle powtarza cztery przeklęte wyrazy: „obustronne śródmiąższowe zapalenie płuc”. Proszę mi powiedzieć, który wirus grypy w takim tempie powoduje taką tragedię.Jest różnica (muszę zagłębić w techniczne szczegóły): w klasycznej grypie, poza faktem, że zaraża dużo mniej osób w ciągu kilku miesięcy, powikłania zdarzają się dużo rzadziej, wyłącznie, kiedy wirus zniszczy barierę ochronną płuc, sprawiając, że bakterie atakują górne drogi oddechowe i oskrzela, powodując poważniejsze przypadki powikłań. U wielu młodych ludzi Covid 19 ma łagodne skutki, ale dla wielu starszych ludzi (ale nie tylko), jest jak Sars – niszczy pęcherzyki płucne i prowadzi do ich infekcji, upośledzając ich funkcjonowanie. Niewydolność oddechowa, będąca następstwem, jest często bardzo poważna i wymaga kilku dni hospitalizacji, zwykłe podanie tlenu na oddziale może nie wystarczyć. Przepraszam, ale mnie jako lekarza nie uspokaja stwierdzenie, że poważne przypadki zdarzają się głównie u ludzi starszych z innymi chorobami. Populacja ludzi w podeszłym wieku w naszym kraju stanowi najliczniejszą grupę społeczną i ciężko byłoby znaleźć kogoś, kto powyżej 65 roku życia nie zażywa tabletki na nadciśnienie albo cukrzycę.Zapewniam także, że widok młodych ludzi, którzy kończą zaintubowani na intensywnej terapii, albo jeszcze gorzej podpięci do ECMO – maszyny do ciągłego pozaustrojowego natleniania krwi – czyli urządzenia, które w najgorszych przypadkach pobiera od pacjenta krew, ponownie ją natlenia i wtłacza z powrotem do organizmu, po czym czekamy w nadziei, że organizm sam uzdrowi płuca – w takich przypadkach cały ten spokój odnośnie waszego młodego wieku mija. W tym samym czasie, kiedy w mediach społecznościowych nadal są osoby, które szczycą się tym, że nie uważają na siebie i ignorują zalecenia, buntując się przeciwko zaburzeniu ich codziennych przyzwyczajeń – w tym samym czasie jesteśmy świadkami katastrofy epidemiologicznej, która dzieje się na naszych oczach. I nie mamy więcej chirurgów, urologów, ortopedów – jesteśmy tylko lekarzami, którzy nagle stali się częścią samotnego zespołu, który musi zmierzyć się z tsunami, które nas przerasta.Przypadki się mnożą, doszliśmy do poziomu 15-20 hospitalizacji dziennie, wszystkie z tego samego powodu. Wyniki wymazów przychodzą teraz jeden po drugim: pozytywny, pozytywny, pozytywny. Nagle szpitalny oddział ratunkowy nie daje rady. Wprowadzone są procedury awaryjne: potrzebna jest pomoc na izbie przyjęć. Szybkie spotkanie, aby przeszkolić nowe osoby, jak działa oprogramowanie i za chwile pomagają pracownikom na dole, kolejni wojownicy na froncie wojny. Objawy dające podstawy do przyjęcia na oddział są zawsze takie same: gorączka i trudności z oddychaniem, gorączka i kaszel, niewydolność oddechowa itd… Badania, zdjęcia rentgenowskie cały czas dają tę samą diagnozę: obustronne śródmiąższowe zapalenie płuc. Wszystkie przypadki muszą być hospitalizowane. Ktoś już zaintubowany trafia na oddział intensywnej terapii. Jednak dla innych jest już za późno. Oddział intensywnej terapii się zapełnia, choć stale jest poszerzany.Jest to dla mnie nie do pojęcia, a przynajmniej mówię z puntu widzenia szpitala Humanitas Gavazzeni (w którym pracuję) – jak to jest możliwe, że wymaga się przemieszczenia i reorganizacji zasobów, które przecież projektowano właśnie po to, żeby radzić sobie w przypadkach takich katastrof.Każda reorganizacja łóżek, oddziałów, personelu, zmianowości i zadań jest nieustannie poprawiana, abyśmy mogli dać z siebie wszystko i jeszcze więcej. Oddziały, które przedtem wyglądały jak oddziały duchów są teraz przepełnione. Personel jest na skraju wytrzymałości. Widziałem zmęczenie na ich twarzach jeszcze zanim zostali tak ogromnie przeciążeni pracą. Widziałem osoby, które kończą pracę coraz później i później, nawet biorąc pod uwagę nadgodziny, które teraz już weszły nam w nawyk. Widziałem naszą solidarność i ciągłą gotowość do pomocy kolegom internistom oraz pytania „jak mogę ci teraz pomóc?” albo chęć pomocy, kiedy słyszę „zostaw mi tę hospitalizację”.Lekarze, którzy muszą przewozić łóżka i przenosić pacjentów. Pielęgniarki ze łzami w oczach, kiedy nie mogą uratować wszystkich chorych i ciężkie objawy pacjentów w stanie krytycznym, które zwiastują nieunikniony ich nieunikniony los.Życie społeczne dla nas nie istnieje. Jestem poza domem od kilku miesięcy i zapewniam, że zawsze robiłem wszystko, aby zobaczyć się z moim synem, nawet kiedy pracowałem w dzień i w nocy, bez snu i przekładając sen na później, dopóki nie zobaczę swojego dziecka – ale od dwóch tygodni z własnej woli nie widziałem ani swojego syna, ani swoich bliskich, z obawy, żeby ich nie zarazić, co w konsekwencji mogłoby doprowadzić do zarażenia starszej babci albo krewnych z innymi problemami zdrowotnymi. Wystarczają mi zdjęcia mojego syna, które oglądam przez łzy i kilka rozmów wideo. Więc również bądźcie cierpliwi, jeśli nie możecie wyjść do teatru, muzeum lub na siłownię. Miejcie litość nad słabszymi starszymi ludźmi, których możecie skazać na śmierć
"Nawyk zarządzania pieniędzmi jest ważniejszy niż ilość posiadanych pieniędzy." – ~ T. Harv Eker
Źródło: internet
W domu, gdzie nikt was nie widzi jest ok, ale nie w restauracji. To miejsce publiczne przeznaczone do spożywania pokarmów. Nie ma na takie zachowanie mojej zgody. Nie znam waszego zdania, ale na ten widok robi mi się niedobrze – Podejrzewam, że znajdzie się kilka osób chcących bronić takiego zachowania, znajdą może nawet odpowiednie argumenty, co i tak nie zmieni mojego stanowiska. To jest zły nawyk, pewnie ta Pani wyniosła to z domu, dla niej to jest zupełnie naturalne, jakby nic się nie stało, ale proszę, nie kładźcie ku*wa obuwia na stole. To jest złe!
Mam zły nawyk budzić się o czasiei leżeć w łóżku tak długo, aż będę spóźniony –
Był w szoku kiedy zobaczył, że na wszystkich zdjęciach ma niezadowoloną i skrzywioną minę – Następnego dnia zauważyłem, że na ręce ma opaskę, która miała mu przypominać, by się uśmiechał.Teraz próbuje wyrobić w sobie nawyk uśmiechania się. Czasem zapomina. Widzę wtedy, że znów marszczy brwi, ale po chwili się uśmiecha, bo opaska mu o tym przypomina. Mój ziomek się stara. Życzcie mu powodzenia