„Ruscy strzelają!” i kebab ze śmietnika, czyli 15 internautek opowiada o najgorszych randkach jakie miały (16 obrazków)
Przedsiębiorczy
Poznałam faceta u znajomych, dobrze nam się rozmawiało, więc zgodziłam się umówić się z nim na randkę. Gdy spotkaliśmy się, spytałam, gdzie pójdziemy. On na to, że nie wie. Zaproponowałam więc wypad do restauracji lub pizzerii, miałam ochotę coś zjeść. Facet stwierdził, że lepiej będzie, gdy kupimy sobie w sklepie spożywczym parówki i bułki – wyjdzie o wiele taniej. Kupiliśmy więc cały asortyment i zajadaliśmy „przysmaki” na ławce. Dodam, że spotkaliśmy się jesienią, było zimno i wiało. – kass23
Oszczędny, wierzy w równouprawnienie
Pierwsza randka, umówiliśmy się do pubu. Facet wstał, kupił sobie piwo i przyniósł sobie do stolika… Sama musiałam podejść i zamówić sobie przy barze coś do picia. O jedzeniu nie było nawet mowy. Co więcej, okazało się, że muszę postawić mu kolejne piwo, gdyż ma przy sobie tylko 3 złote. – PeEmKa22
Niepoprawny romantyk
Moją najgorszą randkę pamiętam jak dziś. Byłam krótko po rozstaniu i miałam nadzieję, że los się do mnie uśmiechnie. Traf chciał, że poznałam faceta w autobusie, tydzień przed walentynkami. Nasza pierwsza randka wypadła faktycznie w walentynki. I tu kończy się romantyzm. Spóźnił się około 20 minut, więc czekałam na niego pod kinem – ale do kina nie poszliśmy, okazało się, że tam jesteśmy tylko umówieni.
Szliśmy kawał drogi na mrozie. Powiedział co prawda, do którego pubu idziemy, ale po drodze weszliśmy do sklepu spożywczego, gdzie kupił dwa piwa. Weszliśmy do pubu. Facet zamówił, jak sam się przyznał, najtańsze piwo, a potem dolewał z puszek. Gadał ciągle o astrologii i jak to jest być kanarem, ciągle odbierał telefony. Na koniec odprowadził mnie na przystanek, ale nie poczekał ze mną na autobus. Wieczorem dostałam sms’a o jego ulubionym temacie dotyczącym legii cudzoziemskiej. – kami90
Rozmowny
Kiedyś umówiłam się z chłopakiem, który przez cały czas trwania spotkania opowiadał o:
- piłce nożnej, bo wówczas grał
- Butach! Szczególnie najnowszych modelach adidasów, które posiadał w swojej bogatej kolekcji. Ponoć innych nie uznawał
- Byłej dziewczynie, którą trochę znałam. Opowiadał mi o jej problemach osobistych i listach, jakie do niego pisała.
Dodam, że facet miał stare, sprane dżinsy i koszulę dyskretnie poplamioną ćwikłą. I kto powiedział, że randki w ciszy z zakłopotania są złe? - selfone
Człowiek pracy
Zemściła się na mnie moja dusza „pragmatyka”. Poznałam faceta w internecie, był mechanikiem, a ja potrzebowałam zaślepki na hak holowniczy, bo ktoś mi ukradł. On bez przerwy do mnie wydzwaniał, więc postanowiłam wykorzystać ten fakt. Przyszedł na spotkanie prosto z pracy: w brudnej koszulce i spodenkach, dłonie miał całe w smarze. Jestem miła, ale to już była przesada.
Powiedziałam, że przykro mi, ale iść gdzieś z nim jest mi zwyczajnie wstyd. On jednak uparł się, żeby zobaczyć ubytek w moim aucie… Przy czym ciągle próbował łapać mnie za rękę. W końcu załatwił mi tę zaślepkę, ale nie dawał spokoju przez kilka miesięcy. Ciągle dzwonił, nie przyjmował do wiadomości, że mnie nie kręci. Przestałam odpisywać na sms’y, a wtedy zażądał zwrotu zaślepki – koszt ok. 30-50 złotych. Po kilku miesiącach sam ją sobie odebrał, gdy auto było na parkingu. – Marta_iwa
Zapobiegliwy
Umówiłam się na romantyczną randkę z bardzo miłym facetem. Zaprosił mnie na łódkę. Okazało się, że to straszne chucherko i ciężko idzie mu wiosłowanie. W końcu znaleźliśmy się na środku jeziora, które zresztą leżało na granicy Polski i Kaliningradu.
Nagle facet z przerażeniem stwierdził, że Ruscy strzelają! Tak się tym przejął, że wyskoczył z łódki do wody. Biedaczyna, ledwie umiał pływać, musiałam wyskoczyć i pomóc mu wdrapać się z powrotem na łódź. Nie muszę chyba dodawać, że liczyłam minuty do zakończenia tej randki – internautka
Oszczędny
Umówiłam się przez internet z facetem. Było lato, wracaliśmy z długiego spaceru po mieście. Zgłodnieliśmy, więc facet zaproponował jakiś fast food. W tamtych czasach w ogóle nie miałam pojęcia, co to znaczy kebab, po prostu nie stołowałam się w takich budach. Patrzę na menu: kebab brzmi magicznie, więc poprosiłam o to danie.
Po kilku gryzach okazało się, że nie jest to moja wymarzona potrawa. Wygrzebałam trochę surówki, a resztę po paru minutach udawania wyrzuciłam do kosza. Tymczasem, facet zjadł już swojego kebaba, więc sięgnął do kosza i wyjął mojego! Chciałam uciekać gdzie pieprz rośnie. – gosik79
Komentarze Ukryj komentarze